Bajka
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe!!! Hi, hi
Ściąganie, pobieranie udostępnianie zdjęć i
treści – możliwe jest tylko za moją/autora/ pisemną zgodą.
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°•◕❤◕•°*”˜
Wczoraj w nocy
gaduliłyśmy z Anią do 3.40 rano – niezłe z nas agentki.
Wszystko zaczęło się od
przepisu na chlebek orkiszowy i w sumie rozmawiałyśmy na temat jedzenia – tak sugestywnie,
że Ania zaczęła sobie przypominać, co dobrego ma w lodówce, – bo tak jej się
kubki smakowe rozbujały.
Ja natomiast kombinowałam,
co dziś na obiad by zrobić i odkryłam Ani mój sekret, że jestem zwolennikiem
kluch i tylko z dbałości o linię jadam je rzadko, ale dzisiaj zrobię kluchy, bo
wziął mnie apetyt.
Najbardziej na świecie
lubię kluski z truskawkami, które gotowała moja mama, gdy jeszcze była ze mną,
czyli do mojego 6 roku życia.
Pod nami mieszkała sąsiadka,
pani bodajże Zbrożkowa, ona miała działkę ogrodniczą i na niej dojrzewały
najwcześniejsze truskawki.
Owa sąsiadka gotowała zawsze pierwsze kluski i
dawała każdemu dziecku po jednej – to było prawdziwe święto.
Niestety kiedyś
spóźniłam się trochę na podwórko i dla mnie już kluski nie było.
Popędziłam do
domu z rykiem, że chcę kluski z truskawkami a mama się wnerwiła, bo nie miała
truskawek i nawet nie była pewna czy już są na straganach.
Wtedy nowalijki
kupowało się na straganach. Ryczałam jak wilk za górą i mama się zeźliła na
dobre, wzięła nóżkę sarnią z rzemykami tzw. dyscyplinę prezent od innego
sąsiada i powiedziała, że jak się nie uspokoję, to złoi mi tyłek. Co było robić
uciekłam na podwórko dokończyć wylewać swój ból niemożebny z powodu pominięcia
mnie w poczęstunku.
Nie ukrywam, że łudziłam się, iż może sąsiadce, gdzieś
jeszcze jakaś kluska się ukryła i zdjęta litością mi ją przyniesie.
Żeby efekt
był większy wrzeszczałam na całe gardło „matka klatka”.
To było wtedy takie
modne przekleństwo dziecięce na wrednych rodziców. Niestety nikogo tym nie
ujęłam i kluski nie dostałam. Totalnie mnie zlekceważono - może dzięki temu
pamiętam to do dzisiaj mimo, że mogłam mieć wtedy ze 4 lata.
Znalazłam niedawno
sporo zdjęć z tamtych czasów i muszę je sfotografować i wstawić kiedyś do
bloga.
Dziś klusek z
truskawkami nie będzie, bo jeszcze jest za zimno na taki pracochłonny obiad,
ale zrobię kluski kładzione, które też lubię.
˜”*°•◕❤◕•°*”˜
Moja teściowa pierwszy
raz poczęstowała mnie takim kluskami z serem wcześniej ich nie jadłam. Co
prawda te z serem nie bardzo mnie przekonały, ale zaczęłam komponować, z
różnymi innymi dodatkami.
Dziś zrobię kluski
kładzione ze szpinakiem listkami rzodkiewki, odrobiną żółtej papryki i suszonym
borowikiem.
Liście rzodkiewki,
które często wyrzucamy, są źródłem wielu witamin i warto je wykorzystywać,
również ze względów smakowych, dodają pikantności potrawom.
Piszę to szczególnie w
stosunku do tych hodowanych w ogródkach, no, bo te obecne pewnie mają też sporo
chemii.
Mam jeszcze kotlety z
hiszpańskim sercem –
2 jeden dla mnie, drugi
dla Szabaja.
Rozmawiając wczoraj z
Anią obrałam sobie pomarańczę z tych hiszpańskich i normalnie zaskoczyła mnie.
One są czerwone, ale
nie wszystkie - jak poleżą robią się prawie czarne jak ciemny burgund, nie
zjadłam jej i obiecałam Ani, że zrobię z niej sałatkę, żeby zobaczyła, jakie
mogą być, gdy dojrzeją.
Zatem dziś na obiadek kluski kładzione, kotlety
z hiszpańskim sercem, sałatka z hiszpańskich pomarańczy, śliwki i kiwi.
Dziś już chodzi mi po
głowie krupnik, bo wspomniałam moją teściową – pozdrawiam Cię mamo, bo ją
lubiłam i krupnik nauczyła mnie jeść właśnie ona a robiła go w sposób
rewelacyjny.
Mój, co prawda jest
lepszy, bo te kąski jak mówi śląska dziewczyna mego brata zjadam ja.
W domu teściów były dla
chłopaków. Ja uwielbiam obgryzać kości i to jest w krupniku najlepsze.
Niektórzy piszą o
smakach dzieciństwa – oprócz klusek, o których pisałam, moim smakiem
dzieciństwa są jeszcze 2 potrawy.
Fasolka żółta
szparagowa z bułeczką – to już z czasów Reymonta, /czyli okres liceum/ i kurki
z jajkiem i zalewajką.
Mniam, mniam - też z tego czasu.
Okres podstawówki to
był jeden smak, przylepka świeżego chleba ze smalcem do jakiejś zupy.
Te przylepki były
odkładane przez przedszkolną kucharkę panią Marię, którą też pozdrawiam, bo
tylko dzięki niej cokolwiek jadłam.
Wtedy byłam strasznym niejadkiem, co teraz
sobie skutecznie sobie odbijam.
Pięknie smaczny motyl motyla :) Buziaczki. Ania (M.)
OdpowiedzUsuńBuziaczki Aniu :)
OdpowiedzUsuń