piątek, 19 grudnia 2014

W ferworze przygotowań

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 99
˜˜*°°*˜˜
Zapracowana bardzo, bo albo szykuję kreację na braciszka ślub i wesele, albo gotuję bigos, robię śledzie i kombinuję, jaką sałatkę zrobić na przyjazd dzieci.
Sprzątam przed świątecznie po łebku, bo dopadło mnie znów ostre zapalenie stawów, mój kolega twierdzi, że to uczulenie, ale ja już od kilku lat mam z łokciami i dłońmi kłopoty jak za długo trzymam ręce w wodzie. 
Tak czy siak bolą mnie ręce i muszę je oszczędzać jestem mimozą i tyle.
~~~~~~~
Wczoraj zrobiłam eksperymentalnie śledzika z ziołami, bo dziecko nie je śmietany – teraz się przegryza.
Dostałam w sklepie nowość Frosty 8 ziół; szczaw, rzeżucha, szczypior, krwiściąg mniejszy, trybula ogrodowa, ogórecznik lekarski, pietruszka, czosnek ¼ paczki + grubo tarte zioła Interior Małgosi + odrobina czubrycy + posiekana połówka czerwonej papryki, połówka cebuli, 8 gron czarnego winogrona, 3 talarki ananasa z puszki, 4 czarne oliwki, ząbek czosnku, pieprz cytrynowy, śliwka suszona i kilka żurawin suszonych/wszystkie dodatki drobno posiekane + łyżka stołowa sosu egzotycznego Heinz /olej 4 łyżki śledzie płaty Bismarka marynowane obrane ze skóry.
Wszystko zamykam w słoiku i co jakiś czas przewracam do góry dnem, aby aromaty się wymieszały.
Ten sposób na śledzika jest moim eksperymentem, nie znajdziecie tego w żadnym przepisie.
Gotowe śledziki układam na plastrze ananasa lub połówce mandarynki, śledzik zwinięty nieco luźniej niż rolmops w środku te zmacerowane dodatki, można kilkoma płatkami migdała poprzetykać.
~~~~~~~ 
Drugi śledzik, to mój tradycyjny i wypróbowany ze śmietaną, cebulką, jabłkiem i ananasem.
Ten dla córki męża, bo on je wszystko a to typowo polskie danie.
~~~~~~~
Bigos jest zabójczy, trzeci raz się gotował jest po prostu przepyszny.
 Dodałam szklankę Porto, było mi szkoda, bo takie pyszne, ale bigosik nabrał szlachetności.
Teraz stygnie i powędruje do lodówki na noc jutro jeszcze raz zagotuję i będzie gotowy.
~~~~~~~
Teraz tylko został mi szlif. 
Ciasto kupiłam gotowe, bo są pyszne w Intermarche. 
Zdjęcia potraw zrobię jak mi się uda przed przeniesieniem do exa, bo tam będzie przyjęcie.
Menu wysłałam dzieciom, żeby im kubki smakowe się rozbujały.

niedziela, 14 grudnia 2014

czarci ząb, lwi pazur i obłuda jak się uda

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 98
˜˜*°°*˜˜
Bywają takie dni, które niosą tak dużo nadziei, że wierzy się wtedy, iż wszystko od samego początku, od urodzenia miało jakiś głęboki sens.
Niektórzy twierdzą, że nadzieja umiera ostatnia – nie wiedzą zaś, że czasami jakieś zdarzenie mogłoby wszystko zmienić.
                                          ~~~~~~~
Zimy nie byłyby takie groźne, kwiaty miałyby swoją naturalną urzekającą woń, ten cały świat owadów, motyle, ważki wszystko miałoby swoje głębokie uzasadnienie, nawet pszczółki uśmiechałyby się z kielichów tulipanów, szepcząc czule niech pan mnie tuli.
Człowiek tak niewiele potrzebuje – tylko dobrego ciepłego kochającego serca. Zawsze optymistycznie, więc rodzi się nadzieje, że może tym razem, ale to tak naprawdę nie ma sensu. Nie ma sensu budzić nadziei, bo człowiek wcześniej czy później się rozczaruje i znów będzie sam, ze swoimi smutkami, nieogrzanym mieszkaniem i kawą, która traci smak po pierwszym łyku, bo pita w samotności nieokraszona jest endorfinami, które rodzą się w blasku oczu drugiego człowieka. Byłoby super żeby, chociaż czekolada nie szkodziła.
Serotonina też by się przydała zimą, by czas mijał szybciej a zimny poranek był, choć odrobinę cieplejszy i słoneczko za oknem pieściło choćby chłodnym promieniem, co przegoniłoby w czorta wszystkie depresyjki i złe nastroje.
 ~~~~~~~
A tu mży, wilgoć cupnęła kropelkami na gałęziach wiśni przed domem, to daje pewną nadzieję, że jeszcze teraz prawdziwy mróz nie przyjdzie – przynajmniej tyle.
  ~~~~~~~
Gdyby nie ten obiad w tej super NIBY restauracji w Żabiczkach to byłby kolejny dzień na kanapkach.
Dawno nie byłam w knajpie na obiedzie i myślałam, że to coś naprawdę rewelacyjnego, więc przyjęłam zaproszenie.
Żabiczki bardzo przereklamowane. Dość długo jechaliśmy po kawce i drinku na Gubałówce – wylądowaliśmy na leśnym parkingu szczelnie wypełnionym różnej maści autkami. Teraz mi odbiło, że o Żabiczkach usłyszałam kilka lat temu przy okazji jakiegoś masakrycznego mordu w Żabiczkowskim lesie.
~~~~~~~
Wróćmy jednak do genezy tej opowieści. Koleżanka umówiła mnie ze swoim znajomym, zaprosili jeszcze jak się później okazało takiego smutnego 80 sięcio letniego siwego pana, czyli była nas czwórka. Teraz sądzę, że to wszystko było wcześniej ukartowane. Kiedy sobie przypominam wszystko a szczególnie końcówkę tego spotkania poczułam się jak małpka z ZOO, którą ktoś chciał pokazać po wcześniejszym wprowadzeniu towarzystwa, żeby przypadkiem oglądający, nie naraził się na podrapanie.
No cóż tak to jest dzisiaj w ludziach jest taki dystans, który nie pozwala się otworzyć a do tego jak sądzę uatrakcyjniają się zwykle cudzym kosztem – szczególnie Ci z niską samooceną.
Ci, co pewniejsi siebie usiłują deprymować innych by Ci nie wkroczyli przypadkiem w ich świat – nie naruszyli ich tajnego terytorium, które tak naprawdę jest tysiącem oklapniętych smutków.
Ci zaś mniej pewni jak siwy staruszek krzyżują ręce na przerośniętym brzuchu i zastanawiają się, czy foka jest od nich zgrabniejsza czy nie?
Życie jest bezlitosne – szkoda. Najgorsze jest to, że po raz kolejny dowiedziałam się, że to, co ja nazywam przyjaźnią, inni rozumieją zupełnie inaczej i potrafią ranić tylko po to by podnieść własną atrakcyjność. Krótko i dosadnie moja niestety koleżanka obrobiła mi w sposób niewybredny pupę do przynajmniej jednego z panów i co rusz powtarzała a mówiłam, że ona…..coś tam np. czatuje w Internecie po nocach. Ona nawet dobrze nie wie, co to jest czatowanie, bo sama nie ma komputera, ale oczywiście tak mnie zaprezentowała, że jej znajomi z nią razem próbowali chyba wyprowadzić mnie z równowagi. Początkowo próbowałam dla dobra nastroju obracać wszystko w żart, ale mam świadomość, że zostałam wykorzystana do niewybrednej zabawy towarzystwa. 
Jestem masakrycznie wkurzona, bo nie zdobyłam się na chamstwo a powinnam. Niestety nie ma go we mnie i agresywne reakcje są mi obce. Pomyślałam sobie jestem kochani "ponad to" - bawcie się dobrze ja już swoje zdanie na wasz temat mam.
Jedno jest pewne straciłam kolejną koleżankę i to po tym, jak z obawy, że mogło jej się coś stać, bo przez dwa dni nie odbierała telefonu – gnałam na drugi koniec miasta, bo martwiłam się o nią.
Oczywiście jeszcze na Gubałówce popisała się swoją znajomością prawa, cytując mi, że nie mogę kręconego fragmentu filmu upubliczniać, ale żeby dać im pstryczka w nos zniekształciłam obraz i jest ok – mogą się bujać.
Na pocieszenie tego niby atrakcyjnego dnia znalazłam 10 sposobów na endorfiny.
1.Wyciągnij się!!!
Ok – jest miło, czemu nie zawsze się przeciągam nim sięgnę po tabletkę, która nieco obniża samozadowolenie - ale co dalej?
2. WEŹ ORZEŹWIAJĄCY PRYSZNIC!!!
O rany w mojej łazience, gdzie temperatura zimą w porywach ma 5/7 st. Celciusza – nie, żeby Nie, ale ja dzisiaj brałam długi rozgrzewający prysznic i to mi dawało odrobinę radości.
3. ZJEDZ OWSIANKĘ!!!
No nie!!! Jakby ktoś chciał mnie ukarać wystarczy, że przypomni mi moją dziecięcą kaszę mannę, a nawet wiązanie kokard na warkoczach też to mi jej smak przypomina – istna kara boska fe….
4. ZASTOSUJ KOLOROTERAPIĘ!!!
O to i owszem całe moje mieszkanie jest tak kolorowe, że gdziekolwiek nie spojrzeć - oko cieszy się, choć esteta minimalista dostałby u mnie na bank zawału po przebudzeniu.
5. ZJEDZ ŚLEDZIKA (LUB BANANA)!!!
O to ma sens. Są takie produkty, które są pełne naturalnych antydepresantów: magnezu, witamin z grupy B, kwasów tłuszczowych omega-3 oraz substancji pobudzających organizm do produkcji hormonów szczęścia: serotoniny, dopaminy, endorfin.
Na drugie śniadanie zjedz jeden z takich produktów. Na przykład banana – zaraz jadę po banany i śledzika.
Tyle, ze drugich śniadań już nie jadam, bo zimą mniej spalam.
Na obiadek zafunduj sobie chude mięso, np. kurczaka lub indyka – w nim także znajdziesz drogocenny tryptofan o matko. Choć dietetycy nie będą temu przychylni, do porcji mięsa zjedz, choć odrobinę węglowodanów (np. ziemniaka, kawałek chleba lub kilka łyżek gotowanej marchewki). Marchewki nie mogę, dlatego na tym proszonym obiedzie zamieniłam marchewkę na buraczki, – co i tak nie poprawiło atrakcyjności tego rozbefu, który był po prostu tragiczny. Organizm wydzieli wtedy insulinę, dzięki której ten aminokwas będzie mógł zostać uwolniony. To nie wszystkie zasługi chudego mięsa: zawiera także tyrozynę, z której wytwarzana jest dopamina i noradrenalina, kolejne ważne neuroprzekaźniki kojarzone z dobrym samopoczuciem.
Już od tych nazw psuje mi się samopoczucie i dobry humor mógłby chyba mieć tylko mój dawny kolega od nauki photoshopa, bo oprócz dobrej jego znajomości był profesorem chemii i takie nazwy nie wygryzały mu dziur w mózgu i chyba nie psuły mu apetytu. Ta dopamina i noradrenalina działają lekko pobudzająco, wyostrzają naszą czujność, uwagę, sprawność i pamięć, polepszają koncentrację.
Jeśli nie jesz mięsa, humor znakomicie polepszy ci śledzik w oleju.
Ryby morskie to znakomite źródło kwasów Omega – naturalnych antydepresantów.
Jeśli sałatka, to ze szpinaku. Zawiera on kwas foliowy, który uaktywnia miks serotoniny i noradrenaliny. A taki koktajl ma działanie energetyzujące i odstresowujące.
6. WYŁĄCZ SIĘ!!!
 I zrelaksuj się. Najprostszą metodą relaksacji jest trening autogenny.
Przypominają mi się studia i później praca z młodzieżą, byłam chyba jedną z pierwszych, które trening autogenny prowadziły na lekcjach.
Miałam kiedyś nawet taką lekcję pokazową dla rodziców i nauczycieli, w której były fragmenty tegoż treningu.
Połóż się, zatem wygodnie, zamknij oczy i uruchom wyobraźnię. Zwizualizuj sobie miłe miejsce, w którym czujesz się komfortowo. Po kolei rozluźnij w myślach wszystkie mięśnie: zacznij od głowy, zakończ na palcach u stóp. Trening autogenny wprawi cię w stan głębokiego odprężenia i spokoju. Wykonywany systematycznie złagodzi napięcia i lęki.
By wzmocnić jego efekt, włącz sobie dowolną muzykę relaksacyjną i broń Boże nie myśl o swoich koleżankach, bo szlag trafi cały relaks.
7. ZMIEŃ WYRAZ TWARZY
Nasz wyraz twarzy odzwierciedla to, co czujemy.
Już sobie wyobrażam, jaki w czasie tego marnego obiadu w Żabiczkach miałam.
To oczywiste. Ale ten proces może działać także w drugą stronę! Sprawdź to: rozluźnij czoło (zwykle jest lekko zmarszczone), tak by zniknęły zmarszczki i rozciągnęły się brwi. Nie musisz się wcale na siłę uśmiechać – zwłaszcza, jeśli nie jest ci do śmiechu. A czemu nie Ja uważam, ze mam wiele powodów, żeby uśmiechać się choćby do Szabaja. Po prostu spróbuj przez jakiś czas (najlepiej na zawsze) utrzymać gładkie czoło. To sygnał dla mózgu, że jesteś zrelaksowany. Dzięki niemu naprawdę poczujesz się lepiej. Działa.
8. ZATAŃCZ Z KIMŚ
Kocham tańczyć Szabaj niestety nie jest najlepszym partnerem. Aktywność w ogóle poprawia mi samopoczucie. A taniec – najlepiej z kimś bliskim – to dodatkowy bonus.
Uwaga!!! Uwaga!!! Poszukuję czułego partnera do tańca
Towarzystwo kogoś miłego zdecydowanie podwyższa nastrój – to udowodnione. Dzięki życzliwemu dotykowi wydzielają się endorfiny, serotonina, oksytocyna i dopamina.
Podobnie muzyka w połączeniu z płynnymi ruchami i wrażeniami estetycznymi pobudza mózg, który wydziela strumień uszczęśliwiających hormonów.
9. KOCHAJ SIĘ
No i tu zaczynają się schody
Cóż z tego, że seks to antidotum na depresję: jest na to wiele dowodów naukowych.
Mózg podczas aktu płciowego przechodzi małą hormonalną rewolucję – uwalnia endorfiny, serotoninę i oksytocynę. To właśnie one, dostarczane w regularnych dawkach, działają na nas jak naturalny antydepresant.
Wspaniały nastrój po seksie to także zasługa… męskiego nasienia.
~~~~~~~

A to ciekawe, bo bardzo rzadko miałam dobry nastrój PO – niestety chyba musieli mieć jakieś wybrakowane nasionka i teraz stałam się przez to a’ seksualna.
Oj jakaż zdziwiona była moja koleżanka, gdy o tym powiedziałam. No cóż przez te nasionka zmieniłam płeć na „trzecią – a’ seksualną” .
 11 lat temu naukowcy z New York University udowodnili, że w nasieniu znajdują się substancje o działaniu antydepresyjnym. Według ustaleń autorów odkrycia podczas stosunku do krwiobiegu kobiety przenikają hormony (m.in. testosteron, estrogen, a także prolaktyna czy prostaglandyny), które oddziałują na komórki nerwowe mózgu i wpływają na nasz nastrój.
Oj tam oj tam testosteron można pobudzać w inny sposób, choćby sporty ekstremalne.
10. POCHWAL SIĘ
Mówienie o sobie jest zdrowe – zauważyli uczeni. Aktywuje, bowiem te obszary mózgu, które odpowiadają za motywację, a także są powiązane z przyjemnością odczuwaną w wyniku jedzenia, uprawiania seksu i zarabiania pieniędzy. Dlatego chwal się – podkreśl swoje osiągnięcia. Przyznaj się do sukcesu publicznie: oblej ze znajomymi ukończony doktorat lub choćby zamieść zdjęcie ciasta własnej roboty na Facebooku.
Masz babo placek a okazuje się, że moja koleżanka tak się mną chwaliła, że sama teraz nie wiem czy mi przypadkiem nie przyprawiła rogów i czarciego ogona.
Okazuje się, że zbadane i potwierdzono naukowo sposoby na endorfiny, nie na wszystkich i w każdej sytuacji działają.
Żabiczek I Chaty Wuja Toma nie polecam nikomu 
dostałam tam 
żarcie w bardzo kiepskim stylu - dobrze, że choć płacić za to nie musiałam.

piątek, 5 grudnia 2014

Imieninowy tort

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 97
˜˜*°°*˜˜
Pojechałam wczoraj do miasta zimno jak psi, zmarzły mi okropnie paluszki.
Spotkałam się na Gubałówce z koleżanką na herbatce – to takie miejsce u nas na górce – kawiarnia z hi, hi Zakopiańskimi tradycjami. Herbatka droga jak piorun 8 zł – masakra.
Troszkę porozmawiałyśmy i wróciłam do domu. Szukałam tego tabletu w Biedronce, ale chyba już go wszędzie wysprzedali - szkoda.
~~~~~~~
Napisałam do właściciela tego kolorowego Volkswagena transportera, żeby odpowiedział mi, jaki jest wysoki, bo ja mam garaż przystosowany raczej do samochodów osobowych /196 wys. we wjeździe/– a taki staruszek nie powinien stać przed domem.
Okazało się, że autko już sprzedane.
Troszkę mnie to zmartwiło, bo ja taka niepoprawna optymistka, myślałam, że autko będzie na mnie czekało.
Nie szkodzi, że sprzedane. Dopiero oszczędzam na coś nowszego, natomiast ten Volkswagen, był potrzebny tak naprawdę po to by wyklarowały się marzenia - reszta przyjdzie z czasem.
~~~~~~~
Pisałam już kiedyś o tym, że muszę mieć, co roku jakieś marzenia, żeby przetrwać zimę, która jest dla mnie bardzo dokuczliwa i wielu ludzi pewnie załamałoby się w takich warunkach.
Wierz mi tu o depresję nie trudno.
Wczoraj hi, hi w moje imieniny napisał do mnie jakiś młody ok. 30 letni chłopak z błaganiem, bym go zabrała z Łodzi do siebie, bo nie wytrzyma kolejnej zimy.
Hi, hi jak ja miałam 30 lat żadna zima nie była mi straszna. 
Teraz muszę sobie wymyślać marzenia, żeby mnie mobilizowały. 
Właśnie chyba popsuła mi się nowa kupiona w czerwcu lodówka – niech to szlag. Musiałam przeprosić się ze starą, dobrze, że jej jeszcze nie wyrzuciłam.
~~~~~~~
Wracając do autka, to, co kilka dni sprawdzam różne oferty, oszczędności mi maleją, bo a to chleb trzeba kupić lub masło – staram się jak najmniej wydawać, ale nie mogę przestać jeść - mam cukrzycę i to mogłoby się źle dla mnie skończyć.
~~~~~~~
 Dziękuję raz jeszcze wszystkim za życzenia imieninowe. 
To storczyk dla Jasia - Jasiu 100 lat. 
Ostatnio nie chce mi się jakoś pisać, więc na tym kończę.

niedziela, 23 listopada 2014

Zróbmy coś razem...

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 96
˜˜*°°*˜˜
Prawie każdy z nas jest ogarnięty jakimś nałogiem…. Było o nałogach przy okazji Międzynarodowego dnia bez papierosa, ale doszłam do wniosku, że to jest truizm i każdy musi sobie sam z tym poradzić. Nic mnie tak nie wkurzało jak Ci, co mi truli, gdy paliłam, bo miałam świadomość, że jestem psychicznie kaleka i sobie z tym nie radzę.
~~~~~~~
Wiele ostatnio myślałam o oszczędzaniu i o tym, co mam kupić jak już zaoszczędzę. Zrobiłam pewne badania, mianowicie sprawdziłam ile kilometrów na godzinę jeżdżę rowerem z obciążeniem 5 kg na plecach. Plecak z zakupami. Normalnie bez wysiłku dawałam radę 5 km/godz /mam ciężki dość rower – jednak myślałam o dokupieniu przyczepki dla Szabaja do nowego lżejszego roweru/. Jak się spięłam mogłam na krótkim odcinku jechać 7 i pół km/godz.
Doszłam do wniosku, że w tym tempie mogłabym, co najwyżej pokonać 500 km i nie wiem czy dałabym radę, bo to badanie odbywało się na odcinkach bez wzniesień. Gdyby były górki pewnie padłabym z tą przyczepką jak kawka. Zatem wniosek prosty rower jest do bani tym bardziej, że każdego roku będę starsza i nie będzie mi wcale łatwiej. 
Zatem, na co ja oszczędzam, zaczęłam szukać taniego i w miarę nie starego samochodu i okazuje się, że jest w necie sporo nawet takie lekko turystyczne. Podbił moje serce ten samochód, 
pomyślałam sobie, że mogłabym z sobą zabrać inne osoby a w tym to nawet 5 i Szabaja, który leży na kanapie jak trup i teraz nie wyobrażam go sobie w przyczepce rowerowej, gdzie byłoby mu ciasno gorąco i pewnie po kilku kilometrach wyłby jak wilk.
Wymyśliłam, że w tym samochodzie nie ma luksusów, ale jest spokojnie 5 siedzących miejsc oprócz kierowcy – raczej nie widziałam tego z bliska, ale na bank 4 miejsca do spania po rozłożeniu wszystkiego. Można w razie czego pomyśleć o namiocie dla 2 osób. Mam zdolności do urządzania, więc wszystko wewnątrz bym odnowiła. Można zabrać butlę i gotować w plenerze a nawet wewnątrz, przy otwartych drzwiach dałoby się radę. 
Na autku można by odmalować jakiś napis, np. „Klub Szalonego Seniora” i stworzyć miejsce dla ludzi pozytywnie zakręconych, którzy chcieliby razem spędzić czas. 
Mogłabym przy okazji uczyć fotografować czy prowadzić zajęcia rekreacyjne. Czytałam, że są kraje, w których ludzie spotykają się by np. przebierać się za dzieci i odstresować się bawiąc się w rózne lubiane przez dzieci zabawy.
To autko byłoby początkiem możliwości realizowania fantastycznych pomysłów, oczywiście gdybym szybko miała na nie kasę. 
Kosztuje niewiele, bo 5300zl. Ja niestety odłożyłam na razie 1000 zł.
Muszę jeszcze spróbować w tej mojej pracy, tam można by pożyczyć ok 3 tyś i spłacać, co miesiąc przez 3 lata po ok 110 zł. Problem polega na tym, że trzeba znaleźć 2 osoby, które podżyrowałyby mi tę pożyczkę w ubiegłym roku się wkurzyłam, bo co się ktoś zgłosił, to po chwili się wycofywał.
~~~~~~~
Najprościej byłoby zdobić pożyczkę od znajomych, bezprocentową, ale moje możliwości oddawania są odrobinę na razie ograniczone. Myślałam też o próbie wkręcenia się w fundusze europejskie dla seniorów, ale póki, co nie widzę żadnych konkursów na projekt.
Pomysł jest fajny, bo ja znam się na fotografii i ćwiczeniach rekreacyjnych nawet na dietach w miarę, trochę na tańcu.
 Inne osoby mogłyby znać się na innych sprawach, np. joga, czy wędkarstwo, czy jeszcze inne talenty mają ukryte. 
Można by np. robić wypady w różne miejsca spotykać się z malarzami, europejskimi czy odnawiać jakieś polskie groby rozsiane po świecie. Można by organizować sztafety na jakiś charytatywny cel. 
Można również próbować integrować starszych i młodszych. 
Zrobić np. teatr bez słów i wystawiać go w różnych miejscach Europy. Sztuki np. oparte o znane fragmenty utworów klasyki światowej, może w sposób humorystyczny. 
Teatr objazdowy spontaniczny - super. 
Albo dzień nauki kroku tanga w strojach z epoki. Tego można uczyć w każdym kraju robiąc spontaniczny happening na ulicy. Pomysłów są tysiące – Tylko trzeba znaleźć ludzi, którzy chcieliby się do tego projektu dołączyć.
~~~~~~~
Przede wszystkim chodzi o sposób na szybkie znalezienie tych minimum 5 a właściwie teraz już 4 tyś zł żeby autko nam ktoś nie podkupił. 
Znalazłam też inne, ale nie są takie kolorowe i dostosowane na takie podróże, trzeba by je dopiero dostosować. 
Zastanawiam się, jaki jest jego stan techniczny. Właściciel napisał „Sprzedam Volkswagena Transportera T3
Busik przerobiony jest na mini kampera..
Auto zarejestrowane na 6 osób.
Silnik 1.6 diesel chodzi bez zarzutu, bezproblemowo pokonuje długie trasy.
Fotel kierowcy oraz tylna kanapa zostały wymienione, co znacznie poprawiło wygodę i estetykę wnętrza auta.
Rozłożenie tylnej kanapy tworzy miejsce do spania dla 3 dorosłych osób.
W ostatnim czasie został wymieniony akumulator(bosh), rozrusznik (bosh), maglownica oraz skrzynia biegów.” 
Rocznik jest dość stary 91, ale jeśli dbano o niego, to jeszcze kilka lat mógłby pojeździć i prowadzić różne akcje z pożytkiem dla różnych ludzi.
~~~~~~~
Napiszcie mi, co o tym sądzicie? 
Napiszę jeszcze, że mam zaprzyjaźnionego mechanika, który pomógłby mi sprawdzić go i ewentualnie za nieduże pieniądze podszlifować przed wyjazdami.
Ja postanowiłam do końca tego roku zacisnąć tak pasa, by udało mi się jak najwięcej zaoszczędzić. 
Już sobie wyobrażam jak każda osoba, która wybrałaby się ze mną choćby na najmniejszy wyjazd robiłaby prezent autku. 
Np. poduszeczkę uszytą przez siebie z dedykacją, czy malowany talerz, makatkę. Może w happeningach ludzie by nam malowali talerze czy kubki, to też byłoby super. Wyprawy, to byłby jeden wielki happening.
Każdy z Was mógłby, choć na krótko w takim happeningu uczestniczyć, zrealizować swoje pomysły, wykazać się kreatywnością a przede wszystkim dać nam choćby krótką chwilkę na poznanie się.
Nawet tych, którzy na dłużej nie mogliby wyrwać się z domu - bez względu w jakim kraju mieszkają, moglibyśmy na jeden wieczór odwiedzić, żeby podzielić się dobrą energią, żeby, choć przez chwilkę być z sobą. Można wszystko filmować i tworzyć coś w rodzaju video bloga - jak akcje byłyby fajne, może ktoś by te filmy kupił. Niestandartowy sposób spędzania czasu wolnego w dzisiejszym skomercjalizowanym świecie nie jest wcale taki popularny i sam sposób takiej rekreacji połączonej z keatywnością - mógby zachęcać innych w całej Europie by szukać pomysłów na ciekawe i troszkę szalone życie. 
Jest to również alternatywa, dla niszczących organizm wspomagaczy dobrego humoru - jak narkotyki.
Uczestnicy mogliby prowadzić nas do swoich znajomych.
Byłoby super.
 Czekam na komentarze czy taki pomysł na aktywne życie podoba się Wam? 
Byłabym szczęśliwa, gdyby znalazł się jakiś sponsor takiego pomysłu. Czasami warto podzielić się pomysłem, by móc zrealizować swoje marzenia.
Będę tu dopisywała kolejne pomysły,
zaglądajcie.
Zastanawiałam się, kim powinni być uczestnicy Szalonego podróżowania?
Wiek oczywiście, że nie gra roli – trzeba być pełnoletnim. 
Potrzebne są inne walory albo atuty, – jak kto woli. 
Najważniejszy jest duży dystans do siebie i potrzeba bawienia się z innymi.
Powiedzmy, że pierwsza wyprawa byłaby pod hasłem;
„Powrót do dzieciństwa”.
Is this ... not realize how out there I want to say to you after all dwarfs are in the world.
 „Czy to bajka, czy nie bajka,
Myślcie sobie, jak tam chcecie.
A ja przecież wam powiadam:
Krasnoludki są na świecie.
Naród wielce osobliwy.
Drobny - niby ziarnka w bani:
Jeśli które z was nie wierzy,
Niech zapyta starej niani.
W górach, w jamach, pod kamykiem,
Na zapiecku czy w komorze
Siedzą sobie Krasnoludki
W byle, jakiej mysiej norze.
Pod kominem czy pod progiem -
Wszędzie ich napotkać można:
Czasem, który za kucharkę
Poobraca pieczeń z rożna...
Czasem skwarków porwie z rynki
Albo liźnie cukru nieco
I pozbiera okruszynki,
Co ze stołu w obiad zlecą.
Czasem w stajni z bicza trzaśnie,
Koniom spląta długie grzywy,
Czasem dzieciom prawi baśnie...
Istne cuda! Istne dziwy!
Gdzie chce - wejdzie, co chce - zrobi,
Jak cień chyżo, jak cień cicho,
Nie odżegnać się od niego,
Takie sprytne małe licho!
Zresztą myślcie, jako chcecie,
Czy kto chwali, czy kto gani,
Krasnoludki są na świecie!”
Maria Konopnicka
~~~~~~~
Jaki byłby program naszej wyprawy?
Trasę ustalaliby uczestnicy – ja zaś mam pomysły na spędzenie tego czasu i program na realizację oczywiście będę wdzięczna za jakieś nowe pomysły od wszystkich.
Każdy uczestnik przygotowałby sobie w domu strój, by wyglądał w nim jak krasnal. 
Strój zakładany byłby na happeningi. Czym bardziej na wesoło tym lepiej.
Pamiętacie swoje zabawy z dzieciństwa? Guma, Chopek, Palant, Państwa i miasta, może jakieś inne, których ja nie znam a można się w nie bawić na ulicy. 
~~~~~~~
Jeśli nie wypali nam możliwość zakupienia tego autka, przypomniałam sobie, że w Niemczech mam znajomego Polaka, który pięknie maluje mury i różne rzeczy – mam go na Facebooku, może umaluje nam inne autko za to kupilibyśmy młodsze i może pod względem technicznym lepsze i z możliwością zabrania np. 8 osób oprócz kierowcy a może mniejsze zobaczy się.
~~~~~~~
Malowanki i tu mam pomysł na
Międzynarodową Dziecięcą Flagę malowaną pisakami przez same dzieci spotkane na trasie.
Coś w rodzaju malowanki a w wolnych miejscach podpisy i marzenia.
Muzyka z radia gra dziecięca – jest taka stacja z bajkami muzycznymi Baby Radio, my krasnale robimy z owoców takich jak maliny, czereśnie i inne Lizaki na patyku dla malujących - uczymy dzieci zabaw z naszej młodości.
Flaga byłaby malowana na całej trasie, każdy mógłby swój fragment malowanki podpisać, nawet napisać swoje jedno marzenie. Mamy lub tatusiowie swoim dzieciom przy naszych kołysankach o zachodzie w tle - opowiadają bajkę, mogę z rzutnika w kamerze na ekranie wyświetlić najpiękniejsze moje zdjęcia zachodu - ala nocne kino plenerowe dla dzieci. 
Tu można jakiś kapelusz rzucić na bruk dla sponsorów i zbierać pieniążki na jakiś fajny cel.
Z muszelek mam ich trochę hi, hi Tassos z Ελένη Δημητριάδου, – czyli swoją córeczką jeszcze nam nazbierają - robimy dla dzieciaczków amulety na rzemyku, może wewnątrz też fajnie umalowane. Musimy tak kombinować, by każdego dnia mieć inny pomysł, to rozbudza nie tylko wyobraźnię i kreatywność, to pozwala na 100% regenerację psychiczną wszystkich uczestników. 
Robiłam takie heppeningi jednoosobowe z napotkanymi dziećmi Podlasia gdzieś na wsi na polu przy kozach, wirzcie mi było super, do dziś wspominam je oglądając zdjęcia
 ~~~~~~~
Po muszelki przyjedziemy na Chalkidiki odwiedzimy Ciebie i Irenę jeszcze raz Tassosie.
Mam sporo fajnych znajomych w różnych miejscach Europy. 
Chętnie ich odwiedzę a i uczestnicy wyprawy, też pewnie mają znajomych gdzieś na trasie.
Mój brat mieszka ok. 60 km od Julity mojej koszykarki tuż przy granicy z Francją.
We Francji mieszka dziewczyna Polka, która oczarowała mnie swoim domem i ogrodem – tym jak go fajne urządziła, chętnie zajrzałabym do niej, bo jest to niesamowicie kreatywna dziewczyna.
Wiem, że wielu ludzi z Facebooka w tym we Francji organizuje różne warsztaty ma fajne pomysły, może podzieliłoby się z nami sposobem na niebanalność.
Wyprawa dla osób odwiedzanych nie wiązałaby się z koniecznością jakiejkolwiek gościnności czy wydatków, no chyba, że chcieliby nas ugościć, ale będziemy samowystarczalni. 
~~~~~~~
Tassosowi ja kupię jak zawsze kabanosy, kiełbasą krakowską i śliwki w czekoladzie – za te muszelki. 
Trzeba, zatem będzie kupić taką turystyczną lodówkę na śliwki w czekoladzie, żeby nie popłynęły.
Program wyglądałby mniej więcej tak kierowca na trasie, najlepiej jeszcze jeden na zmianę, jeden pilot śledzący trasę nie musi być profesjonalista. – Byłoby fajnie, żeby ktoś znał dobrze angielski.
Wybierać trzeba najlepiej drogi nie autostrady, żeby jak najmniej wydać na opłaty.
W czasie podróży, by uczestnikom się nie nudziło, robią wisiorki muszelkowe, które się przydadzą, jako nagrody w konkursach. Oczywiście podszykowują też jedzenie, bo ktoś musi.
Fajnie byłoby, żeby w trasie mieć kogoś, kto ma pojęcie o jakichś małych naprawach samochodu, gdyby coś się schrzaniło.
Czyli przydałby się przynajmniej jeden chłop znający się na naprawach w trasie i żeby był silny jakby trzeba jakąś marudną dziewczynę wsadzić na półkę.
Każdy sam zabiera swój prowiant lub kasę na jedzenie, lub jedno i drugie.
Wszyscy szukamy sponsorów, można jakąś reklamę nie dużą gdzieś umieścić. Najlepiej na czapeczkach hi, hi kokardach czy podkolanówkach lub koszulkach. Forsa od sponsorów do świnki na wejścia do muzeum i takie tam, podobnie jak na benzynę wcześniej obliczona w przybliżeniu.
Już to widzę. 6 ściu podstarzałych krasnali rozbawionych na total.
Sponsorem może być np. Port Łódź oni cały czas dbają o dzieci.
Ponieważ oszczędzam wyjadam zrobione latem lody z owoców, idę teraz na loda z naleweczką, może mi się rozjaśni w głowie, bo mam zaćmienie – o ZAĆMIENIE to też pomysł, coś z tego można wykrzesać.
Opracowujemy trasę turystycznie atrakcyjną dla całej grupy. 
Nie ukrywam, że chcemy też trochę zwiedzić popływać w ciepłych morzach – ja uwielbiam pływać na Chalkidiki, ale trasa do Grecji to jedno a do Francji ew. Hiszpanii to drugie.
Marzy mi się jezioro Bodeńskie, choć jest zimniejsze od wody w zatoce Kasandryjskiej.
Gdyby udało się jakiś bagażnik na dachu zainstalować można by jakiś ponton zabrać i troszkę popływać a może i rybkę złowić?.

Zjadłam właśnie w ramach oszczędności zamrożony przed wakacjami chleb, jest pyszny – nigdy wcześniej nie zamrażałam a teraz będę, bo bez sensu jest, co drugi dzień chodzić po pieczywo
Ć.dalszy wkrótce. Będę tdopisywałkolejne pomysły,
Dzisiaj zauważyłam, że umarł trzeci mój dobry Internetowy kolega.
Najwcześniej w wieku 67 lat zmarł w Warszawie Mikołaj Lipowski - wykładowca uniwersytecki, autor wielu prac z zakresu kształcenia i polityki oświatowej, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego. Muzyk, który marzył o tym, że jeszcze znajdzie czas, by grać z najlepszymi jazzmanami swojego pokolenia.
Później umarł Sławek Branicki, pasjonat żużla, rozkochany w tańcu, menager łódzkich zespołów muzycznych dawniej i mechanik samochodowy z innej pasji. Ostatnio zaś Henryk Gadecki, którego poznałam tylko w necie błądząc wśród zdjęć z dzieciństwa – wiązało mnie z nim miejsce moich wakacji Wolbórz. Wszyscy odchodzą w podobnym wieku, młodzi jeszcze mogliby…., szkoda kochani.
Jak sobie myślę o tym, że wszystko zmierza w jednym kierunku zaczynam żałować każdej zmarnowanej chwili.
Piszecie do mnie pomysł wypraw się podoba, bardzo mnie to cieszy. Podałam na początku komentarzy mój adres mailowy. Piszcie na maila szukajcie mnie na skype – jestem tam użytkownikiem bajsza
Oszczędzam dziś musiałam już z oszczędności 50 zł wypłacić, ale okazuje się, że abonament na telefon mi się kończy, więc wezmę rozwiązanie najtańsze i może 50 zł, co miesiąc będę na +. Wróćmy do realiów.
~~~~~~~
Myślałeś/aś/ kiedyś ilu książek nie zdążysz przeczytać ilu miejsc zobaczyć, ilu wzlotów nie doświadczysz.
A’propos to dzisiaj znów śniło mi się, że latam na skonstruowanym przez siebie urządzeniu.
Ten sen śni mi się jak serial – uwielbiam go.
Zrobiłam taki a’la odwrócony parasol i na nim latam jak jest wiatr to jest cudowne, fantastyczne uczucie.
Dziś pokazywałam na pobliskich polach mojemu bratu z Niemiec, musieliśmy jednak uważać, bo już ścigają mnie jakieś służby specjalne, które chcą mi odebrać moją zabawkę do latania.
Dzięki temu snowi mam dzisiaj świetny humor od samego rana.
Pomyślałam, że oszczędzanie, oszczędzaniem przez 4 dni jadłam na obiad tylko pyszny, ale krupnik.
Oj przypomniał mi się smak Sławkowej zalewajki, gdy przywiózł ją dla moich zagranicznych i nie tylko gości w swoje urodziny. Pewnie go pamiętacie jeszcze - jakby to było wczoraj.
Zapaliłam dzisiaj dla niego świeczkę na jego stronie z pożegnaniem. Niech mu tam cieplej i jaśniej będzie.
~~~~~~~
Sobie zaś zafundowałam z zapasów, plasterek cielęciny prużony z pieczarką, żurawiną i jabłuszkiem. Kalafiorka ociupinę i 2 ziemniaczki a co mi tam póki, co trzeba się czasami rozpieszczać – teraz póki jeszcze nie jest za późno.
Gorący i pyszny – taki uwielbiam.
Cielęcinka mogłaby być bardziej miękka, ale dla mnie samej nie chce mi się tak długo prużyć tym bardziej, że to tylko jeden plasterek cielęciny.
Ma to swoje kosmetyczne zalety, bo obiadek dawno zjedzony a cielęcinka dalej ćwiczy mi mięśnie żuchwy, uf…wszystkie zmarszczki zniknęły – pycha tak czy inaczej i dobrze mi bardzo w brzuszku.
Tak miętoląc tę cielęcinę pomyślałam sobie o tym, że niektórzy ludzie bywają strasznymi hipokrytami, bo nie rozumiem jak można dziękować Bogu za różne dobra i w końcu za rodzinę a w życiu, na co dzień robić różne rzeczy, które tę rodzinę praktycznie rozwalają. Nie rozumiem jak można demonstrować swoją wiarę w cokolwiek a postępować tak jakby się wszystko miało w nosie.
Ja mam w nosie wiele rzeczy, wiele spraw mnie nie wzrusza zupełnie, ale nie mówię, że moim przewodnikiem jest Bóg, – bo nie jest.
Staram się żyć uczciwie, pomagać jak mogę innym – teraz uczę się też przyjmować pomoc, bo to też trzeba umieć.
Zobaczyłam w telewizji reklamę akcji „ #przypomnijsobie jak to jest być dzieckiem! Znajdź swoje zdjęcie z dzieciństwa i spróbuj je teraz odtworzyć. Będzie przy tym dużo radości i wzruszeń, obiecuję! Przypomnij sobie beztroskie dzieciństwo i zostań Aniołem Stróżem Dzieci z SOS Wiosek Dziecięcych. Publikując zdjęcia na swojej tablicy wyślij SMS o treści SOS pod numer 74 565 (koszt SMSa to 4 zł + VAT), a w poście wklej ten tekst i nie zapomnij dodać: #przypomnijsobie „ Wysłałam SMSa i wyślę jeszcze kolejne, bo wiem, co znaczy dzieciństwo bez prawdziwego domu, bez matki i ojca. Nikomu tego nie życzę. Więc jeżeli są takie dzieci, które nie mają normalnych rodzin niech, choć dostaną od Mikołaja jakieś ładne prezenty.
Dlatego nie lubię Świąt, bo nie dość, że przy mnie nigdy nie było ani matki ani ojca, to nie dostałam nigdy ładnego prezentu. Nawet już jak miałam własną rodzinę, to tylko moje dziecko umiało kupić mi prezent, który mnie autentycznie cieszył. Moja córeczka zawsze umiała sprawić mi w Mikołaja radość. Do dzisiaj noszę szalik, który kupiła mi ponad 20 lat temu i do dzisiaj mnie wzrusza, bo właśnie wtedy ja byłam najbiedniejsza w Święta i moje prezenty były skromne. Wczoraj napisałam do Beatki z Francji. Cieszę, się, że mi odpisała, bo martwiłam się o nią, czy nie jest przypadkiem chora. W drugim liście napisałam jej, że MOŻE, bo to jest jeszcze w sferze marzeń udałoby mi się ją odwiedzić. Zobaczymy, co odpisze wiem, że to to super dziewczyna i jak zapozna się z projektem ucieszy się, czekam na odpowiedź od niej. Oglądałam jej zdjęcia z domu i ogrodu i czułam się właśnie jak krasnalek pod muchomorkiem w jej ogrodzie. Ci, których pomysł wciąga, niech piszą na maila do mnie – ciekawa jestem waszych pomysłów.
Ć.dalszwkrótce. 
Będę tdopisywałkolejne pomysły. 

Archiwum bloga