wtorek, 12 sierpnia 2014

Na walizkach.

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 81
˜˜*°°*˜˜
Na walizkach, czyli torba prawie spakowana, jeszcze został mi do zapakowania komputer i kable.
Waham się czy nie jechać jeszcze jutro do sklepu.
Nie powinnam, bo znów coś kupię i będę miała mniej pieniędzy na szaleństwa – może będzie padać, więc wtedy na bank nie pojadę.
Jestem już bardzo podniecona, bo nie tylko, że jadę do miasta, którego zupełnie nie znam, to jeszcze mam się spotkać z Madzią moja dawną koleżanką z Gdańska.
Ciekawa też jestem okropnie dzieci mojego kolegi.
Mam nadzieję, że przypadniemy sobie do gustu.
~~~~~~~
Cieszy mnie wszystko, jedyne, czego się troszkę boję to jak sobie Szabaj da radę z tymi sukami.
~~~~~~~
Kolega ma po mnie wyjechać, więc chyba się nie zgubię, wszystko jest takie odlotowe.
Naszykowałam też dla Szabajka kaganiec, choć jest słodkim aniołkiem, ale nie chcę, żeby konduktor czepiał się w pociągu. Tak go zrobiłam, że będzie mu wisiał pod brodą i jak się konduktor zbliży, to się mu założy.
~~~~~~~
Mam prawdziwy talent zrobiłam go z paska od nart w taki sposób, że paska nie uszkodziłam zawsze może być paskiem spinającym narty a teraz będzie spinał Szabajową paszczękę.
~~~~~~~
Kilka rzeczy nie chce mi się do torby zmieścić za mało staników, bluzeczek i sweterków wcale.
Jak zrobi się zimno, będę musiała na cebulkę wkładać rzeczy. 
Za to wzięłam sporo spodni, bo przy 3 psach, które nieustannie szaleją, byłabym ciągle brudna.
Mam też 2 bluzy dresowe, znaczy jeden dres cały i bluzę
Trzeba też dodać różne kosmetyki, balsamy szampony, żele pasty, lakiery do paznokci i 
bóg wie, co jeszcze.
Jeden plecak średni na wycieczki, żeby wrzucić nie tylko aparaty ale i jakiś średni statyw.
Torba fotograficzna jest fajna, ale czerwona i nie do każdego ubrania pasuje, zatem plecak czarny z eko skórki ląduje w dużej torbie. Tenisówki, klapki na po domu.
Właśnie odkryłam, że torbę fotograficzną można założyć jak plecak, to jest ważne, bo muszę jakoś załadować się do 2 pociągów, najpierw do Łodzi Kaliskiej, później do Warszawy i oby nie padało, bo jeszcze trzeba Szabaja przekonać, żeby skrobał się po stromych stopniach do pociągu bez mojej pomocy.
W Warszawie to już jakoś będzie.
Jutro nigdzie nie idę sprzątnę odrobinę w mieszkaniu i odpocznę przed podróżą.
Tak będzie najlepiej.
Jadę na 20 dni powinnam mieć wszystko co może być potrzebne.
Bardzo cieszę się z tego Zlotu Żaglowców i Festiwalu Mozartowskiego, szkoda, że nie załapałam się na Mistrzostwa Świata dorosłych w jeździe na dziecięcych rowerkach, był niezły ubaw. 
Sądzę, że imprez może być więcej, jest jakiś teatr na plaży zdaje się, że w Orłowie. 
Tak  teatr Letniej Sceny w Orłowie. Super. 
Orłowo jest kapitanę ma cudny klif.

sobota, 9 sierpnia 2014

O' la, la - cicho sza.

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 80
˜˜*°°*˜˜
Uwielbiam przygodę, tajemnicę, odkrywać nieznane.
Wczoraj byłam na otwarciu Festiwalu Filmowego Kocham Dziwne Kino.
Spotkałam się oprócz Tereski z Danusią, moją była uczennicą, którą bardzo lubię i to było fajne, obiecałam jej, że we wrześniu z Tereską odwiedzimy jej pracownię.
~~~~~~~
Wczoraj pokazali trzy filmy do przerwy, bo po przerwie już nie dałam rady wysiedzieć.
Jeden film podobał mi się najbardziej miał pomysł i nie było zabijających dłużyzn, reszta bardzo kiepska.
Żałowałam, że organizatorzy nie pokazali się w pełnym świetle na początku i nie przedstawili z imienia i nazwiska aktorów i reżyserów, czyli twórców.
Na początku OTWARCIE festiwalu, to bardzo ważne, bo wielu z nas nie przetrwało do 2 części, nie mówię już o dniu dzisiejszym, bo na dłuższą metę pewnie wysiedzą na tych filmach tylko twórcy.
Gdyby była prezentacja, może przy odrobinie inwencji, ze strony twórców z ciekawości, co zaprezentują w filmach jakoś by się te kolejne godziny wytrzymało.
~~~~~~~
Mam świadomość, że to prowincjonalny festiwal, zrobiony kosztem pewnie wielu wyrzeczeń, że wszyscy twórcy emocjonalnie zaangażowali się najbardziej jak potrafili, ale jeśli chcą zdobyć fanów innych niż ludzie, związani z tymi produkcjami, powinni zadbać o odpowiednią oprawę i nie mam na myśli tu bibułek i kwiatów, ale prosty czytelny przekaz dla tych, którzy przyszli zachęcający do tego, by zechcieli przyjść w następnym dniu. Brakło mi też ludzi sztuki z naszego miasta, można było wysłać im zaproszenia, może przyszedłby ktoś.
~~~~~~~
Byłam wykończona po wcześniejszej 6 godzinnej wyprawie do miasta, odzwyczaiłam się od takich wycieczek.
Miałam zakwasy w nogach a mimo to poszłam, bo byłam ciekawa, myślałam, że młodzi mnie czymś zaskoczą, no nie…stety.
Chyba też ważne jest by na początku pokazać coś rewelacyjnego choćby we fragmentach taki miks, tego, co będzie dalej.
No cóż szkoda, że organizator nie próbował tego z kimś skonsultować, choćby na Facebooku rzucić pytanie jak sobie wyobrażacie taki festiwal?
Muszę chyba upiec sobie ciasteczka francuskie, bo mnie nerwy biorą a gdyby faktycznie, ktoś ze znanych przyjechał, byłby po prostu wielki obciach i tyle.
Pamiętam jeszcze za komuny organizowane spotkania z piosenką, wtedy przyjeżdżali znani piosenkarze i uczyli w takich prowincjonalnych miasteczkach jak nasze ludzi śpiewać, te spotkania były bez wielkich kosztów, może nawet bez pieniędzy super organizowane.
Brakło tu w chwili otwarcia zbudowania odpowiedniego nastroju i dzisiaj siedzę w domu, bo zwyczajnie nie chce mi się iść poobcować ze współczesną młodzieżową kulturą – marudna jestem no nie?
Tereska już po drugim filmie powiedziała „ nie moja bajka” jakoś byłyśmy tu bardzo zgodne, choć mnie film, jako niestandardowy przekaz interesuje bardzo.  
Fakt jest faktem, że jestem dzisiaj totalnie połamana, boli mnie wszystko nie tylko nogi jakby mnie ktoś przetrącił. Wiem, że to przejdzie 3 dzień zakwasów jest najgorszy, powinnam się troszkę przejść, ale chyba zrobię sobie kąpiel migdałową i się zrelaksuję w ten sposób. Niedziela, poniedziałek, wtorek i jadę to mnie pociesza, bo przecież uwielbiam przygodę, tajemnicę i odkrywać nieznane.

piątek, 8 sierpnia 2014

A kysz!!!, Precz siły nieczyste.

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 79
˜˜*°°*˜˜
Jestem trochę zmęczona tymi upałami, choć wykorzystuję je na prania, bo wszystko szybko schnie.
Robię przegląd rzeczy, które mogą przydać się nad morzem. 
Nawet Szabaj chowa się w najciemniejszym kącie dla ochłody.
~~~~~~~
Szabaj ma ostatnio trudny okres, bo go odchudzam.
Dzień przeżywa na 2 małych garstkach suchej karmy i kilku kęsach tego, co ja jem, ale kęsy są naprawdę minimalne.
~~~~~~~
Ja też się odchudzam, ale jakoś nie zbyt mi to wychodzi, choć jem zdecydowanie mniej.
Dzień składa się z kilku najczęściej pojedynczych produktów, np.; śniadanie jajko i czarna kawa. 2 śniadanie 25 ziaren bobu, obiad 4 wątróbki kurze smażone na małej ilości masła.
Kolacja pomidor + jabłko jak mi się uda znaleźć.
·      Cieszyłam się z dużej ilości jabłek – okazuje się, że gniją na drzewach i z trudem można znaleźć jakieś zdrowe.
Jakoś przetrwam do 12 – 13 jadę do kolegi a z nim nad morze.
~~~~~~~
Bardzo się na ten wyjazd cieszę, potrzebuję troszkę wyrwać się z domu dla zdrowia psychicznego.
Jedziemy do jego dzieci, które są plastykami, znów poczuję zapach farb, porozmawiam z młodymi twórcami.
·      Lubię młodzież, dobrze się z nią czuję, plastyków uwielbiam, bo są tacy pozytywnie zakręceni.
Nie znam Gdyni, próbuję znaleźć jakieś ciekawe historie, które mogłyby stanowić kanwę moich fotoreportaży.
~~~~~~~
W sumie boję się pisać o tym wyjeździe, bo z moich planów rzadko co wychodzi.
Dlatego jestem taka spontaniczna dziewczyna.
~~~~~~~
Dzisiaj dowiedziałam się, że pociąg „Słoneczny” z Warszawy mamy o 5 rano, co oznacza, że raczej spać nie będziemy.
Żeby nie było mi za wesoło to okazuje się, że już na miejscu mamy od dworca tylko ok. 1500 m, ale za to cały czas pod górę.
Widzę masakrycznie początek, ale jestem urodzoną optymistką, więc co mi tam jakoś dam radę z 10 przerwami, wdrapać się na szczyt ciągnąc torbę na kółkach tachając torbę z aparatami i prowadząc Szabaja na smyczy - swoją drogą, będzie tam pewnie niezła jazda - 2 suczki szczeniaki owczarka i Szabaj - już mu współczuję.
~~~~~~~
Szabaj trąca mnie noskiem i pokazuje, że mam z nim iść do kuchni, bo jest głodny.
Teraz usiadł przy drzwiach, bo jak z kuchni nic nie dostanie, to może na dworze coś do jedzenia uda się znaleźć.
Rozumiem jego ból, ale muszę dla jego dobra być konsekwentna.
~~~~~~~
Lepiej jednak na razie nie będę tego publikowała, po co kusić los, niech sobie leży w szufladzie.
~~~~~~~
Dziś jest wieczór 31 lipca – to mamy jeszcze 12 dni do wyjazdu.
1 sierpnia – zapisuję nie publikuję, bo jestem przesądna.
Po prostu boję się, żeby się coś nie spierniczyło.
~~~~~~~
Zadzwonił dzisiaj do mnie braciszek, ten mieszkający tutaj.
On ma tę zaletę, że przypomina mu się siostra, gdy ma jakiś problem, w którym czuje, że mogę być wsparciem.
Zatem zadzwonił w pierwszej chwili myślałam, że to mój kolega z Warszawy, bo jeszcze spałam i byłam średnio przytomna. 
Ostatnio, gdy dzwoniłam do braciszka, przypomnieć mu o jajkach, bo hoduje kurki nioski i można było u niego kupić szczęśliwe jajka.
Niestety pewnie ma tylu chętnych, że dla siostry już brakuje.
Powiem więcej odniosłam wrażenie, że mu w czymś przeszkadzam, więc się wyłączyłam po szybkim pożegnaniu i nawet złość mnie wzięła, bo sobie pomyślałam, że to tylko ja dbam o nasze dobre stosunki, odwiedzam go itd.
Teraz koniec z odwiedzinami, bo mi samochód padł a pieszo jak dla mnie do niego to jak wejście na Giewont, więc za często go nie odwiedzę.
~~~~~~~
Zadzwonił, że ma kiepskie wyniki badań i zaczął mi czytać, co i jak.
Ja w tych wynikach jestem jak tabaka w rogu.
Mówię do niego, że nie chodzę na badania i nie denerwuję się.
Poradziłam mu, żeby pojechał do Danusi naszej rodzinnej lekarki, albo przyjechał do mnie na kawę.
Tyle mogę dla niego zrobić, troszkę mu współczuć i pogadać przy pachnącej kawie.
Okazało się, że jego małżonka, z którą są w separacji, ale mieszkają razem robi remont w kuchni i fachowcy rozwalili jakąś rurę, przez pół godziny woda się lała jak zwariowana, bo zawór jest w PCK mieszczącym się na parterze a tam nikogo nie było i zalali sąsiadów.
Ludzie to mają problemy, ja poza tym, że cierpię na chroniczny brak gotówki, jestem szczęśliwa jak te jajka kurek domowych.
~~~~~~~
Moim problemem jest to, że szczęśliwie klepię biedę i gdyby kolega nie zabrał mnie do tej Gdyni, to siedziałabym w domu całe wakacje jak głupia.
Miałam nawet wcześniej propozycję pojechania do Szczecina znaczy zostałam zaproszona, do dawnego znajomego, ale się z tego chyba wycofał, bo do tematu nie wraca a ja nie zamierzam się narzucać.
Starsi ludzie często zapominają, o czym mówią a on jest bardzo moooocno starszy, żeby nie powiedzieć staruszek, więc pewnie zapomniał, że mnie zapraszał.
~~~~~~~
Dziś mamy już 4 sierpnia, czas leci jak oszalały – coraz bardziej się cieszę. Oby….
6 sierpnia jeszcze 6 dni.
Teraz dni wloką się potrójnie, kończą się zapasy w lodówce, w domu najważniejsze sprawy załatwione a resztę zostawiam na po wakacjach.
~~~~~~~
Współczuję całemu światu z różnych powodów, powodzi, ataków bombowych i zwyczajnej wredoty, ale już brakuje we mnie empatii na cały ogrom tych nieszczęść, którymi zarzuca mnie net i telewizja - muszę wyrwać się z domu, bo jeszcze trochę i dostanę świra. 
Sądzę, że człowiek, który całe dni nie spędza w domu nie ma pojęcia, o czym mówię
~~~~~~~  
Oglądałam wczoraj film
Wernera Herzoga o Timothy Treadwell z Malibu w Kalifornii pasjonacie niedźwiedzi grizzly, który latami z nimi żył i obserwował je w Parku Narodowym w Katmai na Alasce i które zjadły go wraz z jego przyjaciółką Amie Huguenard.
„Treadwell w młodości narkoman, o mało nie stracił życia, gdy przedawkował białą śmierć.
Ocalony przez lekarzy postanowił, że poświęci się szlachetnemu celowi, jakim jest poznawanie życia niedźwiedzi grizzly i ratowanie ich przed kłusownikami”.
Film polecam nie tylko z powodu niesamowitej fabuły, ale przede wszystkim, jako studium samotności człowieka w groźnym dzikim świecie – tu pewna przenośnia się wkrada, bo nie chodzi o dosłowność tego stwierdzenia, ale o mentalny przekaz duszy ludzkiej skrzywionej przez warunki odosobnienia od ludzi przez dłuższy czas.
Człowiek całkowicie odosobniony i nie mam na myśli więźniów, bo oni maja kontakt z innymi więźniami i ochroną więzienia, ale taki, który jest mentalnie skazany na samotność z różnych powodów.
Człowiek, który wybiera samotność, lub samotność wybiera jego a on nie ma siły lub nie chce się przeciwstawiać.
Znam to z autopsji i wiem, jak się w to często wbrew własnej woli wsiąka.
Jak człowiek budzi się i nie myśli już o tym, jaki jest dzień, tylko o tym, co ma do zrobienia, by przeżyć poranek, południe i wieczór.
W sumie nic tak naprawdę się nie liczy ani jakość życia, ani to, jakie ważne czy mniej ważne są wykonywane czynności.
Jeśli jest, choć jedna osoba na świecie, która zadzwoni, by wyrwać Cię z tego pochłaniającego marazmu, odżywasz,
jak wampir, który żywi się krwią.
Pobieramy energię z tych kilku czy kilkunastu zdań, by mieć siłę znów się wykąpać, uczesać włosy, zjeść zamrożone truskawki. 
Mamy siłę przeżyć kolejny dzień, pochłonąć kolejną dawkę telewizyjnych nieszczęść, czasami skosić trawnik w ogrodzie, czasami przeczytać kolejny fragment „Hendersona, króla deszczu” – Bellowa, czy „Czuła jest noc” - Fitzgeralda, po to, mieć złudzenie, że miłość jest losem i nieodgadnioną tajemnicą, by mieć złudzenie, że to, co się wciąż przeżywa to jeszcze życie a nie wegetacja, to wybór a nie skazanie na banicję.
Treadwell w kolejnych ujęciach filmu w kolejnych ujęciach życia zaczyna świrować, albo, jak kto woli bawi się sobą, bawi się życiem na pograniczu ryzyka ostatecznego.
Całkowita izolacja mentalna, która mnie na szczęście nie grozi prowadzi na granicę przepaści, za którą jest tylko nieodgadniona otchłań.
To może podniecać, to może podnosić adrenalinę, która staje się obłąkaną karmą samotnika.
Obejrzyj ten film i odpowiedz sobie odpowiedzialnie, czy byłbyś gotów, do przyjęcia takiego trybu życia i zastanów się czy Twoim zdaniem miało to jakikolwiek sens dla szeroko pojętego Świata?
Odpowiedz też sobie na pytanie, czy wartości życiowe, które celebrujesz są wznioślejsze, ważniejsze, wartościowsze.
Czy to, co robisz jest komuś oprócz Ciebie samego potrzebne? 
Czy po 35 latach pracy, będziesz miał szczerą satysfakcję z mądrze przeżytego życia i czy może lepiej dla Ciebie samego byłoby by zżarł Cię niedźwiedź grizzly w młodości, bo oszczędziłby Ci smutku, który nastanie, gdy będziesz już stary i bardzo samotny.
~~~~~~~
Wczoraj w nocy lało jak z cebra a dziś mamy 8 sierpnia i do wyjazdu coraz bliżej. Coraz mniejsze szanse, że coś się może popierniczyć.
Mam już prawie spakowaną torbę, oczywiście liczę na to, że będzie pogoda. Na samą myśl, że może się pogoda popsuć robi mi się zimno, bo zapakowałam rzeczy raczej na lato i słońce.
~~~~~~~
Byłam wczoraj przed południem pierwszy raz bez samochodu w mieście. Wyszłam z domu o 11 i wróciłam o 17. Cały czas chodziłam pieszo nie wsiadłam do autobusu czy tramwaju. Nogi bolą mnie jeszcze dzisiaj po tej wycieczce. 
Jednak taka wyprawa ma mimo bólu stóp ten „+”, że widzi się to, czego nie zauważamy jeżdżąc samochodem. 
Spotkałam 2 kolegów z ogólniaka z każdym z nich trochę porozmawiałam.
Zbyszek opowiadał mi o swoich męskich wyprawach a Ewa o swoich chorobach. 
Zaprosiłam ich w imieniu organizatorów na dzisiejszy Festiwal Filmowy "Kocham Dziwne Kino"
Sama też się wybieram impreza startuje o 20 tej, a teraz wyczytałam na Facebooku, że za tydzień w Gdyni –
„W 2014 roku mija 40. rocznica pierwszej gdyńskiej Operacji Żagiel. 
Z tej okazji Gdynia zorganizuje zlot żaglowców. 
Impreza pod nazwą Operacja Żagle Gdyni odbędzie się w dniach 15-18 sierpnia 2014 roku. Międzynarodowa flota żaglowców, z których wiele uczestniczyło w pamiętnym zlocie w 1974 roku, na cztery dni zacumuje w mieście z morza i marzeń. 
Będzie to znakomita okazja, by już po raz szósty w Gdyni, przeżyć barwne święto młodości, radości i wielokulturowości, obcując z pięknem pełnych gracji „ptaków oceanów". 
Będzie to też sposobność, by uhonorować uczestników i osoby zaangażowane w organizację tamtej imprezy. 
Zwieńczeniem pobytu żaglowców w Gdyni będzie popołudniowa parada żagli 18 sierpnia.
 Operacja Żagiel, która odbyła się w Gdyni w 1974 roku, była pierwszym tego typu wydarzeniem za żelazną kurtyną - bezprecedensowym, wspominanym do dziś, spotkaniem żeglarskiego zachodu ze wschodem. Poprzecinany granicami świat, podzielony na dwa wrogie bloki, nie widział jeszcze czegoś podobnego. Przez cztery letnie dni przy gdyńskich kejach, burta w burtę, stały jednostki z całego globu - czasem nawet z państw, które nie utrzymywały ze sobą stosunków dyplomatycznych. Żaglowce ze Związku Radzieckiego cumowały obok jachtów ze Stanów Zjednoczonych, jednostki z Niemiec Zachodnich obok jednostek z Niemiec Wschodnich, statki polskie obok brytyjskich, francuskich czy duńskich. A wszystko w doskonałej atmosferze międzynarodowego zrozumienia. Po raz kolejny okazało się, że morze łączy, a Gdynia to otwarte miasto otwartych ludzi.”
Wygląda na to, że 2 raz będę na Międzynarodowym Zlocie Żaglowców, co prawda 15 wyjeżdżamy do Gdyni, ale 3 dni imprezy będzie naszym udziałem.
Zaryzykuję i wstawię już posta w blogu rzucając tytuł „A kysz” na złe moce.

Archiwum bloga