niedziela, 23 listopada 2014

Zróbmy coś razem...

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 96
˜˜*°°*˜˜
Prawie każdy z nas jest ogarnięty jakimś nałogiem…. Było o nałogach przy okazji Międzynarodowego dnia bez papierosa, ale doszłam do wniosku, że to jest truizm i każdy musi sobie sam z tym poradzić. Nic mnie tak nie wkurzało jak Ci, co mi truli, gdy paliłam, bo miałam świadomość, że jestem psychicznie kaleka i sobie z tym nie radzę.
~~~~~~~
Wiele ostatnio myślałam o oszczędzaniu i o tym, co mam kupić jak już zaoszczędzę. Zrobiłam pewne badania, mianowicie sprawdziłam ile kilometrów na godzinę jeżdżę rowerem z obciążeniem 5 kg na plecach. Plecak z zakupami. Normalnie bez wysiłku dawałam radę 5 km/godz /mam ciężki dość rower – jednak myślałam o dokupieniu przyczepki dla Szabaja do nowego lżejszego roweru/. Jak się spięłam mogłam na krótkim odcinku jechać 7 i pół km/godz.
Doszłam do wniosku, że w tym tempie mogłabym, co najwyżej pokonać 500 km i nie wiem czy dałabym radę, bo to badanie odbywało się na odcinkach bez wzniesień. Gdyby były górki pewnie padłabym z tą przyczepką jak kawka. Zatem wniosek prosty rower jest do bani tym bardziej, że każdego roku będę starsza i nie będzie mi wcale łatwiej. 
Zatem, na co ja oszczędzam, zaczęłam szukać taniego i w miarę nie starego samochodu i okazuje się, że jest w necie sporo nawet takie lekko turystyczne. Podbił moje serce ten samochód, 
pomyślałam sobie, że mogłabym z sobą zabrać inne osoby a w tym to nawet 5 i Szabaja, który leży na kanapie jak trup i teraz nie wyobrażam go sobie w przyczepce rowerowej, gdzie byłoby mu ciasno gorąco i pewnie po kilku kilometrach wyłby jak wilk.
Wymyśliłam, że w tym samochodzie nie ma luksusów, ale jest spokojnie 5 siedzących miejsc oprócz kierowcy – raczej nie widziałam tego z bliska, ale na bank 4 miejsca do spania po rozłożeniu wszystkiego. Można w razie czego pomyśleć o namiocie dla 2 osób. Mam zdolności do urządzania, więc wszystko wewnątrz bym odnowiła. Można zabrać butlę i gotować w plenerze a nawet wewnątrz, przy otwartych drzwiach dałoby się radę. 
Na autku można by odmalować jakiś napis, np. „Klub Szalonego Seniora” i stworzyć miejsce dla ludzi pozytywnie zakręconych, którzy chcieliby razem spędzić czas. 
Mogłabym przy okazji uczyć fotografować czy prowadzić zajęcia rekreacyjne. Czytałam, że są kraje, w których ludzie spotykają się by np. przebierać się za dzieci i odstresować się bawiąc się w rózne lubiane przez dzieci zabawy.
To autko byłoby początkiem możliwości realizowania fantastycznych pomysłów, oczywiście gdybym szybko miała na nie kasę. 
Kosztuje niewiele, bo 5300zl. Ja niestety odłożyłam na razie 1000 zł.
Muszę jeszcze spróbować w tej mojej pracy, tam można by pożyczyć ok 3 tyś i spłacać, co miesiąc przez 3 lata po ok 110 zł. Problem polega na tym, że trzeba znaleźć 2 osoby, które podżyrowałyby mi tę pożyczkę w ubiegłym roku się wkurzyłam, bo co się ktoś zgłosił, to po chwili się wycofywał.
~~~~~~~
Najprościej byłoby zdobić pożyczkę od znajomych, bezprocentową, ale moje możliwości oddawania są odrobinę na razie ograniczone. Myślałam też o próbie wkręcenia się w fundusze europejskie dla seniorów, ale póki, co nie widzę żadnych konkursów na projekt.
Pomysł jest fajny, bo ja znam się na fotografii i ćwiczeniach rekreacyjnych nawet na dietach w miarę, trochę na tańcu.
 Inne osoby mogłyby znać się na innych sprawach, np. joga, czy wędkarstwo, czy jeszcze inne talenty mają ukryte. 
Można by np. robić wypady w różne miejsca spotykać się z malarzami, europejskimi czy odnawiać jakieś polskie groby rozsiane po świecie. Można by organizować sztafety na jakiś charytatywny cel. 
Można również próbować integrować starszych i młodszych. 
Zrobić np. teatr bez słów i wystawiać go w różnych miejscach Europy. Sztuki np. oparte o znane fragmenty utworów klasyki światowej, może w sposób humorystyczny. 
Teatr objazdowy spontaniczny - super. 
Albo dzień nauki kroku tanga w strojach z epoki. Tego można uczyć w każdym kraju robiąc spontaniczny happening na ulicy. Pomysłów są tysiące – Tylko trzeba znaleźć ludzi, którzy chcieliby się do tego projektu dołączyć.
~~~~~~~
Przede wszystkim chodzi o sposób na szybkie znalezienie tych minimum 5 a właściwie teraz już 4 tyś zł żeby autko nam ktoś nie podkupił. 
Znalazłam też inne, ale nie są takie kolorowe i dostosowane na takie podróże, trzeba by je dopiero dostosować. 
Zastanawiam się, jaki jest jego stan techniczny. Właściciel napisał „Sprzedam Volkswagena Transportera T3
Busik przerobiony jest na mini kampera..
Auto zarejestrowane na 6 osób.
Silnik 1.6 diesel chodzi bez zarzutu, bezproblemowo pokonuje długie trasy.
Fotel kierowcy oraz tylna kanapa zostały wymienione, co znacznie poprawiło wygodę i estetykę wnętrza auta.
Rozłożenie tylnej kanapy tworzy miejsce do spania dla 3 dorosłych osób.
W ostatnim czasie został wymieniony akumulator(bosh), rozrusznik (bosh), maglownica oraz skrzynia biegów.” 
Rocznik jest dość stary 91, ale jeśli dbano o niego, to jeszcze kilka lat mógłby pojeździć i prowadzić różne akcje z pożytkiem dla różnych ludzi.
~~~~~~~
Napiszcie mi, co o tym sądzicie? 
Napiszę jeszcze, że mam zaprzyjaźnionego mechanika, który pomógłby mi sprawdzić go i ewentualnie za nieduże pieniądze podszlifować przed wyjazdami.
Ja postanowiłam do końca tego roku zacisnąć tak pasa, by udało mi się jak najwięcej zaoszczędzić. 
Już sobie wyobrażam jak każda osoba, która wybrałaby się ze mną choćby na najmniejszy wyjazd robiłaby prezent autku. 
Np. poduszeczkę uszytą przez siebie z dedykacją, czy malowany talerz, makatkę. Może w happeningach ludzie by nam malowali talerze czy kubki, to też byłoby super. Wyprawy, to byłby jeden wielki happening.
Każdy z Was mógłby, choć na krótko w takim happeningu uczestniczyć, zrealizować swoje pomysły, wykazać się kreatywnością a przede wszystkim dać nam choćby krótką chwilkę na poznanie się.
Nawet tych, którzy na dłużej nie mogliby wyrwać się z domu - bez względu w jakim kraju mieszkają, moglibyśmy na jeden wieczór odwiedzić, żeby podzielić się dobrą energią, żeby, choć przez chwilkę być z sobą. Można wszystko filmować i tworzyć coś w rodzaju video bloga - jak akcje byłyby fajne, może ktoś by te filmy kupił. Niestandartowy sposób spędzania czasu wolnego w dzisiejszym skomercjalizowanym świecie nie jest wcale taki popularny i sam sposób takiej rekreacji połączonej z keatywnością - mógby zachęcać innych w całej Europie by szukać pomysłów na ciekawe i troszkę szalone życie. 
Jest to również alternatywa, dla niszczących organizm wspomagaczy dobrego humoru - jak narkotyki.
Uczestnicy mogliby prowadzić nas do swoich znajomych.
Byłoby super.
 Czekam na komentarze czy taki pomysł na aktywne życie podoba się Wam? 
Byłabym szczęśliwa, gdyby znalazł się jakiś sponsor takiego pomysłu. Czasami warto podzielić się pomysłem, by móc zrealizować swoje marzenia.
Będę tu dopisywała kolejne pomysły,
zaglądajcie.
Zastanawiałam się, kim powinni być uczestnicy Szalonego podróżowania?
Wiek oczywiście, że nie gra roli – trzeba być pełnoletnim. 
Potrzebne są inne walory albo atuty, – jak kto woli. 
Najważniejszy jest duży dystans do siebie i potrzeba bawienia się z innymi.
Powiedzmy, że pierwsza wyprawa byłaby pod hasłem;
„Powrót do dzieciństwa”.
Is this ... not realize how out there I want to say to you after all dwarfs are in the world.
 „Czy to bajka, czy nie bajka,
Myślcie sobie, jak tam chcecie.
A ja przecież wam powiadam:
Krasnoludki są na świecie.
Naród wielce osobliwy.
Drobny - niby ziarnka w bani:
Jeśli które z was nie wierzy,
Niech zapyta starej niani.
W górach, w jamach, pod kamykiem,
Na zapiecku czy w komorze
Siedzą sobie Krasnoludki
W byle, jakiej mysiej norze.
Pod kominem czy pod progiem -
Wszędzie ich napotkać można:
Czasem, który za kucharkę
Poobraca pieczeń z rożna...
Czasem skwarków porwie z rynki
Albo liźnie cukru nieco
I pozbiera okruszynki,
Co ze stołu w obiad zlecą.
Czasem w stajni z bicza trzaśnie,
Koniom spląta długie grzywy,
Czasem dzieciom prawi baśnie...
Istne cuda! Istne dziwy!
Gdzie chce - wejdzie, co chce - zrobi,
Jak cień chyżo, jak cień cicho,
Nie odżegnać się od niego,
Takie sprytne małe licho!
Zresztą myślcie, jako chcecie,
Czy kto chwali, czy kto gani,
Krasnoludki są na świecie!”
Maria Konopnicka
~~~~~~~
Jaki byłby program naszej wyprawy?
Trasę ustalaliby uczestnicy – ja zaś mam pomysły na spędzenie tego czasu i program na realizację oczywiście będę wdzięczna za jakieś nowe pomysły od wszystkich.
Każdy uczestnik przygotowałby sobie w domu strój, by wyglądał w nim jak krasnal. 
Strój zakładany byłby na happeningi. Czym bardziej na wesoło tym lepiej.
Pamiętacie swoje zabawy z dzieciństwa? Guma, Chopek, Palant, Państwa i miasta, może jakieś inne, których ja nie znam a można się w nie bawić na ulicy. 
~~~~~~~
Jeśli nie wypali nam możliwość zakupienia tego autka, przypomniałam sobie, że w Niemczech mam znajomego Polaka, który pięknie maluje mury i różne rzeczy – mam go na Facebooku, może umaluje nam inne autko za to kupilibyśmy młodsze i może pod względem technicznym lepsze i z możliwością zabrania np. 8 osób oprócz kierowcy a może mniejsze zobaczy się.
~~~~~~~
Malowanki i tu mam pomysł na
Międzynarodową Dziecięcą Flagę malowaną pisakami przez same dzieci spotkane na trasie.
Coś w rodzaju malowanki a w wolnych miejscach podpisy i marzenia.
Muzyka z radia gra dziecięca – jest taka stacja z bajkami muzycznymi Baby Radio, my krasnale robimy z owoców takich jak maliny, czereśnie i inne Lizaki na patyku dla malujących - uczymy dzieci zabaw z naszej młodości.
Flaga byłaby malowana na całej trasie, każdy mógłby swój fragment malowanki podpisać, nawet napisać swoje jedno marzenie. Mamy lub tatusiowie swoim dzieciom przy naszych kołysankach o zachodzie w tle - opowiadają bajkę, mogę z rzutnika w kamerze na ekranie wyświetlić najpiękniejsze moje zdjęcia zachodu - ala nocne kino plenerowe dla dzieci. 
Tu można jakiś kapelusz rzucić na bruk dla sponsorów i zbierać pieniążki na jakiś fajny cel.
Z muszelek mam ich trochę hi, hi Tassos z Ελένη Δημητριάδου, – czyli swoją córeczką jeszcze nam nazbierają - robimy dla dzieciaczków amulety na rzemyku, może wewnątrz też fajnie umalowane. Musimy tak kombinować, by każdego dnia mieć inny pomysł, to rozbudza nie tylko wyobraźnię i kreatywność, to pozwala na 100% regenerację psychiczną wszystkich uczestników. 
Robiłam takie heppeningi jednoosobowe z napotkanymi dziećmi Podlasia gdzieś na wsi na polu przy kozach, wirzcie mi było super, do dziś wspominam je oglądając zdjęcia
 ~~~~~~~
Po muszelki przyjedziemy na Chalkidiki odwiedzimy Ciebie i Irenę jeszcze raz Tassosie.
Mam sporo fajnych znajomych w różnych miejscach Europy. 
Chętnie ich odwiedzę a i uczestnicy wyprawy, też pewnie mają znajomych gdzieś na trasie.
Mój brat mieszka ok. 60 km od Julity mojej koszykarki tuż przy granicy z Francją.
We Francji mieszka dziewczyna Polka, która oczarowała mnie swoim domem i ogrodem – tym jak go fajne urządziła, chętnie zajrzałabym do niej, bo jest to niesamowicie kreatywna dziewczyna.
Wiem, że wielu ludzi z Facebooka w tym we Francji organizuje różne warsztaty ma fajne pomysły, może podzieliłoby się z nami sposobem na niebanalność.
Wyprawa dla osób odwiedzanych nie wiązałaby się z koniecznością jakiejkolwiek gościnności czy wydatków, no chyba, że chcieliby nas ugościć, ale będziemy samowystarczalni. 
~~~~~~~
Tassosowi ja kupię jak zawsze kabanosy, kiełbasą krakowską i śliwki w czekoladzie – za te muszelki. 
Trzeba, zatem będzie kupić taką turystyczną lodówkę na śliwki w czekoladzie, żeby nie popłynęły.
Program wyglądałby mniej więcej tak kierowca na trasie, najlepiej jeszcze jeden na zmianę, jeden pilot śledzący trasę nie musi być profesjonalista. – Byłoby fajnie, żeby ktoś znał dobrze angielski.
Wybierać trzeba najlepiej drogi nie autostrady, żeby jak najmniej wydać na opłaty.
W czasie podróży, by uczestnikom się nie nudziło, robią wisiorki muszelkowe, które się przydadzą, jako nagrody w konkursach. Oczywiście podszykowują też jedzenie, bo ktoś musi.
Fajnie byłoby, żeby w trasie mieć kogoś, kto ma pojęcie o jakichś małych naprawach samochodu, gdyby coś się schrzaniło.
Czyli przydałby się przynajmniej jeden chłop znający się na naprawach w trasie i żeby był silny jakby trzeba jakąś marudną dziewczynę wsadzić na półkę.
Każdy sam zabiera swój prowiant lub kasę na jedzenie, lub jedno i drugie.
Wszyscy szukamy sponsorów, można jakąś reklamę nie dużą gdzieś umieścić. Najlepiej na czapeczkach hi, hi kokardach czy podkolanówkach lub koszulkach. Forsa od sponsorów do świnki na wejścia do muzeum i takie tam, podobnie jak na benzynę wcześniej obliczona w przybliżeniu.
Już to widzę. 6 ściu podstarzałych krasnali rozbawionych na total.
Sponsorem może być np. Port Łódź oni cały czas dbają o dzieci.
Ponieważ oszczędzam wyjadam zrobione latem lody z owoców, idę teraz na loda z naleweczką, może mi się rozjaśni w głowie, bo mam zaćmienie – o ZAĆMIENIE to też pomysł, coś z tego można wykrzesać.
Opracowujemy trasę turystycznie atrakcyjną dla całej grupy. 
Nie ukrywam, że chcemy też trochę zwiedzić popływać w ciepłych morzach – ja uwielbiam pływać na Chalkidiki, ale trasa do Grecji to jedno a do Francji ew. Hiszpanii to drugie.
Marzy mi się jezioro Bodeńskie, choć jest zimniejsze od wody w zatoce Kasandryjskiej.
Gdyby udało się jakiś bagażnik na dachu zainstalować można by jakiś ponton zabrać i troszkę popływać a może i rybkę złowić?.

Zjadłam właśnie w ramach oszczędności zamrożony przed wakacjami chleb, jest pyszny – nigdy wcześniej nie zamrażałam a teraz będę, bo bez sensu jest, co drugi dzień chodzić po pieczywo
Ć.dalszy wkrótce. Będę tdopisywałkolejne pomysły,
Dzisiaj zauważyłam, że umarł trzeci mój dobry Internetowy kolega.
Najwcześniej w wieku 67 lat zmarł w Warszawie Mikołaj Lipowski - wykładowca uniwersytecki, autor wielu prac z zakresu kształcenia i polityki oświatowej, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego. Muzyk, który marzył o tym, że jeszcze znajdzie czas, by grać z najlepszymi jazzmanami swojego pokolenia.
Później umarł Sławek Branicki, pasjonat żużla, rozkochany w tańcu, menager łódzkich zespołów muzycznych dawniej i mechanik samochodowy z innej pasji. Ostatnio zaś Henryk Gadecki, którego poznałam tylko w necie błądząc wśród zdjęć z dzieciństwa – wiązało mnie z nim miejsce moich wakacji Wolbórz. Wszyscy odchodzą w podobnym wieku, młodzi jeszcze mogliby…., szkoda kochani.
Jak sobie myślę o tym, że wszystko zmierza w jednym kierunku zaczynam żałować każdej zmarnowanej chwili.
Piszecie do mnie pomysł wypraw się podoba, bardzo mnie to cieszy. Podałam na początku komentarzy mój adres mailowy. Piszcie na maila szukajcie mnie na skype – jestem tam użytkownikiem bajsza
Oszczędzam dziś musiałam już z oszczędności 50 zł wypłacić, ale okazuje się, że abonament na telefon mi się kończy, więc wezmę rozwiązanie najtańsze i może 50 zł, co miesiąc będę na +. Wróćmy do realiów.
~~~~~~~
Myślałeś/aś/ kiedyś ilu książek nie zdążysz przeczytać ilu miejsc zobaczyć, ilu wzlotów nie doświadczysz.
A’propos to dzisiaj znów śniło mi się, że latam na skonstruowanym przez siebie urządzeniu.
Ten sen śni mi się jak serial – uwielbiam go.
Zrobiłam taki a’la odwrócony parasol i na nim latam jak jest wiatr to jest cudowne, fantastyczne uczucie.
Dziś pokazywałam na pobliskich polach mojemu bratu z Niemiec, musieliśmy jednak uważać, bo już ścigają mnie jakieś służby specjalne, które chcą mi odebrać moją zabawkę do latania.
Dzięki temu snowi mam dzisiaj świetny humor od samego rana.
Pomyślałam, że oszczędzanie, oszczędzaniem przez 4 dni jadłam na obiad tylko pyszny, ale krupnik.
Oj przypomniał mi się smak Sławkowej zalewajki, gdy przywiózł ją dla moich zagranicznych i nie tylko gości w swoje urodziny. Pewnie go pamiętacie jeszcze - jakby to było wczoraj.
Zapaliłam dzisiaj dla niego świeczkę na jego stronie z pożegnaniem. Niech mu tam cieplej i jaśniej będzie.
~~~~~~~
Sobie zaś zafundowałam z zapasów, plasterek cielęciny prużony z pieczarką, żurawiną i jabłuszkiem. Kalafiorka ociupinę i 2 ziemniaczki a co mi tam póki, co trzeba się czasami rozpieszczać – teraz póki jeszcze nie jest za późno.
Gorący i pyszny – taki uwielbiam.
Cielęcinka mogłaby być bardziej miękka, ale dla mnie samej nie chce mi się tak długo prużyć tym bardziej, że to tylko jeden plasterek cielęciny.
Ma to swoje kosmetyczne zalety, bo obiadek dawno zjedzony a cielęcinka dalej ćwiczy mi mięśnie żuchwy, uf…wszystkie zmarszczki zniknęły – pycha tak czy inaczej i dobrze mi bardzo w brzuszku.
Tak miętoląc tę cielęcinę pomyślałam sobie o tym, że niektórzy ludzie bywają strasznymi hipokrytami, bo nie rozumiem jak można dziękować Bogu za różne dobra i w końcu za rodzinę a w życiu, na co dzień robić różne rzeczy, które tę rodzinę praktycznie rozwalają. Nie rozumiem jak można demonstrować swoją wiarę w cokolwiek a postępować tak jakby się wszystko miało w nosie.
Ja mam w nosie wiele rzeczy, wiele spraw mnie nie wzrusza zupełnie, ale nie mówię, że moim przewodnikiem jest Bóg, – bo nie jest.
Staram się żyć uczciwie, pomagać jak mogę innym – teraz uczę się też przyjmować pomoc, bo to też trzeba umieć.
Zobaczyłam w telewizji reklamę akcji „ #przypomnijsobie jak to jest być dzieckiem! Znajdź swoje zdjęcie z dzieciństwa i spróbuj je teraz odtworzyć. Będzie przy tym dużo radości i wzruszeń, obiecuję! Przypomnij sobie beztroskie dzieciństwo i zostań Aniołem Stróżem Dzieci z SOS Wiosek Dziecięcych. Publikując zdjęcia na swojej tablicy wyślij SMS o treści SOS pod numer 74 565 (koszt SMSa to 4 zł + VAT), a w poście wklej ten tekst i nie zapomnij dodać: #przypomnijsobie „ Wysłałam SMSa i wyślę jeszcze kolejne, bo wiem, co znaczy dzieciństwo bez prawdziwego domu, bez matki i ojca. Nikomu tego nie życzę. Więc jeżeli są takie dzieci, które nie mają normalnych rodzin niech, choć dostaną od Mikołaja jakieś ładne prezenty.
Dlatego nie lubię Świąt, bo nie dość, że przy mnie nigdy nie było ani matki ani ojca, to nie dostałam nigdy ładnego prezentu. Nawet już jak miałam własną rodzinę, to tylko moje dziecko umiało kupić mi prezent, który mnie autentycznie cieszył. Moja córeczka zawsze umiała sprawić mi w Mikołaja radość. Do dzisiaj noszę szalik, który kupiła mi ponad 20 lat temu i do dzisiaj mnie wzrusza, bo właśnie wtedy ja byłam najbiedniejsza w Święta i moje prezenty były skromne. Wczoraj napisałam do Beatki z Francji. Cieszę, się, że mi odpisała, bo martwiłam się o nią, czy nie jest przypadkiem chora. W drugim liście napisałam jej, że MOŻE, bo to jest jeszcze w sferze marzeń udałoby mi się ją odwiedzić. Zobaczymy, co odpisze wiem, że to to super dziewczyna i jak zapozna się z projektem ucieszy się, czekam na odpowiedź od niej. Oglądałam jej zdjęcia z domu i ogrodu i czułam się właśnie jak krasnalek pod muchomorkiem w jej ogrodzie. Ci, których pomysł wciąga, niech piszą na maila do mnie – ciekawa jestem waszych pomysłów.
Ć.dalszwkrótce. 
Będę tdopisywałkolejne pomysły. 

Archiwum bloga