niedziela, 30 grudnia 2018

Życzenie noworoczne.

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
30 grudnia 2018 r
~~~~~~~~~~~~~
Chyba zacznę wierzyć w życie po życiu.
Śniła mi się dzisiaj moja koleżanka od roweru. 
Była tak realna, że nawet przez sekundę nie pomyślałam, że nie żyje dopiero jak się obudziłam zrozumiałam, że na tym świecie już jej nie ma. 
Ale o tym może później.
Jak co roku od 1997 roku sama spędzam Sylwestra.
To bardzo smutny moment tym bardziej, że trwa to już 20 kilka lat. Cóż jak sobie przypomną ten czas przed rokiem 1997 też nie było wcale radośniej. 
Może nawet smutniej, bo czuło się w powietrzu tę wiszącą pustkę i samotność wśród ludzi.
Nie pamiętam Sylwestra, kiedy czułam się szczęśliwa. 
Pamiętam taką noc, gdy leżeliśmy z kolegą chyba w sierpniu na leżakach w Puszczy Białej i spadały gwiazdy, całe mnóstwo gwiazd.
Tak wtedy czułam się jak to by był mój szczęśliwy Sylwester.
To był w ogóle szczęśliwy czas.
Jak znaleźć jakiekolwiek sensowne towarzystwo. 
Choćby na Sylwestra, nie mówię na resztę życia. 
Oj, nie ufaj Baśka już nikomu. Ci, którzy byli szczerzy i uczciwi chyba powymierali.
No cóż pozostaje tradycyjnie, jak co roku.

Życzenie Noworoczne 

Tyle marzeń, pragnień tyle,
Wiatr po świecie porozwiewał,
Może, chociaż, na tę chwilę,
jedno wróci, będzie milej.
Może, chociaż dziś w kominie,
świerszcz wyszepcze moje imię.
Może, chociaż w blasku świec,
Twoje imię będzie drżeć.
Może serce... zadrży ech....
Chyba serce raczej nie.
…………………….
Wieczór nocne szaty wkłada.
Koncert nocny zapowiada
i muzyczny jakiś ton,
rozkołysał się jak dzwon.
W chwilach smutku
i natchnienia,
czuję szelest
Twego cienia,
może dotknę cichy ton.
Nie...,chyba
jesteś gdzieś daleko stąd.
Zatem w dniu Starego Roku,
spójrzmy na marzenia z boku.
może wysiać je do doniczek,
by znów wzeszły nowym życiem? 
.....................
Postanowienie Noworoczne; 
zapuszczam włosy:)

piątek, 21 grudnia 2018

Kilka refleksji przed Świętami

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
21 grudnia 2018 r
~~~~~~~~~~~~~
Czego sobie życzyć w nowym roku?
Może, żeby ceny szczególnie prądu nie powirowały, bo wiadomo, emerytury mi nie podniosą a przecież teraz płacę 400 zł miesięcznie za prąd, to prawie ¼ mojej emerytury.
Jeśli podniosą to albo z leków na cukrzycę trzeba będzie zrezygnować, albo z ciepłej wody, albo z przyzwoitego jedzenia. 
Co do jedzenia to może mogłabym trochę jeszcze zaoszczędzić, nie, na jakości tylko na ilości.
Robię niepotrzebnie za duże zapasy, ale zawsze lubiłam wszystko mieć, na co mogę mieć ochotę. Trzeba też odkładać na wakacje.
To wszystko staje się coraz bardziej skomplikowane.
Mam w domu sporo grzejników na prąd, ale nie mogę więcej grzać, bo pójdę z torbami. 
Jedno, co przydałoby mi się teraz to temperatura na zewnątrz powyżej 10 st. C – wtedy tu udałoby mi się podgrzać jednym grzejnikiem do 18 st. C.
.........................
Wcześniej myślałam, że może jest ktoś, komu zależy, żebym nie marzła we własnych mieszkaniach, ale to iluzja. 
Każdy myśli tylko o sobie, nawet jak jest skłonny podarować mi troszkę tego technicznego ciepła, bo nie mówię już o serduchu, to natychmiast oczekuje czegoś w zamian. 
Czasami te oczekiwania są poniżające, obleśne, czy nawet zboczone. Lepiej, zatem marznąć u siebie, niż narażać się na chamstwo i obłudę.
Żyłam wiele lat z człowiekiem, który mnie w drański sposób wykorzystywał. 
Nigdy więcej nie pozwolę nikomu wykorzystywać się. 
Kobiety często piszą i mówią po latach, że były wykorzystywane przez pedofili jako dzieci. Albo to był ksiądz albo ojczym albo nauczyciel, na litość boską, kogo to obchodzi, jak Ci ludzie już nie żyją, albo są starcami stojącymi nad grobem. 
Kogo to obchodzi? Bardzo wiele kobiet i mężczyzn było w dzieciństwie wykorzystywanych przez zboczeńców.
Wielu z powodu różnych obciążeń psychicznych było później wykorzystywanych, przez silniejszych lub skrzywionych emocjonalnie również w dorosłym życiu. 
Szantażowanych w taki czy inny sposób. 
Ludzie, bardzo wielu ludzi jest zwyczajnie podłych i nawet człowiek tej podłości nie jest w stanie im udowodnić. 
Jedyne, co może to odseparować się od nich i unikać jakiegokolwiek kontaktu. Komu zatem może zależeć na tym, co się z nami dzieje? 
Jak spotka nas duże nieszczęście takie jak np. pożar mieszkań, co zresztą przeżyłam – tylko jeden człowiek zaoferował konkretną materialną pomoc. 
Obcy człowiek, jednak nauczona przykrymi doświadczeniami z życia nie chciałam z niej skorzystać, bo obawiałam się, że może chcieć coś w zamian. 
...............................
Wiele goryczy jest w tym, co piszę mam tego świadomość, jednak całe moje życie w sumie jakby je ocenić było pasmem goryczy już od początku od urodzenia, kiedy tego nawet nie rozumiałam. 
Były w nim momenty radości, urodzenie córeczki, skończenie studiów jednych później drugich. 
Nauczenie się wielu ciekawych rzeczy, jak grafika komputerowa. Człowiek, który uczył mnie Photoshopu, też na początku był całkiem bezinteresowny, na szczęście nie musiałam sprawdzać, co byłoby później.
Było kilka ciekawych i satysfakcjonujących prac.
Kontakt z młodzieżą w zdecydowanej większości szczerą i jeszcze nie zmanierowaną, filmowanie i fotografowanie, które we mnie rodziło kreatywność i umiejętność dostrzegania piękna nawet w najmroczniejszych miejscach.
Psy, które kochały mnie bezgranicznie i które ja kochałam za to tylko, że były obok ze swoją miękką sierścią i wiernymi ślepiami. Mimo tej całej goryczy, jakiej doświadczałam często od bliskich, ale nie tylko umiałam dystansować się i cieszyć się tym, co było piękne i szczere.
Gdy człowiek jest starszy i całkowicie samotny w takich chwilach jak Wigilia, czy Sylwester zastanawia się czy tak powinno być? 
Czy może powinien iść do ludzi do schroniska brata Alberta nie na pierogi, bo na te mnie stać, ale by poczuć ciepło - szczere, ciepło serca drugiego człowieka. 
Ciekawe czy tam bym je poczuła, czy bym uwierzyła? 
Wątpię, szczerze wątpię. Zawiodło mnie wielu najbliższych, czasami może niepotrzebnie mówiłam im prawdę, prawdę o szczerej miłości.
Nie uwierzysz ja ostatnio znaczy, od co najmniej 30 lat nie spotkałam człowieka, który potrafiłby mi powiedzieć krótko i szczerze, czym według niego jest miłość?
Ludzie mówią o zauroczeniu o „tym czymś, co się w nich budzi” i inne pierdoły, ale nikt nie mówi, że kocha drugiego człowieka tak mniej więcej jak ja kochałam psy, za to tylko, że były obok zawsze, gdy na nie spojrzałam. Kocham nie za coś, „ale mimo wszystko”, Mimo, że osoba, którą kocham nawet nie pomyśli o tym przy swojej Wigilijnej kolacji o tym, że ja właśnie jestem sama opatulona w niezliczoną ilość polarów i marznę. 
Że kraszę łzami swój Wigilijny barszcz, bo nigdy w życiu nie sądziłam, że nadejdzie taki czas, gdy obok nie będę miała nawet psa. Nie z powodu wygodnictwa, ale z powodu troski o niego, bo kto zająłby się nim gdybym zachorowała? 
Pamiętam jak jeździłam do Porszewic z młodzieżą do Domu Dziecka przed Świętami z uzbieranymi dla nich prezentami. 
Wtedy nigdy nie myślałam współczując tym dzieciom, że w takim momencie są same, bez biologicznych rodzin, bez ludzi, którzy ich szczerze kochają. 
Nie sądziłam, że przyjdzie mi łzami krasić Wigilijny barszcz.
Ech szkoda serca własnego serca na te wynurzenia. 
Nie pierwsze i może nie ostatnie to Święta, nie dla mnie i nie mam na to wpływu.
Już nie będę szukała kontaktu z obcymi ludźmi – taki mój los i tyle „Dziewczynki z zapałkami”. 
Niech tak zostanie i skończy się kiedyś jak ta bajka zimna wśród nocy zamrożona na amen.

wtorek, 18 grudnia 2018

Syndrom Dziewczynki z zapałkami

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
18 grudnia 2018 r
~~~~~~~~~~~~~
Żyję od zawsze z syndromem Dziewczynki z zapałkami. 
„Dziewczynka z Zapałkami”
 „Była sobie mała dziewczynka, która nie miała matki ani ojca i mieszkała w ciemnym lesie. Na skraju lasu była wioseczka; dziewczynka kupowała tam zapałki po pól pensa i sprzedawała je na ulicach miasta za całego pensa. Jeśli sprzedała dość zapałek, to mogła sobie kupić kawałek chleba. Potem wracała do swego szałasu w lesie i kładła się spać, nałożywszy na siebie wszystkie ubrania, jakie miała.

Nadeszły zimowe chłody i mrozy. Dziewczynka nie miała bucików, a jej płaszczyk był tak przetarty, że niemal przeświecał. Stopy miała odmrożone i sine, palce u nóg zbielały, podobnie jak palce u rąk i koniec noska. Chodziła po ulicach i pytała przechodniów, czy kupią od niej zapałki. Ale nikt się nie zatrzymał, nikt nie zwracał na nią uwagi.
Pewnego wieczoru siadła, więc, mówiąc do siebie:

— Mam przecież zapałki. Mogę je pozapalać i ogrzać się przy nich.

Nie miała nic na podpałkę, nie miała drewna. Mimo to postanowiła zapalić zapałki.

Usiadła, wyciągnęła nóżki przed siebie i zapaliła pierwszą zapałkę. Wtedy wydało się jej, że mróz i śnieg zniknęły. Zamiast wirujących płatków śniegu zobaczyła piękny pokój z wielkim ciemnozielonym kaflowym piecem z ozdobnymi drzwiczkami. Piec dawał tyle ciepła, że aż powietrze drgało. Przytuliła się do niego i poczuła jak w niebie.

Ale zapałka zgasła, piec zniknął i znowu siedziała na śniegu, trzęsąc się tak bardzo, że zęby jej dzwoniły. Potarła, więc drugą zapałkę. A kiedy jej blask padł na ścianę budynku naprzeciw, zobaczyła, co się dzieje w środku. W jasnym pokoju stał stół przykryty śnieżnobiałym obrusem, na stole zastawa z najbielszej porcelany i świeżo upieczona gęś na półmisku. Ale w chwili, gdy dziewczynka już się miała nią posilić, wizja się rozwiała.

 Znowu siedziała na śniegu. Kolana i biodra już nie bolały. Teraz przejmujący chłód przenikał ramiona i tułów, zapaliła, więc trzecią zapałkę.

W jej świetle zobaczyła przepiękną świąteczną choinkę ozdobioną białymi kręconymi świeczkami, ślicznymi szklanymi świecidełkami — całą w drobnych punkcikach światła.

A kiedy tak patrzyła na drzewko, zdawało się jej, że robi się ono coraz wyższe i wyższe, aż po sufit, który nagle zamienił się w niebo, a światełka na choince w gwiazdy. Jedna z nich spadła, zostawiając jasny ślad; dziewczynka przypomniała sobie, jak jej matka mówiła, że kiedy ktoś umiera, spada jedna gwiazda.

Wtedy pojawiła się przed nią jej kochana babcia, dobra i ciepła.
Na jej widok dziewczynka poczuła przypływ szczęścia. Babcia zdjęła fartuch i owinęła nim dziecko, przytuliła mocno obiema rękami — dziewczynce już nic nie było trzeba.

Ale i babcia zaczęła znikać. A dziewczynka zapalała coraz to nowe zapałki, by ją dłużej zatrzymać przy sobie… jeszcze więcej… i jeszcze. Razem zaczęły się unosić do nieba, gdzie nie było już mrozu, głodu ani bólu. Rankiem pomiędzy domami znaleziono zimne, martwe ciało małej dziewczynki.

 —————————————–

 Baśń o Dziewczynce z Zapałkami zawiera motyw niszczenia własnego potencjału, które pojawiają się rozmaitych opowieściach na całym świecie (w innych wersjach pojawiają się palacz zużywający ostatnie węgielki by się ogrzać śniąc o dawnych czasach albo stary, zmęczony życiem sprzedawca kwiatów, który odchodzi ze świata patrząc na nie). Wszystkie te historie mówią o zaniedbywaniu i nie wykorzystywaniu własnego potencjału, o braku pomysłu na to, co ze sobą zrobić i, co najgorsze, o wpadaniu w trans poprzez skoncentrowanie się na złudzeniach do tego stopnia, że traci się realne życie.

 Ktoś mógłby powiedzieć, że Dziewczynka z Zapałkami jest łzawą opowieścią, ale tak naprawdę kryje się w niej wymowna symbolika:, jeżeli przebywasz w chłodnym emocjonalnie, nieprzychylnym ci środowisku, to będziesz marnować swoje talenty i rozmieniać się na dobre, aż w końcu braknie ci motywacji i sił. Bohaterka opowieści żyje pośród obojętnych, nieczułych ludzi. Jeśli z tobą jest podobnie, to trzeba coś z tym zrobić. Dziewczynkę otacza świat, w którym nikt nie ceni tego, co ona posiada — zapałek, małych płomyczków na patyczkach, zaczątku twórczych możliwości. Jeśli jesteś w podobnym położeniu, to odwróć się plecami i odejdź stamtąd. Dziewczynka jest w sytuacji psychicznej, która daje bardzo niewiele możliwości. Pogodziła się ze swoim „miejscem” w życiu. Jeśli coś podobnego przydarzyło się tobie, to przestań się z tym godzić, podnieś bunt. Dzika Kobieta przyparta do muru nie poddaje się, ale stawia czoło przeciwnościom, wystawia pazury i walczy.

Zewnętrzny mróz wychłodził u dziewczynki instynkt ucieczki, jest zdana sama na siebie, nie szuka innych sposobów przeżycia, nie szuka innego, przyjaźniejszego miejsca, nie poszukuje alternatywnych sposobów znajdowania jedzenia. Zdrowa psychika jest pomysłowa, jeżeli nie działa jedno rozwiązanie to poszukuje innego. Jednak, jeśli otoczenie jej nie wspiera, tylko wzmaga żądania, co do zachowania, myślenia itd. to zniechęca się, a naturalne instynkty ulegają stępieniu.
Twórcze życie może się rozwinąć jedynie w otoczeniu żywych ludzi, którzy ogrzewają swoim ciepłem, podziwiają i chwalą…..,a nie mówią „jeszcze się taki nie urodził…,”
W przeciwnym razie zamarzamy. Pożywieniem jest chór głosów z wewnątrz i zewnątrz, które potrafią kobietę docenić taką, jaką jest, dodają otuchy, zachęcają, a jeśli trzeba, również pocieszają. (…) Dziewczynka z zapałkami powinna szukać przede wszystkim ciepła. W bajce tak nie jest. Dziewczynka wyprzedaje zapałki — swoje źródło ciepła. Czyniąc tak, kobieta nie ogrzewa swej duszy, nie wzbogaca się, nie zdobywa mądrości, przestaje się rozwijać. Ciepło to bardzo tajemnicze zjawisko. Uzdrawia, karmi, pobudza. Rozluźnia to, co zbyt ciasne, wywołuje ruch, tajemną chęć autentyczne­go istnienia, dziewiczy lot świeżych, odkrywczych idei. Czymkolwiek jest ciepło, przyciąga nas coraz bliżej.”
No cóż, kto wie gdzie kończy się bajka a zaczyna prawdziwe życie. Twórczość kreatywność to wszystko jest cudowne, gdy wiesz, że komuś się podoba to, co robisz. Gdy Ci mówi jesteś fantastyczna a nie – spadaj idę do swoich, bo właśnie nadchodzą Święta. Do „swoich”, bo Dziewczynka z zapałkami jest niczyja i czasami już nie chce jej się przeżywać kolejnych Świąt samotnie.

sobota, 15 grudnia 2018

Lokalny wielbiciel.......;)

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
15 grudnia 2018 r
~~~~~~~~~~~~~
No i widzisz w środku nocy puknięcie do okna mnie obudziło a śpię na 1 piętrze z balkonem.
Chyba kot z kulawą nogą wdrapał się na balkon, albo ten czarny orzeł.
Fakt faktem, że mnie coś ze snu wyrwało i zaglądam do kompa a tu czeka na mnie liścik.
13 grudnia w rocznicę grudniową. Pamiętam jak byliśmy wszyscy na imieninach u Adelajdy mojej ciotki, która nam dziewczynom odradzała alkohol twierdząc, że damy nie piją, no, co najwyżej, „coby dziubek umoczyć”.
Jej małżonek patrzył na nią taki zafrasowany i pytał, co roku cichutko, nie rozumiem duszko, czemu Ty mi jakoś damy nie przypominasz/tu dyskretnie zagryzał język w moją stronę/, mimo tej surowej dyscypliny alkoholowej i nie tylko.
Zawsze kończyło się to chichotem, ale tamtego roku wpadł mój ex z wiadomością, że stan wojenny ogłosili i prosi, aby go nakarmić, bo kto wie, kiedy znowu takie pyszności zobaczy.
Każdy powód był dobry, by na tzw. darmową wyżerkę się załapać, ale on taki był od zawsze.
……………………
Pytasz, co sądzę o wciśnięciu mnie między te wszystkie pudła z różnymi prezentami sprzed lat w te Święta.
Powiem Ci szczerze, jak ktoś puka do mnie o 3 w nocy 13 grudnia….,
Jakiś duch czy zabłąkany topielec sprzed lat z Wicka, to jak już znajdę się w domu, nigdzie nie będzie chciało mi się ruszyć tym bardziej, że już moje plany na te Święta i Sylwestra szlag trafił a w cudowne „zbiegi okoliczności nie bardzo wierzę.
Może raczej na Jajkowe Święta jak kanapę opróżnisz z tych różnych ważnych gratów.
Niby żyję na walizach, ale nie wyobrażam sobie spania obok kanapy gościnnej, między pudłami, choćby najelegantszymi.
Zaś do wspólnego spania się nie nadaję, bo kopię po nocach jak młody źrebak, hi, hi.
Na własnej kanapie też mam Sajgon, po tym ostatnim pakowaniu.
Rozumiem innego bliźniaka, one mają wszędzie w życiu Sajgon. Wszystko dzieje się z dnia na dzień.
Idę dokończyć senne mary, bo oczka mi się kleją.
…………………
Nowy dzień i nowe problemy – za oknem pada śnieg.
Napisałeś kolejny list a w nim domniemujesz, że jakiś „lokalny wielbiciel” mógł pukać nocą w moje okno.
Faktycznie lokalny wielbiciel zagląda tu za dnia, wczoraj nawet wdrapał się po schodach na piętro i później dyszał jak Brzechwowa Lokomotywa, czas jakiś dopytując mnie z trudem, o czym marzę na obiad.
Gotuje mi tu obiady, choć ja wolałabym sama.
Trudno ponoć to jego niejako codzienny obowiązek.
Nie narzekam gotuje dobrze, ale to człowiek, który talarka pomidora nie zmarnuje. Wszystkie resztki zgarnia do przyrządzanych potraw. Dziś zauważyłam, że moczy sałatkę warzywną, której nie zjadłam jakiś czas temu w wodzie, więc chyba zanosi się na zupę warzywną. Sama nie wiem jak mój rozklekotany żołądek te eksperymenty znosi.
………………………….
Dzisiaj wstałam wcześniej na jogę, która mnie tu ratuje przed bezczynnością. Podłoga jest skrzypiąca, więc w ciągu pobytu owego „lokalnego wielbiciela” nie ćwiczę, bo gramoliłby się na górę i oglądał moje fanaberie.
„Kobiety są gorące i mają fanaberie” to jego opinia.
Skąd się wykluła nie wiem, ale powtarza ją dość często. 
Właścicielka domu trochę go rozpuściła i za bardzo się tu szarogęsi, ale to już praktycznie nie mój problem. Ostatnio usłyszałam opinię o sobie "jeszcze się taki nie urodził, co by Basi dogodził". Coś w tym jest -hi, hi jakoś nikt nie bardzo potrafi mi dogodzić i to chyba nie sprawa moich wymagań, ale nieudolności tych coby ewentualnie próbowali.
Zostały mi ostatnie dni do 11- tej aż się pojawi "lokalny" - mam czas dla siebie, gadam sobie ze sroką, która stuka w okno jak jest głodna i to pukanie o 3-ciej mogło być jej dziełem, bo poprzedniego dnia, nie wyrzuciłam jej resztek ze śniadania.
---------------------
Wczoraj zanotowałam sobie przepis pani Marzenki na jabłecznik
Składniki:
ok. 1,5 kg winnych jabłek,
cytryna,
mielony cynamon,
20 dag  mąki,
25 dag kaszy manny,
20 dag cukru pudru,
cukier wanilinowy,
czubata łyżeczka proszku do pieczenia,
15 dag schłodzonego masła,
masło i tarta bułka do formy.
1.  Jabłka obierz, zetrzyj na tarce o dużych oczach.
2.  Skrop sokiem z cytryny, dopraw cynamonem.
3.  Mąkę wymieszaj z kaszą, cukrem pudrem i wanilinowym oraz proszkiem do pieczenia.
4.  Prostokątną formę wysmaruj masłem, wysyp tartą bułką.
5.  Wsyp do niej 1/3 sypkich składników.
6.  Przykryj połową startych jabłek, połową sypkich składników, pozostałymi jabłkami i resztą sypkich składników.
7.  Wierzch posyp wiórkami masła.
8.  Piecz 50 minut w temperaturze 200 stopni C.
9.  Jeszcze ciepłą oprósz cukrem pudrem i cynamonem.

Spróbuj upiec sobie na Święta. Ja go zrobię jak tylko wrócę do domu. 
Tęsknię już za domem, co znaczy, że nie ma jak w swoim domciu.


środa, 12 grudnia 2018

Spod skrzydeł czarnego orła

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
12 grudnia 2018 r
~~~~~~~~~~~~~
Pogoda wczoraj była kiepska, znaczy padało nie mocno, ale taki kapuśniaczek.
Wyszłam kotkom zanieść resztki kiełbaski, to wiem.
Zostałam w domu sama – sprawy się troszkę pokomplikowały, odwiedza mnie sąsiad, ale samemu w cudzym domu człowiek czuje się nieswojo.
Tak, czy siak muszę jeszcze troszkę tu zostać nie mogę zostawić całego gospodarstwa samopas.
Okolica jest cudna, więc jakby pogoda się poprawiła, mogę spacerować po okolicy i cieszyć się świeżym powietrzem.
No i pospacerowałam, wiatr fiździł jak oszalały, przeziębiłam się i mam znowu kaszel i katar.
Rany boskie. Za oknem jakby jezioro się skropelkowało i wisiało wszędzie mokrym płaszczem otulając wszystko w koło a później zakwitło wielokrotnymi tęczami, – co za widok?

Dzisiaj znowu ponury dzień, mam na karku sąsiada ciągle coś wymyśla.
Wczoraj nakarmił mnie racuchami, tłumaczyłam, że to nie dla mnie, cukier znowu skoczył mi na 305.
Tłumaczenie jest dla zorientowanych, więc odpuściłam.
Dzisiaj ma być barszcz z grzybami, mam nadzieję, że nietrującymi, trochę przeraża mnie tutejsza gościnność.
Pewnie wyjadę szybciej, bo chyba dla mnie ten pobyt przestaje być zdrowy.
Jeszcze kilka dni i trzeba będzie się pakować.
Spontaniczność nie zawsze wychodzi nam na zdrowie. 
Tej sytuacji nie dało się przewidzieć. Około 20 dni odpoczęłam w ciepełku i spokoju.
Nie musiałam patrzeć na dewastację ogrodu za oknem miałam tęcze nad jeziorem, kaczki latające kluczem i łabędzia.

Orła nie udało mi się sfilmować – szkoda. Może jeszcze przez te kilka dni siedzę przy oknie, z którego mam cudny widok na jezioro.

czwartek, 6 grudnia 2018

Cisza jak ta

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
6 grudnia 2018 r
~~~~~~~~~~~~~
Pogoda wczoraj była piękna, cukier nie za bardzo, zobaczymy może strzelę sobie 5 jednostek zamiast czterech.
…………………..
Cisza jest tu niesamowita słychać ćwierkanie ptaszków.
Gdyby samemu tu mieszkać w takim ogromnym domu, człowiek miałby cykora.
Na 2 dni zostaję sama, bo obie panie wypuszczają się do lekarza ma badania a to wymaga dłuższego tam pobytu.
W końcu będę mogła sama w kuchni poszaleć. 
Kuchnia jest kompletnie wyposażona, kuchenki, zmywarka, maszyna do pieczenia chleba. 
Nawet w prezencie imieninowo Świątecznym dostałam takie ustrojstwo do szybkiego krojenia na drobna warzyw. 
Polubiłyśmy się. 
Jest tu gospodarstwo agroturystyczne, wielki dom 4 gościnne pokoje, + apartament z aneksem kuchennym. Do tego 5 domków na zewnątrz 2 pokojowych po drugiej stronie ścieżki rowerowej. Minusem tej lokalizacji jest Poligon wojskowy na lewym brzegu jeziora.
Wczoraj w czasie mojego spaceru ok. półtorej godziny przejechały 2 samochody. 
Cisza i spokój zagwarantowane, choć podobnych domów jest tu we wsi kilka, może nawet kilkanaście, gdyż szłam tylko w jedną stronę a w drugą jest podobnie. 
W sezonie może być gwarniej, choć niewiele. 
Przyjeżdżają tu głównie wędkarze a oni szanują ciszę.
Wieś jest urocza pozostały tu liczne stare zabudowania, stare mury z litej cegły, maleńkie okienka, 
sieci rybaków suszące się na murach przypominają o starym rybackim akwenie i o rzemiośle, 
z którego żyli tutejsi mieszkańcy. 
Gdyby mnie tu nie zaproszono, nie wiedziałabym, że są w Polsce jeszcze takie wioski zapomniane nieomal przez cywilizację. 
Piszę nieomal, bo domy agroturystyczne teraz to pełen wypas, jest w nich wszystko i mieszka się bardzo wygodnie.Na mapach wieś znajdziecie tu; 54°32′04″N 16°34′53″E  – wieś w Polsce położona w województwie zachodniopomorskim, w powiecie sławieńskim, w gminie Postomino, nad jeziorem Wicko.
Wieś jest siedzibą sołectwa, w którego skład wchodzi również miejscowość Wicko Morskie. W latach 1975–1998 miejscowość administracyjnie należała do województwa słupskiego.
Obszar Chronionego Krajobrazu "Pas Pobrzeża na zachód od Ustki" (woj. zachodniopomorskie) - obszar chronionego krajobrazu. Opis: "Pas pobrzeża na zachód od Ustki" stanowi obszar o wyjątkowych walorach przyrodniczych i krajobrazowych.
Charakteryzuje się równoleżnikowym układem siedlisk i zróżnicowana szatą roślinną reprezentującą większość zbiorowisk roślinnych związanych z wydmowym i klifowym typem brzegu Bałtyku oraz z obniżeniami równin przymorskich wraz z otaczającymi je od południa pasami wzgórz. Obszar obejmuje lasy bagna położone wzdłuż brzegów cieków Głownica, Głowniczka, Świdnik,Klasztorna i jeziora Wicko mokre łąki i zarosla rozległe zatorfione równiny wraz z otaczajacym je pasami wzgórz wydmowych. Flora odznacza się udziałem wielu gatunków chronionych i zagrożonych takich jak: mchy torfowce, porosty chrobotki, turzyca piaskowa, mikołajek nadmorski, kukułka szerokolistna, podkolan biały, kruszczyk rdzawoczerwony, storczyk purpurowy, kocanka piaskowa, widłak jałowcowaty, wiciokrzew pomorski.
Data ustanowienia: 1981-01-01, Powierzchnia: 6189.0 ha
Jezioro Wicko i Modelskie Wydmy - Specjalny obszar ochrony siedlisk przyrodniczych (obszar natura 2000)Podstawa funkcjonowania: Dyrektywa siedliskowa.

Archiwum bloga