czwartek, 30 maja 2013

Obcy nie skuma....

Bajka
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
Ściąganie, pobieranie udostępnianie zdjęć i treści – możliwe jest tylko za moją/autora/ pisemną zgodą.
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°°*”˜
Pogoda jest kiepska, ale za to roślinki szczególnie te pod folią rosną jak na drożdżach.
Pszczółki jednak są.
Niestety komary gryzą jak wściekłe, więc trzeba biegać szybciej niż one, żeby nie mogły usiąść i ukąsić.
W domu ponuro i smutno, skończyły się frykasy, nie ma lodów a prezent ciągle nie spłynął na konto.
Pierwszy pomidorek.
Śmiem podejrzewać, że mój prezent od 27 maja ratuje zrujnowaną gospodarkę europejską i jest sprzedawany wielokrotnie na różnych giełdach a „ja gore” – ze smutku i braku gotówki.
No cóż my maluczcy jesteśmy jak te pchełki świata nawet użreć porządnie nie możemy, bogaczy, którzy na naszej krwawicy żerują.
Nawet posiłków, nie fotografuję, bo są zbyt smutne i monotonne.
Zastanawiam się po ilu dniach przelew dotrze z Włoch do mnie – mam nadzieję, że nie z Cypru, bo tam to mogą go całkiem skonfiksować.
Znowu zrobiło się ciemno zaraz lunie.
Ja z tej rozpaczy wyciągnęłam landryny cytrynowe z lodówki, które się tam roztopiły/mają chyba z rok/. Nie wiem jak to możliwe, ale są roztopione całkiem a raczej stopione.
Może sobie naleśnika upiekę, co prawda olej mi się też skończył, ale mam takie szlachetne oleje, więc może na takim się uda.
Mam śmietanę, borówki, ćwierć jabłka i kiwi.
 Mam nawet granata, hi, hi ale trzymam go na totalny kryzys.
Upiekłam chlebek orkiszowy 2 razy, zatem nie wydałam ani złotówki, – czyli może uda mi się przeżyć 15 dni mając 9 złotych w portfelu i nie wydając ich.
Czyż ja nie jestem genialną gospodynią – nikt nigdy tego nie docenił.
Ludzie kochają pozory i swoje iluzje.
Mój Internetowy znajomy, który zapewniał mnie o swojej przyjaźni zniechęcił się i przestał całkiem odzywać się do mnie, bo nie miałam czasu dla niego, by rozmawiać sorry o duperelach, tylko wyrywałam chwasty w ogródku, gdyż od tego ile i jakiej jakości wyhoduję warzywa i owoce zależy moje późniejsze „być albo nie być”.
Jak to było Michale? „To be, or not to be” powtarzał trzymając na śniegu czaszkę bawołu afrykańskiego a ja z kamerą kręciłam i kręciłam niezliczoną ilość powtórek – bo miał wyjść z tego AMULET.
Życie jest nieprzewidywalne, nigdy nie wiesz, jakie wspomnienia Cię dopadną.
Teraz mi się przypomniało znowu jak byłam na Morawach i ktoś cytując Szekspira mówił „Bytka abo ne bytka to je zapytka” tak to mniej więcej fonetycznie brzmiało, bo ponoć pisało się „Být, nebo nebýt? Tak se musím ptát!”
Ja zaś mówię „tak czy siak” – prawdziwa przyjaźń jak moja z Anią przetrwa okresy rozłąki, gdy obie PIELIMY i nie obrażamy się o to na siebie.  
Hi, hi to jak ta Tuwima Lokomotywa po Śląsku.
Lokomotywa!
„Jest na banhowie ciynszko maszyna
Rubo jak kachlok - niy limuzyna
Stoji i dycho, parsko i zipie,
A hajer jeszcze wongiel w nia sypie.
Potym wagony podopinali
I całym szwongym kajś pojechali.

W piyrszym siedziały se dwa Hanysy
Jeden kudłaty, a drugi łysy,
Prawie do siebie niy godali,
Bo się do kupy jeszcze niy znali.

W drugim jechała banda goroli
Wiyźli ze soba krzinka jaboli
I pełne kofry samych presworsztóf
I kabanina prościutko z rusztu.
Pili i żarli, jeszcze śpiywali,
Potym bez łokno wszyscy rzigali.

W czecim Cygony, Żydy, Araby
A w czwartym jechały zaś same baby.
W piontym zaś Ruski. Ci mieli życie!
Sasza łożarty siedzioł na tricie.
Gwiozda mioł na czopce, stargane łachy,
Krziwiył pycholem i ciepoł machy.
A w szóstym zaś były same armaty,
Co je wachował jakiś puklaty.
W siódmym dwa szranki, pufy, wertikol,
Smyczy maszyna może donikąd.
Jak przejyżdżali bez Śląskie Piekary
Kaj wom to robiom kółka do kary,
Maszyna sztopła! Kufry śleciały
I każdy latoł jak pogupiały.

To jakiś ciućmok i łajza!
Ciupnął i ślimtoł sygnal na glajzach.
Mog iść do haźla abo do lasa,
Niy pokazywać tego mamlasa!
Potym mu ale do szmot nakopali,
Maszyna ruszyła, cug jechoł dali.
Bez pola, lasy, góry, tunele,
Dar za sobom samym te duperele
Aż się zagrzoły te biydne glajzy,
Maszyna sztopła i koniec jazdy.”
Alessandro Amenta 
doktorant polonistyki
Uniwersytet La Sapienza w Rzymie.
Krótko mówiąc, Polak to zrozumie – Ślązak szczególnie, ale i ten, co na Śląsku jak ja bywa też, ale OBCY ni cholery nie skuma, o co tu biega. Zatem wniosek sam się nasuwa trzymaj się ze swoimi, bo OBCY nie skuma.

wtorek, 28 maja 2013

Prażoczki na boczki ;)

Bajka
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
Ściąganie, pobieranie udostępnianie zdjęć i treści – możliwe jest tylko za moją/autora/ pisemną zgodą.
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°°*”˜
Masakra, tak lało, że wszystkie małe roślinki, takie jak sałaty, koperek są zbite i leżą biedne w glebie. Anteny telewizyjne obie nie działają, więc niepotrzebnie kupowałam dekoder, bo i tak nie mam telewizji.
Ja to mogę sobie w laptopie obejrzeć wiadomości – problem jest z Szabajem, bo on czuł respekt i nie rozrabiał jak ja do miasta jechałam, bo wydawało mu się, że ktoś go pilnuje.
Nie mam dostępu do dachu, mój sąsiad gdzieś wyjechał, kto wie czy nie na wczasy, więc „bania” - nie ma jak sprawdzić czy tam coś się nie rozłączyło. Znowu będzie lało, bo ciemno się zrobiło.
Ponoć dostałam prezent urodzinowy w postaci gotówki, co mnie bardzo ucieszyło, niestety jeszcze nie spłynął mi na konto, ale żyję spokojniej z tymi 9 zł w portfelu.
Darczyńcy bardzo, bardzo raz jeszcze dziękuję.
Nie chodzi o kasę w sensie moich potrzeb, ale prąd mnie dobija 1/3 mojej emerytury, co miesiąc muszę na niego wydawać.
Początkowo jakoś koniec z końcem łączyłam, ale przyszła wiosna trzeba było do ogródka, kupić roślinki nasiona i zrobiła się dziura budżetowa.
Zaczęłam brać nawet po pół tabletki na cukier, żeby na dłużej mi starczyły. Widzę, że to mi dobrze robi, bo cukier mam lepszy niż jak brałam całą. Teraz przed jedzeniem i tabletką mam, 107 czyli super. 
Obiadek skromny, mimo, że wygląda super a smakuje jeszcze lepiej.
Paseczki z polędwicy w ziołach i przyprawach panierowany jajkiem przepiórczym. Ogórek świeży i kiwi z pieprzem cytrynowym, cebulka otoczona w resztkach panierki i prażoki/ziemniaki z mąką/, koperek, olej i masełko klarowane do smażenia + maślanka.
Byłby super obiadek na ładną pogodę, ale co zrobić pogoda jest brzydka.
Telewizję oglądam w plej.tv jakby, ktoś nie wiedział gdzie można;
http://www.radio81.pl/telewizja/polska/index.php?id=tvn  
Ciągle pada, a ja miałam namoczony koc w proszku i doszłam do wniosku, że raz wypłuczę, by chemii do ogrodu nie dawać i wywieszę na deszcz, żeby resztę płukania zrobił.
Z wodą był tak ciężki, że mało się z nim nie przewróciłam jak wieszałam. 
Wisi pod drzewem, więc będzie mókł wolniutko
Mam tu 102 kanały, tylko muszę kabel kupić, żebym mogła w telewizorze oglądać.
Jakiś matoł napisał komentarz niby po angielsku, ale z takimi bykami, że nie wiadomo, o co chodzi, więc wywaliłam i założyłam blokadę na komentarze, tzn. można pisać, ale ukarzą się po zatwierdzeniu, bo przecież bzdury nie są mi tu potrzebne. 
Odbadałam, że wygrałam w konkursie fotograficznym w dziale alternatywna erotyka w 2007 r nagrodę chyba w dolarach za zdjęcie „autumn erotica”- 09-11-07 21:06
ale informacje z tego portalu przychodzą na spam, więc przeoczyłam i nie odebrałam a szkoda, bo nawet 80$ najniższa nagroda nie jest do pogardzenia – niestety już przepadła.
Swoją, drogą to nie źle to już druga nagroda za zajęcie 1 miejsca w międzynarodowym konkursie fotograficznym. 
Jest też jeszcze 6 zwycięstw ale bez nagród pieniężnych.

poniedziałek, 27 maja 2013

Odkrywanie tajemnic...

Bajka
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
Ściąganie, pobieranie udostępnianie zdjęć i treści – możliwe jest tylko za moją/autora/ pisemną zgodą.
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°°*”˜
Witaj - zawsze czuję się bardzo zażenowana jak ktoś w taki sposób do mnie pisze.
Widzisz, mam świadomość również swoich niedoskonałości i nie chodzi nawet o to, że chciałabym być doskonalsza, bo chyba nie bardzo bym siebie lubiła a oprócz tego - najbardziej sobie w życiu cenię odkrywanie tajemnic i sama dla siebie chcę być taką tajemnicą, oprócz różnych innych, które mnie nieustannie frapują.
Jestem w tym jak dziecko cieszę się jak mały brzdąc, gdy uda mi się odkryć coś, czego jeszcze nie znałam.
Nawet poznawanie drugiego człowieka dostarcza mi tylu niespotykanych wrażeń.
Dzisiaj też dokonałam odkrycia, zrobiłam pyszną zupkę selerowo - cebulową na nodze z kurczaka i choć skromna jak na urodzinowy obiad, była pyszna.
 Życie jest dla mnie jak strych pełen tajemnic.
Często mam taki sen, że chodzę po starym pałacu, w którym wszystko wygląda tak jak wtedy, gdy mieszkali tam jego właściciele.
Otwieram ogromne skrzypiące dębowe drzwi szaf pełnych takich cudeniek, o których nawet nie śniłam i zastanawiam się, do czego służyły – jestem bardzo szczęśliwa. Uwielbiam szperać w historii, ale nie tylko.
Chcę ciągle odkrywać nowe rzeczy to daje mi motywację do tego żeby kołatać się po tym świecie i czuć nieustanne podniecenie.
Wiem, że inni żyją bardziej przyziemnymi sprawami – sądzę, że jak ich życie nie zmusza do określonych działań – to też żyją tak jak lubią.
Nikt się chyba na siłę nie umartwia – no może jest jakiś maleńki procent i takich ludzi, ale to zwykle są jakieś zboczenia – może zawodowe, albo jakieś inne.
Urodzinowa pocieszajka.
Do odkrywania tych tajemnic – niekoniecznie potrzebny jest drugi człowiek.
Jednak w pojedynkę to tak jakbyśmy widzieli tylko prawą stronę świata, a ta lewa też jest fajna czasami bardziej wyrafinowana, bardziej fikuśna – szkoda jak nie można jej odkryć.
Matulu – mam wady – no i co wiesz jak fajnie umiem się nimi bawić a jaka jestem słodka, gdy napsocę.
Proszę nie pisz mi takich pochwalnych listów, bo czuję się z tym kiepsko. Nie robię niczego dla poklasku.
Tak maluję swój świat, żeby był znośniejszy.
Piekę też orkiszowy chlebek i jem z liśćmi z ogrodu/różnymi/.
Czasami zmieniam go tu w moim pokoju w samotności, by radować się tym jak mogłoby być, czasami tak go widzę, albo staram się widzieć plusy, bo to mnie motywuje do dalszego odkrywania.
Mam dziś urodziny, to fajne uczucie, gdy mając kolejne urodziny człowiek potrafi czuć się jakby był dzieckiem. 
Ok fantazjuję, pójdę powąchać tę stokrotkę, którą wczoraj znalazłam w chaszczach
 i przesadziłam na klomb i wiesz, co się stało?
Zauważyłam, że zaczęła cudownie pachnieć, jakby chciała mi podziękować, że znalazłam dla niej eksponowane miejsce.  
A pilnuje ją teraz ten oto potwór.

niedziela, 26 maja 2013

Dla wszystkich mam świata tego i innych...

Bajka
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
Ściąganie, pobieranie udostępnianie zdjęć i treści – możliwe jest tylko za moją/autora/ pisemną zgodą.
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°°*”˜
Dziś jest taki wyjątkowy dzień, dzień, w którym chyba każda mama przypomina sobie jak to było – szczególnie wtedy, gdy urodziła swoje pierwsze dziecko. Nie wiem czy każda mama miała taki moment, ale gdy położna czy lekarz kładzie na brzuchu ten nas własny skarb, na który przecież tak długo się czekało, czasem to oczekiwanie nie było łatwe, gdy się poczuje to jest tak jakby zdarzył się cud. 
Bywało, że oczekiwanie łączyło się z wieloma obawami i wreszcie jest słyszysz jego pierwszy okrzyk nie koniecznie radości i czujesz jak jego drobne ciałko już nie jest częścią Ciebie, ale jest samodzielną kruchą istotą. 
Tej chwili nie zapomina się nigdy i różnie to w życiu później bywa, ale ta chwila jest najcenniejszym przeżyciem i nie wiem czy można ją porównać ze zdobyciem K2 czy jakimś innym ekstremalnym wyczynem. 
Dla mnie był to jedyny cud, jaki mi się przydarzył.
O czym dziś marzę, chciałabym poczuć dotyk mego dziecka, właśnie dziś i choć wiem, że to nie możliwe, chciałabym by nie było sytuacji, które nie mogą się zdarzyć. Myślę też o mojej mamie. Była wspaniałą pełną temperamentu kobietą. Urodziła 5 dzieci, 3 przeżyły.
Gdziekolwiek jesteś teraz mamo – wiem, że pewnie kluczysz gdzieś po niebieskich lasach w poszukiwaniu grzybów, lub pędzisz z rozwianymi włosami na motorze z chmurki, do chmurki
– mimo, a może właśnie, dlatego, że mało czasu w życiu spędziłyśmy razem, zawsze kochałam Cię bardzo i zawsze rozumiałam.
Myślę, że mimo bólu i łez były w Twoim życiu chwile szczęścia, dla których to życie miało sens a ja jak widać dałam sobie radę, – mimo, że czasami bardzo mi właśnie Ciebie brakowało.
WSZYSTKIM MAMOM, MOJEJ TEŻ I TYM, KTÓRYM JUŻ NIE MA, KTO ZŁOŻYĆ ŻYCZEŃ I TYM, O KTÓRYCH DZIŚ DZIECI ZAPOMNĄ W NATŁOKU CODZIENNYCH SPRAW – ŻYCZĘ JEDNEJ JESZCZE CHWILI SZCZĘŚCIA, KTÓRĄ BĘDĄ PAMIĘTAŁY ZAWSZE DO KOŃCA -  NAWET TAM TAŃCZĄC W CHMURACH.
I wcale nie jest zimno mi…..

piątek, 24 maja 2013

Jadalne liście....

Bajka
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
Ściąganie, pobieranie udostępnianie zdjęć i treści – możliwe jest tylko za moją/autora/ pisemną zgodą.
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°°*”˜
Myślałam o jadalnych liściach ze względu na potrzebę spożywania witamin i mikroelementów naturalnych.
Trafiłam na artykuł Magdy Gessler na temat jadalnych liści.
Nie żebym przepadała za panią Magdą, ale to, co w nim napisała jest godne uwagi. Przytoczę tu większy fragment;
„Polskie kiszone ogórki... Cudowny zapach, kolor, niepowtarzalny smak i ta nieprawdopodobna chrupkość. W słoiku prawdziwych kiszonych ogórków samych ogórków jest niewiele. Zdecydowanie więcej jest w nim... liści.
Różnych liści.
Są tam liście chrzanu, dębu, czarnej porzeczki, niemało jest też liści wiśni i nasturcji. Do tego oczywiście łodyga przerośniętego kopru. Liczne ząbki czosnku i kawałek korzenia chrzanu dopełniają tego najwspanialszego kulinarnego cudu świata.
Oczywiście równie ważne są same ogórki. Po czym poznać świeżego kiszeniaka? Po kolcach. Ogórki tracą kolce w długim transporcie, tracą je, ocierając się o siebie. Razem z kolcami tracą wodę, a z nią sprężystość, chrupkość i zapach – tracą swoją tożsamość. Kiszenie takich ogórków nie ma sensu. Nie ma też sensu kiszenie ogórków bez wspomnianych wcześniej liści, bo to właśnie one nadają aromat, strukturę i kolor.”
Pomyślałam o ogórku, że jeszcze mam świeżego i trzeba, by go zjeść, bo za bardzo zwiędnie.
Zrobiłam go na obiad z sosem jogurtowo koperkowym.
Pobiegałam po wilgotnym ogrodzie i poszukałam po kilka jadalnych liści do dekoracji i poprawienia smaku obiadku.
 „Jadalne liście są wszędzie. Nad polskimi rzekami rośnie rzeżucha wodna. Szczypiąca, pikantna, wyrazista. Ma malusieńkie listki, nie pachnie tak jak wielkanocna rzeżucha ogrodowa, ale jest cudownym zakończeniem sałatek. Szczypie w język podobnie jak liść nasturcji czy chrzanu. Liście lipy z kolei znakomicie się nadają do przyrządzania letniej herbaty. Zaparzamy ją ze świeżych liści i kwiatów. Słodzimy lipowym miodem i podajemy na chłodno z cytryną w formie kruszonu. Prawdziwy letni rarytas. W krajach śródziemnomorskich, na południu Europy, w Afryce i Ameryce znajdą Państwo liście wawrzynu, czyli liście laurowe. Świeżo zerwane pachną cudownie, mają nieprzewidywalną moc, w cudowny sposób zmieniają rzeczywistość każdego wołowego steku. Dojrzewający w grotach Asturii ser Cabrales nie byłby tak wyjątkowy, gdyby nie zawijano go w liście klonu, które w dużym stopniu wpływają na kolor i aromat sera.
W całości jadalne są liście winogron, choć nie na surowo, lecz po uprzednim zakiszeniu w solance.”
Trzeba by poszukać jak kisić w solance, choć to mnie trochę przeraża, bo nie używam soli w kuchni prawie wcale. Piszę prawie, bo w niektórych przyprawach jest sól.
„Zawijane w takie liście gołąbki, wypełnione jagnięciną, świeżą miętą, rodzynkami i orzeszkami pinii, gotowane w wodzie z sokiem cytrynowym i oliwą z oliwek są prawdziwą eksplozją smaku i zapachu.

Liście rzodkiewki są niedoceniane. W sklepie kupujemy rzodkiewkę już bez liści, rzadko, kiedy też uprawiamy ją samodzielnie. Szkoda, bo gdy korzenie rzodkiewki są jeszcze młode i niewykształcone, wtedy ich liście smakują najwspanialej. Stanowią znakomity dodatek do sałat, nadając im wiosennej lekkości i lekkiej pikanterii. Podobnie niespodziewanie jadalne są liście jednorocznego groszku pnącego. Zrywamy sporą ilość jego pędów, dodajemy do nich liście rzodkiewki, nasturcji i cięte cienko wzdłuż łodygi liście młodego chrzanu. Do tego dorzucamy garść liści botwiny, które poza smakiem ziemi zapewnią naszej sałacie trochę kontrastowego koloru, i uzupełniamy całość porwanymi liśćmi delikatnej sałaty masłowej. Już pięknie wygląda, brakuje tylko winegretu. Proponuję dressing na zaskakująco fioletowym wrzosowym miodzie i soku z małosolnych ogórków. Miód rozprowadzamy w niewielkiej ilości wody, mieszamy z olejem słonecznikowym, sokiem z ogórków małosolnych i roztartym z solą ząbkiem czosnku. Liście w sałacie powinny być podarte, poszarpane, niepokrojone i suche. Po mokrych, nieodwirowanych lub choćby nieosuszonych liściach dressing spływa jak po kaczce, przez co wrażenia smakowe są uboższe.”
Biegając po ogrodzie sprawdziłam, czy kiełkują nasturcje w ubiegłym roku miałam ich mnóstwo. W tym roku nie siałam, ale widzę, że już pojedyncze wychodzą. Nasionka same się rozsiały.
„Kaczka i liście? A jakże. Proponuję kaczkę w stylu marokańskim, ze świeżymi liśćmi pomarańczy.
Kaczkę smarujemy marynatą z wody z kwiatu pomarańczy z kuminem, tartą cebulą, roztartym z solą ząbkiem czosnku, odrobiną cynamonu, rozmarynu i kieliszkiem porto. Obkładamy kaczkę dokładnie świeżymi liśćmi pomarańczy i wstawiamy do lodówki. Następnego dnia przygotowujemy farsz z namoczonego i lekko posolonego kuskusu, pęczka świeżej mięty, pietruszki, uprażonych i startych migdałów, pokrojonych w ósemki dymek, namoczonych rodzynek, szczypty kuminu, ostrej harissy, dokładnie mieszamy i wpychamy do kaczki. Zdejmujemy z niej liście pomarańczy razem z marynatą i wkładamy do pieca. Gdy kaczka jest już miękka, polewamy ją mieszanką wody z kwiatu pomarańczy i białego tymiankowego miodu. Sos, który utworzy się pod kaczką, redukujemy i doprawiamy solą, miodem tymiankowym i cynamonem. Podajemy z sałatą z plastrów pomarańczy, świeżej mięty, słodkiej cebuli i oliwy z oliwek.” Źródło tu;
Mam też w ogrodzie liście winogrona, ale oszczędzam je, bo krzaczki są jeszcze małe i szkoda, byłoby je znów stracić
Kolację też zrobiłam na ciepło. Pomyślałam sobie, że będę eksperymentować z tymi listkami, bo czemu niby rezygnować ze skarbów, które w sobie kryją. Trzeba jeszcze poczytać o roślinach silnie trujących, żeby nie przedobrzyć.
Rośliny o jadalnych liściach i łodygach - jest ich najwięcej. Liści musi być naprawdę dużo żeby się nimi najeść. Do tego część liści nadaje się tylko do przyprawiania, ale wiosną to właśnie one są najczęściej zbierane: Babka; Barszcz; Bluszczyk kurdybanek; Brzoza; Buk; Cykoria; Czosnaczek; Czosnek niedźwiedzi; Czyściec; Fiołek; Gwiazdnica; Jeżyna; Komosa; Koniczyna; Kozibród; Lipa; Łopian; Macierzanka (Tymianek); Malina; Marchew; Mięta; Mniszek (mlecz); Oset; Ostrożeń; Pałka wodna; Podagrycznik; Pokrzywa; Poziomka; Przywrotnik; Rdest ostrogorzki (pieprz wodny); Rukiew wodna; Rzeżucha; Stokrotka; Szczawik zajęczy; Ślaz; Tasznik; Wierzbówka; 
25.05 - sobota.
Byłam w ogrodzie może z pół godziny i mimo, że byłam ciepło ubrana zmarzłam.


Nie pada, ale jest mgliście i straszliwie zimno. W sumie chciałam zrobić kilka zdjęć makom, ale też sprawdzić, czy nie trzeba nasionek nasturcji przykryć ziemią. Szabaj też wyszedł, ale po chwili uciekł do holu i patrzył na mnie strasznym wzrokiem, że tak późno wróciłam, bo w holu zimna posadzka a on też kocha ciepełko. 

Dzisiaj robię bardzo oszczędnościowy obiadek z zapasów, czyli czerwony barszczyk z kołdunami zieleniną znalezioną w ogrodzie.


Trzeba oszczędzać, bo w portfelu 9 zł a do wypłaty jeszcze 15 dni. 
Starczy na Smakowitą jak się skończy i jeszcze na jakieś szaleństwo może jajka. Mam jeszcze 6 kurzych i tyleż przepiórczych.
Szabajek dostał już swoje cukiereczki, więc dzisiaj jem prawie sama, choć wiem, że dam mu troszkę barszczyku, bo języczek uciekłby mu do….
Nie wiem, po co sprawdzam, ale sprawdzę, czy mi „coś” na konto nie spłynęło, czułabym się pewniej, tym bardziej, że leki mi się kończą i już po pół tabletki biorę, żeby na dłużej starczyły.
Cukier mam przyzwoity 135 przed tabletką, mogę wziąć pół.
Niestety na koncie nic nie przybyło – ech….witaminki z ogrodu i damy radę. Jem barszczyk – pyszny, jeszcze zostało na kolację. Wrzuciłam tych cieniutko pociętych grzybków Mun - uwielbiam jak chrupią w zębach. Teraz jak oszczędzam, to robię różne eksperymenty z zupami i o dziwo świetnie się sprawdzają.
Miałam skórkę z jabłka pokroiłam na paseczki i w zupie dały lekko winny posmak - super. Młode listki czarnuszki też świetnie smakują w zupach. Zmartwiłam się, bo obejrzałam czereśnie i okazuje się, że będzie bardzo mało owoców, pojedyncze się tylko zawiązały reszta spada.
Szkoda, bo mamy tu bardzo dobre czereśnie.

Archiwum bloga