wtorek, 28 lutego 2017

Obiadek w wykonaniu pisarza.

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
~~~~~~~~~~~~~~
28 lutego 2017
Super po prostu, Tymon dzisiaj gotuje mi obiad.
Dotąd tylko stał cały czas na zmywaku.
„Widzisz mówił ludzie jeżdżą po to by stać na zmywaku do Ameryki a Ty mnie postawiłaś w Polsce i do tego nawet nie zarabiam dolarów”.
Głodna jestem aż mnie skręca, ale wygonił mnie z kuchni – wszystko ma być tajemnicą.
~~~~~~~~~~~~~~
A to AWF zabił mi klina „Brawo! Futsalistki Akademia Wychowania Fizycznego Józefa Piłsudskiego w Warszawie”
Kto to są Futsalistki? O rany skończyłam tę ukochaną uczelnię i nie wiem.
Gdyby nie było wujka Gogle musiałabym żyć w niewiedzy i oblewać się rumieńcem, gdy ktokolwiek zapytałby mnie.
Teraz już wiem, że są to dziewczyny grające w 5 osobowy futbol halowy/czyli w nogę/.
~~~~~~~~~~~~~~
Proza życia jest taka, że zmuszona jestem iść do lekarza, bo coś niedobrego dzieje się z moimi oczami.
Zamówiłam sobie wizytę, oczywiście w prywatnej przychodni, bo w państwowej – wizyta byłaby za pół roku.
Przy cukrzycy z oczami dzieją się różne rzeczy, zresztą nie tylko z oczami.
Nad wszystkim trzeba czuwać.
Boję się by nie dopadła mnie jakaś tfffu np. jaglica.
 Powieki puchną mi po nocy a oczy czerwienieją i łzawią - na zmianę raz prawe, raz lewe oko, staje się to już męczące i musi chyba lekarz na to popatrzeć. Nie mogę zupełnie myć oczu wodą z kranu.
Całe oko wraz z powieką robi mi się czerwone i masakrycznie swędzi pod powieką od wewnątrz.
Trwa to zawsze z godzinę dwie lub trzy, później jakby swędzenie ustępuje, ale wtedy gałki robią się czerwone jakbym siedziała 48 godz. bez przerwy przy komputerze.
Mam krople Biodacyna przepisane przez mojego lekarza, ale jak o niej poczytałam to widzę, że ten lek może również być przyczyną moich kłopotów.
Umówiłam się z okulistą na najbliższy termin tj. 28 lutego/dzisiaj/. Zobaczymy, co mi powie.
Pogoda u nas już super a ciśnienie niby 987,1 a na naszym domowym barometrze 774,1/chyba się popsuł/
Myślę coraz częściej o ogrodzie za moim oknem w moim domu – ile pieniędzy tam wpakowałam i szlag wszystko trafił.
Ano tak to jest jak się nie docenia ludzkiej pracy.
Teraz na samą myśl, że będę musiała tam pojechać wiosną ogarnia mnie przerażenie.
Doceniam spokój, jaki tu mam, kompletnie nie muszę się o nic martwić, ale to nie będzie przecież trwać wiecznie – mam tego świadomość.
 Marzy mi się taki czas, gdy moglibyśmy, choć czasami bawić się jak dzieci i śmiać się beztrosko z naszych wygłupów. 
To się tu nie może zdarzyć Tymon jest bardzo „akuratnym” człowiekiem a może ja przy nim tracę wrodzoną chęć zabaw sama nie wiem. 
Dzisiaj umył mi włosy, bo ja sama, ze względu na ewentualność zamoczenia oczu nie mogę. Teraz ile razy przechodzi obok a chodzi tu mniej więcej, co 3 minuty powtarza 
„Już oczy wyglądają lepiej – bledną”. 
Faktycznie cała twarz tam gdzie trzymałam ręce, żeby zasłonić oczy wyglądała jakby ktoś przyłożył mi żelazko do twarzy. Zobaczę co powie lekarz.

niedziela, 19 lutego 2017

Pocisk Witka el.

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
~~~~~~~~~~~~~~
19 lutego 2017
„Jak nie urok, to przemarsz wojsk”.
Zastanawiam się, co jest lepsze dla zdrowia zimnica w mieszkaniach, czy smog.
Ponoć dzisiaj rano wydano komunikat;
„wskazane jest, by dzieci, psy oraz starsi ludzie nie opuszczali swoich mieszkań, ze względu na wiszącego nad Warszawą wyjątkowo gęstego i niebezpiecznego smoga”
Wczoraj wieczorem/13 ego/, gdy kładłam się do łóżka już czułam smród w mieszkaniu.
O 8 rano Tymon popsuł mi humor ową wiadomością.
Takie słodkie miałam sny, tak było mi rozkosznie o poranku a tu masz z sennych obłoków na glebę pokrytą smogiem.
Wczoraj było jeszcze gorzej/18tego/, wieczorem nie było widać bloku, który stoi obok.
~~~~~~~~~~~~~~
Czytam, kolejną książkę z serii Reader’s Diges/polecam/. 
Tym razem jestem przy opowiadaniu „Dziewczyna, która miała pecha” – Kerry Reichs.
Nie tylko ta autorka ma cudowny dar używania fantastycznych przenośni literackich, które wprawiają w słodki humor, nawet jak sama treść opowiadania jest dość psychologicznie wieloznaczna i nie łatwa, przenośnie typu; „niosę Ci swój uśmiech jak wonny kwiat” poprawiają mi nastrój.
Zasypianie z tymi lekturami, powoduje, że człowiek wchodzi w świat swoich marzeń, budując je dzięki niesamowitej wyobraźni rozbudzonej przez autorów.
Poranki są cudowne, bo ma się fantastyczne sny, bogate w obrazy, których często nie jesteśmy w stanie sobie bez podkładu w postaci owych opowiadań wyobrazić.
Później budzisz się i;
„Stężenie pyłów PM10 i PM2,5 zaczęło rosnąć w Warszawie od wtorku. Najwyższe wartości osiągnęło w środę nad ranem. Stacja na Targówku pokazywała o 5 rano wartości 187 mikrogramów na metr sześcienny dla PM10 i 172 dla PM2,5, w al. Niepodległości odpowiednio 158 i 148, na Ursynowie 140 i 103. Najgorzej było w Otwocku, gdzie stacja pomiarowa o tej samej porze zanotowała wartości 230 i 211 mikrogramów na metr sześcienny. Normy dobowe zostały przekroczone o kilkaset procent.
Po godz. 8 na większości stacji poziom zanieczyszczenia zaczął minimalnie spadać. Smog w Warszawie. Ratusz wydaje komunikat
W związku z tak dużym zanieczyszczeniem powietrza władze Warszawy wydały komunikat, w którym przestrzegają przed wychodzeniem z domu.

Utrzymuje się duże zanieczyszczenie powietrza. Osoby narażone na ryzyko, w szczególności osoby starsze i dzieci, osoby z chorobami serca oraz dróg oddechowych, astmatycy i inne grupy podatne na zanieczyszczenia powietrza powinny unikać wyjść na zewnątrz. Pozostali powinni je ograniczyć do niezbędnego minimum. Zrezygnuj z aktywności na zewnątrz.”
Czy tu, czy tu jeden czort.
Pabinice –
„Dziś dozwolone stężenie pyłu PM 10 jest przekroczone o 830 proc.! Norma to 50ug/m3. Tymczasem u nas jest 415 ug/m3.
Pył przedostaje się do organizmu przede wszystkim przez drogi oddechowe lub pośrednio przez układ pokarmowy, kiedy spożywana jest skażona żywność (szczególnie dotyczy to metali ciężkich). Stwierdzono, że cząstki o średnicach większych od 10 μm zatrzymują się w górnych odcinkach dróg oddechowych, skąd są wydalane. Pył zawieszony PM10 przenika do płuc, ale się tam nie akumuluje, może akumulować się w górnych odcinkach dróg oddechowych. Przebywając średnio tylko dwie godzinny dziennie na dworze, pabianiczanie wdychają powietrze zawierające tyle szkodliwych substancji, jakby palili 5 i pół papierosów dziennie.”
Warto było rzucać palenie? Ciśnie się na usta pytanie?
Nie wychodzę z domu według zaleceń, choć już sama nie wiem czy one dotyczą mnie. Dzieckiem nie jestem, psem też nie a i starszą osobą chyba też nie, bo w Polsce jest już ponoć ponad 2 tysiące ludzi, którzy przekroczyli setkę, więc się do starszych jeszcze nie kwalifikuję. Tak czy siak siedzę w domu i zaczynam przez to cierpieć na „zespół niespokojnych nóg”.
 Jak tylko się kładę nogi zaczynają mi wędrować a do tego włącza mi się „zespół touretta”, bo po godzinie takiego walcowania na łóżku, zaczynam kląć w myślach na razie póki, co jak szewc. Boję się, że mogę zacząć głośno a Tymon, by chyba tego nie zniósł, bo on jest taki akuratny i każde soczyste słowo pobudza jego wyobraźnię, zakrywa twarz, rękoma i albo śmieje się, albo odganiając złe moce, mówi – „ to grzeszne” i dodaje, gdzie Ty dziewczyno się chowałaś?
Zaznaczam, że ja nie przeklinam czasami tylko używam słów przyjętych we współczesnej literaturze za soczyste, lub pikantne. Tymon uważa, że obracał się dotąd w takim środowisku, że strach ze mną gdziekolwiek pójść między ludzi. Nie komentuję tego tylko z wyrozumiałością słucham o różnych ekscesach jego znajomych, po pijaku czy też na trzeźwo i wyciągam wnioski. Jak będzie trzeba to ich kiedyś użyję.  

Przypomniał mi się mój wiersz;
/a przy okazji mój serdeczny internetowy kolega, który jakoś umilkł a to on właśnie podarował mi swoje zdjęcie do tego wiersza/.

                                         Przesyłka
 Fotografia; Witek el.
                                     
                                i
                              nie
                       wiem, kim jesteś
            ale wciąż dostaję w kopertach białych,
     pocztą poleconą ogniste strzały zatrute kurarą.
Bez adnotacji bez pouczenia, bez najmniejszego choćby                
                         wyjaśnienia,
                        celu przesyłki
                        tak nietypowej. 
                       Strapiona siedzę
                        w  kolejną    białą
                         kopertę wpatrzona
                          I myślę, po co Panie,
                           w ręce me wkładasz
                              broń, którą tu kryje.
                                 Dając mi władzę, nie
                                     wiesz, do czego użyć
                                          jej mogę, skoro znasz
                                              mnie, wiesz chyba tyle
                                                   że kiedyś pewnie tej
                                                      W Ł A D Z Y U Ż Y J Ę
                                                                                     bajsza
Jestem jak piórko na wietrze, lub motyl w niepogodę.
Witku jak jeszcze bywasz w sieci odezwij się.

poniedziałek, 13 lutego 2017

Przed Walentynkowo.

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
~~~~~~~~~~~~~~
13 lutego 2017
Siedzę w domciu i kicham na to wszystko.
Kichnięcie zaś mam takie, że podobno szklanki na stole podskakują na 7 piętrze.
Kicham zawsze seriami po 4 lub 5, to ma swój plus, bo sąsiedzi po pierwszym biorą szklanki w dłonie i przy 4 już są bezpieczne wraz z zawartością.
Tymonek znów się stara – dzisiaj go tak wykończyłam, że padł jak kawka.
Byliśmy razem w Carrefourze na zakupach.
Tymon wcześniej zarzekał się, że ze mną na zakupy już nie chodzi - dzisiaj zrobił wyjątek.
~~~~~~~~~~~~~~
Ostatnio poszukuję maxi czarnego płaszcza, bo pod nim mogłabym nosić różne fajne sukienki, bez obawy, że mnie podwieje.
Jest taki idealny w Newchic
Wybieram czarny. Problem polega tam na płatności i strasznie mnie to wkurza, bo nie czaję jak mam zapłacić przy użyciu karty i czy to jest bezpieczne, bo każą mi podawać jakieś numery karty a ja nie wiem, jakie.
Płaszcz a właściwie sukienka jest niedroga, za to przesyłka jest dość droga, ale pal sześć już bym się szarpnęła, gdybym wiedziała jak to zrobić.
Czekam na Agę, żeby wróciła z tej Afryki może ona będzie wiedziała jak mam to ogarnąć.
~~~~~~~~~~~~~~
Tymonek popędził po wodę mineralną, bo nie daliśmy już rady kupić jej w Carrefourze tak byliśmy obładowani.
Kupiłam pół kilograma truskawek na Walentynki. Tymonek się kwasił, ale jakoś to przeżył a teraz pewnie będzie dla niego w nagrodę piwo.
~~~~~~~~~~~~~~
Skończyłam czytać cudowne opowiadanie z serii; Reader’s Digest „Rosie” Alana Titchmarsha.
Serdecznie polecam serię. Wracając do opowiadania „Rosie”, to historia 85 letniej babci, która postanawia troszkę sobie poużywać, gdyż twierdzi, że jej życie nie było dość ciekawe. Praktycznie przypadkiem opiekę nad rozrabiającą babcią przejmuje 39 letni wnuczek Nick – malarz, który uciekł od despotycznej matki z Londynu na wyspę uwaga – Wight/ Isle of Wight/.
Znam tę wyspę dobrze, bo spędziłam tam jakiś czas uczestnicząc w warsztatach fotograficzno – filmowych zorganizowanych przez telewizję BBC.
Włóczyliśmy się wtedy po dzikich plażach kręcąc amatorskie kryminały.
Szczególnie fajnie czytało mi się to opowiadanie. Babcia Rosie ponoć pochodziła z carskiej rodziny z nieprawego łoża i jako niemowlę wywieziona została do Wielkiej Brytanii. Nick powtarza, że Rosie babcia ciągle pachnie channel 5.
Dzisiaj postanowiłam w sklepie Sephora sprawdzić ten zapach. Użyłam testera na rękę, ku jak sądzę oburzeniu sprzedającej za to do tej pory czuję zapach babci Rosie, czyli channel 5.
~~~~~~~~~~~~~~
Napomknę też, że kocham szczególnie cenną biżuterię, ale mam swój gust i uważam, że pewne rzeczy dla mnie nie są odpowiednie.
Dostałam piękny bursztyn – nie najwyższej klasy, ale duży, fajnie oprawiony w srebrze z cudnym finezyjnie splecionym srebrnym łańcuszkiem.
Prezent przyjęłam z przyjemnością, bo to coś, co pasuje szczególnie do każdej sukienki. Hi, hi sęk w tym, że ja prawie w sukienkach nie chodzę. Jak uda mi się kupić długi maxi płaszcz może to się zmieni. Koniec pisania, bo mi po heinekenie w głowie zaszumiało a wypiłam zaledwie pół szklanki. Miłej ostatniej przed Walentynkowej nocki. 
Zaś o świcie wszystkim moim czytelnikom ogromnych wiecznie kwitnących łąk miłości. 
Gdy miłość jest z nami jesteśmy szczęśliwi i żadne troski, nie zaprzątają nam głowy.

środa, 8 lutego 2017

Słowik na cenzurowanym....

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
~~~~~~~~~~~~~~
8 lutego 2017
Siedzę przy szklance kawy „tchibo family”, którą Tymon kupił, bo była o 75 gr. tańsza od pozostałych.
Siedzę i chce mi się wyć, bo kawa nawet nie pachnie kawą, a w smaku jest podobna, do amazońskich błot, po tym jak Kajman Czarny po pożarciu starej  anakondy zrobił w nich rzadką kupę .
Nie da się tego wypić a Tymon się cieszy, bo zazdrości mi, że mogę pić tyle kawy. 
On z nadwyrężonym sercem, po licznych romansach musi już się niestety ograniczać a ograniczać się nie jest w stanie jak mu w domu kawą pachnie.
Chałupa słabo sprzątana, gdyż kupił sobie smartwona i wgryza się cały czas w instrukcję siedząc do południa w szlafroku zatopiony w głębokim fotelu.
W kąt poszedł pułkownik Wrycza. Gada do telefonu - „tużeś mi kwiecie zatruty”, bo nic najwyraźniej nie kuma z tej instrukcji a przy tym przebiera nogami raz do sufitu je daje a później boleśnie rzuca na podłogę, co chyba znaczy, że kompletnie się pogubił lub zatracił w nowej zabawce.
Mruczy przy tym i sapie jak gryzli, szczerząc świeżo wypolerowane kły przez dentystkę - starszą panią w masce rękawiczkach, okularach i z pypciem pod nosem/to z opisu Tymona/.
Nudzić się nie sposób. 
Tym bardziej, że Tymon, co rusz to deklamuje jakieś wiersze, jak nie po polsku, to po rusku.
np.:
 ОСЕЛ И СОЛОВЕЙ
 Осел увидел Соловья
И говорит ему: «Послушай-ка, дружище!
Ты, сказывают, петь великий мастерище:
Хотел бы очень я
Сам посудить, твое услышав пенье,
......................cd na filmie
                                                              И. А. Крылов

Spróbuję to przetłumaczyć, choć nie jestem w tym orłem;
Osioł i słowik
~~~~~~~~~~~~~~
Osioł zobaczył słowika i mówi do niego;
Przyjacielu powiadają, jesteś mistrzem w śpiewaniu:
Chciałbym sam ocenić Twoją sztukę =
Usłyszawszy Twój śpiew, czy rzeczywiście, masz tak wielki talent. Tutaj słowik zaczął swój popis.
Zakląskał, zaświstał na tysiąc rejestrów,
ciągnął swoim głosem, to delikatnie,
 to subtelnie zamierał. To cicho rosę rozsypywał
Wszystko zamarło z zachwytu.
Miłośnikowi i piewcy zorzy. Ucichły wiatry, zamilkły ptaków chóry i ucichła reszta zwierząt.
Ledwie oddychając pasterz zachwycony jego śpiewem
I tylko gdzieś w oddali, pastuszek uśmiechał się przyjaźnie.
Skończył słowik pieśń. Osioł pochyliwszy głowę ku ziemi „nieźle” powiedział. 
Można Ciebie słuchać, bez znudzenia, 
ale szkoda tylko, że nie znasz się z naszym kogutem 
jeszcze byś swą sztukę wyszlifował, 
gdybyś się u niego poduczył.
Usłyszawszy tę opinię słowik otrzepał piórka i poleciał, za 9 pole
.............
Chroń nas Boże od takich krytyków.
~~~~~~~~~~~~~~
Plus jest taki, że Tymonek pobiegł po dobrą kawę do sklepu, gdy cierpliwie wysłuchałam bajki i teraz aromaty kawy rozchodzą się nam po całym domu. Ja mu zaś w nagrodę wgrałam do smartwona  melodię śpiewaną przez przedszkolaków "My jesteśmy krasnoludki" - teraz ma dzwonek jak nikt inny. Trochę się strapił "a co będzie jak pójdę na jakiś pogrzeb i ktoś mi zadzwoni?" No to nie chodź na pogrzeby hi, hi z włączonym telefonem. 

wtorek, 7 lutego 2017

Taka sroczka

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
~~~~~~~~~~~~~~
7 lutego 2017
 Matko słodka, całkowicie zapuściłam się z tym pisaniem.
Nie żebym nic nie robiła.
To, co jednak miałam napisać, nie bardzo chciałam, bo sytuacja ciągle ewoluuje.
Gotuję niedzielny obiadek. Kurczak z nadzieniem, ziemniaczki, pomidorek z cebulką i ćwikła.
Nic wyszukanego niestety nie mamy w lodówce – oszczędności, hi, hi ja też oszczędzam a co?
Jak dobrze pójdzie może zaoszczędzę za jakieś pół roku na….
~~~~~~~~~~~~~~
Podejmowaliśmy księdza, ja pierwszy raz od 40 lat.
Czarny jak noc z krzaczastymi brwiami a jak zaczął się śmiać Tymon był przerażony.
Wiadomo omotałam księdza tak, że całkiem się pogubił i nawet nie przeżegnał się wychodząc.
Dostał za to od Tymona 2 jego książki z autografem, oczywiście z mojej inicjatywy.
Za co zostałam subtelnie zbesztana po wizycie.
Ale co tam niech się ksiądz cieszy – jedna książka o Mitach Europy ponoć jest niezgodna z nauką religii.
W każdym razie „po” mieliśmy, o czym rozmawiać w sumie na wesoło.
~~~~~~~~~~~~~~
Aga przysłała kolejne zdjęcia z Kenii, więc jestem spokojna, że lwy jej nie zjadły, bo już się trochę martwiłam, pewnie zasięgu nie miała.
~~~~~~~~~~~~~~
 Jestem już prawie zdrowa.
 Mam jakieś problemy z oczami. Jakbym miała jakieś zapalenie spojówek raz w jednym raz w drugim oku. Robią mi się takie czerwone żyłki na gałkach, pół godziny po kroplach znikają. Czasami swędzą mnie powieki, między rzęsami i wtedy znów robią się takie czerwone. Wiadomo do lekarza jeszcze nie poszłam, bo tu nie wiem czy mnie przyjmą, swoją drogą powinnam to sprawdzić.
~~~~~~~~~~~~~~
Tymon dzisiaj po powrocie od dentysty tak był wkurzony, że skasowała go za jedną plombę na 200 zł, że chciał wytłuc wszystkie naczynia w zlewie.
Kiedyś mieliśmy taką umowę, że ja gotuję on zmywa, ale ostatnio najwyraźniej opuszcza się w swoich domowych obowiązkach a ja w końcu nie mogę robić wszystkiego.
Ciekawa jestem, jaki będzie miał nastrój po jutrzejszej wizycie u dentysty.
Pewnie przyjdzie nam jeść z jednego talerza, ale co mi tam mój humor jest ostatnio super rozrywkowy i nic nie jest w stanie mi go popsuć.
~~~~~~~~~~~~~~
Przylatują do mnie mewy znad Wisły i sroczki z AWFu, dokarmiam je nieustannie i bawię się awanturami, jakie robią za oknem.
Dzisiaj np. jedna sroczka wkurzyła się na inne i weszła do pojemnika na jedzenie, usiadła na nim dziobiąc w głowę każdą, która usiłowała się zbliżyć.
Uznała, że jedzenie jest jej.
To ona każdego poranka budzi mnie, gadając po sroczemu swoje żale i śpiewając pobudkę, jak za długo nie wynoszę jedzenia.
Tak czy siak o 9 muszę wstać, bo tak zawodzi, że litość bierze a jest już taka gruba, że czuję, iż wyprawa na 10 piętro może być dla niej wkrótce prawdziwym problemem. Mam skrytą nadzieję, że kiedyś moja sroczka, jako, że słyną one ze złodziejstwa przyniesie mi piękną obrączkę z brylantami, bo Tymon coś z prezentami też się ociąga.
Fajne są też mewy. Jedna jest taka ogromna jak kaczka.
Ta nie boi się nikogo i niczego – siada na balustradzie balkonu i pędzluje wszystko. Inne lecą nurkują po kęs najlepiej smakuje im kurczak z grilla i znikają. Kurczaki z grilla tu są tanie, więc jest to fajne jedzenie dla nas na obiad a co my nie jemy jest dla mew. Patrzę na nie i zastanawiam się jak to możliwe, że sobie nie połamią skrzydeł – czasami 3 jednocześnie są przy pojemniku z jedzeniem. Tymon uważa, że lada chwila sąsiedzi przyjdą nas ochrzanić za to dokarmianie, bo przy oknach fruwa tyle ptaków jak na filmie Hickoka.
Mnie się to podoba nad nami już nikt nie mieszka, więc może tylko Ci, co mieszkają pod nami mogą się złościć.
Jednak sądzę, że nie, bo to młodzi ludzie, którzy przygarnęli 2 kundelki ze schroniska. W ramach wyrabiania im kondycji gonią windę z panem pędząc na 9 piętro po schodach. Kiedyś było zabawnie, bo wielki chyba ze dwa metry młody człowiek z dziewczynką taką ze 4 lata zapytał Tymona czy je mięso a – ten zełgał chyba nieświadomie, że nie.
Młody przybił mu piątkę a ten pyta mnie czy ja jem?
Jem oczywiście – rozczarowałam go, bo już sądził, że wszyscy jego sąsiedzi są weganami. Tymon też się zorientował, o co mu chodziło, ale już go nie wyprowadzał z błędu.
Młody jest fajny zawsze jak jedziemy razem to sobie troszkę porozmawiamy o różnych sprawach. 
Póki, co o ptakach nic nie mówi.

Archiwum bloga