sobota, 31 stycznia 2015

Jak w letargu.

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 109
˜˜*°°*˜˜
Jest jeszcze we mnie ogromny smutek.
Może jestem stuknięta, ale kupiłam sobie różowego pluszowego króliczka muszę w nocy do czegoś się przytulić.
~~~~~~~
Jest bardzo, bardzo smutno.
Trudno jutro, po jutrze będzie już mniej bolało.
Cukier mi z tego wszystkiego bardzo skacze.
Teraz już spadł, ale wcześniej przy tym stresie, 3 noce ataki, co kilkanaście minut, to było straszne.
Dziś patrzyłam na Facebooku na suczkę znalezioną gdzieś na wsi i przez moment pomyślałam, że może to los ją zsyła.
Pomyślałam też od razu, że sama czasem muszę iść np. do szpitala – nie już nie mogę mieć psa.
 Już nie - nawet malutkiego Yorka – trzeba zapomnieć o psie. 
Kotów się boję, zresztą taka łazęga, to różne zarazki znosi na łapach.
~~~~~~~
Powinnam sobie znaleźć jakiegoś miłego pana na wypady do kawiarni.
Czuły, serdeczny, bez zbyt dużych wymagań, kumpel na smutne chwile.
 ~~~~~~~
Jeden z najwybitniejszych poetów tanga Enrique Santos Discépolo nazwał tango smutną myślą, którą się tańczy – tyle we mnie tych smutnych myśli, chyba sama zatańczę tango argentyńskie, żeby smutna myśl tak nie bolała, może z króliczkiem. 
Matko słodka jak mi smutno.
Kiedyś na pewno się spotkamy
by znów zapłonąć kolorami
                     i wśród purpur i żółcieni
pójdziemy razem w park jesieni…
Kiedyś na pewno…
Teraz biegaj na gwiezdnych łąkach za motylami i czekaj tam na mnie.
~~~~~~~
Myślałam, że ktoś potrafi mi zastąpić psią miłość i znów zostałam zraniona.
W wielu ludziach nie ma tej wrażliwości, jaka jest we mnie.
Najpierw są mili a później palną coś, tak, że aż zęby bolą. 
Mężczyźni w moim wieku i Ci jeszcze starsi są niestety w większości wypadków beznadziejni, cały rozum i wrażliwość mają w jednym miejscu i do tego w zwisie.
Jeden nawet powiedział bez ogródek, że się mu komórki mózgowe już wypaliły – a to, co zostało to samczy instynkt i sam nawet nie wie, jakiej jakości, bo często i on go zawodzi.
Najgorsi są Ci, co mają kasę, uważają, że za pieniądze można kupić wszystko – nie myślą, o tym, że są granice każdego wstrętu i niektórych nawet za duże pieniądze nie da się przekroczyć.
Miłości nie da się kupić, tej tkliwości, jaką budzi, tej woli poświęcenia się dla kochanego, tego drżenia serca, gdy wiemy, że naszą miłość coś boli, tej chęci pomocy nawet kosztem własnego zdrowia. 
Tego nie kupisz, panie Jerzy za żadne pieniądze.
~~~~~~~
Wczoraj byłam pierwszy raz od tej wizyty u weterynarza w mieście.
Szłam tą samą drogą, pamiętałam każdy szczegół. 
Teraz nawet nie chcę przywoływać tych wspomnień, bo później przez całą drogę bolało mnie serce. 
Tak bardzo bolało, pierwszy raz nie mogłam oddychać - myślałam, że wpadnę do koleżanki, ale później straciłam ochotę.
Minął tydzień a ja ciągle nie mam ochoty nigdzie wychodzić, jedyne, co mi się chce to nieustannie spać.
Myślałam, żeby zrobić trochę zdjęć nawet wzięłam aparat, nic nie mogłam fotografować.
Miałam dzisiaj z kimś się spotkać, ale na szczęście wszystko się spierniczyło. 
Nie byłabym w stanie nawet normalnie rozmawiać. Nie złożyłam życzeń koledze zapominam o wszystkim, nie chcę o niczym pamiętać.
Jedyne, co mnie pociesza to króliczek ma roześmiany pyszczek i jest jedynym dobrem na całe zło, które mnie omotało.
Kiedyś myślałam, że jak już przeżyłam rozłąkę z człowiekiem, którego kochałam i potrafiłam mu wybaczyć ból, jaki mi zadał, nic już mnie nie zaboli – bzdura nie ma reguł, czasami boli coś, co realnie wcale boleć nie powinno.
Matko słodka, co się ze mną dzieje zrobiłam tyle i takich błędów w tym ortograficznych, że chyba od szkoły podstawowej mi się nie zdarzyło. Jestem ciągle jeszcze w jakimś letargu.
~~~~~~~
Wstawiłam gąskę z jabłkami, majerankiem, śliwkami - dusi się, sosik jest przepyszny, jeszcze tylko troszkę kurkumy pod koniec dodam i odrobinę miodu akacjowego.
~~~~~~~
 Z miodu zrezygnowałam, bo śliwki dały już słodycz.
Gąska pyszna, ale jakoś nie chce mi się jeść zupełnie. Myślę o tym, że powinnam do minimum ograniczyć jedzenie, bo i tak nie mam apetytu.
Najgorsze jest to, że nie chce mi się zupełnie wychodzić z domu.
Wiem, rozsądek mi mówi, że powinnam wychodzić, powinnam się ruszać – ogarnęła mnie stagnacja.
Gdy boli dusza, inni się odsuwają, często, bo nie chcą przejmować tego emanującego smutku, mam jednak kilka takich kochanych osób, które wspierają mnie psychicznie. Koleżanka, mimo, że daleko, ale pyta prawie codziennie jak mi tam.
Super jednak jest, że mam uczennicę, która wiele lat młodsza ode mnie, dzwoni do mnie z innego kraju – pociesza.
Tak sobie myślę, że jak człowiek jakoś tam kształtował młodego człowieka i po bardzo wielu latach on ma ochotę jeszcze z nami prywatnie pozmawiać, to jakoś tak na sercu jest przyjemniej.
Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierają, bo jakoś lżej na sercu jak człowiek wie, że nie jest zupełnie sam. 

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Śpij słodko.

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 108
˜˜*°°*˜˜

Śpij słodko – zawsze będę Cię kochać

˜˜*°°*˜˜
˜˜*°°*˜˜ 

piątek, 23 stycznia 2015

Dylematy

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 107
˜˜*°°*˜˜
* * *
Snem jesteś bajecznym,
wracającym, co nocy uparcie.
Gwiazd migotaniem na niebie,
srebrnym obliczem księżyca.
 Zapachem żywicy
w świerkowym lesie.
Szumem strumienia,
melodią liści w parku,
mgłą snującą się o zachodzie
jesteś wszędzie w całej przyrodzie.
* * *
Snem malowanym marzeniami.
Kwiatów zapachem na łące,
drżącym promieniem słońca.
Rosy kropelką łkającą.
Miłością tulącą wszystko dookoła.
Jesteś moim życiem,
I moim natchnieniem.
Ciepłem prześcieradła o świcie,
serca upojnym drżeniem.
* * *
Kredką na moich ustach.
leniwym westchnieniem.
Pieszczotą słonecznych promieni.
Deszczowym koncertem jesieni.

Wiesz, że jesteś jedyną
serca mego rapsodią,
roztańczoną nutką
włosów moich melodią.

Jesteś moim życiem
i moim olśnieniem.
wirującym na wietrze,
gasnącym wspomnieniem.

 Ja dla Ciebie być mogę
bajkowym motylem na dalszą drogę.
                                             bajsza               
Chciałoby się mimo wszystkich nieszczęść na świecie, mimo wojny w Donbasie, zamachów we Francji, mimo smutków i biedy na świecie, mimo zbrodni bez kary chciałoby się odrobiny szczęścia dla siebie i swego domu. Czy to jest egoizm, że człowiek ma pragnienia takie nierealne takie banalne, takie dotyczące jutra i pojutrze.
Czy człowiek ma prawo do szczęścia?
Odmawiamy sobie, bo mamy jakieś kretyńskie ograniczenia, odmawiamy sobie w imię jakiejś wyimaginowanej lojalności a czy warto?
I tak Ci po nas uznają nas za frajerów. Kogo obchodzą jakieś tam względy, co jest ważniejsze?
Zastanawiam się często czy jestem fair wobec własnych zasad i ile tracę – przez to a ile zyskuję?
Miałam ostatnio okazję przekonać się, że jakkolwiek bym się nie zachowała, zawsze nawet niby Ci życzliwi znajdą „dziurę w całym”. Człowiek ma wątpliwą satysfakcję, że co prawda zrezygnował z własnego szczęścia, ale nie zbudował go na cudzej porażce.
Tylko czy to ma sens?
Czy kroczenie drogą potknięć innych musi boleć z powodu solidarności z ich czasami głupimi a nawet nieuczciwymi posunięciami.
Skrupuły?
Co to takiego czy one powinny hamować nasze marzenia i pozbawiać nas kreatywności.
Czy skrupuły są wynikiem szczególnej wrażliwości sumienia – czy sumienie – takie nadwrażliwe nie wpływa na naszą abnegację.
Czy wyrzekanie się czegoś w imię wartości powiedzmy wyższych ma sens? Rezygnacja z tego, co nazywamy prawem do szczęścia, bo „mam zasady” – skąd ja to znam? Ileż to razy dostawałam i tak z tego tytułu kopy w pupę i NICZEGO mnie to nie nauczyło?
Chromolić, wypiąć się na własne zasady, pozwolić sobie na odrobinę radości a ile jeszcze chwil na tę radość mi zostało? Jak sobie radzić później z psychicznym kacem?
Chromolić i tyle.
Ech tam….takie tam bajdurzenie wieczorne.
~~~~~~~
 
Szabajek bez zmian – nie jest gorzej, ale i lepiej też nie.
Dużo śpi i wszystkim życzy bajkowych snów.
Znowu bardzo silny atak epilepsji mimo podawanego leku.
25 stycznia
Leki podaję ale już nie działają, miał tyle ataków, że trudno zliczyć. Jestem wykończona. 
Zauważyłam, że dostaje atak jak cokolwiek zje. 
Ograniczam mu jedzenie do minimum a on po każdym ataku jest bardzo pobudzony i szuka jedzenia. Będę musiała jutro pójść znów do lekarza i to będzie chyba ostatnia wizyta.

środa, 21 stycznia 2015

Bal w piórach.

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 106
                                                              
˜˜*°°*˜˜
„Życie, kochanie, trwa tyle, co taniec,
fandango, bolero, bibop,
manna, hosanna, różaniec i szaniec,
i jazda, i basta, i stop….”
………………………..
„Niech żyje bal,
bo to życie to bal jest nad bale,
niech żyje bal,
drugi raz nie zaproszą nas wcale,…”
~~~~~~~
Życie toczy się mimo choroby Szabaja, on nie jest i nie będzie już zdrowszy, tabletki pomagają mu w złagodzeniu objawów i jak do tej pory nie ma wcześniejszych objawów.
Ja muszę dbać też o własne zdrowie, potrzebuję ruchu, więc codziennie chodzę do miasta przynajmniej w jedną stronę piechotą. Wczoraj byłam w Domu Kultury dowiedzieć się o niedzielne spotkanie z Jean-Marc Caracci – francuskim fotografem, który ma wystąpić z wykładem na temat fotografii i realizowanego przez siebie projektu. 
Spotkałam wczoraj moich „aniołów” wyściskaliśmy się, pochwalili mi się, że jadą na pielgrzymkę do Jerozolimy.
Później odwiedziłam koleżankę wracałam piechotką do domu mimo makabrycznego bólu łydek. 
Trzeba go rozchodzić póki jest pogoda. Brakuje mi zimą ruchu i póki jest ładnie trzeba to wykorzystać i troszkę pobiegać po mieście. Myślałam nawet o jakiejś rekreacji, ale trudno mi jakoś się zebrać na ćwiczenia – tyle się na ćwiczyłam w życiu, że chyba mam przesyt.
Dzisiaj idę po tusz, może wpadnę gdzieś na kawkę.
Szabajek jest grzeczny, nie rozrabia – wszystko jest ok. Ja wojażuję po mieście a on jak zwykle marzy w piórach.
~~~~~~~
Matko słodka jak mnie te łydki bolą, chyba muszę założyć jakieś inne buty dzisiaj.

Archiwum bloga