wtorek, 31 lipca 2012

Substytut

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/  mój blog ze zdjęciami
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
* *

 Uciekamy przed sobą w pół słowa,
zastygamy nieskończonym gestem.
Pozostaje nam twarzy połowa,
zimna skała na deszczu i wietrze.
A gdy noc przychodzi milcząca,
po omacku dłonią szukamy,
Odrobiny czegoś ciepłego,
lub miękkiego - tak jak aksamit.
                                       
                                           bajsza

Staruszek dzwonił do mnie ze trzy razy.
2 razy podniosłam słuchawkę, – ale on jest głuchy jak pień i nie słyszał, co do niego mówiłam.
Starość jest smutna..., - hi, hi więc bądźmy zawsze dziećmi.

piątek, 27 lipca 2012

Opiekunka inteligencji ;)

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/  mój blog ze zdjęciami
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
* *
Myliłam się, ale nie do końca.
Siostra bardzo miła i najwyraźniej mogłabym się z nią zakolegować.
Hi, hi pieniędzy raczej nie zarobię.
Tak to jest, że ta opieka najwyraźniej miałaby być za friko. 
Skoro tak sprawy się mają, nagadałam na siebie tak, aby zniechęcić delikwenta.
Czyli powiedziałam, że nie lubię sprzątać, zmywać nie mogę, bo by mi się dłonie od wody zniszczyły, a sex, bo i o tym była mowa tylko hi, hi po ślubie.
A delikwent nie chętny na "śluby", więc pewnie będą szukać dalej.
Zauważyłam natomiast, że brak jest we mnie ciągle tej jakże koniecznej w dzisiejszym świecie asertywności.
Nie umiem powiedzieć, że zgłosiłam się, bo szukam pracy a nie amorów.
O matulu 20 lat starszy ode mnie mężczyzna. 
Nie powiem całkiem, całkiem fizycznie jak na swoje lata. Wysoki z 180 opalony całkiem fajna fryzurka, choć siwa inteligentny, – co prawda bardzo staroświecki w poglądach, – czyli taka inteligencja konwencjonalna.
Dla tych o niższym poziomie IQ wyjaśniam/narażając się na krytykę mojego zarozumialstwa/.
INTELIGENCJA KONWENCJONALNA - oznacza pojęcie wąskie i nawet, kiedy IQ (iloraz inteligencji) u danej osoby jest wysoki, nie świadczy to jeszcze o duchowym sukcesie.
Ważnym elementem jest EQ - emocjonalna inteligencja, która jest odpowiedzialna za większość sukcesów.
Niezależnie od tego, jakiego "brylantowego" człowieka, z super IQ spotykamy, jeśli jego EQ nie jest wystarczająco rozbudowane, jego "błysk" nie przyniesie spodziewanych efektów.
IQ - iloraz inteligencji - wartość liczbowa inteligencji.
Wartości te nie są absolutną miarą inteligencji, lecz mają charakter relatywny.

IQ wywodzi się z logiki, np. zdolności logiczne, werbalne; w tej grupie znajdziemy wielu matematyków, biznesmenów, hazardzistów, zawsze dbają o własne interesy, lubią psy czy koty/mój niedoszły podopieczny lubi gołębie – za oknem/, ale okazuje się, że osoby z wysokim IQ są niezwykle biedne..., duchowo.
I nie chodzi tu tylko o ateistów, bo to, że nie deklarują swojej wiary, nie oznacza wcale, że nie są zdolni do szalonych wzruszeń, czy poświeceń.
IQ przynależy do lewej półkuli mózgowej.
EMOCJONALNA INTELIGENCJA – EQ
Połączona jest ściśle z miłością i duchowością, przynosi współczucie i pomoc drugiej osobie.
Miłość, duchowość, współczucie, są impulsami, w tym aspekcie nie świadczą o romansie czy seksie, nie są też spokrewnione z religią, są WYSOKO ROZWINIĘTĄ NATURĄ CZŁOWIEKA, wskazują na jego wysokie indywidualne wartości i umiejętności nawiązywania prawidłowych związków z innymi, duże zasoby empatii, łączeniem się z naturą świata i jakby ponad światem.
EQ posiada dwa aspekty:
- zrozumienie samego siebie, swoich życiowych celów, właściwe intencje, odpowiedzialność i odpowiednie zachowania w każdej sytuacji,
- zrozumienie innych i ich odczuć.
EQ ma pięć domen;

1. Znać własne emocje
2. Umieć nimi zarządzać
3. Motywacja siebie.
4. Rozpoznanie i zrozumienie emocji innych ludzi
5. Zarządzanie związkami i emocjami innych z uwzględnieniem ich praw do samostanowienia, bo przecież możemy tylko radzić a nie narzucać.

Naukowcy przez długie lata mierzyli IQ, jako najlepszy miernik inteligencji, lecz doszli do wniosku, że samo IQ bez EQ nie daje sukcesu.
W roku 1990 Prof. John Mayer i Dr Peter Solovey przedstawili światu nowy termin - emocjonalna inteligencja (EQ)
Według reguły EQ określa; zdolność osoby w zrozumieniu jej własnych emocji i emocji innych. W roku 1995 psycholog Daniel Galeman wydał na ten temat książkę - "Emotional Intelligence it can matter more than IQ".
Naukowcy twierdzą: EQ przynosi wielkie sukcesy i dzisiaj już powszechnie jest wiadomo, że nie IQ tylko EQ wynosi osobę ponad przeciętną.

EQ nie znaczy, że musimy się uczyć na uniwersytecie, ale musimy nauczyć się zarządzać własnymi emocjami i wprowadzić je właściwie w życie.
Tylko wówczas, kiedy nasze "serce" pracuje właściwie, produkuje elektryczny sygnał 40 do 60 razy silniejszy niż mózg.
Właśnie ten elektryczny sygnał idący z "serca" jest dominującą siłą w ludzkim ciele.
Stare naukowe teorie twierdziły, że serce jest jedynie pompą i nie ma nic wspólnego z inteligencją, ale dobrze wiemy, że tylko ten człowiek, który kieruje się w podejmowaniu swoich decyzji "sercem"/posiada prawidłowo rozwiniętą empatię/, a nie rozumem, odnosi duchowe sukcesy.
Mistyczny świat wie, że serce i mózg są ze sobą ściśle połączone.
Nasza nowożytna kultura popełniła wiele błędów pracując z inteligencją i rozumem.
Prawdziwi duchowi nauczyciele wiedzą, że nie jest to droga do życiowych sukcesów.
Wysoka inteligencja człowieka (IQ) nie doprowadzi do Źródła tylko pozwoli na wybranie lepszych dróg życia na ziemi.
SERCE - drzwi - połączenie wszystkiego, kiedy je tylko otworzymy, otwieramy wszystko co tylko życie ma nam do zaoferowania.
Odkryjemy nowe pasje, nowe zdolności, zrozumiemy zupełnie inne rzeczy na wyższym poziomie.
Odnajdziemy, co naprawdę jest dobre, a co złe.
Wiele osób w takiej chwili mam nadzieję, że przemyśli swój system wartości może nastąpi zwrot, może zrozumie własne błędy i dojrzy właściwy kierunek.
Coraz więcej ludzi rozumie, co to znaczy posiadać:
- wysokie IQ czy wysokie EQ?

Kiedy EQ i serce zajmuje miejsce IQ w mózgu, człowiek rozwija się na duchowej ścieżce prawidłowo.
Kto posiada wysokie EQ posiada również doskonałą komunikacyjną sztukę łączenia się z otaczającym światem z naturą.
Bardzo ważną rzeczą jest, aby umieć zrozumieć ludzki talent tzw. zdolności wrodzone.
EQ znaczy posiąść umiejętności pięciu elementów:
- samoświadomości,
- motywacji,
- samodyscypliny
/tu bym nie przesadzała, bo odrobina improwizacji w życiu zawsze wpływa na naszą kreatywność - wojskowa dyscyplina zabija ją/, adaptacji,
i umiejętności bycia w związkach.
To niestety tylko teoria, którą nie każdy zrozumie, praktyka może ją całkiem wypaczyć, jeśli teoria nie zostanie prawidłowo odczytywana.
* * * *
Ktoś mi kiedyś powiedział, że „wyszłam przed szereg” – to było a’ propos moich planów na życie.
Ja nie planuję, ale zostawiam sobie prawo wyboru, takiej czy innej opcji.
To ja wybieram!!! Nie wychodzę przed szereg, bo kto mnie w szeregu nie dostrzeże znaczy, że jest ślepcem.
Myślę sobie, że ktoś, kto miałby dostatecznie wysokie IQ i EQ wiedziałby o tym, że jest to moje prawo wyboru, bo mnie nie wystarczy jak gołąbka nakarmić ziarnem.


Jest jeszcze -
KWANTOWA INTELIGENCJA (Quantum) - QI
Występuje wówczas, kiedy ludzka świadomość jest połączona z Najwyższym Źródłem.
Wiele osób przychodzi na świat w stanie świadomości kwantowej.
Nie muszą godzinami medytować, aby osiągnąć wysoki aktywny umysł, otwierają się nagle i przystępują od razu do wykonania swojej misji.
W tym stanie wszystkie rzeczy przychodzą naturalnie, ale to już wyższy stopień wtajemniczenia.

środa, 25 lipca 2012

„Artystki, artystki, z variété"

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/  mój blog ze zdjęciami
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
* *
Wykończona kompletnie.
Cały dzień ciężko pracowałam i pomyślałam sobie, że mogłabym pracować i mieć z tego jakąś kasę.
Znalazłam ciekawe ogłoszenie o pracy.
Zadzwoniłam a co mi szkodzi – propozycja była dość atrakcyjna, dopiero jak zapytałam o zapłatę – okazało się, że szczęka pani opadła.
Chciała jak sądzę, abym opiekowała się jej starszym bratem za Bóg zapłać.
Pewnie tak, bo nie oddzwoniła najbardziej mnie zszokowało jak zapytała czy dałabym radę przejechać samochodem 400 km z przyczepą.
Pan jest już leciwy i widać sam nie daje rady.
400 km już jeździłam nawet 600 jednego dnia, ale z przyczepą to chyba jest inna para kaloszy, myślę jednak, że jak bym spróbowała na małym odcinku wcześniej, to dałabym radę, jestem przecież niezwykle zdolną dziewczyną – „o matulu…”.
No trudno pewnie nie przypadłam pani tefonicznie do gustu.
Na opiekunkę zawsze lepiej wziąć jakiegoś tłumoka, nie wybrzydza i może za jedzenie i Bóg zapłać zaopiekuje się staruszkiem.
Nie jestem pazerna – już się opiekowałam ludźmi starszymi za friko – tylko nigdy nie była to stała opieka.
Może i lepiej, bo przy moim niezależnym charakterze mogłabym na dłuższą metę tego nie wytrzymać.
Od razu mi się przypomniała biedna Wacia, która jeździła na Sycylię do bardzo nieznośnych staruszek.
Pieniądze na remont mieszkań chciała uskładać i jak już uskładała dostała zawału i….,niestety, nie wyremontowała.
Może i lepiej…., bo, mimo, że czasami czuję się okropnie, to szczerze mówiąc chciałabym jeszcze troszkę pożyć, choćby, dlatego, żeby zobaczyć jak zakwitnie moja wisteria, jak zaowocuje ulena, porzeczki, czy agrest, mango i inne rarytasy, które jeszcze nie wydały pierwszego owocu.
Zadzwoniłam na to ogłoszenie, bo troszkę kasy przydałoby mi się a nie jestem jeszcze taka słaba, żebym nie mogła sobie popracować, tym bardziej, że jak pani mówiła, chodziło o dotrzymanie starszemu panu towarzystwa.
Doskonale się do tego nadaję. Mam wiele zainteresowań, sądzę, że pan nie nudziłby się ze mną.
Nie pytałam, ale chyba nie chodziło o sprzątanie, bo do tego kompletnie się nie nadaję, no chyba, że trzeba posprzątać w ogrodzie.
Domowych porządków nie cierpię.
Dobrze, że mam współlokatora i nasz układ jest taki, że płaci za prąd i czasami sprząta i zmywa naczynia i jakoś to starcza.
Ja gotuję, bo to lubię.
„Artystki, artystki, z variété,
nie biorą miłości nazbyt tragicznie!”
Hi, hi, żeby torbę za artystką nosić trzeba sobie na to zasłużyć a co?
Matko droga, czy ja kiedyś spoważnieję ;) - mam nadzieję, że nie.
Umaściowałam", hi, hi moją brzoskwinię. Mrówki dostały wścieklizny i chciały mnie żywcem zeżreć a do tego jedna osa też zaglądała, co rusz czy jej dziurki do domku nie zaklajstruję.
Nie zaklajstrowałam, bo doszłam do wniosku, że gdyby pod odstającą korą woda wpływała, to musi mieć gdzie wypłynąć z pnia, bo inaczej mrozy go rozsadzą.
Później jeszcze skosiłam cały ogród za domem, przed domem i z boku przy wejściu jest gigantyczny bajzel, ale tę część zostawiam mojemu ex do porządkowania – a co niech nie gnuśnieje w domu.
Ech jakbym była spolegliwa i rżnęła gamonia, to pewnie szykowałabym się już na wyjazd na wakacje a tak kanikuła w ogródku mi się szykuje.

piątek, 20 lipca 2012

Filozofia ubogich.

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/  mój blog ze zdjęciami
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
* *
Wczoraj wieczorem wysiałam resztę kwiatów.
Hi, hi sasanki zmusiły mnie do przemyśleń.
Kupiłam nasionka, bo uwielbiam sasanki, ale nie wiedziałam, że trzeba czekać aż 3 lata, żeby zakwitły.
3 lata to kupa czasu, jak się ma tyle lat, co ja.
Już jak tę ulenę kupowałam zastanawiałam się, czy doczekam z niej owoców.
Cieszę się jak po przebudzeniu widzę słońce za oknem, myślę sobie, żyje się!!!
Może to idiotycznie brzmi nawet dla ludzi w moim wieku, że ja nie robię już planów nawet na tydzień do przodu.
Cóż moje życie jest takie jak jest. 
Praktycznie jestem samiuteńka na tym świecie, mam pieska i współlokatora i mam cukrzycę.
Ostatnio poziom cukru spada mi niebezpiecznie nisko.
Jedynym miejscem, gdzie mogę sobie pogadać jest ten blog, bo nawet współlokator ostatnio nie wiele rozmawia - wraca skonany z pracy.
Czasami zastanawiam się czy tak mają wszyscy będący w moim wieku. ale jak czasami rozmawiam z innymi rówieśnikami, o nich też wszyscy zapominają.
Ja to nawet myślałam, że sama sobie taki los zgotowałam, – ale to nie prawda.
Młodzi mają swoje życie i „płakać czasem się chce jak człowiek czaka na rozmowę z własnym dzieckiem” - powiedziała mi pani Andrzejowa.
Mnie to nawet boli taka wymuszana kurtuazja, ciężko jest jak człowiek sobie uświadamia, że jutro może się nie obudzić a najbliższe osoby nawet nie będą wiedziały, czemu tak się stało.
* *
Nie chodzi o śmierć mam nawet do niej pogodne nastawienie. 
Czuję, że tam człowiek w końcu jest wolny, bezpieczny i może spełniać swoje niespełnione marzenia.
Piękne jest w niej to, że już nie musi się martwić, czy ktoś nie próbuje mu wywinąć jakiegoś numeru.
Tak, jak wczoraj, gdy mój ex rozmawiał z sąsiadem - nie przywitał się a nawet nie odpowiedział na moje „cześć”. Zastanawiam się czy on czasem nie próbuje znów wywinąć mi jakiś numer.
Tu zawsze żyłam jak na czynnym wulkanie, nigdy nie było wiadomo czy nie zacznie dymić, wyrzucać gorący żwir, truć siarką lub innymi wyziewami.
Zastanawiam się nawet jak to fajnie musi być gdy człowiek ma całkowite poczucie bezpieczeństwa.
Sięgnęłam pamięcią wstecz i nie pamiętam takiej chwili w moim życiu, żebym czuła się całkowicie bezpiecznie/a nie jestem tchórzem/.
Żyłam zawsze w poczuciu jakichś zagrożeń.
* * * *
Słońce o poranku daje nadzieję, że może dzień będzie miły, może nie trzeba będzie się przejmować pierdołami, może jakiś kwiatek zakwitnie lub pies się do mnie uśmiechnie.
Szabaj potrafi się super uśmiechać.
* * * *
Myślę czasami o córce - lepiej, że nie zdecydowała się na dziecko, przynajmniej na starość, nie będzie sobie robiła żadnych nadziei.
Samotni może są szczęśliwsi, choć jak pamiętam ciocię, ona zawsze bardzo zabiegała o to, żeby inni o niej pamiętali, jak się zestarzeje.
Jak było? Wiedzą jej najbliżsi.
Nie da się nawiązać między ludźmi takich więzi, żeby były niezniszczalne.
Komercjalizacja świata zabija wszystkie więzi.
* * * *
Czasami ludzie z rozsądku – szczególnie partnerzy, godzą się na upokorzenia tylko po to, żeby miał im jak to się mówi „ktoś podać na starość szklankę herbaty".
 Tylko jak taka herbata smakuje wiedzą tylko oni.
Ja sądzę, że najważniejsze w życiu jest nasze własne sumienie. 
Nie chodzi o to żeby tłumaczyć sobie, że ja jestem taki a nie inny, bo „on”, „ona” wobec mnie nie byli w porządku.
Jeśli sami przed sobą musimy tłumaczyć swoje postępowanie, to znaczy, że jesteśmy „gorsi” niż Ci, którzy jak sądzimy kiedyś nas skrzywdzili, bo nawet, jeśli zrobili to świadomie/tego nie wiemy/, to wtedy może zrobili „coś” bez zastanowienia inaczej, bez przemyślenia konsekwencji, a my – my wiemy jak to boli, ale ranimy, – czemu, żeby mieć satysfakcję odwetu?
Więzi, uczucia, miłość – to wszystko jest niemierzalne.
I tak ma być, bo każdy tak się przywiązuje, czy kocha jak go nauczono. 
Sam w tych dziedzinach nie bardzo może improwizować, jeśli nie zna wartości mieszczących się w tych pojęciach.
He, he filozofia dla ubogich, bo bogaci, nie pitolą się z żadnymi uczuciami, czego nie mogą kupić na to się wypinają i heja.

środa, 18 lipca 2012

Spadające z nieba gwiazdy.

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/  mój blog ze zdjęciami
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
* *
Super dzień – jestem bardzo szczęśliwa – czasami nam gwiazdy z nieba spadają i dzisiaj właśnie jest taki dzień.
Wczoraj rozmawiałam w necie z panem Andrzejem, który, hoduje drzewka bonsai.
Przypadkiem trafiłam na jego blog i napisałam do niego, żeby poradzić się, co do mojej brzoskwini, bo traci coraz bardziej korę i nie wiem czy nie powinnam czymś ją posmarować.
Pomyślałam, że ktoś, kto hoduje bonsai powinien takie rzeczy wiedzieć.
Okazało się, że mieszka bardzo blisko mnie i zaprosił mnie do siebie.
Koniecznie dzisiaj, bo jutro jadą z żoną do Włoch zwiedzać włoskie ogrody.
Pojechałam zaledwie 12 km w jedną stronę, więc nie problem, pogoda była kiepska i to nic dobrego, nie wróżyło.
Zobaczyłam przecudny ogromny ogród, co najmniej 6x większy od mojego a do tego za ogrodem jeszcze pole na szklarnie i warzywa.
Niestety państwo Andrzejowie nie chcieli, żebym filmowała, mają złe doświadczenia, co do pokazywania ogrodu w necie. Jacyś zawistni ludzie zniszczyli im kiedyś sporo w ogrodzie i teraz już się nim nie chwalą.
Przemili ludzie, mają też super córkę lekarkę i wnusię, męża córki nie poznałam, ale chyba wiem, kto to, bo chodził do naszego ogólniaka.
Oczywiście dowiedziałam się wszystkiego o brzoskwini, kiedy zaś ja piłam kawkę z panem Andrzejem – jego żona przygotowała dla mnie kwiatki.
Nie znam wszystkich nazw, ale wszystko już sfilmowałam. Dostałam w prezencie hostę, przepiękną, prawie białą, rozchodnika ogromnego różowego w kształcie gwiazdy, ostróżkę fioletową z białym środkiem, liliowca jasno żółtego, nie miałam takiego.
Jakiegoś takiego pokręconego rozchodnika zielonego z żółtym jakby nowym przyrostem, takie maleństwo w dzbanuszku o przecudnych listkach.
Dalię powalającą i maczki ale jeszcze nie kwitną to nie wiadomo w jakim kolorze.

Gdy już się, żegnałam pan Andrzej zapytał mnie czy nie chcę przypadkiem takiej 2 letniej wisteri, bo mają w doniczce. Myślałam, że oszaleję ze szczęścia zastanawiałam się czy kupić, bo nie bardzo wiedziałam, gdzie można by ją posadzić a tu taka niespodzianka. Wróciłam do domu w strugach deszczu szczęśliwa jak błękitny delfinek.
Wrócił do domu M z pracy i przyniósł mi bardzo fajną bransoletkę, którą znalazł po drodze.
Zrobiłam pyszny obiad i gdy tylko przestało lać wysadziłam wszystkie roślinki w ogrodzie,
Państwu Andrzejostwu bardzo, bardzo dziękuję za roślinki i mam nadzieję, że ich podróż będzie równie udana, jak moja.
Pani Andrzejowa uśmiecha się pewnie, bo ona dobrze wie, że życzliwość wraca do nas w dwójnasób.

niedziela, 15 lipca 2012

Bajka o rybce.

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/  mój blog ze zdjęciami
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
* *
Ponoć „dzieci i ryby głosu nie mają” w każdym razie kiedyś tak było.
Więc pomilczymy a dzisiaj było tak.

piątek, 13 lipca 2012

Podróż poza granice wyobraźni.

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/  mój blog ze zdjęciami
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
* *

Nasze postrzeganie jest ograniczone, do tego, na co nauczono nas zwracać uwagę.
Są miliony rzeczy, działań, zjawisk, które istnieją a których my z takich czy innych względów nie zauważamy.
Nie chodzi np. o makro świat, czy o to, co dzieje się np. w naszym organizmie czy naszej psychice chodzi o całokształt postrzegania.
Jakże często nie zauważamy np. krzyku bliskich o uwagę.
To świat realny a wyobraźnia czymże ona jest?
Skąd biorą się takie wymyślone przez ludzi rzeczy, których dawniej nie było?
Czy Ikarowi marzyła się machina podobna do  samolotu, czy obserwował ptaki i chciał być „tylko” im podobny?
Czy zdolność wywoływania w myślach wyobrażeń jest czymś nadzwyczajnym?
Gdzie znajduje się źródło tych wszystkich wyobrażeń, które jesteśmy w stanie przywołać?
Jedni mają bujną wyobraźnię, inni ubogą.
Ci z bujną łatwiej osiągają w życiu sukcesy, są kreatywni, szybciej się uczą, są w stanie przyswoić trudne zagadnienia.
Czym jest wyobraźnia?
Mimesis – staro greckie – imitacja, podobieństwo – a może naśladownictwo – jak to wyobraźnia i naśladownictwo – cóż mogą mieć ze sobą wspólnego.
Na wszystko patrzymy powierzchownie, tak jak nauczyli nas nasi nauczyciele, wychowawcy, rodzice – Ci, którzy byli dla nas jakimś autorytetem.
A może wyobraźnia to właśnie „tylko” umiejętność dostrzegania różnych zjawisk czy rozwiązań w przyrodzie i zdolność wykorzystania zdobytych obserwacji do własnych celów lub zwyczajnie do produkcji marzeń.
Pomyśl czy człowiek może sobie wyobrazić coś, czego nigdy nie spotkał na ziemi.
Samolot, kiedyś był nieznany. Leonardo da Vinci opowiadał, że nad jego kołyską przeleciał jastrząb – uznał to za proroctwo i próbował stworzyć/projektował/ maszynę latającą.
Obserwował przyrodę i tak tworzył swoje projekty.
Nikt nie ma wątpliwości, że Leonardo da Vinci miał ogromną i bardzo bujną wyobraźnię.
Już Arystoteles stworzył „teorię mimesis”, czyli po raz pierwszy, teoretycznie uświadomił sobie, że naśladowanie nie stanowi tylko biernego naśladowania świata, ale umiejętność łączenia różnych obserwacji pozwala tworzyć w myślach nowe nieznane dotąd rozwiązania.
Tu powstaje np. „fikcja literacka”.
Wyobraźnia zgubiła bardzo wielu nie tylko artystów.
Jednak również bardzo wielu dzięki niej zyskało sławę i pieniądze.
Czy jesteśmy w stanie rozwijać swoją wyobraźnię?
Oczywiście, że tak – tylko czy nam się chce, czy mamy na to czas, czy wierzymy w to, że bujna wyobraźnie zaprowadzi nas na wyżyny intelektu a nie do wariatkowa.
No tego tak do końca nikt nie jest w stanie przewidzieć. 
Produkowanie w naszym umyśle licznych iluzji, obrazów nieodgadnionych może oprócz odkrycia samochodu napędzanego intelektem doprowadzić nas na manowce.
Oj nie…..,skąd by brać ten intelekt? Teraz modni są bisnescwaniacy a nie intelektualiści.
Może jednak nie wszyscy idą za trendami mody my ze Szczepanem mimo, że dziś był piątek i trzynasty spędziliśmy popołudnie na intelektualnych rozmowach i fotografowaniu z pstrągiem z rusztu i lodami w tle i nie tylko my mieliśmy z tego radochę.
Tylko czy była to podróż poza granice wyobraźni?
Jeśli nawet nie - to mam nadzieję, że weszliśmy na tę ścieżkę, która tam właśnie prowadzi.  

niedziela, 8 lipca 2012

Tort urodzinowy dla Szabaja

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/  mój blog ze zdjęciami
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
* *
Cały czas intensywnie pracuję, mimo tych horrendalnych upałów.
Dzisiaj najpierw pieliłam w ogrodzie, rabatkę pod jałowcem, później doszłam do wniosku, że trzeba pomóc brzoskwini i podeprzeć ją.
M spał, więc sama przycięłam belkę, wykopałam dół, żeby ją osadzić wreszcie obwiązałam foliami, żeby nie zbutwiała i zakopałam.
Dostałam od Jasia takie 2 wiszące doniczki, obie miały popsute uchwyty, ale dla mnie to nie problem zrobiłam dodatkowe uchwyty a do tego te uszkodzone wzmocniłam po obu stronach podkładkami i super sobie wiszą na mojej belce a z kwiatkami - wygląda jak dla mnie super.
Tak sobie pomyślałam, że to początek altanki.
Jedna belka już stoi,
Później weszłam na drewutnię, żeby narwać malinówek na szarlotkę. 
Schodząc złapała mnie dzika róża kolcem i ani rusz puścić nie chciała. 
Ja tu w sukieneczce mam jabłka i jedną ręką trzymam, żeby nie wyleciały i nie poobijały się a w tej drugiej ręce w ramieniu mam kolec róży.
Wzięłam różę na przetrzymanie – no i zrobiła mi dziurę w ramieniu – zapomniałam nawet zdezynfekować.
M jak się obudził nagoniłam go do zmywania a ja   wzięłam się za robienie ciasta.
Wyszło super zobaczymy jak smakuje.
Teraz dochodzi w lodówce, bo do jabłek dodałam galaretkę.
Jest super, jabłka kwaskowe biszkopt słodki umiarkowanie i wiśnie w czekoladzie przepyszne.
Tort z okazji urodzin Szabaja, bo mniej więcej 4 lata temu w tym czasie 7 lipca poznaliśmy się.
Specjalnie zrobiłam przyjęcie urodzinowe Szabajowi, żeby sobie żaden pan nie kombinował, że mojego pieska można w komórce zamknąć.

To tego 7, 07 czyli imieniny miesiąca, mimo wszystkich smutków, życie jest kolorowe pomidorki rosną.
Te miniaturowe sfotografowałam z zapalniczką.
Krzaczki są wzrostu mniej więcej 2 zapalniczek postawionych jedna na drugiej. Pierwszy raz widzę takie miniaturki a do tego owoce mają nie mniejsze jak na razie jak duże krzaczki.
Zakwitła też moja pąsowa róża na nóżce – chyba dzięki biedronkom, bo jednego dnia z 8 objadało mszyce i wyczyściły ją pięknie.
Postanowiłam też rozmnożyć, te powtarzające kwitnienie truskawki, powiesiłam obok 2 doniczki i odrosty wsadziłam do nowych doniczek, będą truskawki jesienią.
Jak patrzę na kwiatki, które kwitną a które z nasion wysiałam, np. lwia paszcza czy czarnuszka, nasturcje i ogórecznik serce mi się raduje.
A tak a’ propos Ogórka, to aby nie musiał apelować o rozsądne zakupy, ogórki też wysiałam raz jeszcze – będą trochę później.
Czereśni w tym roku jest tyle, że nawet mój sąsiad - ten, który nie wie, że wypada się ukłonić, na czereśnie z kobiałeczką też przychodzi.

poniedziałek, 2 lipca 2012

Kocham mojego psa

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/  mój blog ze zdjęciami
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
* *
„ To będzie horror dla milionów pacjentów w Polsce! NRL zaapelowała, by od 1 lipca lekarze wypisywali tylko pełnopłatne recepty na leki refundowane. Co to oznacza dla pacjentów? Za leki będą musieli płacić nawet kilkaset zł więcej.
A wszystko przez kolejny spór medyków z rządem!
Lekarze bezczelnie radzą ludziom, co mają zrobić jeszcze w czerwcu: wykupić leki refundowane na co najmniej trzy miesiące!”
Mam cukrzycę - cukier najbardziej mi skacze, gdy się denerwuję.
Ja i tak jestem niesamowicie spokojnym człowiekiem „teraz” w porównaniu z tym jak wkurzało mnie wszystko dawniej a jednak cukier mi skacze.
Moja emerytura w porównaniu do średniej krajowej to tylko 50 %.
Miałam dostawać 102 % średniej krajowej, ale czas mija emerytura nie rośnie pensje i cały wachlarz środków potrzebnych do życia rośnie w sposób zastraszający.
Wydaję na leki ok 7% moich dochodów.
Staram się żyć zdrowo – jak najmniej jeść produktów przetworzonych a więc z chemią.
Stałam się producentem zdrowej żywności dla siebie.
Nie kupuję maści, tabletek na sen czy witamin w tabletce oraz innych medykamentów, bez których większość moich rówieśników nie potrafi żyć.
Dzięki lekarzowi K. Rynkiewiczowi przestałam szpikować się farmaceutyczną chemią.
On pokazał mi, że leki tylko pozornie uśmierzają ból rzadko leczą przyczynę, a zawsze robią spustoszenie w innych narządach.
Zatem wtedy, kiedy tylko to możliwe nie biorę żadnych leków i gdyby nie ta cukrzyca nie brałabym nic.
Zauważyłam, że jak zmęczę się bardzo fizycznie, cukier spada mi i kto wie czy przy regularnym dużym wysiłku mogłabym obejść się i bez tych leków, tylko czy mój organizm jest w stanie wykonywać nieustannie duży wysiłek.
Hi, hi w dzień i w nocy?
W końcu można umrzeć chyba i z przepracowania i byłoby to zapewne o wiele lepsze dla innych, bo mieli by całkowicie czyste sumienie.
Pracoholik wykańcza się na własne życzenie.
 Mam recepty na leki refundowane na 3 miesiące. 
Więc niech lekarze strajkują.
Ja ich nawet rozumiem – byle nie za długo, bo nie stać mnie by płacić 100% za leki.
* *
Rozmawiałam dzisiaj z kimś, kto chciałam, żeby był lepszy niż inni. 
Rozmawiałam o więzi człowieka z człowiekiem i więzi człowieka ze zwierzętami.
Nie jestem ideałem mam sporo wad, ale nigdy nie zostawiłabym przyjaciela w potrzebie, bez względu na to, czy za przyjaciela uznałabym człowieka, czy zwierzę.
Ten ktoś opowiadał o swoich pieskach, które były u niego tak długo póki – nie zaczęły rozkopywać mu trawnika.
Jeden piesek miał 10 a drugi 12 lat, ten ktoś nawet ściągnął tresera psów, żeby ten odzwyczaił ich złego nawyku, którego nauczyły się, gdy on zabierał je z sobą nad rzekę.
Okazało się, że pieski są już za leciwe, żeby je tresować.
Co miał biedak zrobić, oddał je do schroniska dla zwierząt, bo nie mógł sobie pozwolić na ciągłą renowację trawnika.
Ponoć te leciwe pieski trafiły do innych dobrych ludzi. 
Pieski, które były u niego latami musiały przez ten trawnik pokochać innych ludzi, choć ja nie wiem czy tylko mu tak powiedziano, czy faktycznie znaleźli się tacy ludzie, którym, nie przeszkadzało to, że są stare i rozkopują trawniki. 
Pewnie, nawet jeśli w ogóle do kogoś trafiły zostały rozdzielone.
Drogi „ktośu” – ta historia o Twoich pieskach bardzo mnie poruszyła i pokazała, jakim jesteś człowiekiem.
Już nie mam ochoty na słuchanie jakichkolwiek Twoich opowieści. 
Proszę nie dzwoń do mnie a kaktusy, które mi podarowałeś mogę oddać i te łaciate kwiatki też. „Sorry, memory” – wiem, że u mnie w domu pachnie psem a jego kudły są bardzo wkurzające. 
Wiem i mam to w nosie jesteśmy na swój sposób szczęśliwi ja i mój pies i żaden „ktoś” nie będzie mi sugerował, co mogę zrobić, ze swoim psem, żebym była godna
He, he jest takie powiedzenie sorry „bujaj” się na swoim bujaku wpatrując się w nienaganny bez jednego mniszka i bez kopczyków, po niesfornym psie czy krecie trawnik. 
Ja kocham mojego psa
   

Archiwum bloga