wtorek, 28 kwietnia 2020

Globalizacja a koronawirus

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie za zgodą autora
„non omnis moriar”- Horacy
~~~~~~~~~~~~~~
20 - 28 kwietnia 2020 r
  
Zastanówmy się nad tym, co od 31 stycznia dzieje się na świecie.
Wielka Brytania odłączyła się od Unii Europejskiej.
Pamiętam jak byłam w Anglii jeszcze przed tym nim Polska przystąpiła do Unii Europejskiej.
 To Anglia zorganizowała wtedy spotkanie, wszystkich młodych ludzi Europy/uczniowie klas maturalnych/, którzy mieli w swoich krajach namawiać starszych współobywateli kraju do przystąpienia do Unii Europejskiej a także generować ideologię UE.
 ❤ 
 „European communities project 1996 international student conference - Savoy Club Isle of Wight”.
Szukałam śladów tej konferencji w Gogle, na You Tube – nigdzie nie ma nawet małej wzmianki. 
Konferencja była zorganizowana przez telewizję BBC i Biznes Europy.
Sama konferencja jak na ówczesne czasy była super zorganizowana, przy użyciu nie małych środków finansowych, ale….,
Zastanawiające było to, czemu Anglia, jako kraj już wówczas należący do UE wykazywała tak dużą odrębność, kulturową, społeczną, ekonomiczną i nie miała zamiaru w swoich strukturach sama niczego zmieniać.
Od innych krajów UE oczekiwała podporządkowania się ideologii UE, którą sama współtworzyła.
O co chodziło?
Jaki zatem miała cel, czemu służyć miało ściąganie do UE nowych kolejnych członków, o co wyraźnie Anglii wówczas chodziło?
Już wtedy zastanawiałam się, na co oni liczą?
Jakie były cele i wartości UE i rola Anglii w tym wszystkim?
Teraz już wiadomo, co Anglia zrobiła, dziwnie zbiegło się to z wybuchem pandemii koronawirusa na świecie.
Wszyscy, którzy mają odrobinę oleju w głowie, nie mogą lekceważyć tej sytuacji.
Propaganda, zastraszenie ludzi, zniszczenie gospodarek światowych przez nakręcanie pandemii strachu, kto ma na tym skorzystać, o co tu chodzi?
Nie myślmy o światowej globalizacji.
Myślmy o naszym kraju.
Globalizacja jest ogółem procesów prowadzących do coraz większej współzależności i integracji państw, społeczeństw, gospodarek i kultur, czego efektem jest tworzenie się „jednego świata”, światowego społeczeństwa; zanikanie kategorii państwa narodowego; kurczenie się przestrzeni społecznej i wzrost tempa interakcji poprzez wykorzystanie technologii informacyjnych oraz wzrost znaczenia organizacji ponad - i międzynarodowych, w szczególności ponadnarodowych korporacji. 
Globalizacja, jako realne zjawisko przez część naukowców jest postrzegana sceptycznie.
Jest ona również postrzegana, jako zjawisko powodujące wzrost nowych, nieprzewidywalnych form RYZYKA oraz wzrost nierówności społecznych w skali globu czy też w skali poszczególnych społeczeństw a nawet krajów.
Skutki tych procesów nie są do końca rozpoznane.
Ze względu na brak wiedzy specjalistycznej jednostka opiera się na analizach profesjonalistów, co do oceny tego ryzyka, jednakże ich opinie nie muszą mieć pokrycia w rzeczywistości, bo zależą przecież od interesów tych, którzy rządzą globalnym światem.
Dodatkowo państwa nie mogą często zagwarantować bezpieczeństwa obywatelom i o własne ubezpieczenie podejmowanych decyzji muszą troszczyć się maluczcy sami.
W ten sposób kształtuje się nowa wizja społeczeństwa, jako społeczeństwa RYZYKA.
To ryzyko dotyczy nie wyłącznie kwestii ekonomicznych, jak stabilność pracy, ale również zdrowia i środowiska naturalnego człowieka i dotyczy wszystkich klas społecznych, może oprócz tych, którzy pragną tą globalną rzeczywistością zarządzać..
W globalizującym się świecie występują nie tylko nierówności społeczne w obrębie poszczególnych społeczeństw, ale także w wymiarze globalnym.
 
Ze względu na to, że państwa oceniają nierówności wewnętrznie, ignorowany jest problem nierówności globalnej.
Ponieważ z globalnego punktu widzenia występują obiektywne różnice w dochodach członków różnych społeczeństw, przy ich porównywaniu dominuje spojrzenie globalnie, a nie perspektywa członków danego społeczeństwa.
Przerzucanie ryzyka na kraje słabsze i ich słabszych obywateli jest korzystne dla przedstawicieli państw narodowych, powoduje to wzmocnienie ich władzy, która za takim zachowaniem się opowiada. W konsekwencji działanie jest odwrotne do wyrównywania nierówności w perspektywie globalnej.
Istnienie nierówności między konkretnymi kategoriami ludzi nie może przecież wpływać na naruszanie statusów obywatelskich.
Jednak nierówności społeczne w wymiarze globalnym ciągle się powiększają.
Światowa organizacja Handlu zdominowana jest przez Stany Zjednoczone, a przedstawiciele krajów ubogich mają ograniczony wpływ na funkcjonowanie tej organizacji.
Czarnym koniem są Chiny i o nich głośno jeszcze nikt nie mówi.
Pod koniec XX wieku najbiedniejsze 20% ludności świata miała dochody ponad 70 razy mniejsze od 20% najbogatszej części globu.
Należy zadać sobie teraz pytanie, kto, na kogo będzie miał w przyszłości pracować?
Kto ma dźwigać na swoich barkach cały ciężar wiszącego w powietrzu obecnego kryzysu?
Dlaczego koronawirus najmocniej uderzył w tę część społeczeństwa, która jest już nieproduktywna a więc niepotrzebna? 
Generuje tylko koszty, na które w wielu krajach nie ma już teraz, kto pracować.
A u nas czy obecna władza czuje, co jest grane? 
Drukowanie pieniędzy będzie musiało się skończyć, ktoś, będzie musiał dźwigać ciężar kryzysu. 
Jak myślicie kto? Rządzący? 
Tu już nie chodzi o te drukowane pieniądze, chyba, że za przykładem starszego p. ojca obecnego premiera, jeszcze będzie się ciułać na zagranicznych kontach swoje nie małe dochody i ogromne oszczędności, by własnym dzieciom zapewnić dostatnie życie. 
Wtedy nie wszystkich obecny kryzys dotknie.
Tych, którzy już wiedzą, co jest grane mobilizuje do działań jedna myśl, trzeba jeszcze jak najwięcej nachapać się na zapas, by pomnożyć jeszcze majątki, bo wkrótce może się okazać, że maluczcy dowiedzą się, jaka jest dla nich wyznaczona rola.
Już dzisiaj Ci, którzy nie potrafią samodzielnie myśleć i co gorsza nie mogą przez to wyciągać wniosków, chcą siedzieć, aby przetrwać na garnuszku partii, która im cały czas mydli oczy.
Liczą na te marne „+-y”, które pozwolą władzy jeszcze trochę siedzieć bezpiecznie przy korycie o to tu chodzi.
Weźcie to pod uwagę, że gdy wirus wykończy emerytów, żeby obniżyć globalne koszty, może wziąć się za małe dzieci, które też są jeszcze nieproduktywne i też generują koszty. 
Może to wszystko jest zaplanowane, przez globalnych władców, którzy na tyle pomnożą swoje majątki, by już niczego się nie bać.
Może tylko śmierci, póki ich laboratoria nie wymyślą leku na wieczną młodość.
Zastraszone zaś globalne społeczeństwo, będzie tak tańczyło jak im globalni władcy zagrają.

Z ostatniej chwili!!!
❤  
Mariusz Kamiński Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji/skazany i ułaskawiony przez Andrzeja Dudę na 3 lata więzienia oraz 10-letni zakaz zajmowania stanowisk publicznych za nadużycie prawa przez CBA w sprawie afery gruntowej.
 - spłaca dług drukując pakiety wyborcze, jednocześnie ma dostęp do wszystkich danych osobowych obywateli Polskich/.

Minister-członek Rady Ministrów – koordynator służb specjalnych, czyli jesteśmy od teraz inwigilowani przez służby specjalne. 
Służby będą wiedziały na kogo głosowaliśmy i niewątpliwie nas z tego rozliczą.

wtorek, 21 kwietnia 2020

Około koronawirusowe przeżycia

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie za zgodą autora
„non omnis moriar”- Horacy
~~~~~~~~~~~~~~
20 - 21 kwietnia 2020 r
  
 Nie cierpię polityków i ich niecnych gierek.
Zawsze trzymałam się od nich z daleka.
Teraz znowu polityka dopada mnie okrutnie wyciskając ze, mnie ostatnie soki.
Może inaczej, staram się jak mogę, by nie dać się ponieść emocjom, ale niestety codzienność coraz bardziej uświadamia mi, że przyjdzie taka chwila, gdy nie dam rady tego wszystkiego utrzymać w ryzach.
Siedzenie w domu pozbawia mnie resztek kondycji. 
Nawet nie mam świadomości jak bardzo dotykają mnie różne słabości.
Przez to „siedź w domu” i przez zagrywki Ministra Zdrowia zaczynam popadać w paranoję.


Do tego te wszystkie koszmarne perspektywy pełzające jak padalce w sieci.
To rozwala moją naprawdę twardą psychikę. 
Zaczynam bać się wychodzić z domu.
Wczoraj jednak odważyłam się. 
Oczywiście na rowerze. 
Pojechałam do prywatnego sklepu jakieś 250 m od domu. 
Po chlebek od prywaciarza i kiełbaskę z dzika, chlebek był, kiełbaski nie było.
Przy kasie o 10.15 poprosiłam by pani odebrała ode mnie pieniądze, bo po maleńkim sklepie 3 młodych ludzi jeszcze chodziło.
Mówię, że to mój czas dla seniorów, reszta była znacznie młodsza.
Sprzedawczyni miała minę zbitego szczeniaka.
Pod tytułem „Kochani no, co ja na to poradzę”. 
Młodzi chłopcy tym razem nie zareagowali, ale następnym mogą mi dołożyć, że się wpycham w kolejkę.
Pojechałam do najbliższej apteki 350 m od sklepu, żeby sprawdzić, czy mogę w niej zrealizować swoją receptę.
Pani mówi, że nie, bo 1 partię leków wykupiłam w innej.
Trudno kupiłam 2 leki bez recepty – farmaceutka policzyła 200 % poprzedniej ceny.
Okazuje się, że o tyle te leki zdrożały od zeszłego miesiąca.
Próbuję zapłacić kartą. Odrzuca transakcję.
Co jest? 2 Raz to samo.
Na szczęście mam rezerwową gotówkę.
Jadę do Biedronki 550 m od apteki.
Ta cholerna maseczka a raczej cieniutki komin, który kupiłam w zeszłym roku, jako opaskę na włosy wykańcza mnie – nie mam, czym oddychać.
Maseczka komin jest już mokra, klei mi się do ust, spada z nosa. Strach - jeszcze mnie zaaresztują albo, co gorsza wlepią mandat.

Dojechałam, przypinam rower, zipię jak stara glebogryzarka separacyjna, wszystko leci mi z rąk i z plecaka na trasie do sklepu.
Na podłodze w sklepie leżą moje perfumy w kształcie cygara, lek na rozszerzenie żył i witamina.
Spada na mnie jak to zbieram butelka ze „spirytusem od ruskich”, którym się odkażam jak trzeba.
Jakoś to ogarnęłam, na kasach napisy, że nie przyjmują płatności kartą, bo jest awaria.
Wewnątrz mają bankomat, więc pytam czy on działa. 
Ponoć działa.
Idę wypłacić kasę, maxa, jakiego mogę 1200 zł. 
Napis na bankomacie, żebym skontaktowała się z moim bankiem. Transakcja nie może być zrealizowana.
Znowu wszystko wysypuje mi się z plecaka na podłogę.
Niech ich szlag trafi.
Pytanie na bankomacie, może chcesz wypłacić inną kwotę wpisuję 800 i zbieram, co wyleciało z plecaka.
Włosy mam mokre jakbym się dopiero, co kąpała. 
Rozmoczone loki wpadają mi w oczy, pewnie razem z wirusami, maseczka, czyli komin jest kompletnie mokra jak reszta mojego ubrania.
„Transakcja nie może być zrealizowana – skontaktuj się ze swoim bankiem”.
Nie rzucam mięsem głośno, czasem w takich razach w myślach pomstuję.
Ciśnie mi się na usta jedno brzydkie łacińskie słowo, którego bardzo nie lubię.
Chyba dostaję Zespołu Tourette'a nie wiem, co się ze mną dzieje, ale mam ochotę wykrzyczeć o tej „krzywej” na całe gardło.
Do banku mam jechać, toć to 2 km w jedną stronę – chyba po drodze zdechnę.
Podchodzi do mnie młody sprzedawca widząc moją bezgraniczną rozpacz i z dobrotliwym uśmiechem mówi.
„Niech się pani nie martwi PEKAO się rozpierniczyło”
Ulżyło mi trochę, jednak cała jestem roztrzęsiona, jakiś młody 2 m wielkolud stoi przede mną w kolejce do kasy, proszę go by posunął się do przodu, bo zaraz ręczniki mega paki wypadną mi na podłogę, nie mam siły ich trzymać.
Wycofuje się, nie wiem czy mnie przepuszcza – to ciągle mój czas dla seniorów – 1 paka wypada mi jednak z ręki toczy się po podłodze wpada na butelkę z jakimś sokiem ukrytą pod kasą rozbija ją.
 MASAKRA.
Wsiadam na rower, mam do przejechania ok. kilometra i zastanawiam się, co będzie następnym razem.
Jestem już fajtłapą, niezdarą i nie nadaję się na te wszystkie sankcje około koronawirusowe, awarie i niedogodności obecnego życia.
Nie ma sprawiedliwości na tym świecie. 
Z choinki Baśka się urwałaś, o czym ty kobieto gadasz 
„idź do Ziobry on Ci pokaże sprawiedliwość”.

https://nczas.com/2020/04/19/dotacje-dofinansowania-spolka-zarzadzana-przez-brata-szumowskiego-dostala-22-miliony-zlotych/

Spółka OncoArendi Therapeutics, zarządzana przez Marcina Szumowskiego, brata ministra zdrowia, na początku marca otrzymała dotację rządową na kwotę 22 milionów złotych.Dotację przekazało Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBR). Spółka zarządzana przez Marcina Szumowskiego dostała dofinansowanie na „poszukiwanie i rozwój inhibitorów deubikwitynaz do zastosowania w immunoterapii przeciwnowotworowej”.         Jak czytamy na stronie internetowej OncoArendi, całkowity koszt projektu ma wynieść 34 633 291,00 zł, natomiast kwota wnioskowanego dofinansowania to 22 394 791,69 zł. Projekt został wybrany przez NCBR w ramach konkursu ‚Szybka Ścieżka’. Przyznane miliony mają pomóc w wynalezieniu leku do walki z sarkoidozą, czyli rzadką chorobą atakującą układ odpornościowy organizmu. Marcin Szumowski jest prezesem zarządu firmy OncoArendi Therapeutics. Jego spółka Szumowski Investment jest jednym z głównych akcjonariuszy OncoArendi. Brat Szumowskiego posiada 9,18 proc. udziałów w firmie. Więcej ma tylko fundusz IPOPEMA 112 FIZ AN.

Taka spóźniona refleksja mnie dopadła, czytałam w necie, że prezes jest poważnie chory i jego dni są policzone, nie chodzi tu o „UCHO PREZESA”, lecz o coś, co jest niżej. Może szukają leku na jego chorobę i stąd ta tak wysoka dotacja dla spółki na „poszukiwanie i rozwój inhibitorów deubikwitynaz do zastosowania w immunoterapii przeciwnowotworowej”. 

To tylko moja luźna refleksja po zjedzonym śniadanku kanapek z pasztetem z puszki.


piątek, 17 kwietnia 2020

Co to za ściema

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie za zgodą autora
„non omnis moriar”- Horacy
~~~~~~~~~~~~~~
16 - 17 kwietnia 2020 r
  
 Nie cierpię polityków i ich niecnych gierek. 
Zawsze trzymałam się od nich z daleka.
„W czasie wypraw spotkaliśmy 15-letnią dziewczynkę z Tajlandii, którą alfonsi zmusili do zjedzenia psich odchodów, by zniszczyć jej poczucie własnej wartości.
Zgnębione i przerażone dziecko nie ma już nadziei na ucieczkę, więc często nie trzeba już używać siły, by je kontrolować.
Taka dziewczynka może uśmiechać się do przechodniów i próbować wciągnąć ich do burdelu”.
Źródło: Marcelo Wesfreid, Raj utraconych zmysłów, „L’Express”, tłum. „Forum”, 16 sierpnia 2010

Zastanówcie się może znajdziecie analogię z obecną sytuacją w naszym kraju. Oglądajcie to koniecznie na jak największym ekranie.
 Przyjrzyjcie się uważnie naszym politykom patrzcie na ich usta i dźwięki, które w tej wypowiedzi słyszycie
Pod konferencją prasową Premiera i Ministra Zdrowia  16. 04. 2020 r. napisałam komentarz
„Co to za ściema jest - popatrzcie na usta obu odpowiadających oni mówią coś zupełnie innego. Głos jest podłożony pod inny obraz, czyli cała KONFERENCJA JEST ZMONTOWANA.
Oni robią nas w BAMBUKO".
Zainspirował mnie Krzysztof Jackowski, gdy powiedział, „że patrzy na oczy ministra zdrowia w czasie jego wypowiedzi”. Chciałam zobaczyć zgodność wypowiadanych słów naszych przywódców z niewerbalnymi gestami i wzrokiem.
Zwróciłam uwagę też na usta i okazuje się, że te wypowiedzi są montowane, co innego pokazuje obraz a co innego przekazuje głos.
Znam się na tym przez wiele lat zajmowałam się montażem filmów.
KOCHANI JESTEŚMY OSZUKIWANI W WYRAFINOWANY SPOSÓB.
Czemu to ma służyć, niech Wam odpowie wasz zdrowy rozsądek, jeśli jeszcze Wam dawkowanym codziennie strachem nie zabili go w Was. 

A kilka dni wcześniej/widać, że przed zamknięciem fryzjerów/ Minister mówił tak;

wtorek, 14 kwietnia 2020

Życzenia Świąteczne w dobie koronawirusa

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie za zgodą autora
„non omnis moriar”- Horacy
~~~~~~~~~~~~~~
12 - 13 kwietnia 2020 r
  
Jak zwykle w Święta, gdy spędzam je sama a mam za sobą już 41 Świąt w samotności po prostu przesypiam je.
Chodzi o to, by się nie stresować, nie słuchać tych wszystkich życzeń w TV, żeby spędzać je w gronie rodzinnym i jak Bóg przykazał.
Zwykle ten czas świąteczny mnie stresuje.
Śpiąc chronię się, przed depresją, która i tak mnie czasami dopada, bo życie samemu nie jest psychicznie budujące.
Sen zaś pozwala mi odizolować się od tego wszystkiego, co w tym czasie się dzieje.
Może to jest niezrozumiałe dla innych, ale mnie jest łatwiej przetrwać ten okres.
Dostaję od „ŻYCZLIWYCH” znajomych też takie życzenia Świąteczne;

„to zycze CI PIEKNEGO SNU, SNU W KTORYM NIE BEDZIESZ JUZ SIE BUDZILA...”
Fakt, że trochę jest niegramatycznie napisane, ale nie wymagam od wszystkich, by znali podstawy języka polskiego, wiadomo każdy na lekcjach polskiego miał poważniejsze zajęcia a i skleroza częściowo nasze umiejętności niweluje, myślę, że odrobina empatii, czy taktu w składaniu życzeń świątecznych szczególnie osobom samotnym przydałaby się jednak.
„Super dzięki za życzenie, dla Ciebie mogę zasnąć/umrzeć/ na zawsze”.
  
Chciałam jednak podziękować, za serdeczne rozmowy z moimi innymi znajomymi a także z byłymi uczniami.
Tu wiele radości sprawiła mi rozmowa z Pawłem, Piotrem, Krzychem, Olą, Julitą, Kasią i Magdą.
Jest to niezwykle sympatyczne, jak po tylu latach nasi uczniowie potrafią ciągle sympatycznie z nami rozmawiać, dzielić się swoimi radościami i smutkami, radośnie wspominać dawne czasy.
  
Tak, że jak widać są to zwykli – niezwykli ludzie, którzy mają czas w Święta, by serdecznie z nami porozmawiać i uśmiechnąć się do nas, choć tylko wirtualnie.
  
Miałam ambitne plany ugotować barszcz biały, ale okazało się, że lenistwo wygrało z moimi ambicjami i w sumie Święta przepękałam prawie całe na kanapkach z kiełbaską z dziczyzny.
Przygrzałam na 1 obiad gotowe panierowane polędwiczki z kurczaka – same bez żadnych dodatków.
Zjadłam 1 jabłuszko, jednego pomidora i 1 mandarynkę.
To całe moje świąteczne menu.
Skromnie prawda?
Jeszcze jedno jajko zjadłam żeby  tradycji stało się zadość.
O matko słodka, Adrian Klarenbach doprowadza mnie do szału, nie cierpię takich agresywnych, pozbawionych kompletnie zasad kultury prezenterów.
Gdyby to ode mnie zależało, wyrzuciłabym go z mediów na zbity pysk.
Przez niego popadam w depresję jak oglądam czasami TVP info


niedziela, 12 kwietnia 2020

Kiełbaska na Wielkanocne smutki.

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie za zgodą autora
„non omnis moriar”- Horacy
~~~~~~~~~~~~~~
8 kwietnia 2020 r
     
Wczoraj, zatem zrobiłam zakupy, bo pomyślałam sobie, że lepiej teraz niż za 2 tygodnie.
Postanowiłam kupić wszystko, co może mi być potrzebne przez kolejny miesiąc.
Miałam tylko 1 jabłko i pół marchewki.
Żadnych warzyw czy owoców.
 
Zatem pojechałam i kupiłam zapasy na miesiąc;
6 kg ziemniaków,
2 kg zielonych jabłuszek, bo tylko takie jadam,
1½ kg bananów,
1 kg mandarynek,
1 kg pomidorów
2 paczki brązowych pieczarek
1 paczka świeżego groszku zielonego
1 kg kiwi,
1 kapustę czerwoną
1 brokuł
1 kg marchwi
1kg pomidorków koktajlowych czerwonych i żółtych
6 paczek tortilli, bo ona świetnie zastępuje chleb,
3 paczki cienkich podkładów pod pizzę
2 ciasta francuskie,
2 chleby fitness,
5 paczek panierowanych polędwiczek z kurczaka
3 opakowania białej kiełbaski z szynki/jedno do zamrożenia/
½ kg ogonówki, zamiast szynki na święta
1 kg paczki orzechów nerkowca, niestety brazylijskich nie było.
10 opakowań galaretki bez cukru
1 opakowanie kucharka
1 opakowanie mega paka ręczników papierowych
Wszystko ok 35 kilogramów.
Jakbyś nie wiedział, przypchałam to wszystko na rowerze, bo jechać z tymi zakupami się nie odważyłam.
Za to dzisiaj dopiero doszłam po tej wyprawie do siebie i spałam prawie do 15 ej.
Okazuje się, że muszę jeszcze jechać po śmietanę, masło, jajka, baterie 2 x 4 R6, bo ciśnieniomierz mi padł.
10 kwietnia 2020 r
 
Pojechałam po resztę zakupów, kupiłam jeszcze kiełbaskę z dzika. 
Wow!!!, jaka pychotka, w tym sklepie obok mają rewelacyjne wyroby z dziczyzny i chlebek też kupiłam.
❤ 
Martwię się o moje dziecko u nich ponoć są większe problemy z zakupami.
Nie wiem czy to prawda, ale w TV mówili, że ludzie w Mediolanie stali kilka godzin w kolejkach, żeby zrobić zakupy.
Przypomniał mi się czas ze stanu wojennego czy tuż przed nim, gdzie też stałam całą noc w kolejce do rzeźnika, żeby kupić jakieś mięso.
Najlepszy zaś numer był, gdy do sąsiadki przyjechała rodzina z USA to już było po stanie wojennym, gdy mięso było na kartki.
Ona/sąsiadka/ wyjechała i jej goście przez 2 dni mieli być u nas.
Nie miałam w domu jedzenia, żeby ich ugościć. 
Poszłam do maleńkiego sklepu na Warszawskiej.
Na kartkach nie miałam już mięsa a w sklepie były gołe haki.
Mówię znajomej sprzedawczyni, jaką mam sytuację. Ona na to, że ma/lewą polędwicę wołową od cyganów – mieszkam obok romskiej dzielnicy/.
Biorę oczywiście całą. 
Zniknęła pod ladą z moją torbą na zakupy.
Zapakowała tam mięso a ja zapłaciłam ekstra cenę za lewe mięso.
❤ 
Wracam do domu dumna i blada w kuchni przy moich gościach i małżonku wyjmuję polędwicę zapakowaną w Expres Ilustrowany i dumna kładę na stole.
Takiej polędwicy całej ze 2 kg świeżutkiego mięsa nie widzieliśmy ze 4 lata.
Teściu czasem robił przetwory mięsne znał się na masarce, wiec mięsko w domu u nich czasami się widywało w takich ilościach.
Wyprostowałam się i czekam na oklaski a tu Jon z obrzydzeniem rozchyla opakowanie i mówi.
„Musisz zmienić rzeźnika, ten Cię nie szanuje, jak on mógł zapakować takie piękne mięso w gazetę”. Myślałam, że tam padnę on nie miał pojęcia o naszych realiach.
W sklepach mięsnych nie tylko nie było mięsa, ale i nie było papieru do pakowana, bo w sumie nie był potrzebny.
Skoro tamte czasy przeżyliśmy, to i mam nadzieję moje dziecko z głodu teraz też nie umrze.

Archiwum bloga