poniedziałek, 28 marca 2022

Bardzo mroczna historia cz. 3 Po moim ojcu było widać jak bardzo wojna odciska piętno na tych, którzy w niej uczestniczą…..

 Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi

Ściąganie pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści - jest zabronione – objęte prawem autorskim.

28 marca 2022

 „non omnis moriar”- Horacy

Everything else going on a mnie tak bardzo bolą kości ręki i staw barkowy szczególnie prawy.

Fakt, że ostatnio ciężko pracowałam, szczególnie rękami.

Cięłam kartony i pakowałam do pudła.

Złożyłam też szklarnię.

Oglądałam spotkanie Bidena z żołnierzami amerykańskimi i cóż nawet, jeśli to było pod publikę, to wniosek nasuwa się jeden nasze władze są lata świetlne od niego.

To jak witał się, jak jadł pizzę, to pokazuje, czym jest amerykański luz.

Fakt nie każdy prezydent był taki bezpośredni w kontaktach, ale on jest w tym „the best” – fenomenalny.

Amerykanie śmieją się niego, ja też na początku byłam nastawiona sceptycznie do jego osoby.

Uważałam, że może jest już zbyt wiekowy – teraz udowodnił, że jest nie tylko inteligentny, ale ma niezwykle sprawny umysł i SPRYT a może i nieprzeciętną dyplomację.

Jak dotąd żaden z ostatnich dotychczasowych prezydentów, nie wykazał się taką komunikatywnością.

Obamie za nic dali Pokojową Nagrodę Nobla.

Komisja doceniła ponoć wkład Obamy w "umocnienie międzynarodowej dyplomacji". 

He, he;

W uzasadnieniu podkreślono wkład Obamy w "umocnienie międzynarodowej dyplomacji". Prezydent USA "stworzył nowy klimat międzynarodowy"

Długie uzasadnienie nagrody wygłoszone przez Jaglanda sprowadzało się do podkreślania zamiarów Obamy prowadzenia dialogu z państwami islamskimi, realizacji redukcji broni jądrowej i umocnienia roli dyplomatycznych działań w polityce międzynarodowej.

Nie ma, bowiem podstaw by obdarować tak wysokim wyróżnieniem osobę, która nie zrobiła dla sprawy pokoju nic szczególnego. Powód jest prosty, Obama był prezydentem zaledwie od kilku miesięcy. A dawanie Nobla komuś, kto jedynie ma szanse w przyszłości na szerzenie idei pokoju, to stanowczo za mało.

No i mamy zagrożenie z innej strony.

Po moim ojcu było widać jak bardzo wojna odciska piętno na tych, którzy w niej uczestniczą i którym uda się ją przeżyć.

 On przecież i tak nigdy nie był na froncie.

Jakie piętno zostawia w tych, którzy w niej uczestniczą bezpośrednio, którym przychodzi zabijać dzieci, kobiety, ludzi…..,?

To wiem tylko z lektur.

Wkurza mnie ten ból kości i stawów, ale przecież to detal.

Dawno już tak mnie nie bolały.

Kupiłam sobie suplement diety Progress Labs ADEK Forte multiwitamina COMPLEX WITAMINA A, D3, E, K2 MK-7 krople.

Może mi to pomoże. Dręczy mnie też ostatnio mimowolne drganie lewej powieki, które jest spowodowane skurczem mięśnia okrężnego oka, zazwyczaj bezpośrednią przyczyną jest przemęczenie lub stres.

U mnie raczej stres. Przemęczyć się nie miałam, czym.

Wracam myślami do mojej rodzinnej historii

Tak była ona naprawdę tematem tabu.

Docierały do mnie jakieś strzępy opowieści a ja nie miałam sumienia wymuszać na rodzinie prawdy, dopytywać o szczegóły.

Zresztą jak nawet próbowałam, mówiąc, że babcia mówiła, co innego, czy ciotka, wtedy mama mówiła są stare i im się już w głowach miesza.

Pewnie powinnam była zrobić konfrontację, ale nie chciałam nikogo ranić.

Mówiłam sobie to nic nie zmieni, muszę się z tym pogodzić, trzeba żyć jak by nigdy nic się nie stało.

 Wtedy już był pokój, od niedawna i ludzie zaczynali żyć normalnie.

Niestety plotki ciągle raniły mnie a i były liczne osoby, które próbowały na tych plotkach budować spiskowe teorie, by mnie zdyskredytować, umniejszyć wartość, może nawet doprowadzić do załamania nerwowego.

Byłam małym dzieckiem i sama musiałam się z tym bujać.

Tak sobie myślę w kontekście tych ukraińskich dzieci, którym wojna zabiera ojców.

Którym przychodzi żyć w obcym kraju, ze świadomością, że może jutro zabiją ich ojca.

Jak one zniosą psychiczne to obciążenie, jak sobie radzą z tym bólem rozpaczy, którego nawet nie można pokazać, bo trzeba być dzielnym, by nie zasmucać tych, którzy jeszcze są przy nich.

......................... 

Ludzie bywają okrutni.

W każdej chwili mogą zostać sierotą.

Wiem, bo ja dla otoczenia byłam nic nie wartą sierotą, która powinna się cieszyć, że ma, co jeść i w co się ubrać.

To tak jak kulawy pies w schronisku, nikt na niego nawet nie spojrzy.

Miałam dalszą, ale własną rodzinę. 

A powinnam przecież być w sierocińcu.

Między innymi plotki o moim ojcu rozsiewała wśród znajomych moja chrzestna i jej rodzina i różni ludzie, którym stałam ością w gardle w końcu i człowiek, którego pokochałam.

Chrzestna i ciotki uważały, że sierota nie powinna mieć tak dobrze jak ich dzieci.

Koledzy w szkole nie tylko mnie bili, ale namawiali innych, by mnie ranili.

Ktoś dużym kamieniem rzucił z przeciwnej strony jezdni i trafił mnie tak w ciemię, że straciłam przytomność.

Pomijam już sprawę wyłudzania ode mnie kosztowności, złotych pierścionków, czy kolczyków w zamian obiecując mi, że przyjmą mnie do paczki i będę mogła w końcu czuć się bezpieczna.

Jako dziecko bardzo często odczuwałam brak najbliższej rodziny/mama wyszła 2 raz za mąż i zostawiła mnie z babcią/.

Odtąd byłam bita, oszukiwana, próbowano robić mnie delikatnie mówiąc w Karolka. 

Nie było nikogo, kto ująłby się za mną.

Chciano zrobić ze mnie popychadło.

Próbowałam nawet powiedzieć o tym babci i cioci i skończyło się tym, że one też mnie pobiły i kazały mi przysiąc na boga, że nigdy z nimi nie będę się zadawać.

To na szczęście budziło we mnie bunt.

Mówiłam sobie po cichutku zobaczycie ja wam jeszcze pokarzę i starałam się być najlepsza we wszystkim.

Ale niestety bolało.

Już, jako dziecko straciłam zaufanie do ludzi w boga nie wierzyłam, bo to, co mnie od dzieciństwa spotykało świadczyło o tym, że boga nie ma, bo gdyby był nie pozwoliłby mnie tak krzywdzić.

Ukrywałam się przed ludźmi na drzewie.

Żyłam w wymyślonym przez siebie świecie.

Rodzina ojca a przecież miał liczne rodzeństwo, zupełnie się mną nie interesowała.

Babcia matka ojca udręczona całą tą sytuacją umarła niecały rok, po moim ojcu, dziadek szybko ożenił się z kochanką i usynowił jej syna.

Do mnie przyjechał jeden raz na moje 3 urodziny/opisałam to w historiach o „białym piórku”/ i nigdy już później się nie zjawił.

Moje fantazje nie dopuszczały myśli o braku rodziny.

Bolało najbardziej jak docierały do mnie okrutne plotki.

https://www.blogger.com/blog/post/edit/preview/72906631676795420/8340576102959771840

Pamiętam, że gdy byłam mała, chodziłyśmy z mamą na długie spacery, 

mama uczyła mnie jak wyglądają kaczeńce a jak stokrotki.

Razem dmuchałyśmy dmuchawce i mówiłyśmy, że ich ziarnka polecą do Afryki.

Szyła mi piękne sukienki, 

zakręcała wielkiego loka na czubku głowy i zakładała kolorowe kokardy.

Gdy padał deszcz, siedziała zawsze obok mnie i patrzyła jak rysuję, bo uwielbiałam rysować do dziś gdzieś się walają moje pierwsze rysunki.

To był fajny okres uśmiechnęła się do wspomnień.

Pamiętam, kiedy zapytałam mamę o Dianę – skąd się u nas wzięła.

Widziałam jakieś dziwne zmieszanie na jej twarzy, ale po chwili powiedziała mi, że kupił ją dla mnie mój ojciec.

Mogłam mieć wtedy 2 i pół roku nie więcej.

Powiedziała wtedy tak dziwnie; Twój tata „odpłynął wielkim szkarłatnym żaglowcem”.

Dlaczego? Spytałam - „bo musiał”.

Dopiero w moje trzecie urodziny, gdy dziadek Józek, czyli ojciec mojego taty przyjechał z rowerkiem na 3 kółkach i złotymi kolczykami z rubinami, które ponoć chciała bardzo podarować mi babcia nim umarła, czyli mama mojego taty

dowiedziałam się, że mój ojciec nie żyje.

 

Powiedział mi to dziadek na podwórku.

Radość z tego roweru, prysnęła jak bańka mydlana.

Mówił jeszcze o tym obozie, o którym przecież wtedy nie mogłam nic wiedzieć.

I o tym, że ojciec umarł, bo miał słabe serce.

Pamiętam, że zaczęłam bardzo krzyczeć i płakać i biłam dziadka pięściami po udach a on nie rozumiał, co się stało i pamiętam, że mama usłyszała mój krzyk i zbiegła na podwórko.

Zrobiło mi się wtedy bardzo wstyd, że biję dziadka, który przywiózł mi rowerek z tak daleka, bo Łódź wydawała mi się wtedy być na końcu świata.


 
W tej samej chwili tuż nad moja głową ukazało się szybujące w powietrzu białe gołębie piórko – takie z puszkiem.

Szybowało i spadło mi na zapłakaną buzię, wystraszyłam się bardzo i strzepnęłam je przerażona, dalej płakałam i krzyczałam, żeby mama je ode mnie zabrała.

Pamiętam, że jeszcze dwa lata później jak gdziekolwiek zobaczyłam podobne piórko, zaczynałam bardzo krzyczeć i uciekałam.

Myślę, że bałabym się białych piórek do dzisiaj gdyby nie to, że kiedyś mama usiadła ze mną wieczorem i opowiedziała mi historię o aniołach – mówiła wtedy, że białe piórka wypadają Aniołom Stróżom, które opiekują się dziećmi i nie pozwalają, żeby stała się im jakakolwiek krzywda.

Pamiętam też, że kupiła na tę okazję taki obrazek, na którym Anioł Stróż przeprowadza dwoje dzieci przez taki fajny łukowaty mostek w parku.


Otworzyła dłoń i powiedziała, zabrałam je wtedy, jak na Ciebie spadło pamiętasz - wtedy, gdy przyjechał dziadek z rowerem. To jest piórko Twojego Anioła Stróża, więc nie bój się go, ono świadczy tylko o tym, że on zawsze jest przy Tobie i dlatego nikt Cię nigdy nie skrzywdzi.

Wierzyłam wtedy mojej mamie we wszystko, co mi powiedziała. Wierzyłam dotąd póki nie zostawiła mnie z babcią i wyjechała do Dziwnowa, bo od tamtego czasu ciągle czułam, się krzywdzona.

Miałam 8 lat, gdy napisałam 1 swój w życiu wiersz

 Samotna

Nie widzisz, jestem sama

Porzucił mnie ojciec i odeszła mama 

Został po nich wspomnień ból.

Nie, że ich przy mnie nie ma,

lecz, że nie powiedzieli nawet dowiedzenia

Wiem, że byli cudowni,

że byli wspaniali,

że niczego w życiu nigdy się nie bali.

Bardzo tęsknię za nimi i żal we mnie stale,

Że tata mnie nie przytuli,

nie powie wspaniale,

że mama gdzieś daleko

swoje dzieci bawi

a mnie z bólu babciu

serce bardzo krwawi.

https://bajsza.blogspot.com/2015/10/17-istnien_30.html

środa, 23 marca 2022

Bardzo mroczna historia cz 2

 Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi

Ściąganie pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści - jest zabronione – objęte prawem autorskim.

23 marca 2022

 „non omnis moriar”- Horacy

Rodzice pobrali się prawdopodobnie w 1946 roku nie jestem pewna, ale mama, jakoś szybko była chyba w ciąży z moim bratem, który urodził się martwy.

W każdym razie rodzina ojca bardzo mamę lubiła i akceptowała ten ślub.


 
Babcia ciężko przeżyła pobyt ojca w obozie, jak wrócił nie posiadała się ze szczęścia.

Jako dziecko czułam się bardzo nieszczęśliwa, świadomość, że ojciec odszedł zostawiając mnie maleńką, bezbronną istotę. 

Miałam niecałe 5 miesięcy, że nie przyszedł na mój chrzest, że mama dała mi imię, które on wybrał a i tak go nie było.

Co ja mu zawiniłam?

Myśli szalone tłukły się po mojej głowie i nie było żadnej sensownej odpowiedzi.

Pierworodny syn ojca urodził się martwy.

Ojciec miał powiedzieć, że to kara boska, /więc może już wtedy wiedział o swoim obozowym potomku/.

Ponoć zamówił białą trumienkę i sam osobiście pochował syna/to wiem od mamy/nikt do dziś nie wie gdzie, po czym poszedł do pabianickiej knajpy/to opowiedział przyjaciel ojca/, późniejszej Stylowej i ogłosił wszystkim gościom, że właśnie pochował syna.

Powiedział, że wszyscy piją na jego rachunek i zaczął rozrzucać na prawo i lewo pieniądze po lokalu.

Przyjaciel, co mu się udało to pozbierał i odniósł mamie, czy babci już nie pamiętam.

W każdym razie mówił, że było to dużo pieniędzy.

To było w 1947 roku, rok po ślubie rodziców.

Ojciec bardzo chciał mieć syna, ciągle o tym mówił.

Gdy dowiedział się o tym, że w Ostrzeszowie ma syna/jego matka przysłała ojcu zdjęcie ok. 2 letniego chłopca/.

Ojciec pojechał do niej i obiecał jej płacić na wychowanie syna pieniądze i ponoć systematycznie do śmierci płacił.

Ja zobaczyłam to zdjęcie i list, gdy miałam 21 lat i własną rodzinę i to tylko, dlatego, że ów syn dorosły już mężczyzna przyjechał z siostrą ojca Alinką


 do moich teściów, u których mieszkałam, żeby mnie poznać.

Byłam w szoku, on bardzo był podobny do mojego ojca ze zdjęć, gdy miał tyle lat, co on.


 Patrzyłam na niego i czułam się jakby to mój ojciec wstał z grobu i przyjechał mnie odwiedzić po 21 latach.

Trzeba tu powiedzieć, że moja rodzina bardzo skrupulatnie ukrywała przede mną wszelkie opowieści o ojcu.

Chciano, abym sądziła, że był idealnym człowiekiem i zmyślano jak sądzę różne opowieści na jego temat, które nie miały wiele wspólnego z rzeczywistością.

Słodki boże, jak mnie bolą kości.

Rozmawiano o nim tylko wtedy, gdy mocno naciskałam i zadawałam pytania dotyczące jego śmierci.

Każdy zaś mówił, co innego.

Babcia opowiadała inną historię, mama inną i ciotka też inną.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że żadna z nich nie chciała na ten temat rozmawiać.

To był tak naprawdę temat tabu.

poniedziałek, 21 marca 2022

Bardzo mroczna historia cz1

 Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi

Ściąganie pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści - jest zabronione – objęte prawem autorskim.

21 marca 2022

 „non omnis moriar”- Horacy

Obudziłam się o 2.30 a poszłam spać o 23.30. 

Zanosi się chyba na zmianę pogody, bo boli mnie prawa ręka, właściwie cała, ale najbardziej od łokcia do nadgarstka.

 

W snach do dziś przypominają mi się chwile, gdy ktoś rozmawiał o moim ojcu.

Jedni mówili ciekawe i przyjemne rzeczy inni wręcz przeciwnie. 

Miał widać przyjaciół, którzy go doceniali i lubili jak i wrogów a raczej zazdrosnych bezinteresownych zawistników.

Ojciec a wieku 26 lat przejął rodzinną firmę.

Firma prosperowała wtedy bardzo dobrze w robotniczej Łodzi w pewien sposób zapewniała mini luksus dla łódzkich elit.

Była to spora szwalnia i sklep z wyrobami na Piotrkowskiej.

W szwalni szyto ekskluzywną bieliznę męską - koszule nocne i dzienne i resztę męskiej bielizny.

Zaopatrywali się w niej zamożni łodzianie a ojciec czuł się szczęśliwy, że mógł zajmować się tym, do czego czuł się stworzony.

Jako jedyny z rodziny miał też naukowe przygotowanie.

Skończył, Łódzką Szkołę Handlową i jak wszyscy twierdzili miał „łeb” do interesów, dlatego jego ojciec, czyli dziadek postanowił przekazać mu firmę.

Piszę o tym, co wiem z dokumentów i opowieści znajomych ojca.

To bardzo mroczna tajemnica, która miała ogromny wpływ na moje życie.

Miałam jej nie ujawniać, ale pomyślałam sobie, że dobrze by było, aby przynajmniej moja córka i moi znajomi znali przynajmniej część zasłyszanej przeze mnie historii.

Może łatwiej będzie im zrozumieć, czym było moje życie, czemu jestem taka, jaka jestem i dlaczego siedzi do dziś we mnie jak drzazga ta niedopowiedziana historia mego ojca.

Była jedna jedyna osoba, której kiedyś przed laty, powiedziałam, co wiedziałam o ojcu i dlaczego tak mnie te niedopowiedzenia bolą.

Zabrała tę historię do grobu i jeśli jej teraz nie opowiem, też zabiorę ją do grobu.

Historia jest wielowątkowa, więc zajmie mi to trochę czasu.

Jerzy

 


– młodszy syn Józefa, oprócz niego była jeszcze 4 rodzeństwa 3 siostry Ala, Wiesia, Krysia i brat Ziutek.

O dzieciństwie rodziny wiem niewiele.

Mam z tamtego czasu tylko jedno zdjęcie.

Początkowo dziadek mieszkał w Pabianicach i miał też bardzo liczne rodzeństwo.

Przeniósł się do Łodzi i zamieszkali w ogromnej kamienicy na Alejach Kościuszki 37, gdzie mieszkały ze swoimi rodzinami wszystkie jego dzieci.

Może warto powiedzieć, że ojciec w 1941 r. jako młody 19 letni chłopak trafił do męskiego obozu w Ravensbrück

„Wczesną wiosną 1941 r. powstał obok obozu kobiecego obóz męski.

Powstanie tego obozu było związane z zapotrzebowaniem na męską siłę roboczą (murarze, cieśle, dekarze, instalatorzy, elektrycy itp.) w rejonie Ravensbrück, przy budowie budynków dla wszelkiego rodzaju urzędów i instytucji przenoszonych w ten rejon z bombardowanego coraz częściej Berlina (Ravensbrück znajduje się w odległości ok. 80 km od Berlina).

Obóz początkowo składał się z dwóch baraków umiejscowionych w pobliżu wybudowanej później tkalni.”


 
Piszę o tym, bo jestem pewna, że ten pobyt w obozie musiał mieć wpływ na zdrowie zarówno fizyczne jak i psychiczne ojca - zaowocował też jak się dużo później okazało męskim potomkiem z nieprawego łoża.

 

„W kolejnych latach nieco mniejsze transporty przywożono ponownie z KL Dachau oraz KL Auschwitz.

W 1944 r. do obozu trafili powstańcy warszawscy.

 W połowie kwietnia 1945 wszystkich więźniów obozu męskiego wyprowadzono do położonego w pobliskim lesie tzw. „Jugendlagru”.

Stąd, 24 kwietnia, wyprowadzono cały stan obozowy w kierunku zachodnim.

Ponoć celem miała być miejscowość Ludwigslust n. Łabą. 30 kwietnia marsz dotarł do obozu w miejscowości Malckow, w którym przebywał do 2 maja.

Wymarsz 2 maja nastąpił wraz z więźniami i więźniarkami już tam wcześniej przebywającymi. 3 maja 1945 r., ta więźniarska grupa ewakuacyjna została wyzwolona w miejscowości Parchim przez wojska amerykańskie. 

Jest to dość ważny okres, bo później okazało się, że ojciec miał z więźniarką syna o którym dowiedział się w rok po ślubie z moją mamą.

 Męski KL Ravensbrück nie był obozem zagłady, ale warunki pobytu, głód, ciężka praca, znęcanie się członków bezpośredniego nadzoru (tzw. więźniowie funkcyjni) przy biernej aprobacie niemieckiej załogi obozu powodowały znaczną śmiertelność wśród więźniów.”

Więźniarki bardzo pomagały więźniom i stąd wzięły się więzi między nimi.

„Więźniarkami Ravensbrück były zarówno liczne więźniarki "polityczne" (kategoria związana najczęściej z narodowością), kryminalistki, a także Świadkowie Jehowy, lesbijki i prostytutki. Między innymi wiele Polek trafiło tu z oddziałów Armii Krajowej oraz po Powstaniu Warszawskim”.

Z tego, co słyszałam ojciec trafił tam z łapanki, razem ze swoim kuzynem. Nie wiem jak kuzyn, ale ojciec wyglądał na Żyda, a babcia miała nazwisko panieńskie chyba żydowskie.

Może, zatem ktoś go zadenuncjował, ale to tylko moje domysły.

Po powrocie do domu ojciec zaczął uczyć się w Szkole Handlowej. 

Moja mama wtedy uczyła się w Seminarium Nauczycielskim i poznali się w Łodzi przez jakichś wspólnych znajomych.



Archiwum bloga