Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń,
miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Materiał chroniony prawem autorskim -
wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie za zgodą autora
„non omnis moriar”- Horacy
~~~~~~~~~~~~~~
27 lutego 2021 r
❤❤❤.
Trzeba mieć ogromną
odwagę, by przeżyć zbliżające się wydarzenia.
Znam ludzi, którzy
twierdzą, że Świat już nie jest w stanie uporać się z kolejnym zbliżającym
kryzysem.
To, co nastąpi całkowicie zmieni
nasze podejście do życia.
❤❤❤
Oglądałam dzisiaj Festiwal
Piosenki i Kultury Romów w Ciechocinku z czasów, gdy jeszcze festiwale były.
Lubię tę muzykę, bo
powoduje, że całe ciało zaczyna falować i no nie wiem, żadna muzyka tak szybko
nie jest w stanie mnie rozruszać jak właśnie ta.
Budzą się jakieś
prymitywne emocje i człowiek pragnie się im poddać.
Dwa zdarzenia z
mojego życia a w sumie to może nawet trzy świadczące o mojej słabości do tej muzyki
i do urody romskiej.
❤❤❤.
Pierwsze to sobie właśnie
uświadomiłam, że mój kolega ma coś z takiego tańczącego Roma.
Przetańczyłam z nim
wiele wieczorów i nocy i uwielbiałam ten czas.
Byliśmy parą
stworzoną do tańca. Rozumieliśmy się w tańcu jak mało, kto i to tak
kręciło nas, że było w stanie zastąpić nam wszystkie inne podniety świata. Nikt nigdy
nie potrafił wydobyć ze mnie takich pokładów energii jak on.
Oboje tak
zatracaliśmy się w tańcu, że świat wokół przestawał istnieć, byliśmy jak na
haju.
Stawaliśmy się tańcem
i tylko to się liczyło.
❤❤❤.
Nieco wcześniej
powiedzmy kilka lat wcześniej, bo jakoś tak zaraz po tym jak urodziła się Aga
wróciłam do pracy i nie miałam jeszcze samochodu.
Więc codziennie chodziłam na przystanek tramwajowy, by dojechać do pracy.
Autobusy wtedy
jeszcze w moich okolicach nie jeździły.
Jedynym sposobem
dostania się do Liceum był tramwaj.
Zauważyłam, że na
przystanek tramwajowy zaczął podjeżdżać Rom pięknym zawsze wypucowanym białym
mercedesem.
Stawał na wprost mnie i czasami otwierał drzwi jakby zapraszając mnie do wejścia. O różnych godzinach jeździłam do pracy a on podjeżdżał jakby znał mój plan lekcji i wiedział, o której godzinie będę jechała.
❤❤❤.
Obok naszej dzielnicy domków jednorodzinnych
zaczyna się słynna dzielnica cygańskich willi.
Wcześniej nigdy
Romowie nie zaczepiali kobiet.
Oni mają swoją
kulturę i własne obyczaje.
Bardzo rzadko
zdarzało się, by któryś zainteresował się nie cyganką.
Była u nas nieco później jedna taka historia miłosna, która zakończyła się tragicznie.
Rom zakochał się w córce mojej koleżanki z Liceum. Jechali gdzieś samochodem. Mieli wypadek, ona bardzo poturbowana przeżyła, on zaś zginął.
Mówili, że ponoć byli
po cygańskim ślubie, ale szczegółów nikt nie znał.
Moja koleżanka pielęgniarka wyprowadzała ją z paraliżu stąd znam tę historię.
Ten zaś zaczepiający
mnie Rom przyjeżdżał na przystanek chyba przez pół roku.
Nie był nachalny, ale
i ja nie wykonałam przez ten czas żadnego gestu, żeby uświadomić mu, moje
jakiekolwiek zainteresowanie.
Byłam oczywiście już
mężatką, ale później często zastanawiałam się, co by się stało gdybym kiedyś wsiadła do
tego samochodu.
Tylko tak teoretycznie zastanawiałam się.
Miałam już Agę i choćby z tego powodu nie mogło to się
zdarzyć, ale ciekawość pozostała do dziś.
❤❤❤.
Inne podobne
zdarzenie miało miejsce nieco później, czasami jak czułam się zmęczona po pracy łapałam
taksówkę, żeby dojechać do domu.
Kiedyś zatrzymał się
biały mercedes, nawet przez moment pomyślałam, że może to ten Rom, ale taksówka
miała koguta takiego jak mają taksówki, więc wsiadłam.
Mężczyzna taksiarz, był piękny jak marzenie o czarnych szałowych włosach, wysoki zgrabny, to odkryłam nieco później.
Nie ukrywam, że do dzisiaj mam słabość do wysokich zgrabnych brunetów, o bujnych czuprynach.
Szczerze mówiąc
twarzy tamtego nie pamiętałam, ale od czasu poznania taksówkarza on już sam
przyjeżdżał po mnie pod pracę i nie chciał zapłaty za kurs, co mnie peszyło.
Zawsze w samochodzie
leżała dla mnie cudna czerwona róża.
Trwało to może z pół
roku. Woził mnie do domu z pracy a ja głupio się czułam, że nie chciał
pieniędzy za kursy.
❤❤❤.
Kiedyś była to piękna
wiosna zaproponował mi, że porwie mnie na troszkę za miasto w jakiś ciekawe
miejsce, bo chciałby ze mną porozmawiać.
Był naprawdę piękny i pewnie schlebiało mi, że taki piękny mężczyzna jest mną zainteresowany.
Oczywiście nie miałam
w planach, żadnej zdrady, ale byłam ciekawa, o czym chce ze mną rozmawiać/moja słodka naiwność/.
Przy całej tej swojej
fantastycznej urodzie miał jedną wadę
s e p l e n i ł, co
powodowało, że jakoś mnie rozśmieszał.
Myślałam sobie jak
można być tak pięknym i seplenić?
Pojechałam z nim
wtedy, za miasto, opowiadał mi różne rzeczy, ale to seplenienie powodowało, że
nie wiele z tego pamiętam. Dowiedziałam się, że jego żona chodziła ze mną do
ogólniaka i była w równoległej klasie i że jest właśnie w ciąży.
Pomyślałam wtedy, że
nie mogę się z nim więcej spotykać, bo to byłoby nie fair z wielu powodów.
Oczywiście do niczego
między nami nie doszło nawet się nie pocałowaliśmy wszystko pewnie przez to
seplenienie.
Trzy lata temu
ponownie zupełnie przypadkowo się spotkaliśmy.
Pomagał mi wtedy naprowadzić z trasy znajomego, który nie wiedział jak zjechać na Pabianice.
Później,
gdy wróciłam z nad morza zadzwonił do mnie i zaprosił mnie do siebie do domu.
Byłam w szoku, miał ogromne gospodarstwo, z różną zwierzyną za miastem.
Dom „dziwny” tak to określę. Wypiliśmy kawę i jakiegoś chyba drinka.
Znowu opowiadał mi o swoim życiu w minionych latach i znowu nieodparcie miałam wrażenie, że ma ochotę na coś więcej, ale…., nie ma odwagi mi tego okazać a ja wolałam udawać, że tego nie zauważam.
❤❤❤.
Ciągle jest piękny mimo upływu lat,
jego czarna czupryna troszkę się oszroniła, ale dalej można się by przy nim zatracić, gdyby nie to, że wciąż sepleni a to mnie niestety bardzo rozśmiesza.
Tak sobie myślę, że to ogromna niesprawiedliwość, by być tak pięknym i do tego mieć tak rozśmieszający feler.
Gdyby, choć
potrafił opowiadać swoje historie w postaci dykteryjek, mój nieustający śmiech
miałby uzasadnienie, ale on jest niezwykle poważny i romantyczny.
Mój śmiech jest po prostu nie na miejscu, choć jest naprawdę szczery i dobrotliwy a pohamowanie go nie jest zwyczajnie możliwe.
On tak jakoś mówi/ma taki tembr głosu/ jakby był dzieckiem, co jeszcze bardziej wydaje się być śmieszne.
Jestem okropna to drugi mężczyzna, który rozśmiesza mnie do łez właściwie bez powodu.
Pierwszym był mój kolega z pracy,
ale on był przeciwieństwem tego pięknego mężczyzny.
Mały, beczułkowaty z
zawsze ulizaną lichą fryzurą.
Zaczepiał mnie np.
chwytał za warkocz a te jego umizgi powodowały we mnie jakiś niepohamowany
śmiech.
Może ze mną jest coś nie tak, że śmieję się, gdy jakiś mężczyzna zaleca się do mnie, gdy ja nie jestem pewna, czy tego chcę.
Taka reakcja obronna.
Może?.