środa, 22 października 2014

Whisky moja żono!!!

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 90
˜˜*°°*˜˜
Jestem jakaś niewyspana – ziewam cały czas – muszę wziąć się za jakąś pracę, ale najpierw kawusię wypiję, no może ciśnienie zmierzę 143/73/73 obleci, – choć mogłoby być niższe. Powinnam wybrać się do lekarza, ale poczekam na lepszą pogodę, jeśli lepsza będzie.
Zimno się zrobiło i może powinnam już coś włączyć do podgrzania mieszkania.
Wczoraj dwie i pół godziny rozmawiałam z moim starym znajomym i śmialiśmy się na potęgę, głównie z siebie. 
Opowiadałam mu o moich doświadczeniach z ostatniego czasu a i on mi o swoich opowiadał – bawiliśmy się setnie i tak sobie pomyślałam, że gdyby ludzie mieli taki tolerancyjny stosunek do siebie samych i umieli swoje słabości obracać w żart –życie byłoby pasmem rozrywki.
Rozmowę skończyliśmy obopólnym stwierdzeniem, że szkoda, że tak daleko od siebie mieszkamy, bo nasze koleżeństwo jest wyjątkowe pod względem rozumienia swoich wad i nie przygnębia nas, ale bawi, więcej stajemy się kreatywni w wygłupach – uwielbiam ludzi z takim poczuciem humoru.
Ja sama tak, na co dzień nie chichoczę się, ale gdy ktoś zacznie pozwalam się wkręcić i sama wymyślam zabawne komentarze. 
To jest naprawdę radosne.
Musimy częściej z sobą rozmawiać, bo wyraźnie lepiej się czuję po takim zastrzyku chichotu.
Opowiadał mi, że wzięła go ochota na kaczkę, ale taką ze wsi. Wsiadł w samochód i pojechał do najbliższej wioski – kaczek nie było, więc do następnej w końcu po zasięgnięciu języka 70 km od jego miejscowości znalazł farmę.
Serce mu się ściskało jak patrzył na ścisk w hali gdzie one były tłuczone i pomyślał, że najchętniej dałby im wszystkim wolność, ale nie miał tyle kasy, by kupić wszystkie.
Pomysł na kaczkę wziął się z jakiegoś programu telewizyjnego, który z kolegą oglądali. "Och jakbym zjadł". Powiedział kolega.
"Co za problem kupi się i upichcimy.
No i wpadłem jak śliwka w kompot, bo zobowiązałem kupić i oporządzić z grubsza. 
W życiu nie zabijałem żadnego ptaka, nawet mrówki w sumie z premedytacją bym nie zabił. 
Myślałem, żeby na fermie poprosić, by mi ją …, ale było gorąco jak cholera, więc bałem się, że nim dojadę a jeszcze powinienem kupić różne rzeczy do tej kaczki, więc może mi się popsuć. Do tego nie umówiłem się z kolegą na konkretny dzień, więc trzeba było żywą kaczusię przywieźć.
Wsadzili mi ją w karton papierowy, po..., sardynkach – śmierdział jak jasna cholera, bałam się, że kaczka może mi przejść tym zapachem i byli zdziwieni, że nie przyjechałem z klatką. 
Kupiłem co trzeba, wszystko według przepisu z Internetu i dotarłem do domu. Zastanawiałem się co z nią zrobić ale pomyślałem, że puszczę ją w ogródku niech sobie szczęścia zażyje. 
Kaczusia wlazła pod ławkę i była najwyraźniej przerażona. 
Sąsiadka z za siatki ją zauważyła i pyta mnie czy podciąłem jej skrzydła, żeby nie odleciała? Jak to mogłaby odlecieć? 
No pewnie do parku na stawie się popluchać. Przyszła do mnie z nożyczkami i podcięła jej lotki, ale jak ją wzięła w rękę to uznała, że chyba jest za ciężka, żeby odleciała, tym bardziej, że tuczona w farmie. Żal mi było tych jej lotek, bo pomyślałem, że odebrałem jej jedyną szansę na wolność. 
Jednak jak sąsiadka poszła obiecałem kaczusi, że wieczorem wezmę ją nad staw, żeby sobie popływała.
Zadzwoniłem do kolegi i mówię, że kaczka jest a on mi na to, że w tym tygodniu nie ma czasu ale może na przyszły. Wsadź ją do zamrażalnika! 
Zgłupiałeś ona jest żywa. Żywa? Zdziwił się. Po co żywa? Jak to po co, żeby była smaczna. Smaczna? Żywa a kto ma ją zakatrupić i pióra wyskubać no i z środka to wszystko fe….. 
Mój kolega jest muzykiem kompozytorem wyjątkowo delikatna dusza, wiedziałem, że to wszystko spadnie na mnie.
Wiesz powiedziałem mu niech sobie trochę pożyje w ludzkich warunkach, kupiłem ją z takiej zatłoczonej farmy.
Gdacze? Co? Zapytałem Czy gdacze? Kaczki to chyba gdaczą? GDACZĄ – nie, nie gdacze. Musisz jej zrobić jakiś kurnik zaśmiał się. Cholera, nie pomyślałem i jedzenie i picie – kaczka też ma swoje potrzeby. 
Wpadnę po jutrze, ale wieczorem na godzinkę zobaczyć ją – kaczki żywej nie widziałem kupę lat no może dzikie latające. 
Zadbaj o nią, żeby nie schudła hi, hi. 
Głupek jeden wpuścił mnie z tą kaczką w maliny. 
No i pamiętaj jak będzie szczęśliwa to zagdacze. Strzeliłbym mu chętnie w łeb. Skruszyłem bułkę i wziąłem się za szukanie jakiegoś nieśmierdzącego kartonu, ten po sardynkach już wyrzuciłem w końcu znalazłem parę desek i zbiłem prymitywną skrzynkę z otworem żeby mogła wychodzić. Nagniotłem do środka gazet, żeby w nocy jej od dołu nie ciągnęło. Cholera musiałem się podszkolić.
Zacząłem czytać w necie okazało się, że nawet z obciętymi lotkami kaczki mogą wspinać się po siatce i uciec, chyba, że jej zrobię oczko wodne. No pewnie i co jeszcze?
Nie wesoło będzie, kaczusia czarna, co może świadczyć o charakterze. Wygląda jak kaczka Kajuga tak mi się wydaje.
Nie za wiele znalazłem, czym ją karmić, – ale do swojej skrzynki weszła na noc i zasnęła.
Nigdy nie miałem zwierzaków, więc co trochę chodziłem i patrzyłem, co się z nią dzieje. Wyczytałem, że karmić mam
paszą dla kaczek przyzagrodowych pszenicą, kukurydzą, słonecznikiem, zieleniną, makaronem gotowanym i trawą posiekaną pokrzywę z płatkami owsianymi. Cała noc prawie nie spałem, bo mi się przypomniało, że sąsiad ma kota i nie byłem pewien czy ten łobuz mi nie zje mojej kaczuchny.
Wielka ona i chyba z kotem da sobie radę, ale doszedłem do wniosku, że na noc muszę ją zamykać - siku przecież nie będzie chodziła zrobić."
~~~~~~~
Trzeba było słyszeć jak był zatroskany, myślałam, że umrę ze śmiechu, bo jest on zdeklarowanym wiecznym kawalerem, który nigdy o nikogo się nie troszczył a tu taki romans z kaczką, która miała być zjedzona.
~~~~~~~
"Po kilku dniach, gdy już kupiłem paszę, obrączkę, oczko wodne a raczej nie duży plastikowy basenik, klatkę, w której mógłbym ją zabierać do domu, gdyby zrobiło się zimno, zjawił się mój kolega wieczorkiem wpadł zobaczyć kaczuchę Mambę, bo tak do niej mówiłem.
Ej wiesz, co ona jest za fajna żeby ją zjeść – wiem, ale ja nie mogę się nią opiekować. Nie martw się, jakbyś musiał gdzieś wyjechać czy coś to ja do niej zajrzę. Następnym razem przywiózł takie małe żółte gumowe kaczuszki, żeby jej się nie nudziło. Ja jednak zauważyłem, że znad stawu w parku przylatuje do niej czasami chyba kaczorek, bardzo do niej podobny. Tak się z nią zakuplowałem, że już nawet nie oglądałem przepisów typu kaczka ze śliwkami.
Po jakimś czasie nie wiem 5 tygodni może więcej zauważyłem, że ona chyba wysiaduje jajka, w kwiatkach niedaleko oczka, miała jakby drugie gniazdo.
Wpadłem w panikę, robi się zimno, kaczor już na stałe zamieszkał w moim ogrodzie. Zadzwoniłem do Klaudiusza – kurde wiesz, co chyba zostaniemy dziadkami, Mamba siedzi na 6 jajkach. Wystawiłem samochód na zewnątrz i całe gniazdo wraz z jajami i Mambą przenieśliśmy do garażu. Kłopot był z kaczorem, bo on nie chciał i siedział pod garażem. Czasami też odlatywał i przynosił Mambie jakieś smakołyki.
Nie uwierzysz, co przeżyłem jak pisklaki zaczęły się wykluwać. Zadzwoniłem do Klaudiusza o 4 rano. Po 20 min był u mnie z panią weterynarz, bo bał się, że nie wszystkie kurczaczki się wyklują. Piliśmy whisky z nerwów, kaczor gdakał czy histeryzował jak oszalały, że go do Mamby nie dopuszczamy, pani weterynarz śmiała się jak szalona i nakłuwała jajka. Klaudiusz zaś śpiewał akompaniując sobie na mojej gitarze piosenkę Dżemu – Whisky, która jak ulał pasowała do sytuacji;"

„Mówią o mnie w mieście:, Co z niego za typ?
Wciąż chodzi pijany, pewno nie wie, co to wstyd
Brudny, niedomyty, w stajni ciągle śpi!
Czego szuka w naszym mieście?
Idź do diabła" - mówią ludzie pełni cnót

Chciałem kiedyś zmądrzeć, po ich stronie być,
Spać w czystej pościeli, świeże mleko pić
Naprawdę chciałem zmądrzeć i po ich stronie być
Pomyślałem, więc o żonie, aby stać się jednym z nich
Stać się jednym z nich, stać się jednym z nich...

Już miałem na oku hacjendę, wspaniałą mówię wam,
Lecz nie chciała tam zamieszkać żadna z pięknych dam
Wszystkie śmiały się wołając, wołając za mną wciąż:
"Bardzo ładny Frak masz Billy,
Ale kiepski byłby z Ciebie mąż, kiepski byłby z Ciebie mąż"
Ouuu..Yeah,yeah,yeah
Kiepski byłby mąż .
Yeah.
Whisky moja żono, jednak Tyś najlepszą z dam
Już mnie nie opuścisz, nie, nie będę sam
Mówią whisky to nie wszystko, można bez niej żyć
Lecz nie wiedzą o tym,
Że najgorzej w życiu to,
To samotnym być, to samotnym być
O nie!
Lecz nie wiedzą o tym,że
Najgorzej to,
To samotnym być
Nie, o nie!
Nie chcę już samotnym być, nie!
O nie!!!
nie chcę już, nie chcę już samotnym być,nie!
nie chcę już, nie chcę już samotnym być, nie!
nie!”
"No i został dziadkiem 6 maleńkich czarnych kaczuszek. 
 Zdjęcie dostałam od mojego kolegi ale nie wiem czy to on je zrobił.
Nie powiem ile kosztowała wizyta, pani weterynarz, bo zachował to w tajemnicy. Kupił 2 litry whisky i piliśmy na to konto przez tydzień, ale się nie upijaliśmy, bo trzeba było szukać młodych pokrzyw u mnie nie ma, bo wytępiłem i szykować jedzonko dla maluchów. Póki, co mamy pełne ręce roboty a mój samochód chyba zimę spędzi na dworze jak czegoś nie wykombinujemy".
~~~~~~~
Hi, hi idę coś przetrącić, bo cały czas się śmieję jeszcze dzisiaj jak to piszę.

piątek, 17 października 2014

..., a ja sobie w snach chędożę

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 89
˜˜*°°*˜˜
 Nie śpię a powinnam.
Nie chce mi się spać, bo wiesz miałam sen bajkowy, niesamowity, cudowny taki kompletnie nierealny i taki odlotowy.
Zamknij oczy by wejść w niego i śnić go ze mną jeszcze, choć chwilkę.
Zamknij oczy proszę. Spójrz na tę łąkę pełną białych kwiatów rumianku, parującą wonią wieczornych mgieł, fruwających ważek i znudzonych motyli. Jest późne popołudnie właściwie prawie zachód słońca.
Nie otwieraj oczu stoisz pod słońce snują się wieczorne rzadkie mgły i te owady unoszące się z trudem w blasku więdnących promieni przebijających sztyletami senne mgły.
Jesień gorąca, wręcz parna ostatkiem rozlewającego się ciepła sapie miodowym tchnieniem.
Wybiegam w tej letniej zwiewnej sukience w błękitne listki. Biegnę boso za jakimś motylem 
i nagle czuję, że pragniesz mnie dogonić i pocałować w to miejsce za uchem gdzie o zachodzie cień rzuca płatek ucha i kolczyk w kształcie błyszczącej łzy. 
Czemu ja mam takie łezki w uchu?
Czuję zapach mięty i rumianku i pragnę byś odnalazł tamten nastrój, który budzi te wszystkie tańczące o zachodzie owady, który rozbudza wyobraźnię, podsuwając nowe pomysły na czułość, delikatniejszą niż osiadająca rosa w fioletowych dzwonkach drżących w rowie.
Nigdy się nie dowiesz jak smakuje to miejsce za uchem, bo nie uda Ci się mnie dogonić i zbudzić namiętność tego wieczoru.
Siedzisz tak z zamkniętymi oczami i milczysz jak ta mgła, senna i ociężale wisząca w pajęczynach na maleńkim krzaczku dzikiej róży a ja biegam 
po złotej od zachodzącego słońca łące z tymi owadami igram sobie i nie wierzę, że potrafisz ruszyć się z miejsca.
Już nie wierzę, że wiesz, co to namiętność skradzionych pocałunków.
~~~~~~~
4 ta rano kogut pieje kilka domów dalej, chodnik mokry jeszcze od deszczu poranna mgła biała jak mleko a ja stoję na progu domu i nie widzę księżyca, bo zasnął szutnik w deszczowych chmurach - jemu też już nie chce się świecić.
Obcięłam włosy i zrobiłam sobie jasno miodowe pasemka, teraz wtopię się w jesienny pejzaż i nikt mnie nie odnajdzie wśród liści.
~~~~~~~
Budzi mnie pukanie w drzwi wejściowe, jakiś głos bez dykcji mieli „coś tam” i imię Jarek „jakiś tam”.
Otwieram z nieużywanego zamka, szczypcami drzwi i półprzytomna słucham, o co chodzi;
„Czy zamawiałam coś z Allegro?”
Nie zamawiałam, ale niedawno kilka dni temu dzwonili z Allegro, że pakują dla mnie aparaturę do pędzenia bimbru i pragną potwierdzić adres.
Trochę byłam zdziwiona, pytałam o nazwisko zamawiającego i moją nazwę użytkownika, nic się nie zgadzało.
Zażartowałam, że kto wie czy nie powinnam pędzić bimbru, jest to całkiem dobry pomysł na dorobienie sobie jakiegoś grosza.
 ~~~~~~~
Już widzę te tytuły w regionalnej gazecie, „…, znana emerytowana nauczycielka I LO dorabiając do emerytury pędzeniem bimbru wyleciała w powietrze - /hi, hi/, a pisała kilka dni wcześniej, że smutno jej, bo nikt z jej byłej pracy nie przesłał życzeń z okazji Dnia Edukacji Narodowej.
Pewnie czuła się wyalienowana, ze szlachetnego środowiska swoich odznaczonych przez prezydenta miasta kolegów i stoczyła się, podobnie jak jej koleżanka, która choć odznaczana - kiedyś godziła handel alkoholem z pracą z młodzieżą bez uszczerpku na reputacji wybitnego pedagoga, czy inna, która chędożyła z kolegą z pracy nie bacząc na jego żonę i dwójkę dzieci aż w końcu rozpijała tę jego ślubną, na słynnych imprezach leśnych.
Środowisko nauczycielskie, ech - Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie...słowami Kanclerza Jana Sariusza Zamoyskiego”- kończąc.
Już widzę jakby zarówno Biedronka jak i Nowe Życie Pabianic używały sobie, ku swawoli zgorzkniałych nizin społecznych i szanowanych oburzonych obywateli miejskich gnijących w zaściankowości prowincji.
Oj tam, oj tam luzak Maleńczuk zaśpiewałby, „każdy orze jak może – a ja sobie chędożę…., ale tylko miastowe”
No i mi ten romantyczny sen Allegro spaskudziło a tak liczyłam na wyszukane pieszczoty wyśnione późnym popołudniem o zachodzie słońca.

środa, 15 października 2014

Mandalena dla Tereni

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 88
˜˜*°°*˜˜
Kocham Maleńczuka, on jest po prostu boski.
Ja nie piję, nie jaram Marychy, nie chędożę a kocham go i tyle i akceptuję, co tam uwielbiam go takiego, jaki jest.
Jem go jak zakopiańskie ptysie z Europejskiej – delektując się do zatracenia. Ma takie cudowne poczucie humoru, że można go słuchać godzinami.
~~~~~~~
Dlaczego w moim otoczeniu jest tak niewielu ludzi o podobnym poczuciu humoru?
Dlaczego? Co ja tu piszę on jest jedyny w swoim rodzaju, ale przecież myślimy podobnie, też kocham Polskę, też nie rozumiem jak to możliwe, że artyści w Rosji akceptują w milczeniu to wszystko, co dzieje się w ich kraju.
Też czasami mam ochotę złoić komuś skórę, ale wiadomo to tylko teoretycznie, bo tak naprawdę jestem przeciwnikiem przemocy „Marzę raczej by w Tobie w tę noc zacumować...,”
~~~~~~~
Przedwczoraj jeździłam cały dzień i wczoraj też od rana. Zrobiłam z 20 km tak około. Oczywiście z przerwą, bo wpadłam do Tereski oddać 20 zł za witaminę K2.
Przebalowałam 100 na jedzenie na przyszły tydzień, ale kupiłam wszystko i fantastyczne buty z frędzlami za 9 zł.
Rano muszę do Lidla po ten aparat do mierzenia ciśnienia. Wieczorem jest w Łodzi duża impreza iluminacji świetlnych, ale nie wiem czy pojadę. Nie pojadę, bo mi się nie chce.
Kupiłam 2 aparaty do mierzenia ciśnienia, jeden na wypadek popsucia się pierwszego, jestem chyba stuknięta, ale wyjechałam z domu o 6.45, żebym o 8.00 była pierwsza.
Ludzi było mnóstwo i gdybym przyjechała o 10 nie kupiłabym nic.
Wszyscy brali po, dwa, bo w aptece taki sam kosztuje 130 zł, więc tu za te same pieniądze są 2.
Może ten drugi komuś opchnę, bo pierwszy jak na razie jest dobry. Kupiłam też skrzydełka kaczki i ugotowałam rosół, po czym padłam, bo do Lidla mam kawał drogi.
Pojechałam jeszcze na dworzec sprawdzić właściwie sfotografować rozkład pociągów.
Maleńczuka uwielbiam, ale słucham Zespołu Reprezentacyjnego. Czasami mam taki wypaczony nastrój, który tak naprawdę uwielbiam.
~~~~~~~
Ten aparat chyba trochę zawyża ciśnienie albo ja mam ostatnio wyższe. Mam 146/76 i wysokie tętno 90. Muszę chyba iść do lekarza.
Ciśnienie mam za wysokie, nie jakoś bardzo, ale miałam niższe - przestaję pić kawę, choć tak naprawdę chyba wiem, jaka jest przyczyna tego wysokiego ciśnienia.
Jadę na rynek po ziemniaki i po fasolkę i po krem - zobaczę, po co jeszcze. Ostatnio mam śpiewkę na banany.
~~~~~~~
Dziś imieniny Tereni, złożyłam życzenia. 
Jutro pojadę do niej z Mandalenką aniołkiem, 
W tym pudełku skulony
na dom swój czeka uśpiony
Anioł Dobry, Pogodny,
Ciepły, Radosny, Łagodny.
Zawitał tu prosto z nieba
z pytaniem czy go nie trzeba? 
żeby się nią opiekował. 
Może nazbieram jej trochę kasztanów zamiast kwiatków, w sumie mam kwiatki w ogrodzie.
~~~~~~~
Pomyślałam sobie, że jakby udało mi się w tym miesiącu odłożyć 400 zł i w przyszłym, to po oszczędzałabym jeszcze ze 2 miesiące i miałabym na damkę.
Powinnam zmienić rower na nowszy/ten za rok może być już niebezpieczny dla mnie/, ale nie chcę kupić jakiegoś badziewia. Muszę troszkę oszczędzać.
~~~~~~~
Okropnie tęsknię za sunią i jest mi smutno, że jej już nie zobaczę, ale takie jest życie, my ludzie jesteśmy strasznie durni niszczymy wszystko w koło zamiast dbać o to, co mamy.
Cóż moja wina jest w naiwności, przywiązuję się do nieodpowiednich ludzi, którym tak naprawdę na mnie wcale nie zależy tylko przy mojej pomocy załatwiają jakieś swoje prywatne i tajemnicze interesy, są mili, gdy jestem im potrzebna, póki do czegoś potrzebują towarzystwa. Później odchodzą trzaskając drzwiami.
Nie stać ich nawet na powiedzenie do widzenia.
~~~~~~~
„Nic to Baśka” jak mówił Mały Rycerz.

Archiwum bloga