sobota, 30 grudnia 2017

Bilans

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
31 grudnia 2017 r
~
~~~~~~~~~~~~
Tyle uschniętych kwiatów.

Tyle niechcianych rozstań,

nietrwałych i niepięknych

tyle pośpiesznych doznań.

Tyle krótkich zachwytów,

tyle radości małych.

Tylu poznanych ludzi,

ciekawych i wspaniałych.
~~~~~~~~~~~~~ 
 ....A jednak zapominam,

to, o czym mówili.

Kolor ich oczu wyblakł

Emocje się schłodziły.
 ~~~~~~~~~~~~~
W starym pękatym wazonie,

zwiędła bezwstydna róża.

Senna i eteryczna była kiedyś

jej buzia.
 ~~~~~~~~~~~~~
W moim ogrodzie wspomnień;

pomysły nieziszczone,

jakieś zaczęte wiersze nigdy niedokończone.

Mnóstwo refleksji nijakich,

pożółkłych i pogiętych starych fotografii.
~~~~~~~~~~~~~ 

Dziś w ostatnim dniu roku,

warto popatrzeć na nie z boku.

Wysiać je może do doniczek,

by wiosną wzeszły nowym życiem?

czwartek, 21 grudnia 2017

Mija rok....

😿Bajsza😿
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
21 grudnia 2017
~~~~~~~~~~~~~

środa, 20 grudnia 2017

W malignie....

😿Bajsza😿
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
19 grudnia 2017
~~~~~~~~~~~~~
Patrzę na papierki po wiśniach w czekoladzie z rumem – zjadłam chyba z ćwierć kilograma - to słodka zakazana trucizna. 
Spałam na takim grubym materacu przed domem owinięta w jakieś szmaty, kołdry tuż przy bramie.
Dlaczego?
Tam było dużo świeżego powietrza – miałam, czym oddychać. Obudził mnie samochód – przyjechała nim dziewczyna. 
Okropnie ubrana, choć ja pewnie nie wyglądałam wiele lepiej. 
Miałam przecież wałki na głowie i kanarkowy dres z kapturem, jakieś powyciągane spodnie dresowe z czarnego niegdyś aksamitu.
Dziś kompletnie spłowiałe z powypychanymi kolanami.
Nie wiedziałam, co się dzieje, brama od wjazdu była otwarta, ale nie było kłódki z kluczami jak wtedy, gdy śpieszył się by, być w pracy przed Bobrowską. Tak jeździł robić swojej sekretarce powitalną kawę.
Psów też nie było chyba wyrwały się na wolność, żeby coś podkraść sąsiadom, to okres przedświąteczny.
Na balkonach są już karpie i szynki.
Można się nieźle obłowić. 
Psy to wiedzą.
~~~~~~~~~~~~~
Co ta dziewczyna chce weszła do domu przez furtkę.
Był moment jak widziałam jej twarz mogła mieć góra 28 lat. 
Twarz miała nieumalowaną wręcz wymiękłą jak z formaliny, taką spłaszczoną jak te małe małpki.
Paskudną oczy takie jakby trochę do środka mdłe i włosy bez koloru wypłowiałe liche i wręcz rzadkie.
Okropna była.
W nocy pomyślałabym, że to śmierć w końcu po mnie przyszła. 

Weszła do mojego domu chwilę była, po czym nerwowo wyszła, jakby zapłakana.
Ja w międzyczasie wciągnęłam materac na podwórko i bujałam się z kołdrami, którymi byłam okryta.
Gdy tak na nią patrzyłam taką rozdygotaną i nerwowo przechodzącą przez jezdnie.
Zaczęłam ją wołać. 
Niestety nie było reakcji, więc puściłam się za nią. 
Już miała wsiadać do samochodu, gdy on chwycił mnie za rękę. 
Daj spokój „dorobiłem się alimentów” powiedział.
~~~~~~~~~~~~~
Od dłuższego czasu bolała mnie wątroba, miewałam mdłości, ale teraz czułam, że zwymiotują na niego.
On nigdy prawie nie pił. Poczułam jednak od niego alkohol.
Tak rano pije pomyślałam. 
Boże słodki a może to te wiśnie w rumie, które miały mi pozwolić zapomnieć o wszystkim. 
Skończyć raz na zawsze tę farsę.
Odbijało mi się nieprzyjemnie. 
Przyszli jacyś ludzie, pracownicy, którzy mieli remontować moją piwnicę.
On im to zlecił i on ich zatrudnił.
Poszedł do sąsiadki, jego pierwszej kochanki, dziś starej baby z obwisłymi wielkimi cycami dyndającymi pod brudnym uplamionym szlafrokiem.
Zawsze go pocieszała, bo sam z niczym poważnym sobie nie radził.
Do matki nie mógł, bo ta ustawiłaby go do pionu, zrugała i powiedziała, że jest śmierdzącym leniem.
~~~~~~~~~~~~~
O dziwo dziewczyna spod samochodu wróciła. Stanęła przede mną taka uryczana, blada i kostropata.
Musi pani wiedzieć, że jestem z nim w ciąży….."
Zapadło dziwne milczenie

Współczuję Ci moje dziecko, objęłam ją, nagle poczułam się nie komfortowo, że ona najwyraźniej przeżywa taki dramat a ja tu w tych wałkach i do tego z nieświeżym oddechem ją obejmuję.
Jak usłyszała moje szczere „współczuję” rozkleiła się kompletnie zaczęła szlochać, ale jak szlochać, aż się zanosiła.
Ona szlochała a ja ukradkiem próbowałam ściągnąć te wałki spod kaptura.
Znów mi się paskudnie odbiło aż, mną wstrząsnęło.
Nawet tego nie zauważyła sama targana wstrząsami szlochu. 
Kawał dupka!!! 
Wystrzeliło ze mnie jak z procy.
Uświadomiłam sobie, że muszę ją spytać jak się nazywa. 
„Jak się nazywasz?”. Szlochając i tuląc się do mnie, gdy ja upychałam do kieszeni na brzuchu te nieszczęsne wałki coś bełkotała Do-joka Szczyńska. Jak? Gru-szczy…, nie wiem czy dobrze zrozumiałam, ale nie miałam sumienia prosić ją o powtórzenie.
Chciałam ją czymś zająć. 
Byłam masakrycznie wkurzona i jak wcześniej myślałam, żeby zatruć się tymi likworkami, to teraz wzięła mnie makabryczna złość. 
Na to, że mieszkałam z takim dupkiem, który zrobił tej pokrace dzieciaka i że będzie jej płacił alimenty, zamiast zająć się rozpadającym się domem.
Też tym, że odkryłam, iż musiałam być kompletną kretynką, gdy się z nim związałam, gdy powiedział mi, że jego pierwsza dziewczyna jest z nim w ciąży.
Wtedy byłyśmy tylko dwie i ja w swojej dziewczęcej naiwności zapytałam, co z tym zrobi. 
Odpowiedział, że najwyżej będziemy jej płacić alimenty.

Później te wszystkie lata, ciągle inne kobiety, baby i oszołomy. Wiedziałam, byłam od tego chora, dostałam wrzodów, miałam nieustające torsje.
Ataki kolki żołądkowej, depresje z płakaniem godzinami w poduszkę.
W końcu dzięki Adze zrobiłam szlus, powiedziałam koniec a teraz obejmuję zaryczaną, jego młodą, paskudną kochankę, gdy on u sąsiadki wylewa swoje kretyńskie żale w jej dyndające zwiędłe cyce osiemdziesięcio trzy latki.
Czy to nie jest zboczenie?
Pomóż mi to zaciągnąć do ogrodu. Poprosiłam ryczącą nieszczęśnicę, by ją zająć czymś innym.
Chryste kręciło mi się w głowie mało nie padłam na ten materac, musiałam zblednąć okropnie i zarzuciło mną.
Nic pani nie jest?
Spytała tyle pamiętam – później był taki moment, że oparłam się o ścianę domu podniosłam głowę do góry i nagle zobaczyłam taki swój obraz, jakby zdjęcie, gdy miałam jeszcze długie rude włosy.
Obraz był taki jakby balans bieli szwankował zażółcony okropnie.

Widziałam tą trzymaną rękę w górze jakby pod jakąś lampą, która raziła mnie w oczy.
Stałam tam i uświadomiłam sobie, że muszę jeszcze ją spytać jak długo trwał ten ich romans.
Bałam się jednak, że jak zbiorę siły by zadać to pytanie, to dostanę torsji, tak mnie mdliło.
W końcu spytałam „ile byliście ze sobą – rok?”
Dziewczyna wydukała, że 5 lat.
Jasna cholera pomyślałam – to on był już z Elką i bzykał tego potworka.
Poczekaj zrobię Ci herbaty. 
Nie poczekała. 
Mój obraz rudej bajszy rozmył się na ścianie i widziałam jak ona odchodzi i wsiada do samochodu, po czym upadłam na materac, który przytaszczyłam pod krzak piennej róży zasadzony już z mojej marnej emerytury pod własnym oknem.

Nic nie pamiętam. Jakiś młody chłopak, robotnik zaniósł mnie na górę do jego kuchni i posadził na krześle.
Gdy oprzytomniałam, bo owiał mnie zapach makabrycznego smrodu.
Znów czułam, że zaraz zwymiotuję. 

Straciłam poczucie czasu – nawet świadomość przestrzeni.
Widziałam przed sobą zalodzoną do granic ostateczności lodówkę z lodem pokrwawionym od jakiegoś mięsa, której nie można było zamknąć, bo lód wydobywał się poza jej drzwi, na stole kuchennym stało chyba z trzydzieści brudnych naczyń, garnki po obiadach, kubki z niedopitą herbatą w pleśni – masakra.
Ta utrata świadomości spowodowała, że z kieszeni z wałkami, próbowałam za smycz wyciągnąć telefon, żeby zadzwonić do pracy i wziąć dzień wolny, bo nie czułam się na siłach iść między ludzi.

Nie umiałam jednak wybrać numeru. Tylko mi jakieś reklamy w nim puszczali. 
W końcu zadzwonił Tolek z życzeniami Świątecznymi – wtedy uświadomiłam sobie czas i to, że przecież jestem na emeryturze.
Młody, chłopak, który przyniósł mnie do jego kuchni stał w drzwiach i patrzył zaniepokojony na mnie.
Dotarło do mnie wtedy, że jak ja to powiem Adze, że będzie miała braciszka, albo siostrzyczkę. Aga zjawiła się jakby przywołana moimi myślami. Mogła mieć najwyżej dwadzieścia lat. Coś stało jej się w nos, miała jakby bliznę, ale taką już wysuszoną. 
Skóra się tylko łuszczyła, ale dobrze to nie wyglądało.
Byłam zapłakana i roztrzęsiona, przez ten telefon, że nie mogłam się dodzwonić i przez ten totalny bajzel wokół.
Noga znowu zaczęła mnie boleć. 

Znów zadzwonił telefon.
„No hej jak się masz?” 
Źle wydukałam, boli mnie wątroba. 
W słuchawce beznamiętny głos jakby go tak naprawdę nie obchodziło powiedział „no to kuruj się”. 
Chciałam podtrzymać rozmowę. „Widziałeś?”, „Tak to znowu niemieckie, sprowadzone” ja, „ale z 2009 roku” 
Poczułam zniecierpliwienie, głos nie chciał kontynuować tematu a ja nie mogłam wrócić do teraźniejszości. 
„Ok, na razie” „No na razie” - zeźliło mnie to, pieprzona kurtuazja. 
Święta za pasem a on mi mówi to na razie". 
Tolek powiedział chociaż, że pomyśli o mnie, żebym nie czuła się samotna w Święta. To było wzruszające. 
A on „na razie”. Gdy ja jestem kompletnie rozsypana z za młodym dzieckiem, żeby mu to wszystko tłumaczyć i żeby nie wyjść na wariatkę, bo chciałam się zabić wiśniami w czekoladzie z rumem. 
Tak miałam już wszystkiego dosyć. 
Teraz do mnie dotarło, że muszę iść do siebie, bo Ci pracownicy, co to niby remontują, jak znajdą mój zapas wiśni w czekoladzie z rumem, a kupiłam ich ze 2 kilo to mi je zażrą i nie będę miała się, czym zabijać jak znów przyjdzie mi na to ochota.
Wymyśliłam sobie super sposób eutanazji, wiśniami z rumem w czekoladzie, czy to nie fantastyczne? 
Zmierzyłam cukier, cholera 202 jakoś te wiśnie są do bani. 
~~~~~~~~~~~~~
Siedzę w nocy i słucham Mirka Breguły, - czemu? 
Czasami warto posłuchać takich jak on mimo, że nie wyrabiają  na życiowych zakrętach - cóż nie wszyscy jesteśmy aniołami. 


....przesyłam Niespodziankę...
 Mirek z zespołem z ostatniego okresu w piosence...  skydakota
                                                                                                   
bydgoszczanka57
9 miesięcy temu
Wspaniała niespodzianka 😍 Dziękuję 
~~~~~
aga emi
9 miesięcy temu
słychać ze gardło w słabszej formie , ale cudna piosenka i cudne wykonanie 😍😍😍😍 Mirek najlepszym piosenkarzem na całym globie.
~~~~~
miss Doris
9 miesięcy temu (edytowany)
Skydakota. ...to faktycznie biały kruk ..utwór już kultowy ..wykonany przez Niego i przez Niego zapowiedziany. ..i ten portret ..dzięki Ci za to to dla mnie super niespodzianka ..i pewnie dla innych też. Pozdrawiam serdecznie życzę wszystkiego co najlepsze. .i jeszcze raz wielkie dzięki za Perelke ..i znów wspomnienia ..i łezka się kręci ..★★★dobrze napisane..Unikat
przez duże U jak Universe
~~~~~
Henryk Łukasiewicz
9 miesięcy temu
Kilka tygodni wstecz puściłem to koleżance. Oczywiscie w innym niż to wykonaniu. Gdy jeszcze był zdrowy. Oboje już jesteśmy,w wieku około 40-50 lat. Po zakończeniu oboje mieliśmy łzy w oczach. Taką siłę rażenia ma to "Wołanie przez ciszę" w wykonaniu Mirka. Dzięki bardzo....
~~~~~
monika Ostrowska
4 miesiące temu
Moja młodość,beztroska i fantastyczna muzyka
~~~~~
EWA KOWALCZYK
8 miesięcy temu
cisza, pustka i lzy, wspanialy czlowiek z wielkim talentem
~~~~~
Teresa Szopa
9 miesięcy temu
Królowa ognisk a teraz hymn Uniwerse Wspaniała niespodzianka
~~~~~
haniahania1984
9 miesięcy temu
Cudowna...
~~~~~
Deborah
9 miesięcy temu
🎸🗣🎤🎼🎵🎶🎶🎶🎛🔊
💿💿💿💿💿💿💿💿💿📀
~~~~~
Dika Dika
9 miesięcy temu
super
~~~~~
TheTygrys79
9 miesięcy temu
łzy...😿
~~~~~
Ilona Czerwinska
9 miesięcy temu
super
~~~~~
H W
2 miesiące temu
Nowe ...piękne wykonanie...choć wydaje mi się ze gardelko troszkę chore.....ale i tak perełka, mogę słuchać, patrzeć ...I słuchać bez końca.......
~~~~~
Mariusz Gestwa
5 miesięcy temu
Nikt juz nic podobnego nie napisze.
~~~~~
malutka
4 miesiące temu
cisza i pustka dookola
~~~~~
Veni Vidi
4 miesiące temu
i znów słucham...i nie mogę przestać.....aż serce boli
kto tego nie przeżył
nie zrozumie 😿
~~~~~
Veni Vidi
7 miesięcy temu

pierwsza piosenka jaką grałem na gitarze....dawno temu :( 

Patrzę na Szabaja i myślę on już po gwiezdnych łąkach włóczy się z Szabajem między kolorowymi motylami. 
Ja zaś od jutra jestem zaproszona do koleżanki na Święta. 

Archiwum bloga