sobota, 20 października 2012

Isztwaan i Cannes

BAJSZA
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/  mój blog ze zdjęciami
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”  
* * * * *
Grand Hotel Le Florence jest bardzo przytulnym miejscem, choć jak widać nie pięciogwiazdkowy a trzy.
Może pokoiki trochę przyciasne, ale gdybym była tam sama byłoby mi o wiele przestronniej.
To był ten feler – pojechałam z kimś, kogo po 30 latach niestety zupełnie nie rozumiałam, ale co gorsza – z kimś, kto czuł się bardzo nieszczęśliwy, bo zostawił w kraju osobę, która była dla niego w tym momencie najważniejsza – swoją sekretarkę.
Hi, hi i to wcale nie automatyczną.
Cóż tam Riwiera, gdy miłość uwiera a serce tęsknota zżera.
* * * * *
Nie można niczego sobie wyjaśnić, gdy nie ma dobrej woli obojga.
Dopiero później mój kumpel wyjaśnił mi męski punkt widzenia.
Gdy facet ma inną babkę i ona mu nie tylko sekretarką, ale i szparką, to żadne fiki miki z Ameryki nie pomogą.
* * * * *
Wracając do książki Magdaleny Samozwaniec i pobytu sióstr w Nicei Lilka została zdradzona przez Sorka/wiewióra, którego przywiozła z Polski - skąd ja to znałam/.
„Lilka nienawidziła zdrad, miewała ich w życiu dosyć. 
Skoro tak, rzekła kiedyś do Madzi, smutna i naburmuszona – skoro Sorek woli ode mnie te angielskie dzieci, to go im daruję. 
Może mu u nich będzie lepiej niż u nas”
* * * * *
Skoro nic się nie dało ustalić wiedziona intuicją i dbałością o własne zdrowie psychiczne postanowiłam dać na luz – wypożyczyłam skuter i kupiłam rolki.
Zostawiłam mojego nieszczęsnego współtowarzysza z rozedrganym telefonem, rozpaczą w oku, szamotaniem pępka, sercem wyjącym z tęsknoty - zwiagrowanego na próżno i pojechałam w siną dal, bo pomyślałam sobie, że jeżeli pozwolę odebrać sobie jeszcze marzenia - to faktycznie już nic mi nie zostanie.
* *
Pierwszy dzień ze skuterem był rekonesansem po peryferiach Nicei, drugiego dnia wybrałam się do Cannes.
Miałam kiepską mapę, więc trochę pobłądziłam, ale już następnego dnia pojechałam krótszą i ciekawszą drogą wzdłuż wybrzeża.
Cała podróż w jedną stronę ok. 35 km, ale za to po wzniesieniach i jakie widoki, do dziś żałuję, że nie miałam aparatu tylko kamerę analogową i teraz ten obraz jest kiepski – zresztą wtedy też miałam tylko analogowy aparat, więc wiele by to nie zmieniło.
* * * * *
W Cannes jakiś młodzieniec z Węgier też zwiedzający Riwierę na skuterze zaprosił mnie ma karuzelę i lody.
Mieszkał jak ja w Nicei i przyjechał sam, – bo go dziewczyna "puściła w trąbę" - więc postanowił odreagować.
Zatem nie ja sama wpadłam na pomysł, że albo „wóz albo przewóz” i życie niech nas niesie w świat czarownych poruszeń, bez względu na względy.
Frajerom figa/hülye – füge/tak to miało brzmieć po węgiersku nie wiem jak, żeśmy się dogadywali, ale najbardziej to na migi.
Isztwaan, bo tak miał na imię był bardzo gadatliwy, ręce u niego jak u mima gestykulowały cały czas, ale chyba, nie zrozumiał, czemu ta figa jest głupia. J
Ciągle pytał czy ma kupić figi i wysłać tej swojej niebyłej już dziewczynie.
Byliśmy w największym Casinie w Cannes, ale jeszcze było zamknięte i nie mogliśmy wygrać fortuny, choć powszechnie wiadomo, że „kto nie ma szczęścia w miłości to w kartach ponoć je ma” – był jednoręki bandyta w holu, ale baliśmy się go. J
Wróciliśmy późnym wieczorem do Nicei
i umówiliśmy się na następny dzień na wycieczkę do Monako.
Na odchodne powiedział mi machając rękoma, że gdybym nie ja - tu pokazał na mnie, to on wsiadł na skuter udawał, że jedzie i zbiera łzy jedną ręką za pazuchę, czyli pod koszulę.
No to ja mu pokazałam, że wpadłby w poślizg i tu na środku Promenady udałam, że się przewracam.
Rzucił się, żeby mnie zbierać i śmialiśmy się do łez z tego naszego porozumiewania się.
Ja przestałam się śmiać dopiero pod drzwiami mojego hotelowego pokoju, choć dalej śmiać mi się chciało, bo w życiu nie widziałam, mężczyzny 4 dni w erekcji bez przerwy.
Widać ówczesna wiagra jeszcze była kiepska i chyba przedawkował sądząc, że po to go ze sobą zabrałam. 
Paradował cały czas po pokoju w slipach – a ja nic jak Lilka uznałam, że z nikim dzielić się nie będę i nich sobie idzie do swojej szparki.
Jak to czasami nie wiemy, czego ludzie się po nas spodziewają.
A ja mogłam jak bym tylko chciała młodszego pocieszyć – tylko jakoś nigdy widać nie uważałam, że to jest panaceum na cokolwiek. Zwyczajnie nie miałam potrzeby takiego dowartościowania się.
Jednak, dzięki temu, że poznałam Isztwaana już mnie nie drażniło to, że mój współlokator z pokoju, ciągle znika, żeby telefonować.
Bawiło mnie to, bo wiedziałam, na czym stoję, a to dla mnie wtedy miało najwyższą wartość.

4 komentarze:

  1. Witaj Bajszo, no to miałaś fajny wypad.
    W hotelu, zostawiłaś gościa napalonego do swojej sekretarki. A Ty wyruszyłaś na zwiedzanie i podziwianie Nicei i Alei Aniołów, tylko ta plaża jest zbyt kamienista.
    Cannes, mnie się podoba tamtejsza bujna i bardzo soczysta roślinność. Owszem w Centrum hotele przepiękne, ale nie na naszą kieszeń...Owszem, przedmieście jest bardzo przytulne, też z dużą ilością roślinności.
    Do kasyna w Cannes i w Monte Carlo niestety nie poszłam. Nie miałam wieczorowej kreacji a Eryk nie miał odpowiedniego stroju.
    Z tych wszystkich miejsc najlepiej odbieram Monako. Tu mogłabym na przedmieściach zamieszkać mając z 10 mln euro.
    Muszę się przyznać, brakowało mi Ciebie!!!!!
    Spokojnej nocki.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. 10 mln euro? Witaj Łucjo a ja tam po drodze widziałam taki opuszczony i zapuszczony dom na wzgórzu z widokiem na morze, że gdyby pozwolili mi w nim mieszkać starczyłaby mi moja emerytura. Jeszcze bym go remontowała własnoręcznie. Byłabym najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Tam słonko wszystko rośnie samo. Mając nie duży ogródek można wyżywić się przez prawie cały rok. Widoki są takie, że telewizor nie jest potrzebny. Mogłabym nawet prądu nie mieć lub używać go minimalnie. Mam już 2 takie miejsca, na ziemi, gdzie mogłabym przenieść się od zaraz, gdybym tylko miała pewność, że mnie nie wykwaterują. A pod Monako te ogrody Łucjo ile razy się zatrzymaliśmy - to ja nie miałam siły dalej jechać. Isztwaan czasami brał mnie na barana bym mogła za ogrodzenia filmować/ważyłam 46 kilo jak dobry kurczak;)/. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj Bajszo, ja też mam takie miejsca w których bez zastanowienia bym zamieszkała.
    Pierwsze to Toskania. Przeglądaliśmy oferty. Owszem są domy, cudowne, kamienne ale z ogromnymi gajami oliwkowymi i zapuszczonymi winnicami a cena od 200tys do 600 tys.
    Też nie muszę mieć telewizora, ale doprowadzenie tego miejsca do jakiejś używalności to kosztuje drugie tyle. Jak wiesz lepiej budować od nowa niż remontować. Ale takie miejsce ma duszę...
    Kolejnym miejscem gdzie chcielibyśmy zamieszkać jest Prowansja...tu też jest cholerna drożyzna.
    Może kiedyś? jeżeli się bardzo pragnie?
    Ślę moc uścisków.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jestem minimalistką. Wiele potrafię zrobić sama. Nauczyłam się murować, kłaść płytki i różne takie rzeczy. Tylko prądu się boję.
    Mogłabym mieszkać w ciepłym szałasie. Mam już zaprawę z zimnem. W moich mieszkaniach zimą tylko w jednym pokoju jest ludzka temperatura/15- 18 stopni/ w pozostałych 4 i tak przeżyłam już 13 lat. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga