niedziela, 14 października 2012

Czym żywią się hieny?

BAJSZA
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/  mój blog ze zdjęciami
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”  
* * * * *
Okrutnie napisałaś Łucjo tak? 
„Bardzo trudno uwierzyć, by znajomi, koledzy tak okrutnie Ciebie nazywali.
Czasem życie jest straszne a ludzie nieprzewidywalni.”
Słonko ja nie wiem, w jakim świecie Ty żyjesz, ale to wcale nie czasami - to się dzieje, na co dzień i w każdym środowisku.
Możemy udawać, że tego nie zauważamy, – ale to dzieje się każdego dnia.
Trzeba tak naprawdę mieć skórę słonia by nie zwracać na to uwagi.
Łucjo – kochałam swoją pracę, wiesz, dlaczego, bo dzięki niej miałam bardzo bliski kontakt z mało wtedy jeszcze zmanierowaną młodzieżą, patrzyłam jak się ubiera zachowuje i jak kameleon przystosowywałam się do niej.
Lubiłam przebywać z młodymi, bo jeszcze nie całkiem byli wyrafinowani. 
Jeszcze łatwo było ich wzruszyć i rozbudzać ich inteligencję emocjonalną, poruszyć jak struny ich zmysły.
Moi koledzy?
To straszne, co napiszę, ale tak naprawdę ja miałam jedną koleżankę, która miała odwagę narazić się dla mnie jeden jedyny raz, gdy wszyscy wzięli wodę w usta i udawali, że nie słyszeli, co mówiłam, bo postawienie się wtedy  władzy – mogło zakończyć się brukiem z wilczym biletem.
Życie weryfikuje przyjaźnie. Miłość zresztą też.
Ja mam serdecznego kolegę – może nawet przyjaciela/nie mylić z kochankiem/, który w 120% akceptuje mnie taką - jaką jestem a ja jego akceptuję w 95%.
Na szczęście ja już nie pracuję i prawie jestem poza tymi różnymi układzikami.
Piszę prawie, bo mój kolega stracił pracę kilka lat temu i aby dotrwać do emerytury przyjmuje każdą, czasami nie mającą nic wspólnego z jego wykształceniem.
Ostatnio pracuje z takimi prymitywnymi babami, które cały czas rzucają mięsem tak, że murarze wysiadają przy nich w przedbiegach.
Póki się nie dowiedziały od kogoś, że on jest po studiach było wszystko ok, ale ktoś im powiedział i teraz cały czas robią różne wredne sabotaże, żeby go wylali z tej pracy.
Wraca codziennie do mnie, bo wynajęłam mu pokój,/mieszka 32 km od tej pracy/ i słucham, jaki jest wkurzony.
Codziennie robią mu jakieś świństwa a to jest naprawdę bardzo dobry i przyjazny człowiek.
Boję się, że któregoś dnia może stracić cierpliwość i ….lepiej nawet o tym nie myśleć. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jego szefowa wysłuchuje donosicielki, które najpierw coś celowo schrzanią, a później idą jej donieść, że to on.
Szefowa zamiast pogonić wredne babska, to wysłuchuje je i powtarza jemu.
Czujesz już tę atmosferę?
Każdego dnia wraca wkurzony do granic możliwości, ale co ma zrobić – tę pracę znalazł pół roku temu, gdy już przez 5 miesięcy nie miał żadnych pieniędzy na życie.
Mówisz słońce, że „trudno uwierzyć”.
Ano trudno, ale takie jest życie.
Kiedyś zrobiłam takie zdjęcie, pod supermarketem siedział sobie ten pan.
Znałam jego historię, żebrał, bo tak potoczyło się jego życie, ale ani ja ani inni ludzie nie wiemy, co spowodowało, że nie chciał już dłużej żyć w społeczeństwie i uciekł w alkohol – też był po studiach, piszę był, bo chyba już nie żyje.
Wszystko jest ok, póki masz innym coś do zaoferowania, co dla nich ma jakąś wartość, gdy to stracisz - tracisz kolegów. 
* *
Przypomniała mi się jeszcze jedna zabawna historia, gdy odchodziłam z pracy to taki panował przynajmniej u nas zwyczaj, że jakoś uroczyście mówiło się takim osobom - pocałuj nas w nos i nie zawracaj więcej głowy no i zwykle jakieś ziele albo coś tam....
Celowo odeszłam z dnia na dzień w ciągu roku, oczywiście po wcześniejszym pisemnym uprzedzeniu dyrekcji, znowu uznano, że za cwana byłam i musieli mi zapłacić za nadgodziny - czego by nie musieli gdybym normalnie odeszła na koniec roku - więc mnie nie pożegnano - za karę i kazano mi przyjść/za 4 miesiące/ na zakończenie roku jak chcę wysłuchać pożegnania - ale ja nie chciałam.
Jeden z moich kolegów a wcześniej mój uczeń, którego kiedyś byłam wychowawczynią, źle się z tym czuł, pobiegał między ludźmi i zebrał jakieś pieniążki na książkę pożegnalną/ale chyba nie była to książeczka do nabożeństwa J/. 
Niestety reszty nie dopilnował i poprosił inną koleżankę, żeby mi ów prezent od tych, co mnie lubili wręczyła. 
Niestety ta koleżanka zapomniała i prezent zostawiła jak sądzę dla siebie.
Po trzech latach zapytano mnie jak mi się podobał ów prezent a ja otworzyłam oczy jak wrota obory, bo nie wiedziałam, o co biega?
Hi, hi myślałam wtedy, że to było jakieś głupie przeoczenie, tym bardziej, że byłam w domu u tej koleżanki ze 2 tygodnie wcześniej, bo prosiła mnie, żebym jej jakieś zdjęcia kogoś z rodziny upiększyła w programie graficznym. Okazało się jednak, że nie - prezent dla mnie od tych, którzy mnie lubili stracił się na amen i do dziś do mnie nie dotarł.
Może nad grobem - w strachu przed tym, że będę ich straszyć, wrzucą mi go na wieczność, żebym miała sobie - TAM co poczytać ;)

W sumie sama świadomość, że ktoś mnie z kolegów lubił jest dla mnie już ogromną rekompensatą za te lata wspópracy ;)
* *
Podoba mi się to powiedzenie.
„Przyjaciół poznaje się w biedzie/i to, co teraz nastąpi jest najważniejsze/- naucz się, zatem biedę traktować jak przyjaciela, bo inaczej przekonasz się jak bardzo jesteś samotny.”
* * * * *
Kiedy spaliły mi się mieszkania, byłam kompletnie przybita nie wiedziałam jak zabrać się do remontu ani za co?
Napisałam pismo do pracy o bezzwrotną pożyczkę doręczając zdjęcia szkód 
tak to mniej więcej wyglądało we wszystkich mieszkaniach.
i dostałam nie mogę powiedzieć 500 zł. 
Było mi smutno, bo nikt nawet nie zapytał mnie czy nie potrzebuję jakiejkolwiek innej pomocy.
Człowiek z galerii fotograficznej zaoferował mi swoją pomoc - ale dałam radę zupełnie sama Łucjo, bo ja mimo całej swojej wrażliwości jestem twarda baba.
Musiałam sama, bo nie było mnie stać na fachowców, żeby zrobili mi remont. 
Najgorsze było to, że musiałam całą zimę spać w tym rakotwórczym smrodzie.
* * 
Jeśli masz jednego przyjaciela Łucjo jak ja możesz uważać się za szczęściarę.
Jeśli powiesz mi, że masz wielu – powiem Ci, że jeszcze nie wiesz, co to jest przyjaźń.

10 komentarzy:

  1. Och Bajszo!
    Dzisiaj jest szary, pochmurny dzień. Gdy zobaczyłam Twojego posta i wymienione moje imię to na niebie nagle rozbłysły tryliony słońc !!!
    Wybacz, ale z tej radości nie dokończyłam posta.
    Już do niego wracam.
    Miłego jeszcze przedpołudnia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hi, hi jak mojemu koledze powiedziałam, że napisałam o tych jego "kumpelach z pracy" to, od razu mówi nie pisz, to niczego nie zmieni. Może i nie zmieni a może jakieś inne zastanowią się, choć przez chwilę co robią. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie uwierzysz, ale czytałam Twój dzisiejszy post trzy razy.
    Tak, trzy razy. Wierzę, że to co piszesz jest prawdą, ale mnie to przeraża.
    Słyszałam od znajomych, czytałam na blogach o niesprawiedliwości w pracy, o rozpychaniu się łokciami, o donosicielstwie.
    Brzydzę się takimi ludźmi. Zastanawiam się czy ich spotkam w swoim życiu?
    Oby nie...
    Rozumiem, że Twój Przyjaciel niema innej alternatywy...Musi tam pracować. Tych kobiet niestety nie zmieni, nie odmieni.
    A szefowa? Czy ona powinna być szefową. Gdyby do mnie przyszła jakaś kobieta z donosem, od razu bym ją wywaliła za drzwi. Nie toleruję takich rzeczy...

    A teraz wyjaśnienie dlaczego nie napisałam od razu drugiego komentarza.
    Otóż zaraz po 12,00 pojechaliśmy około 80 km w pobliże Krakowa. Ostatnio nosi nas do Krakowa i w jego okolice. Wróciliśmy o 18,30 i zaraz biegnę a właściwie pędzę do Ciebie...

    Bajszo zaciekawił mnie Twój komentarz. Konkretnie co robisz z cukinią i kapustą włoską? czy robisz kiszokę? Tak jak kapustę? W piątek zerwaliśmy około 10 cukinii, przeznaczam je na placki z dodatkiem ziemniaków (takie placki cukiniowo-ziemniaczane).
    Przesyłam serdeczne pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Znalazłam w jakimś blogu przecier z cukinii, który zamyka się w słoikach i później dodaje do ciast i różnych innych potraw. Ja dziś robiłam schabowy dla mojego kolegi, bo świruje przy nim tak go uwielbia i miałam włoską kapustkę, dorzuciłam całego grejpfruta,kwaskowe jabłko, suszone żurawiny, pół limonki, bo nie miałam normalnej cytryny i cukinię lekko kapustkę najpierw podsmażyłam z cebulką małą i później wszystko gotowałam w garnku. Kapustka wyszła rewelacyjna a jeszcze kilka suszonych grzybków wrzuciłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz czy to jest prawdą? Wstawiam zajawkę tych postów na Facebooka, gdzie w kontaktach mam 3 moich kolegów z pracy. Gdybym kłamała, któreś z nich napisałoby tu -"nie ściemniaj!!!".
      Zastanawiałam się czy warto o tym pisać ale myślę, że jak się niektórzy zastanowią nad tym co czułam - może będą nieco inaczej zachowywali się wobec młodszych kolegów. Ja tu napisałam o 1/20 nieprzyjemności jakie mnie tam spotykały. Kochałam tę pracę napisałam czemu - zachowania małych ludzi ignorowałam. To nie było przyjemne, ale człowiek uodporni się z czasem na wszystko. Zawsze płacimy jakąś cenę, za to co sprawia nam przyjemność - praca z młodzieżą była tej ceny warta.

      Usuń
  5. Czytam, i mam wrażenie, że szybko się to zrobi.
    Mam na jutro śląskie rolady i kluski. Jak wrócimy popołudniu, muszę zrobić szybko jakąś jarzynę.
    Ten przepis jest bardzo ciekawy. Mam cały skład. Zastanawiam się czy grzyby w tym krótkim czasie będą jadalne?
    Pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Napisałam 2 razy komentarz, ale wyskoczył mi error.

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzisz Bajszo, wg mnie nie powinnaś poruszać tej sprawy.
    Dosyć już przeżyłaś. Sprawy się odświeżą i znowu będą robić Tobie różne nieprzyjemności. A tak krzywdy, których nigdy nie zapomnisz chociaż troszkę przytłumiły się. Już tak nie bolą.
    Dobrej nocki.
    Pozdrawiam
    Grzybki zamoczę dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie jestem przekonana czy masz rację. Jeśli ludzie prowadzą gdzieś wojnę i zabijają i uważają, że tak należy, bo są wyższe racje a inni na to nie reagują - to znaczy, że godzą się na to - dają hienom przyzwolenie. Ja nie godzę się na taki świat, i nie ważne czy on dotyczy mnie czy innych. Uważam, że jak się kogoś skrzywdzi nawet niechcący, to powinno się go przynajmniej przeprosić/jest też takie pojęcie zadość uczynienie/. Udawanie, że nic się nie stało jest wstrętne. Łucjo nigdy nie miałam satysfakcji ale wierz mi, że ludzie, którzy mnie skrzywdzili najczęściej zostali ukarani przez los i ja w to wierzę, że krzywda wraca z nawiązką. Pisząc o tym próbuję im pomóc jakkolwiek to brzmi. Może Ci, których los nie dotknął jeszcze mają szansę uniknąć tej ręki sprawiedliwości, która czuwa w naturze.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga