BAJSZA
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe!!! Hi, hi
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
* * * *
Problem ze mną był zawsze taki, że jak już coś
robiłam to dbałam o to abym była bardzo kompetentną osobą, bo taką, żeby utrącić
trzeba mieć naprawdę mocne argumenty.
Pamiętam jak kiedyś rozbawił mnie do łez mąż mojej
koleżanki.
Zadzwonił do mnie i zaprosił na kawkę do nich pod pretekstem,
że może coś zaradzę, bo Halinka jakaś małomówna się zrobiła, co zupełnie do
niej nie było podobne.
Poszłam nie pytając o nic więcej a tu się okazało,
że ten stateczny pan ma dla mnie propozycję zdawać by się mogło nie do
odrzucenia.
To było jeszcze przed Anglią, ale tuż po Włoszech,
gdzie byłam właśnie z Halinką.
Basiu doszliśmy z Halinką do wniosku, że Ty się
marnujesz w tej pracy jesteś taka….. i tu oczywiście grubo przesadzone
wszystkie moje walory wymieniali na zmianę.
Mówcie, o co chodzi, bo mnie zaraz
szlag trafi. Mam wziąć dla Was kredyt czy co?
Z. zaczął się śmiać i wali do celu.
Wiesz, że
wykładam na Uniwersytecie filozofię wiesz, że kasa z tego jest, jaka jest.
Mógłbym
dorobić trochę jakbym miał jakąś doktorantkę, ale wziąć jakiegoś tłumoka i
później kolebać się z nim to nie sztuka – przecież Ty doktorat zrobiłabyś w
cuglach a akurat dołączyli do nas filię waszego AWF-u i ja tam mam wykłady z filozofii,
więc mógłbym jakiś temat pokombinować – pomogę Ci i Ty zyskasz a i ja z Halinką
mielibyśmy pieniążki na wakacje.
Dostałam ataku śmiechu – na cholerę mi ten doktorat
– oczywiście, że bym zrobiła bez problemu, ale przewidujesz, co byłoby dalej?
Patrzył na mnie zdziwiony.
No mogłabyś zostać
dyrektorem.
Pokiwałam głową. Co Wy mi tu pitolicie? Chcecie, żeby mnie
ludzie żywcem zżarli.
Musiałabym swoją firmę rozwinąć i tylko z niej się
utrzymywać a już czasami mam dość tego, filmowania.
Jak trochę pomyśleli zrozumieli, że potrafię przewidywać,
choć nie jestem Pytią i dali mi spokój z doktoratem.
* * * * *
Tak też było z tą Anglią, trzeba było wiedzieć
wcześniej czy warto?
Bardzo lubię wiersz Stachury pod tym właśnie tytułem
CZY WARTO
„Zwalić by
można się z nóg
Co rusz,
Co krok.
Co noc,
to szloch.
I rozpacz.
Ale czy warto?
Może nie warto?
Chyba nie warto...
Raczej nie warto.
Nie, nie - nie warto.
Zginąć by można jak nic:
Do żył
Jest nóż.
Lub w dół
Na bruk
Z wysoka.
Ale czy warto?
Może nie warto?
Chyba nie warto...
Nie, nie - nie warto.
Jechać by można do miast
Lub w las
Na błoń.
Na koń
I goń
Nieboskłon.
Ale czy warto?
Może nie warto?
Ech, chyba warto...
Tak, tak - warto.
Bardzo to warto.
O, tak - to warto.
Jeszcze jak warto!"
* * * * *
Czasami warto zadać sobie pytanie –
CZY WARTO?
Filmowanie mnie dobijało czasami, pijani faceci
przystawiali się do mnie w czasie pracy a ja nawet nie mogłam im kopa między
„oczy dać” – no, bo klient nasz pan, więc musiałam udawać, że to jest zabawne.
Kasa jak pisałam była wtedy naprawdę nie zła a ja
miałam taką renomę, że ludziska zamawiali terminy na półtora roku do przodu.
Ten wyjazd do Anglii mógł mnie uwolnić od tej
słodkiej roboty.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że pojechałam tam dla
siebie, bo kocham fotografowanie a wiedziałam, że będę uczyła się od
najlepszych a młodzież pojechała przy okazji.
Ten ktoś nie wiedział, że ta Anglia pomogła mi też
rzucić to filmowanie tydzień w tydzień przez 12 lat.
Nie było to łatwe trzeba było sobie uzmysłowić, że
raptem stracę 5 krotną moją pensję w szkole.
W tydzień na tych filmach zarabiałam więcej niż przez cały miesiąc w
pracy a do tego miałam tyle jedzenia zawsze, bo pakowano mi weselne wałówki, że
tortami i szynką, kaszankami. kabanosami i kawiorem karmiłam moje psy, bo sami nie byliśmy
w stanie tego przejeść.
Do tego zawsze literek najczęściej samogonu, ale nie
rzadko wódeczki ze spirytusu doprawiane a i gatunkowe Aguardiente czy Armagnac
było kiedyś Curacao i Sake, ale chyba największy skarb dostałam - sorry nie
podam namiarów od spirytusowego szefa naszego regionu.
Mam ją do dzisiaj, bo szkoda mi było otworzyć.
Najgorsze, było to, że my wódki nie piliśmy i gdyby
nie dziadziuś, który co jakiś czas o połówkę prosił no i różni fachowcy, to
chyba monopolowy mogłabym otworzyć.
Zrezygnować łatwiej chyba byłoby ze szkoły niż z
tego Edenu a jednak?
Zawsze jest; „Coś za coś” – trzeba wiedzieć gdzie
jest granica tej ceny.
Ja właśnie wtedy sobie uświadomiłam, że nie mogę
dłużej tego robić z wielu powodów.
Nawet nie warto ich tu wymieniać.
W każdym razie mnie pieniądze nie uszczęśliwiały.
W 1999r, czyli w 3 lata po tej decyzji połowę moich
oszczędności oddałam córce na start w nowe życie.
Reszta pomogła mi urządzić się na nowo, gdy wszystko
się rozsypało.
Nawet hi, hi „brykę” sobie kupiłam - wtedy nową i do
dziś nią jeżdżę – amerykański krążownik szos ;)
W Anglii było cudownie.
Już na początku zaczęło się
z humorem. Na promie bujało jak cholera, wszyscy pierwszy raz takim wielkim płynęliśmy,
więc biegaliśmy po wszystkich poziomach – nawet w klasie biznes byliśmy przy
barze, ale za drogo było dla nas. Gosia najgorzej to znosiła, – więc
wsadziliśmy ją na konika, takiego dziecięcego żeby nie wiedziała, czy to prom
czy konik tak się buja a śmialiśmy się przy tym jak na diabelskim młynie
Gdy już dopływaliśmy do Dover wszystko bolało mnie
od śmiechu.
Zapomniałam jeszcze napisać, że w Belgii policja
zrobiła naszemu autokarowi taki kipisz w polu, że nasza bielizna fruwała po
polach, zwinęli jakąś babkę i puścili nas.
W Dover mieli nas odebrać organizatorzy.
Widać było, że już tym naszym promem płynęły grupy z
Włoch, Węgier i inne niezidentyfikowane.
Na odprawie celnej trochę się wkurzyłam, bo Polakom
kazali stanąć w oddzielnej kolejce.
Później okazało się, że załadowali wyczytując po kolei
grupy wszystkich gości oprócz nas.
Powiedzieli, że podjedzie za pół godzinki samochód i
nas zabierze, bo brakło miejsca.
Jako, że humor mimo wszystko nam dopisywał, Gosia
wyjęła skrzypce, – bo kazali zabrać osobom, które grały instrumenty.
Kasia
fortepianu nie zabrała i powiedziała, że jakby, co to się nie przyzna.
Zatem
Gosia koncertowała, ja położyłam swój kapelusz na datki a Michał powinien
zatańczyć, bo tańczył całe lata w zespole ludowym, ale tak go zaintrygował,
angielski bankomat, który połknął jednemu Anglikowi 50 funtów, że postanowił,
tak do niego przemówić, by oddał kasę.
Tyle że z angielskiego był słaby, bo
uczył się w szkole niemieckiego i bankomat na jego argumentację słowną nie
reagował.
Zaczął z nim ręcznie rozmawiać, ale go
powstrzymałam, bo bałam się, żeby nas nie aresztowali.
Czas płynął a samochodu ani widu ani słychu.
Gdy minęły 3 godziny zdecydowałam, że dzwonimy do
nich, że przyjedziemy sami na miejsce taksówką, ale koszty muszą nam oddać, bo nie
mamy za dużo kasy.
Nawet nie mieliśmy pojęcia, że to jest odległość 172 mil i
jeszcze do tego trzeba promem na wyspę Wight dopłynąć.
Trafiliśmy na super taksiarza, który nie tylko nam
to uświadomił, zabrał naszą czwórkę z bagażami łamiąc przy tym jakiś tam przepis
wreszcie wziął od nas naprawdę nie wiele, podwiózł nas pod ostatni prom na
czas i jeszcze zrobił sobie z nami zdjęcie życząc nam wszystkiego najlepszego.
Dał nam rachunek taki, że jeszcze na tej podróży zarobiliśmy po parę funtów.
Dostaliśmy super domki ja salon z 2 sypialniami,
kuchnią i łazienką – wyposażone ekstra.
Dziewczyny we 2 mieszkały w takim samym domku a
Michał jak ja sam.
Te domki są za takim granatowym samochodem z białym
bagażnikiem w filmie, niestety, jakość tego filmu jest kiepska, bo filmowaliśmy
analogową kamerą i pobranie stop klatek przez program cyfrowy wpłynęło
niekorzystnie na ich, jakość.
Mój współlokator właśnie mi oświadczył, że zabiera mnie jutro na rybkę, bo tak przez cały tydzień rybka po nim chodzi.
Co tym facetom się robi z braku laku J
Już następnego dnia rano byliśmy w szoku gdy zobaczyliśmy jak dużo osób przyjechało.
Byli ludzie praktycznie z całej Europy, niektórzy
już znali się, bo nie było to ich pierwsze spotkanie.
Wszyscy przyszli na stołówkę – to była ogromna sala
ładnie urządzona – sporo luster i przyjemny klimat.
Ogromny stół szwedzki, na którym było praktycznie wszystko,
o czym można było zamarzyć. Owoce, sałatki, wędliny, mięsiwa, sosy, pieczywa w różnych
gatunkach. Niektóre potrawy np. sosy widziałam pierwszy raz w życiu a już
trochę po świecie jeździłam.
Musieliśmy mieć oczy jak koła młyńskie i nie bardzo
każde z nas wiedziało, co warto spróbować. Szef całego spotkania oświadczył, że
po śniadaniu będzie zebranie, na którym dowiemy się jak będzie wyglądał nasz
pobyt tutaj.
Młodzież miała osobne zebranie a opiekunowie
oddzielne – czułam się trochę jak tabaka w rogu, bo po angielsku prawie nic nie
rozumiałam.
Udało mi się jakoś przedstawić, co uznałam za spory
sukces.
Okazało się, że jest opiekunka zespołu z Łodzi i
opiekun z Krakowa, – czyli z Polski były 3 zespoły.
Wspólnymi siłami jakoś zorientowaliśmy się, że
dostaniemy program szczegółowy, co którego dnia i gdzie robimy. Wszyscy
młodzież i opiekunowie będą podzieleni na 10 osobowe grupy w taki sposób, żeby
każda osoba była z innego kraju.
Organizatorzy na wstępie powiedzieli, zapomnijcie
języki angielski i swój narodowy. Będziemy komunikować się na migi, czyli
językiem niewerbalnym. Byliśmy w szoku drugi raz. Żadne z nas nie miało tego
typu doświadczeń, ja nawet z głuchymi nigdy nie miałam do czynienia.
Zajęcia były bardzo zróżnicowane tematycznie.
Było bardzo dużo praktycznych zajęć pobudzających
kreatywność.
Każdą grupę miał prowadzić jeden organizator, ale na
następne zajęcia przychodził już inny. Były zajęcia sportowe zorganizowane, ale
w taki sposób, że każdy mógł sobie wybierać dyscypliny, które go interesowały.
Ośrodek czyli; Savoy Country Club posiadał na swoim terenie 4 baseny kąpielowe –
3 kryte i jeden na powietrzu. Ujeżdżalnię z cudnymi konikami, kilka hal
sportowych z boiskami do koszykówki, siatkówki a nawet jedną lekkoatletyczną 2
siłownie.
Ośrodek, był też miejscem szkoleń olimpijczyków stąd
tak dobre wyposażenie sportowe.
Były zaplanowane zajęcia z filmowania i
fotografowania a także nauka obróbki materiałów na komputerach w programach
graficznych.
Zajęcia muzyczne, jako alternatywne, dla tych,
których nie bardzo pociągał sport. Nauka tańców szczególnie ludowych z danych
krajów.
Nie było jednak ograniczeń, po kolacji można było albo iść na dyskotekę, gdzie czasami grały zespoły ludowe np. szkockie i była nauka ludowych tańców szkockich albo iść pograć sobie w koszykówkę, popływać, czy nawet pojeździć konno/tu nie za długo, bo koniki po 20 tej szły spać/. Albo zwyczajnie posiedzieć w jednym z 4 pubów czy pograć w bilard.
Były też zaplanowane wycieczki. Podzielono nas na 2 grupy i na zmianę raz 100 osób jechało a reszta miała zajęcia w ośrodku.
Nie było jednak ograniczeń, po kolacji można było albo iść na dyskotekę, gdzie czasami grały zespoły ludowe np. szkockie i była nauka ludowych tańców szkockich albo iść pograć sobie w koszykówkę, popływać, czy nawet pojeździć konno/tu nie za długo, bo koniki po 20 tej szły spać/. Albo zwyczajnie posiedzieć w jednym z 4 pubów czy pograć w bilard.
Były też zaplanowane wycieczki. Podzielono nas na 2 grupy i na zmianę raz 100 osób jechało a reszta miała zajęcia w ośrodku.
Byłabym nie uczciwa, gdybym czepiała się
czegokolwiek. Zajęcia były bardzo profesjonalnie przygotowane.
Nawet te sportowe były przygotowane na tip-top.
Posiłki fantastyczne, można było sobie wybierać
oprócz stołu szwedzkiego gorące dania – kaczki, kury, ryby, owoce morza, dania wegetariańskie
do wyboru do koloru. Moi młodzi czasami zjadali po dwie porcje z łakomstwa, bo
nie wiedzieli, co jest lepsze – nie było żadnych ograniczeń.
Było mało wolnego czasu, to może był jedyny
mankament. Jak się chciało iść na spacer trzeba było urwać się z zajęć. Nie
było jednak żadnego przymusu, bo zajęcia były tak ciekawe, że na początku
przynajmniej nikt z zajęć się nie zrywał. Raz z Michałem nie poszliśmy na
jakieś zajecie i spotkaliśmy się na siłowni. Innym razem poszłam z jedną z
opiekunek zwiedzić Yarmouth, a dokładniej dzielnicę willową nad morzem, Fort Victoria
i Country Park.
Później w odkrytym przez nas na tej wyprawie w
zarośniętym krzakami opuszczonym domu – kręciliśmy z reżyserem telewizji BBC
nasz pierwszy w życiu kryminał J
Czasami odbywały się konferencje, na których
poszczególne grupy pokazywały swoje projekty, które przygotowywały z różnych dziedzin,
ekologii, plastyki, muzyki itp.
Na te konferencje przyjeżdżali goście z Brukseli
między innymi był późniejszy premier Francji Dominique de Villepin, byli też
inni.
Młodzież mówiła na tych konferencjach o swoich
krajach o tym, co daje im Unia Europejska a Ci którzy nie należeli jeszcze mówili,
jakie nadzieje z nią wiążą.
Na tych konferencjach – dało się zauważyć
konserwatyzm Anglików – widać już wtedy było, że nie zmienią u siebie waluty na
euro i nie bardzo cokolwiek chcieli u siebie zmieniać, natomiast chcieli, aby
reszta Europy dostosowała się do nich.
Jak później sobie to analizowałam widziałam jak
bardzo dobrze przygotowali się do tego, by namówić poprzez młodzież kolejne
kraje do przystąpienia do Unii.
Normalka „coś za coś”. Oczywiście trzeba mieć olej w
głowie, zjeść lody jak częstują podziękować i zastanowić się, czego oczekują od
nas w zamian.
Jednak te filmowo-fotograficzne warsztaty miały też podłoże polityczne i z tego sobie należało zdawać sprawę.
Patrząc jednak z perspektywy czasu i biorąc pod uwagę fakt, że Unia Europejska została uhonorowana za swe dążenie do pokojowego załatwiania konfliktów - Pokojową Nagrodą Nobla – to faktycznie tak jak napisała nasza miejska gazeta, byliśmy pierwszymi, Europejczykami Unii nie tylko w naszym regionie ale i w Polsce.
Patrząc jednak z perspektywy czasu i biorąc pod uwagę fakt, że Unia Europejska została uhonorowana za swe dążenie do pokojowego załatwiania konfliktów - Pokojową Nagrodą Nobla – to faktycznie tak jak napisała nasza miejska gazeta, byliśmy pierwszymi, Europejczykami Unii nie tylko w naszym regionie ale i w Polsce.
Niestety mnie ten wyjazd w pracy szkolnej nie
pomógł.
Koledzy uważali, że jestem cwana – umiem się zawsze
ustawić w odpowiednim miejscu, żeby skorzystać.
No cóż to ile pracy włożyłam w to, aby wszystko
zgrać i doprowadzić do szczęśliwego końca nikogo nie obchodziło.
Kiedy za rok znów przyszło pismo o konkursie –
powiedziałam dyrektorowi, że są też inni nauczyciele niech i oni tego szczęścia
zasmakują. Niestety nikt nie podjął się tego zadania i już młodzież nie miała
szansy wyjechać.
Często się mówi o tym, że nauczycielom nie wiele się
chce oprócz zajęć merytorycznych, za które mają płacone.
To prawda – zgadzam się z tym, ale nie to jest
najgorsze, że niektórym się nic nie chce, ale to, że przez swą zawiść
zniechęcają tych nielicznych, którym się chce.
A dyrektorzy i tak dają nagrody tym, którzy tańczą
tak jak oni im zagrają – oczywiście pod cudzy sukces chętnie się podpinają, ale
przynajmniej ja nigdy nie miałam z tego powodu, żadnych wymiernych pochwał ani
nagród.
Dlatego potwierdzam, robiłam wszystko nie dla
pochlebstw, czy jakiejś wydumanej popularności robiłam to DLA SIEBIE, bo nic
nas tak nie nobilituje jak świadomość tego, że możemy coś zrobić lepiej niż
inni.
Ile ta wódka ma lat?
OdpowiedzUsuń