niedziela, 27 maja 2012

W gościnie u „Bankowców"

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/  mój blog ze zdjęciami
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
* *
Jeszcze dochodzę do siebie po wczorajszym grillu.
Oczywiście gospodarze P i K przemili mięsko bardzo dobre nie to, co nasze pierwsze grillowanie, ale powrót do domu to było coś makabrycznego.
 Mam chory może nawet złamany palec mały u prawej stopy, do tego na wpół zdrętwiałą ¼ tej stopy.
Założyłam sandały na lekkim obcasiku, bo wiadomo w goście szłam a tu okazało się, że przez całą Piotrkowską biegli jacyś emeryci i jak próbowaliśmy za namową M jadąc do Nawrot skręcić w prawo wszystkie ulice zablokowane i momentalnie uświadomiliśmy sobie rosnący potężny korek w tych wąskich uliczkach Łodzi.
Gdybyśmy od razu pojechali do Północnej jak chciałam, gdzie mieliśmy drogę jak w pysk strzelił, może byśmy jeszcze się przebili, bo biegacze byli właśnie na wysokości Nawrot.
Trwało to 2 godziny jazda w gigantycznym korku, jak mrówki, którym rozwalono mrowisko i nie bardzo wiedzą, co mają zrobić.
Gdy przebiliśmy się już do Północnej po blisko 2 godzinach kluczenia w korku, policjant powiedział nam, że jak dojedziemy do Limanowskiego, to tam przebijemy się.
Spoglądałam na ludzi w samochodach, które zatrzymywały się obok nas i byłam pełna podziwu, ludzie uśmiechali się uśmiechem bezradnego dziecka, któremu spodenki wkręciły się w łańcuch rowerka.
Gdy już znaleźliśmy się na Alejach Włókniarza przy wjeździe na wiadukt/na wprost Kaliskiego/ nagle poczułam jakiś niepokój jakby zaraz coś miało się stać.
M, co trochę od dobrych 40 minut dawał hasło ”rura” a ja czułam….,że samochodzik się zmęczył i coś się z nim złego dzieje.
Zjeżdżając rozpędził się chyba do 70 tki a M dalej nadaje „rura”, bo światła się zmienią.
NIE - mówię do niego coś jest nie tak musimy zjechać gdzieś na bok, próbowałam zahamować, bo światła faktycznie się zmieniły a tu niesie mnie w prawo i lewo i nie hamuję, zredukowałam bieg w końcu zjechałam na pobocze.
Sprawdziliśmy koła w przednim prawym trochę jakby zeszło powietrze, ale nie kapeć tylko może po zimie niedopompowane.
M wyczuł to niesienie jak na lodzie i już nie naciskał, żebym dawała w rurę.
Dojechaliśmy 60 tką i trzeba będzie ze staruszkiem iść do mechanika, po sprawdzeniu jeszcze raz czy czasami klocki hamulcowe się nie wytarły, albo coś tam…
Przyjechałam do domciu podlałam ogródek, bo musiałam i padłam jak kawka, nawet komputera nie włączyłam.
Szczęście, że coś mnie tknęło żeby zatankować samochód, bo kto wie, czy nie utknęlibyśmy w tym korku, bez benzyny.
Gospodarze chcieli być incognito, więc tylko odrobinę z daleka i tak mnie już nie zjedzą.
M sobie życzył, ale wyszedł źle, bo w ogrodzie to trzeba spokojnie filmować ze względu na kontrasty.
Więc z grilla będzie tylko dym i mięsko.
Krysieńko dzięki piękne za gościnę!!!

2 komentarze:

  1. Witaj...
    Czym robilas ten klip ?
    Dzis slowa krytyki....! hahahahahahah
    czesto robione pod slonce,,,tlo b.ciemne
    zbyt szybkie prowadzenie kamery, urywanie"
    male skupienie na temacie filmu....grill
    miesko chyba za ciemne i za twarde..
    Przesylam caluski ale dostalo Ci sie !
    "Wojtek" Brooklyn77

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj kuzynku. Specjalnie tylko te ujęcia pod słońce wybrałam, bo gospodarz nie chciał być rozpoznawalny na filmie, hi, hi teraz "bankowcy" wszystkiego się boją. Trzeba to uszanować ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga