niedziela, 30 września 2012

Skrzat z piłą?

BAJSZA
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/  mój blog ze zdjęciami
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
* *
Opowieść Puszczy Białej/2010/
Działka Asi coraz piękniejsza, jej koleżanka ściąga fajne rośliny i potrafi o nie zadbać.
 Takie cudne kwiatki rosną tuż nad mchem w Puszczy
 Dzisiaj wypuściłam się na długą wycieczkę.
Wyszłam z domu o 7.30 sama bez psów i M.
Spacer z aparatem zaczęłam marszem wzdłuż brzegu Narwi w kierunku Pułtuska.
Poprzednim razem zrobiłam tam kilka cudownych zdjęć.
Smutek mój był ogromny, gdy zobaczyłam jak wygląda brzeg.
Wszędzie walają się śmieci po wędkarzach - gorzej kolejni wędkarze w tych śmieciach rozbijają swoje obozowiska - masakra.
Uciekłam stamtąd, czym prędzej.
Zapuszczając się w teren, którego dotąd nie znałam.
Był moment, że gdyby nie słońce straciłabym całkowicie rozeznanie.
Miejsce jest piękne przypomina jedno ogromne wrzosowisko.
Jak opis Zielonego Wzgórza - tyle, że tu podłoże jest dość suche i piaskowe - a wrzosy i inne roślinki mocno przesuszone przypominają teren na pograniczu pustyni - wzgórki wszystko ubarwiają.
Trafiłam w końcu na świeżo zżęte pole z położonym bardzo marnym zbożem - gdzie jaskółki urządziły sobie loty tuż nad rżyskiem.
Położyłam się na rżysku i próbowałam choćby jedną chwycić w locie w miarę z bliska.
Oczywiście nic sobie ze mnie nie robiły i latały jak oszalałe w końcu chwyciłam jedną w kadr.
Poszłam dalej nie przerywając im w zabawy.
Dotarłam w końcu do dość magicznego miejsca - gdzie kiedyś na białej zwalonej potężnej olsze pozowała mi wygrzewająca się w słońcu jaszczurka.
Miejsca, do którego przyprowadziłam Jacka S. ostatnim razem jak tu był, aby mu pokazać, że są tu miejsca, które po prostu oczarowują człowieka.
Rosły tam jak mówiłam 2 na wpół żywe ogromne chyba 100 letnie olchy i dwie już zwalone leżały pod nimi.
Trzeba przyznać, że tu te ogromne drzewa padają spróchniałe i nikt ich nie sprząta, co stwarza niesamowity klimat.
Za nimi rozciągała się polana pełna kwiatów, motyli, żuczków, pajączków wszelkiej maści i maleńki stawik, nad który ponoć czasem przylatują czaple purpurowe - niestety nigdy ich tam nie widziałam, choć kiedyś nad Narwią sfotografowałam w locie ptaka, który był albo czarnym bocianem albo czaplą purpurową, niestety był za daleko, żebym była pewna a do tego był złoty świt, więc trudno powiedzieć.
Trzeba stwierdzić, że jest to miejsce, gdzie naprawdę bardzo rzadko przychodzi człowiek.
Pochodziłam po różnych zakamarkach nad stawem i doszłam do wniosku, że niczego nowego tu nie spotkam - postanowiłam wejść w część lasu, której zupełnie nie znałam.
Już na skraju zahipnotyzowały mnie cudne sosny chyba syberyjskie - ale pewna nie jestem, bo trochę za jasną korę miały.
Za to okazy niesamowite ogromne i cudownie pokręcone /wyglądały na jakieś 150 może więcej lat/ - właśnie jak w takich magicznych miejscach.
Może to jakieś czarcie kręgi, choć przyznam, że nie czułam tam złej energii. 
Wracając kiedyś od Sławka z obozu AWF w Pięknej Górze trafiliśmy z Maćkiem na trasie na taki czarci krąg i powiem Wam, że nie miałam odwagi tam wejść do środka - tak bardzo czuło się złą energię. 
Kiedyś o tym pisałam.
Tu można by kręcić film z czarownicami - miejsce jak z sabatu czarownic - ale czułam się w nim bezpiecznie.
Fotografowałam jak opętana i kompletnie traciłam poczucie rzeczywistości - zawsze tak jest jak coś tak mnie opęta.
Wchodziłam w las coraz dalej aż dotarłam do kolejnej polany.
Nigdy tu nie byłam - najbliższa ludzka siedziba tak na oko jakieś 5 km.
Cholera - pomyślałam powiedziałam Maćkowi, że za godzinę najdalej półtorej wrócę - nie wzięłam telefonu w sumie nie znam miejsca.
Polana zaś czaruje mnie cudownymi żuczkami, motylami błękitnymi, na które od dawna czatuje z obiektywem - trudno, położyłam się na wilgotnym mchu przypominającym nieco torfowisko i cykam.
Nagle za moich pleców słyszę głos.
" Pierwszy raz widzę, żeby ktoś fotografował las".
Obracam się i widzę faceta w stroju moro z piłą w ręku.
Rany, co on tu robi i na co mu ta piła?
Twarz przypomina nieco Żyda albo Araba - bardzo smagła cera, oczy w 6 groszy jak mówię - piwne osadzone bardzo blisko nosa.
Podnoszę się, lepiej nie leżeć przy facecie z piłą.
Zaczynam z nim rozmawiać udaję, że myślę, iż jest leśnikiem w duchu kombinuję trochę wyrośnięty skrzat z piłą i twardo pytam o drzewa - co to za gatunki i takie tam - w sumie po to, żeby nabrać odwagi, bo troszkę mi przywiędła.
W pierwszej chwili miałam pietra, ale gdy wstałam pomyślałam sobie, że nie taki diabeł straszny.
Po co panu ta piła?
Uśmiecha się - złamała mi się rurka od anteny i szukam jakiegoś prostego patyka, póki nie kupię nowej.
Żegnam się i wycofuję w kierunku jak sądzę domu.
* *
Siedzę tak długo, bo wyjęłam z lodówki półtorakilogramowy karczek i trzeba było coś z nim zrobić.
Troszkę jak zwykle poeksperymentowałam – miałam otwarte białe wino, więc wymyśliłam, że najpierw obsmażę go lekko pod marnowanego na masełku a później poduszę w tym winie.
Wyszedł super, jutro wrzucę szczegółowy przepis, bo teraz jestem już senna.
Do tego jak zaczęłam pisać o tych czarcich kręgach, to mi coś stukać w garażu zaczęło, ze złymi mocami nie ma żartów.
A kysz!!! Garaż na wszelki wypadek zamknęłam od strony mieszkań na klucz, ale co tam dla ciemnych mocy zamknięte drzwi?
* *
 Już się rozbudziłam na dobre, może mi ktoś nie uwierzyć, położyłam się spać.
Włączyłam na sekundę telewizor pilotem, żeby sprawdzić, która godzina i czy mogę już wziąć tabletkę.
Zgasiłam go i układałam się do snu, nagle jak coś nie gruchnie. Zerwałam się na równe nogi.
Patrzę a półka z książkami spadła na telewizor – mam taki płaski na obrotowej podstawce. Wygiął się tak bardzo, że musiałam go nogą podtrzymywać, gdy zdejmowałam z niego książki. Szabaj spał na fotelu, 3 m od miejska katastrofy.
Półka spadła sama, nikt z żywych jej nie pomógł. Na szczęście telewizor działa, ale jak się trochę zdrzemnę muszę cały ten bajzel uprzątnąć. Tak to jest jak się pisze o „złym”.
Pa idę spać mam nadzieję, że to koniec strachów.
Karczek uduszony w winie
Czas przygotowania:
15 minut + kilka godzin marynowania + około godziny smażenia i duszenia.
Składniki:
- ok. kilograma karczku,
- dwie cebule,
- duży ząbek czosnku lub 2 małe/czosnek w czasie duszenia w tej przedostatniej skórce nacięty przez środek, chodzi o to, by sos nie zgorzkniał/ na koniec możemy go przepuścić przez maszynkę jak ktoś lubi/.
- 3 borowiki suszone
- przyprawa do grilla ziołowa ale pikantna,
- nać selera pokrojona bardzo drobno,
Żurawina suszona garstka, śliwka suszona 3,
stołowa łyżka miodu,
 - masło + Olej bazyliowy.
- białe wino ale może być też czerwone wino.
Wykonanie:
Karczek myjemy i nacieramy przyprawą.
Cebule kroimy w krążki.
 Mieszamy z cebulą, i kropimy olejem bazyliowym.
Przykrywamy i zostawiamy w chłodnym miejscu na jakiś czas (najlepiej z dnia na dzień).
Po tym jak karczek się zamarynuje, w garnku rozpuszczamy masło i odrobinę oleju bazyliowego.
Doprowadzamy do bardzo wysokiej temperatury.
Karczek wyjmujemy z cebuli, dokładnie oskrobujemy z resztek cebuli i wkładamy do garnka w którym stopiliśmy masło z olejem bazyliowym na ostry tłuszcz, żeby nie pryskał delikatnie obcieramy papierowym ręcznikiem.
Obsmażamy na dużym ogniu ze wszystkich stron, tak, żeby mięso się zrumieniło.
Jak karczek będzie zrumieniony, skręcamy ogień.
Podlewamy winem, dodajemy cebulkę, seler, żurawinę i resztę składników prócz miodu i przykrywamy.
 Dusimy karczek aż do uzyskania całkowitej miękkości co jakiś czas obracając i podlewając winem.
Zazwyczaj karczek jest miękki wtedy kiedy cebula jest mięciutka na 15 min przed końcem dodajemy miód.
Podajemy z ziemniakami lub z kluseczkami kładzionymi, pieczonym jabłkiem z dżemem żurawinowym w środku.

Zdjęcie nie najlepsze wyszło, ale karczuś jest pyszny a sosik rewelacja!!!

8 komentarzy:

  1. Witaj Bajszo w niedzielne przedpołudnie!
    W pierwszej chwili sądziłam, że zamieściłaś prześliczny krajobrazowy obraz. Cóż to za malarz?
    pomyślałam.
    Teraz już wiem, Bajsza. Maluje swoim aparatem.
    Piękne, pełne romantyzmu.
    Wiem, że karczuś jest pychotką. Długo się marynował i podlałaś go białym winkiem...
    Sądzę, że czerwone zmnieniło by jego barwę.
    Bajszo, życzę Ci miłej niedzieli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Karczuś po porcjowany na dziś - sos jest zabójczy. Ziemniaczki się gotują jabłuszka pieką obiadek będzie za 30 min.
    Ja jestem wykończona, bo musiałam poukładać książki na ziemi, żeby dało się przejść, jutro zrobię z tym porządek. Dziś mam znowu śpiączkę, ale dlatego, że zawaliłam noc. Buziaki, po obiadku zajrzę do Ciebie zobaczyć co słychać.

    OdpowiedzUsuń
  3. ......o tym wiesz napewno, ale powtorze: Jestes Basiu genialna....masz lekkie pioro", ...aby Ci nie ulecialo <3 :*
    Wojtus (ugly77)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Wojtku. Pozdrawiam Ciebie i Twój Brooklyn i czekam aż wrócisz :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Some Russian women are recognized for their promiscuity,
    in the same way Russian these are noted for drinking.

    If you would like to distinguish a great agency derived
    from one of that is certainly fake the English applied to your website is readily understandable and it has not many grammatical mistakes.
    The introduction of the internet has surely helped to make
    the world an inferior spot to live in.

    OdpowiedzUsuń
  6. There are millions of ghost stories out there. Could that many
    people be lying and why perform some ghosts know there lifeless and others dont?
    That lots of could possibly be lying, yes. But
    it's doubtful most are lying - more like they
    are deluded, mistaken, victims of hoaxes, etc, etc.
    That lots of could possibly be lying, yes. But it's doubtful the majority are lying -
    more like they are deluded, mistaken, victims of hoaxes, etc, etc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I try not to lie. Sometimes - you may not necessarily color it he. Good night

      Usuń

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga