wtorek, 11 września 2012

Sentymentalny podwieczorek










 

BAJSZA

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi

http://bajszafotokul.blog.onet.pl/  mój blog ze zdjęciami

„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”

* *
Pracowałam dzisiaj cały dzień w ogrodzie.
Jednak nieco inna to praca była niż zwykle.
Zbierałam moje ogrodowe płody, gdyż postanowiłam zrobić w ogrodzie podwieczorek.

Chciałam, żeby był wyjątkowy – taki jak kiedyś dawno temu jadało się w ogródkach.
Skąd ten pomysł?
Wczoraj wstawiałam zdjęcia do bloga i trafiłam na zdjęcie kamienicy w Łodzi, w której się urodziłam.
Znów odezwały się sentymenty.
Tysiące razy wyobrażałam sobie – to miejsce.
Dom moich dziadków, duży pokój z fortepianem salon jak mówiła mama, gdzie mieszkali z ojcem, gdy się urodziłam.
Wcześniej 2 lata wcześniej urodził się mój brat – też rodził się w domu – niestety umarł przy porodzie.
Ojciec to bardzo przeżył.
Jego kolega, nieżyjący już p. Wolniewicz opowiadał mi, że spotkał ojca w knajpie, gdzie pił i rozpaczał mówiąc, przygodnym ludziom, że sam zaniósł trumienkę z synkiem na cmentarz i sam pochował.
Wtedy, gdy się o tym dowiedziałam nawet nie śmiałam mamy pytać, gdzie ojciec pochował mojego brata.
Wcześniej nic o nim nie wiedziałam, nikt mi tego nie mówił.
Gdy byłam w liceum babcia powiedziała mi, że ojciec wtedy rzucał pieniędzmi po knajpie – i krzyczał, że nic już mu nie jest potrzebne jak stracił syna.
Ten pan i inni koledzy ojca zbierali te pieniądze, które im się udało i później następnego dnia część ich ojcu oddali.
Wszystkiego o ojcu dowiadywałam się przypadkiem od obcych ludzi.
Mama miała nową rodzinę i nie chciała nie wiedzieć, czemu wracać do tych spraw.
Ja byłam zbyt subtelna żeby próbować choćby wypytywać ją o tamte czasy.
Było mi jej żal, jej drugi związek niestety też był nieudany. 
Przeżywała w nim prawdziwy koszmar nim zdecydowała się odejść od 2 męża.
Kiedy wróciła ja byłam w maturalnej klasie. 
Niestety już zbyt dorosła, żeby ją ranić pytaniami, na które może nie chciałaby odpowiadać.
Zawsze byłam człowiekiem bez więzi rodzinnych – to bolało, ale nie wypadało się żalić – inni mieli jeszcze gorzej.
Kiedy ja się miałam urodzić/wtedy nie wiedziano czy urodzi się chłopak czy dziewczyna/, mój ojciec – to wiem od mamy – kupił sobie pistolet i powiedział lekarzowi, że jak mu zmarnuje następne dziecko – to go zabije.
Mama mówiła, że siedział pod drzwiami tego salonu i czekał na przyjście kolejnego potomka.
Pominę fakt moich narodzin w każdym razie żyję tylko dzięki ojcu i jego spluwie.
Tylko czy jego to uszczęśliwiło, że byłam dziewczyną?
Sądzę, że nie – gdyby tak było robiłby wszystko, żeby być ze swoją małą córeczką.
Musiałam z tym żyć do dzisiaj, żeby powiedzieć głośno – mój ojciec nie chciał być ze mną.
Nie obchodzi mnie to, czemu jeździł do kochanki, czemu rywalizował w amorach z własnym ojcem.
To się zdarza i innym – on nie chciał być ze mną – może chciał syna. Kochanka urodziła syna – tylko on i jego ojciec mogli się domyślać, który z nich był jego ojcem.
A ja? Porzucono mnie, gdy miałam 5 miesięcy 1 raz i 2 raz, gdy miałam 6 lat.
Nikt mnie nie potrzebował – byłam dziewczyną!
Czy między mamą i ojcem układało się dobrze?
Mama zawsze mówiła, że ojciec był cudowny – miała swoją wersję wydarzeń dla mnie.
Niestety ja od innych ludzi dowiadywałam się różnych rzeczy.
W sumie najbardziej bolało mnie to, że mój dziadek – ojciec mojego ojca nie chciał się ze mną spotkać, gdy już podrosłam i mogłam zrozumieć, co tak naprawdę stało się z moim ojcem?
Nikt z rodziny mojego ojca – nie powiedział mi nic o tamtych czasach – ja zaś nie pytam, bo obawiam się, że ta zmowa – ta tajemnica jest zbyt okrutna, żeby ktokolwiek odważył się mi ją powiedzieć.
Po ojcu zostało mi kilka pamiątek, kilka przedmiotów, których pewnie kiedyś dotykał.
Wśród nich jest serwis do kawy.
Dzisiaj – właśnie w jednej z tych filiżanek piłam kawę.
Ktoś powie nie warto wracać do tamtych czasów.
Dobrze się mówi jak to nie dotyczy nas samych.
Jak to nie nasze życie zostatało pokiereszowane.
Nigdy nie będę w pełni szczęśliwa, bo brakowało mi dotyku najbliższych mi osób.
Tacy ludzie jak ja mimo całej ogromnej nawet wiedzy i niebanalnego intelektu, są inwalidami emocjonalnymi. 
Najgorsze jest – to, że, mimo iż tego nie widać – to bardzo boli.
Ja całe życie przeżyłam w przeświadczeniu, że nie zasłużyłam na to już od dziecka, żeby mnie kochać.
 * * * *
Tyle lat trzeba było mieć motywację do życia.
To właśnie powiedziała mi dzisiaj maleńka filiżanka.
 * *
Czasami warto jest zjeść nawet samemu podwieczorek w ogrodzie - ja go zjadłam z kolegą, ale tak naprawdę myślałam o tych czasach, gdy moi rodzice wtedy jeszcze razem - pili kawę z tych filiżanek.
Filmik wrzucę jak zrobię.

2 komentarze:

  1. Bajszo, przytulam Cie wirtualnie, a na pocieszenie powiem, chociaż nie wiem czy to Cię pocieszy, bo to dość słabe - każdy ma swój krzyżyk na plecach.
    Ważne jest tu i teraz,pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Buziaczki Lusiu wiem, że każdy ma swoje kłopoty - takie jest życie:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga