czwartek, 6 kwietnia 2023

początek końca

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi

Ściąganie pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści - jest zabronione – objęte prawem autorskim.

06 kwietnia 2023

Odchodzę w mrok.

Przez jedną chwilę byłam szczęśliwa. Wigilię po 2 latach rozłąki spędziłam z córką.

Była elegancka kolacja w hotelu i długie rozmowy.

Siedziałam, co prawda bokiem jak teraz, ale pobyt z córką rekompensował wszystko, co się wydarzyło.

Jeszcze wtedy nie wiedziałyśmy jak to nieszczęsne leczenie się skończy.

Aga następnego dnia wróciła do swoich chłopaków, ale obiecała, że przyjedzie na kolonoskopię.

Ja zostałam bez insuliny szybko działającej.

Lekarka wypisała mi tę bazową, bez refundacji, czyli, na 100%, bo do zniżki jak twierdzą taka milionerka jak ja się nie kwalifikuje.

Szybko działającą pożyczył mi kolega.

Gdyby nie on, kto wie jak moje Święta wyglądałyby. Po Świętach napisałam pismo do kierownika przychodni.

„Od lat leczę się w waszej przychodni na; cukrzycę u doktor Sxxx. Powikłania cukrzycowe to m. innymi arytmia serca, paradontoza w stopniu bardzo zaawansowanym/zęby sama wyjmuję z buzi/ drętwienie nogi i ostatnio nie wiem, ale podejrzewam krwawiące żylaki odbytu/, nadciśnienie.

Byłam już u wszystkich pracujących w przychodni diabetologów. Niestety oni nic mi nie pomagają, nawet diety nie ustalają nie mierżą ciśnienia, które ostatni wrosło.

 

Co niektórzy proponują nowe leki, ale niestety nie kwalifikuję się do zniżki nawet nie uzasadniają mi, czemu?

 

Nie dostaję skierowania na badania okresowe.

 Wizyta u diabetologa ogranicza się do ewentualnego przepisania leków, które wcześniej mi zapisywano. Nawet ten list piszę z wielkim trudem, bo odbyt tak mnie boli, że nie mogę siedzieć tylko piszę na klęczkach. 

 

Jestem osobą całkowicie samotną, cala bliższa rodzina mieszka za granicą. Muszę radzić sobie sama. Wyprawa do lekarza graniczy z wejściem na Montt Eweryst. Poprosiłam córkę żeby przyleciała z Grecji, bo bałam się, że sama nie dam rady pójść do lekarza. 23 Grudnia poszłyśmy do dr Kxxxxx. Doktor skierowała mnie na Święta do szpitala, twierdząc, że pewnie mam raka. Była w tej rozmowie bardzo agresywna. Córka była w szoku, że w Polsce lekarze tak traktują starego schorowanego człowieka.

 

Z łaski na uciechę zapisała mi Tresibe, 200 – na 100%, bo skoro bardzo chcę leki to ona może mi zapisać. Od 3 miesięcy, nie zapisywała mi żadnych leków, ani na ciśnienie, ani na arytmię NIC. Uznała widać, że tylko tyle mi się należy. Komentarz jak przyjmą mnie do szpitala to tam mi wypiszę, co trzeba.

 

Niestety lekarz uznał, że nie kwalifikuję się do szpitala i żadnych leków po za lekiem na żylaki odbytu mi nie zapisał. Wieloletni chory na cukrzycę, został bez leków na nadciśnienie, na arytmię i wreszcie bez Insuliny zbijającej wysoki cukier. Czas umierać pomyślałam lekarze mi niestety nie pomogą.

 

Córka po naszej wspólnej Wigilii musiała wracać. Ja ten maraton po lekarzach bardzo odchorowałam.

Zwiększyło się krwawienie z odbytu, pomijam stres nerwy, które przeżyłam.

Jestem rozbita psychicznie. Obiecałam córce, że pójdę jeszcze raz do lekarza 1 kontaktu po leki i poszłam z wielkim trudem taksówką jakoś się dotelepałam. Doktor Kxxxx niestety nie wypisała mi recept na wszystkie leki m. innymi na arytmię serca, ale zdecydowanie odmówiła zapisania szybko działającej insuliny, którą zapisywała mi przez 2 lata Nova Rapid twierdząc, że mam z tym cały czas krwawiącym odbytem iść po insulinę do diabetologa – jak będzie termin. Termin najbliższy jest 3 stycznia a ja mam insulinę na 2 dni. Co dalej nie wiem? Może poratuje mnie do teleporady z diabetologiem jakiś cukrzyk z Internetu.

Czy tak powinien być traktowany stary schorowany człowiek????”

„0” reakcji kierownika przychodni.

Wkurzyłam się 2 podobne pismo wysłałam po ustawowym czasie na odpowiedź, ale tym razem zatytułowałam i wysłałam

 

„Do Prezydenta Miasta Pabianic

 

i Dyrektora Przychodni

 

Eskulap przy ulicy Grobelnej.

 

Od ponad 12 lat leczę się w waszej przychodni na; cukrzycę u doktor Sobiech Kamińskiej/mój lekarz 1 kontaktu/…..”+Itd.

Następnego dnia zadzwonił diabetolog i przepisała mi wszystkie potrzebne leki nie tylko cukrzycowe.

Okazało się, że trzeba lekarzy straszyć Prezydentem miasta.

 

Jestem przesądna, załatwiłam po znajomości szybki termin kolonoskopii, ale mnie przy tym nie było i okazało się, że to nie tylko, 13 ale i piątek.

Od razu wiedziałam, że wynik badania będzie zły.

Jeszcze przed wynikiem lekarz powiedział, że jest to rak i trzeba załatwić numer pacjenta onkologicznego i zarezerwować wizytę w przychodni onkologicznej w łódzkim Koperniku.

Ja po wyjściu z tego badania praktycznie straciłam przytomność.

Gdyby nie Aga zostałabym tam martwa na ulicy pod szpitalem.

Ten paskudny lek przeczyszczający.

To, że o 15 tej byłam jeszcze na czczo i ta wiadomość zwaliły mnie po prostu z nóg. Córka odwiozła mnie do domu i pojechała wszystko pozałatwiać.

Jak ona to zrobiła nie wiem skąd miała siły, żeby się z tym barować?

Ja gdybym była w tym momencie sama odpuściłabym i nie wiem jak by to wszystko wyglądało

Córka też rozmawiała ze swoim ojcem i ten zadeklarował wszelką pomoc w transporcie do Łodzi.

Po szoku, jaki przeżywam po badaniu przyszedł do mnie spokój jak piękny zachód słońca.

Miałam takie myśli, że jak nie dopuszczę tej diagnozy to okaże się, że lekarz się myli.

Czułam się coraz gorzej, ale uważałam, że to sprawa załamania a nie choroby.

Wynik biopsji przyszedł po miesiącu – łudziłam się ze nie przyjdzie wcale.

Kiedy już przyszedł nie czytałam go. Wcisnęłam w ciemny kąt i próbowałam o nim zapomnieć.

Coraz większą słabość brałam za depresję. W końcu musiałam go przeczytać, bo Aga i kuzynka naciskały bym przesłała kopię.

Od 1 wizyty u lekarza minęły prawie 3 miesiące.

Oglądałam filmy mnóstwo radosnych, miłosnych harlekinów.

Przygodowych i ze zwierzętami.

Jak nie spałam to oglądałam filmy. Nic innego nie robiłam, nie byłam w stanie. Mieszkania wyglądały jak po wojnie 30 letniej. Ja sama nie wiele lepiej. Żyłam na kanapkach jak już jadłam coś w ogóle – schudłam 12 kg i nawet nie miałam świadomości tego. Byłam jak ślepiec błądzący we mgle.

 Ciągle wierzyłam, że to minie.

Nawet jak zaczęły wypadać mi zęby jeden po drugim nie przyjmowałam, że to wynik choroby.

Ciągle nie dopuszczałam myśli i nie chodziło o to, że umieram, ale już tylko o to, by w końcu przestało boleć.

Bym mogła bez bólu sprawnie się poruszać póki żyję.

Nie brałam żadnych leków przeciwbólowych tylko zaciskałam zęby. Nawet najsilniejszy psychicznie człowiek nie jest przygotowany na taki ból i takie wieści. Szczególnie jak jest sam. Rozmowy telefoniczne z córką każdego dnia budowały moją odporność. Nigdy nie sądziłam, że da mi takie wsparcie.

Okazuje się, że to zaledwie początek całej gehenny. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga