Bajsza
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści -
jest zabronione – objęte prawem autorskim.
06 kwietnia 2023
❤❤❤
Odchodzę w mrok.
Była elegancka kolacja w
hotelu i długie rozmowy.
Siedziałam, co prawda bokiem
jak teraz, ale pobyt z córką rekompensował wszystko, co się wydarzyło.
Jeszcze wtedy nie wiedziałyśmy
jak to nieszczęsne leczenie się skończy.
Aga następnego dnia wróciła
do swoich chłopaków, ale obiecała, że przyjedzie na kolonoskopię.
Ja zostałam bez insuliny
szybko działającej.
Lekarka wypisała mi tę
bazową, bez refundacji, czyli, na 100%, bo do zniżki jak twierdzą taka
milionerka jak ja się nie kwalifikuje.
Szybko działającą pożyczył
mi kolega.
Gdyby nie on, kto wie jak
moje Święta wyglądałyby. Po Świętach napisałam pismo do kierownika przychodni.
❤❤❤
„Od lat leczę się w waszej
przychodni na; cukrzycę u doktor Sxxx. Powikłania cukrzycowe to m. innymi
arytmia serca, paradontoza w stopniu bardzo zaawansowanym/zęby sama wyjmuję z
buzi/ drętwienie nogi i ostatnio nie wiem, ale podejrzewam krwawiące żylaki
odbytu/, nadciśnienie.
Byłam już u wszystkich
pracujących w przychodni diabetologów. Niestety oni nic mi nie pomagają, nawet
diety nie ustalają nie mierżą ciśnienia, które ostatni wrosło.
Co niektórzy proponują nowe
leki, ale niestety nie kwalifikuję się do zniżki nawet nie uzasadniają mi,
czemu?
Nie dostaję skierowania na
badania okresowe.
Wizyta u diabetologa ogranicza się do
ewentualnego przepisania leków, które wcześniej mi zapisywano. Nawet ten list
piszę z wielkim trudem, bo odbyt tak mnie boli, że nie mogę siedzieć tylko
piszę na klęczkach.
Jestem osobą całkowicie
samotną, cala bliższa rodzina mieszka za granicą. Muszę radzić sobie sama.
Wyprawa do lekarza graniczy z wejściem na Montt Eweryst. Poprosiłam córkę żeby
przyleciała z Grecji, bo bałam się, że sama nie dam rady pójść do lekarza. 23
Grudnia poszłyśmy do dr Kxxxxx. Doktor skierowała mnie na Święta do szpitala,
twierdząc, że pewnie mam raka. Była w tej rozmowie bardzo agresywna. Córka była
w szoku, że w Polsce lekarze tak traktują starego schorowanego człowieka.
Z łaski na uciechę zapisała
mi Tresibe, 200 – na 100%, bo skoro bardzo chcę leki to ona może mi zapisać. Od
3 miesięcy, nie zapisywała mi żadnych leków, ani na ciśnienie, ani na arytmię
NIC. Uznała widać, że tylko tyle mi się należy. Komentarz jak przyjmą mnie do
szpitala to tam mi wypiszę, co trzeba.
Niestety lekarz uznał, że
nie kwalifikuję się do szpitala i żadnych leków po za lekiem na żylaki odbytu
mi nie zapisał. Wieloletni chory na cukrzycę, został bez leków na nadciśnienie,
na arytmię i wreszcie bez Insuliny zbijającej wysoki cukier. Czas umierać
pomyślałam lekarze mi niestety nie pomogą.
Córka po naszej wspólnej Wigilii
musiała wracać. Ja ten maraton po lekarzach bardzo odchorowałam.
Zwiększyło się krwawienie z
odbytu, pomijam stres nerwy, które przeżyłam.
Jestem rozbita psychicznie.
Obiecałam córce, że pójdę jeszcze raz do lekarza 1 kontaktu po leki i poszłam z
wielkim trudem taksówką jakoś się dotelepałam. Doktor Kxxxx niestety nie
wypisała mi recept na wszystkie leki m. innymi na arytmię serca, ale zdecydowanie
odmówiła zapisania szybko działającej insuliny, którą zapisywała mi przez 2
lata Nova Rapid twierdząc, że mam z tym cały czas krwawiącym odbytem iść po
insulinę do diabetologa – jak będzie termin. Termin najbliższy jest 3 stycznia
a ja mam insulinę na 2 dni. Co dalej nie wiem? Może poratuje mnie do teleporady
z diabetologiem jakiś cukrzyk z Internetu.
Czy tak powinien być
traktowany stary schorowany człowiek????”
„0” reakcji kierownika
przychodni.
Wkurzyłam się 2 podobne
pismo wysłałam po ustawowym czasie na odpowiedź, ale tym razem zatytułowałam i
wysłałam
„Do Prezydenta Miasta
Pabianic
i Dyrektora Przychodni
Eskulap przy ulicy
Grobelnej.
Od ponad 12 lat leczę się w
waszej przychodni na; cukrzycę u doktor Sobiech Kamińskiej/mój lekarz 1
kontaktu/…..”+Itd.
Następnego dnia zadzwonił
diabetolog i przepisała mi wszystkie potrzebne leki nie tylko cukrzycowe.
Okazało się, że trzeba
lekarzy straszyć Prezydentem miasta.
❤❤❤
Jestem przesądna, załatwiłam
po znajomości szybki termin kolonoskopii, ale mnie przy tym nie było i okazało
się, że to nie tylko, 13 ale i piątek.
Od razu wiedziałam, że wynik
badania będzie zły.
Jeszcze przed wynikiem
lekarz powiedział, że jest to rak i trzeba załatwić numer pacjenta
onkologicznego i zarezerwować wizytę w przychodni onkologicznej w łódzkim Koperniku.
Ja po wyjściu z tego badania
praktycznie straciłam przytomność.
Gdyby nie Aga zostałabym tam
martwa na ulicy pod szpitalem.
Ten paskudny lek
przeczyszczający.
To, że o 15 tej byłam
jeszcze na czczo i ta wiadomość zwaliły mnie po prostu z nóg. Córka odwiozła
mnie do domu i pojechała wszystko pozałatwiać.
❤❤❤
Jak ona to zrobiła nie wiem
skąd miała siły, żeby się z tym barować?
Ja gdybym była w tym
momencie sama odpuściłabym i nie wiem jak by to wszystko wyglądało
Córka też rozmawiała ze
swoim ojcem i ten zadeklarował wszelką pomoc w transporcie do Łodzi.
Po szoku, jaki przeżywam po
badaniu przyszedł do mnie spokój jak piękny zachód słońca.
Miałam takie myśli, że jak
nie dopuszczę tej diagnozy to okaże się, że lekarz się myli.
Czułam się coraz gorzej, ale
uważałam, że to sprawa załamania a nie choroby.
Wynik biopsji przyszedł po
miesiącu – łudziłam się ze nie przyjdzie wcale.
Kiedy już przyszedł nie
czytałam go. Wcisnęłam w ciemny kąt i próbowałam o nim zapomnieć.
Coraz większą słabość brałam
za depresję. W końcu musiałam go przeczytać, bo Aga i kuzynka naciskały bym
przesłała kopię.
Od 1 wizyty u lekarza minęły
prawie 3 miesiące.
Oglądałam filmy mnóstwo
radosnych, miłosnych harlekinów.
Przygodowych i ze zwierzętami.
Jak nie spałam to oglądałam
filmy. Nic innego nie robiłam, nie byłam w stanie. Mieszkania wyglądały jak po
wojnie 30 letniej. Ja sama nie wiele lepiej. Żyłam na kanapkach jak już jadłam
coś w ogóle – schudłam 12 kg i nawet nie miałam świadomości tego. Byłam jak
ślepiec błądzący we mgle.
Ciągle wierzyłam, że to minie.
Nawet jak zaczęły wypadać mi
zęby jeden po drugim nie przyjmowałam, że to wynik choroby.
Ciągle nie dopuszczałam
myśli i nie chodziło o to, że umieram, ale już tylko o to, by w końcu przestało
boleć.
Bym mogła bez bólu sprawnie
się poruszać póki żyję.
Nie brałam żadnych leków
przeciwbólowych tylko zaciskałam zęby. Nawet najsilniejszy psychicznie człowiek
nie jest przygotowany na taki ból i takie wieści. Szczególnie jak jest sam.
Rozmowy telefoniczne z córką każdego dnia budowały moją odporność. Nigdy nie
sądziłam, że da mi takie wsparcie.
Okazuje się, że to zaledwie początek całej gehenny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za notkę i pozdrawiam