piątek, 3 maja 2013

DLA SIEBIE.

Bajka
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
Ściąganie, pobieranie udostępnianie zdjęć i treści – możliwe jest tylko za moją/autora/ pisemną zgodą.
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°°*”˜
Trzeba nauczyć się wybaczać tym, którzy są wobec nas nielojalni.
Staram się unikać takich ludzi, ale dziś wiem, że to jest niemożliwe.
Tak daleko przesunęłam granicę zaufania do ludzi, że praktycznie unikam wszelkich nowych znajomości.
Trzeba wykazać się naprawdę dużą determinacją bym komuś zaufała a mimo to i tak Ci, których już polubiłam zawodzą mnie czasami.
Nawet zastanawiałam się czy to nie jest sprawa moich wysokich oczekiwań, ale nie.
Oczywiście, bez przesady pewnych rzeczy przyjaciel po prostu nigdy nie robi.
Może nam nawytrząsać, że jesteśmy „tacy i siacy”, ale robi to w cztery oczy a nie do innych.
Gorzej jeszcze jak próbuje pokazać nas w gorszym świetle, czy krzywym zwierciadle tylko po to, by sam wydawał się atrakcyjniejszy.
Dowartościowuje się kosztem innych w tym wypadku naszym.
Kto bywał na czatach głosowych, wie, o czym mówię?
Tak naprawdę tu mówię o świecie realnym a nie o necie.
W necie jest prościej, blokujemy takiego delikwenta w życiu realnym często musimy, czy tego chcemy, czy nie spotykać się z kimś, kto nas zawiódł. Czasami w sprawach powiedzmy służbowych i wtedy…., no właśnie trzeba wykrzesać z siebie hektolitry dobrej woli, by udawać, że nic się nie stało. Ignorowanie zdarzenia czasami ma sens szczególnie, gdy uznamy, że mamy do czynienie z delikwentem na tyle ograniczonym, że nie potrafi wyważyć wartości, które go otaczają, gorzej czasami ich po prostu nie dostrzega.
Takiemu nie ma sensu cokolwiek tłumaczyć. Można mu, co najwyżej powiedzieć w cztery oczy jesteś „świnią”, ale trzeba czasami w życiu dla własnego dobra otrzeć się o chlew, by wiedzieć, co to takiego.
Gdy zaś mamy do czynienie z osobnikiem wysublimowanym, krętaczem pierwszej wody, czego wcześniej nie zauważaliśmy, bo owiał nas chmurą nadmuchanej erudycji, feromonów, czy zwyczajnie poraził prostotą skojarzeń i nie zauważyliśmy, że już wpakowaliśmy się sami w pułapkę, której drzwiczki jeszcze nas nie zmiażdżyły, ale tylko patrzeć jak się to stanie - wtedy trzeba mu uświadomić, że nas zranił. Nie ważne czy to pojmie czy nie, ale jest pewna szansa na to, że więcej nie będzie z nami usiłował stosować swoich sztuczek, ale to wcale nie jest pewne, bo w końcu to my się nabraliśmy. Jak ja to mówię „tak czy siak” musimy mu wybaczyć, ale nie zapomnieć i traktować, go jak nieczyste powietrze, które przy odrobinie dobrej woli da się przez jakiś czas wytrzymać.
Ten przydługi wstęp jest zapowiedzią tego, co dziś ma się zdarzyć.
Już wczoraj w południe, co rusz, przychodził mi na myśl mój były kolega, z którym skończyło się nasze koleżeństwo, bo jego chachmęctwa wyszły na jaw uświadamiając mi moją nazbyt rozbuchaną empatię, która czasem nie rozróżnia ziarna od plew – może, dlatego, by nie opuścić prawdziwego nieszczęśnika w potrzebie.
Chodził mi po głowie, aż w końcu zadzwonił telefon i okazało się, że chce do mnie przyjechać. Oczywiście nie z wizytą towarzyską, ale po to by zabrać jakieś swoje rzeczy, których jeszcze nie spakowałam i nie wystawiłam przed furtkę.
Nigdy nie miałam „sumienia” wyrzucić kogoś z trzaskiem z mojego życia.
Dlatego właśnie jestem skazana na wybaczanie.
Wybaczam dla siebie, by czuć się lepiej niż ten, który mnie zranił, ale czy tak jest istotnie wątpię, Ci, którzy ranią mają to głęboko w ……jak czuje się ich ofiara.
Dlatego tylu przestępców siedzi w więzieniach i jeszcze więcej chodzi po świecie i szuka naiwniaka.
Muszę jakoś ten świąteczny dzień przeżyć i udawać, że wszystko jest ok.
Powiem Wam coś jeszcze.
Bardzo lubię podchodzić każdego ranka, do okna w kuchni i patrzeć na ogródek, który kocham i który każdego dnia mnie czymś sympatycznym zaskakuje.
Jednak jest we mnie od kilku lat takie jakieś dziwne uczucie, obawiam się, że zobaczę tam leżącego martwego człowieka. Skąd mi się to wzięło nie wiem, nie wiem, czemu jest we mnie taka obawa. Czasami myślę, że jest ona po to, by nic mnie nie zaskoczyło – podchodzę do okna lustruję ogród dokładnie, jest pięknie, nikt nie leży na trawniku i wszystko jest ok.
Nie to, żebym się bała – to jest tak silne, że albo kiedyś się zdarzy albo już kiedyś się zdarzyło tylko ja tego nie widziałam i ten obraz jakby wpisał się w ten trawnik.
Pierwszego roku, gdy przekopywałam ziemię – wtedy jeszcze miałam na to siły czułam, że coś znajdę w tej ziemi.
Uczucie było tak silne, że gdybym nie znalazła, byłabym bardzo zawiedziona. Nagle coś błysnęło w słońcu, pamiętam, że obok kwitł bób i jego kwiatki mają takie jakby oczka.
Wtedy pomyślałam sobie, co wy tu widzicie. Spojrzałam w dół, ale to, co błysnęło zniknęło. Zaczęłam analizować gdzie rzuciłam ziemię i gdzie ten błysk mógł się ukryć, kucnęłam i brałam do ręki ziemię w pewnym momencie poczułam, że jest coś dziwnego, ale w najśmielszych oczekiwaniach nie spodziewałabym się – to była obrączka - złota obrączka.
Teraz ile razy wyciągam chwasty czuję, że jeszcze coś znajdę, ale jakoś od dawna niczego oprócz zardzewiałej śruby nie znalazłam – wiem jednak, że wcześniej czy później się to zdarzy. Jest coś niesamowitego między światem nieożywionym a naszą psychiką, jakoś się uzupełniają, dopełniają współgrają powstaje między nimi więzi w zależności od stopnia naszej wrażliwości czasami tak silne, że prześladują nas jak ten obraz martwego człowieka w ogrodzie – jednak są mniej dotkliwe niż Ci, którzy mogą nas skrzywdzić czy zawieść pokładane w nich zaufanie.

4 komentarze:

  1. Witaj Basiu. Tak to w życiu bywa, Napotykamy na różnych ludzi, a są ludzie i taborety, Najgorzej jednak, gdy zawiezie nas przyjaciel. To bardzo boli. Mysle, że czeka Cie cieżki dzień, skoro M. sie zapowiedział po odbiór swoich rzeczy. Każde spotkanie z nim pewnie Cię sporo kosztuje i dotknie Twojej czułej struny. Poczujesz sie bezsilna i rozbita. Basiu, ale to jemu trzeba współczuć, że sie pogubił i nie sprostał wymaganiom przyjaźni, a Ty jestes w porzadku i nic nie masz sobie do zarzucenia, wiec Ty jestes górą, a on i tak z pewnoscia czuje, że sie ześwinił. Dzisiaj u mnie pada. Mam tu wnuka do jutra wiec mam wesoło. Ty tez pewnie w ogrodku nic nie robisz bo nadal jest mokro. Buziolki. Ania (M.)

    OdpowiedzUsuń
  2. No już wszystko wiesz, bo porozmawiałyśmy. Nie przeżywam spotkań z M - stał mi się obojętny, przebolałam, że mnie zawiódł i przeszłam do realiów życia. Sama się dziwię, że tak to dobrze zniosłam, ulgą chybaa było udane i spokojne rozstanie :P Dziś mi powiedział, że nagadałam na nigo do psa, bo nie bardzo chce się już z nim kolegować - uwieżysz? - ale mam mądrego psa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie to, ze nagadałaś psu na M., ale zwierzęta poznaja sie na dobrych i złych ludziach i ot cała tajemnica. Dlatego Szabajek stronił od niego. Buziolki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Basiu dziękuję za wizytę na moim blogu i za dobrą radę.
    Ja też mam ogródek, który widzę przez okno mieszkania.
    Powiem Ci jedno, że chwasty nie tylko rosną na ogródku, ale i w życiu też.
    I tak samo jak na ogrodzie ciężko się jest ich pozbyć, tak w życiu... też.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga