sobota, 23 lutego 2013

Gotowanie z fejsem...

Bajka
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°°*”˜
Kuzynek mój wstawił w swoim profilu, następujący tekst;
„WITAJCE NA FACEBOOKU
Miejscu gdzie masz przyjaciół, którzy nie poznają Cię, kiedy mijasz ich na ulicy. Gdzie związki są idealne i rozpoczynają się romanse a kłamcy wierzą, że mówią prawdę. Gdzie najczęściej Twój profil odwiedzają Twoi wrogowie a nie Twoi przyjaciele i rodzina Cię blokują I pomimo tego, że piszesz, co naprawdę myślisz, zawsze znajdzie się ktoś, kto niewłaściwie to odbierze i ludzie zawsze będą myśleli, ze Twój status jest o nich.”
Wyłożyłam pod owym wyznaniem rozczarowania kuzynkowi w skrócie swój pogląd na nurtujące go fejsowe dylematy.
W…… idealny świat nie istnieje, choć my przecież jesteśmy IDEALNI.
W realu jest dokładnie tak samo - tu masz ten komfort, że kątem oka nie zauważasz ironii w zapewnieniach lojalności.
Ci, którzy Cię kochają, kochają Cię wszędzie i niech tak zostanie - nie licz, że będą kochać Cię wszyscy - choć byłoby to miłe aczkolwiek trochę nudne.
Wrogowie też mają zalety - pokazują nam bez ogródek nasze słabości.
Pomyślałam sobie, że w sumie gdyby się uczepić tego wcześniejszego stwierdzenia, to nie powinnam była tam nic pisać, bo zdeklaruję się jak wróg W…. i pewnie kompletnie go dobiję a przecież widać nieuzbrojonym okiem, że i tak już popadł w smutek totalny i do kurowania smutków nic mu nie brakuje.
Zaczęłam się zastanawiać szykując obiad
/ dzielę się tym Szabajem, bo on mnie kocha tak jak nikt inny/
 czy tak jest faktycznie, że w necie jestem inna niż w życiu.
Czasami w życiu zawodzę się na ludziach i wiem, że to moja wina, bo czegoś tam od nich oczekuję a oni nie czują potrzeby lojalności wobec mnie.
Czy te moje niespełnione oczekiwania przekładają się na stosunki w necie, he, he nóż mi wariuje na słowo stosunki. Dziwne jeszcze po tylu latach pamiętam szaloną treść tego słowa i skojarzenie jest znów nie adekwatne do treści, która była w podtekście.
Czy się przekładają no cóż net stał się moim światem.
Jak, ktoś mnie dotyka w necie, to tak jakby w realu mnie dotknął.
Na początku nie robię z tym zwykle nic, – bo mam świadomość, że ludziom się zdaje, że tu są bezkarni i mogą pastwić się nad kimś, kto im z jakiegoś powodu nie pasuje.
Jednak po czasie zwykle dochodzę do wniosku, że trzeba odciąć ten kontakt, który nie jest sam z siebie miły.
Ludzie często proszą mnie na przykład o namiar na skype.
Daję, bo wiem, że z każdym warto, choć trochę porozmawiać, ale jeśli widzę, że kogoś dodałam do kontaktów a on przez tydzień dwa, nawet nie napisał, nie przywitał się - to go wyrzucam, bo na cholerę mi martwe dusze. Mam w swoich kontaktach osobę, z którą raz rozmawiałam chyba w 2000 roku, ale zawsze jak tylko pojawiam się na skype przysyła mi sympatyczne emonki. Nie wyrzuciłam go z kontaktów, bo jest kulturalny a to wielki + w dzisiejszym świecie.
Miałam kolegę bardzo sympatycznego, z którym z powodu, że oboje byliśmy samotni przegadaliśmy na skype wiele nocy.
Później obraził się raptem na mnie, bo on realista, nie mógł zdzierżyć mojego niepoprawnego romantyzmu i chciał mnie przekabacić na swoje kopyto a ja się nie dałam.
Tak się obraził, że nie odzywał się kilka lat no powiedzmy sporadycznie czasem jak miał interes.
Przez kilka lat może ze 3 razy z jakąś sprawą się odezwał. Wreszcie po kilku latach zaproponował mi, że chciałby u mnie zamieszkać przez dwa może więcej tygodni, bo przyjeżdża do kraju.
Szczęka mi opadła, jestem towarzyska, przyjmowałam u siebie na dzień 2 po kilkoro ludzi na raz - ale na 2 tygodnie w podtekście z atrakcjami, bo wiadomo wakacje w kraju dawno nieodwiedzanym - to lekka przesada tym bardziej, że wiem, iż ów gentelman lubi trunki i ziele – odpada pomyślałam.
Nie wplączę się w kłopoty z powodu internetowej znajomości, która kiedyś była nawet bardzo intensywna.
No cóż pewnie poczuł się rozgoryczony, ale ja już nie chcę się wplątywać w kłopoty mimo mojego niepoprawnego romantyzmu.
Nie oczekuję od ludzi zarówno w realu jak i w necie prawie niczego. Jednak, jeśli sama daję komuś coś, co moim zdaniem stanowi jakąś wartość duchową czy materialną i robię to z poczucia człowieczeństwa, chciałabym być traktowana podobnie.
Zatem chciałabym, aby moi przyjaciele byli lojalni.
Co do rodziny, no cóż czasami z rodziną naprawdę najlepiej wychodzi się na zdjęciu.
Mam 2 bardzo fajnych przyrodnich braci i to już teraz jedyna moja najbliższa rodzina, reszta albo umarła, albo sama zrobiła wszystko bym myślała, że nie żyje.
Czasami nasz pies ma większe serce niż najbliższa sercu osoba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga