Bajka
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe!!! Hi, hi
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°•◕❤◕•°*”˜
Matko droga – jestem przerażona,
co się ze mną porobiło, pomijam już psychiczny stan, bo trudno nie stać się
dziwakiem w tych warunkach, ale fizycznie – tego się nie spodziewałam.
Postanowiłam poprawić
sobie kondycję podejrzewając, że zima mnie całkiem rozregulowała i przytargałam
rower stacjonarny tu do pokoju, bo miałam świadomość, że jak nie będę na niego
ciągle patrzeć to nie będzie mi się chciało na nim jeździć.
Wczoraj optymistycznie
napisałam, że zacznę od 10 mim jazdy z obciążeniem lekkim po każdym posiłku.
10 min – kombinowałam,
co by tu zrobić, żeby nie za długo jeździć na pierwszy raz, – bo wiadomo
zakwasy.
˜”*°•◕❤◕•°*”˜
Napisałam przytargałam,
bo rower jest jak się okazuje strasznie ciężki dla takiego chuchra jak ja.
Trzeba było pokonać 4
stopnie szczęście, że tylko, 4 bo dało się wciągnąć i ściągnąć.
Weszłam na niego
ustawiając czas na telewizorze i…..matulu kochana już po 3 minutach miałam
kompletnie dosyć.
Zmusiłam się do
pedałowanie przez 4 i pół minuty nogi zrobiły mi się tak ciężkie i jak z waty
tak, że z trudem doszłam do drzwi, żeby Szabaja wypuścić.
Nie wiem czy po
obiedzie będę w stanie te pięć minut pedałować z tym obciążeniem.
Dziś na obiadek kluski
kładzione ze szpinakiem i mięsko smażone na szybko.
˜”*°•◕❤◕•°*”˜
Chciałabym trochę schudnąć,
chociaż z 5 kilo, ale mogłabym spokojnie nawet 10, czy mi się uda nie wiem.
Zmartwiłam się, bo
dzisiaj słyszałam, że panie w moim wieku mają wiano dla swoich zwierząt, by w razie,
czego ktoś chciał się nimi zająć.
Będę musiała o tym
pomyśleć – trzeba chyba Szabajowi założyć oddzielne konto albo, co sama nie
wiem.
Pedałowałam dzisiaj 5
razy po tym pierwszym 4 i pół minutowym – najpierw 100 obrotów, później 120 aż
doszłam do 180.
Wszystko już mnie boli
a najgorsze jest to, że jeszcze mam w domu słodycze i nie mogę się oprzeć
tłumacząc sobie, że skoro pedałuję to mogę jeszcze jakąś wisienką się pocieszyć.
Jak się skończą już nic
nie kupuję.
˜”*°•◕❤◕•°*”˜
˜”*°•◕❤◕•°*”˜
Kluski ze szpinakiem
były przepyszne, mięsko też, ale jutro zrobię inaczej mięsko.
˜”*°•◕❤◕•°*”˜
Szpinak kupiłam w
kostkach mrożony.
Paczka ma 4 kostki – ja
do kluseczek biorę pół kostki/rozmrozić/.
1 jajko 5 łyżek mąki
odrobina wody – zrobić ciasto jak bardzo gęsta śmietana/taka, co nie spływa z
łyżki/. Kluski łyżką kładę na prawie wrzącej wodzie, ¼ płaskiej łyżki stołowej.
Urosną pod przykrywką.
Po włożeniu wszystkich lekko mieszam, by odkleić te, które przykleiły się do
dna. 1 min. trzymam na płytce – powinny wypłynąć.
Gaszę płytkę i trzymam
jeszcze 2 minuty. Odcedzam i polewam roztopionym masełkiem spod mięsa.
SMACZNEGO!!!
SMACZNEGO!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za notkę i pozdrawiam