niedziela, 17 lutego 2013

Dramat po zimie

Bajka
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°°*”˜
Matko droga – jestem przerażona, co się ze mną porobiło, pomijam już psychiczny stan, bo trudno nie stać się dziwakiem w tych warunkach, ale fizycznie – tego się nie spodziewałam.
Postanowiłam poprawić sobie kondycję podejrzewając, że zima mnie całkiem rozregulowała i przytargałam rower stacjonarny tu do pokoju, bo miałam świadomość, że jak nie będę na niego ciągle patrzeć to nie będzie mi się chciało na nim jeździć.
Wczoraj optymistycznie napisałam, że zacznę od 10 mim jazdy z obciążeniem lekkim po każdym posiłku.
10 min – kombinowałam, co by tu zrobić, żeby nie za długo jeździć na pierwszy raz, – bo wiadomo zakwasy.
˜”*°°*”˜
Napisałam przytargałam, bo rower jest jak się okazuje strasznie ciężki dla takiego chuchra jak ja.
Trzeba było pokonać 4 stopnie szczęście, że tylko, 4 bo dało się wciągnąć i ściągnąć.
Weszłam na niego ustawiając czas na telewizorze i…..matulu kochana już po 3 minutach miałam kompletnie dosyć.
Zmusiłam się do pedałowanie przez 4 i pół minuty nogi zrobiły mi się tak ciężkie i jak z waty tak, że z trudem doszłam do drzwi, żeby Szabaja wypuścić.
Nie wiem czy po obiedzie będę w stanie te pięć minut pedałować z tym obciążeniem.
Dziś na obiadek kluski kładzione ze szpinakiem i mięsko smażone na szybko.
˜”*°°*”˜
Chciałabym trochę schudnąć, chociaż z 5 kilo, ale mogłabym spokojnie nawet 10, czy mi się uda nie wiem.
Zmartwiłam się, bo dzisiaj słyszałam, że panie w moim wieku mają wiano dla swoich zwierząt, by w razie, czego ktoś chciał się nimi zająć.
Będę musiała o tym pomyśleć – trzeba chyba Szabajowi założyć oddzielne konto albo, co sama nie wiem.
Pedałowałam dzisiaj 5 razy po tym pierwszym 4 i pół minutowym – najpierw 100 obrotów, później 120 aż doszłam do 180.
Wszystko już mnie boli a najgorsze jest to, że jeszcze mam w domu słodycze i nie mogę się oprzeć tłumacząc sobie, że skoro pedałuję to mogę jeszcze jakąś wisienką się pocieszyć.
Jak się skończą już nic nie kupuję.
˜”*°°*”˜
Kluski ze szpinakiem były przepyszne, mięsko też, ale jutro zrobię inaczej mięsko.
˜”*°°*”˜
Szpinak kupiłam w kostkach mrożony.
Paczka ma 4 kostki – ja do kluseczek biorę pół kostki/rozmrozić/.
1 jajko 5 łyżek mąki odrobina wody – zrobić ciasto jak bardzo gęsta śmietana/taka, co nie spływa z łyżki/. Kluski łyżką kładę na prawie wrzącej wodzie, ¼ płaskiej łyżki stołowej.
Urosną pod przykrywką. Po włożeniu wszystkich lekko mieszam, by odkleić te, które przykleiły się do dna. 1 min. trzymam na płytce – powinny wypłynąć.
Gaszę płytkę i trzymam jeszcze 2 minuty. Odcedzam i polewam roztopionym masełkiem spod mięsa. 
SMACZNEGO!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga