wtorek, 27 listopada 2012

Uwaga OSZUST!!!

BAJSZA
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
* * * * *
Przeżyłam dzisiaj chwile grozy, jak w jakimś horrorze.
Koło południa bzyknął mój stacjonarny telefon, którego numeru praktycznie nikomu nie daję.
Zdziwiłam się, ale odebrałam.
Męski głos przyjemny, ale dziwnie stłumiony zaczął do mnie mówić. Musiałam się bardzo skupić, bo przyłożyłam słuchawkę do tego ucha, przy którym strzelili mi kilka lat temu z armaty i teraz kiepsko na nie słyszę.
„Dzwonię z PGE przypomnieć pani, że ma dług w opłacaniu za prąd wysokości 2500 zł…..” Wszystko mówił bardzo płynie i beznamiętnie.
* *
Zamurowało mnie tak makabrycznie, że normalnie, jak jestem gadułą i rozgarniętą dziewczyną, to normalnie zapowietrzyłam się i „ani be ani me” 2 i pół tysiąca myślę sobie jak to możliwe, a ten tam dalej nawija „ jak do dziś nie uregulowała pani długu to może pani i tu padła jakaś nazwa, – ale ja już nic nie słyszałam, – bo tu będą niższe odsetki”
Jezu jeszcze jakieś odsetki myślę sobie.
Chciałam go jeszcze zapytać o to czy on wie, do kogo dzwoni i czy to nie pomyłka, ale rozłączył się.
Weszłam na swoje konto, żeby sprawdzić odkąd płacę przez Internet i ile mogłabym być winna – gdybym coś spitoliła z tym przelewem i zamiast do PGE to słała pieniądze, co miesiąc ojcu Rydzykowi na berety dla jego wielbicielek.
Od 24. 09 czyli 3 przelewy po 240 zł to nie może nawet z odsetkami dać 2 i pół tysiąca.
Wpadłam w panikę, bo cholera mam wyobraźnię, która od razu rysuje w mojej głowie obrazy.
2 prawie moje emerytury mam zapłacić, żeby mi na zimę prądu nie odcięli.
Nie mam gazu, – więc zostanie kominek.
Masakra!!!
* *
Dzwonię do M, bo on wkrótce ma wrócić z pracy a ja muszę jechać do banku, żeby mi tam sprawdzili gdzie ja wysyłałam te przelewy i później z wydrukami z banku do PGE, żeby sprawdzić, co to wszystko ma znaczyć.
Nogi się mi uginały, krew odpłynęła z mózgu, żołądek zaczął mnie boleć.
Zabieram z sobą zmęczonego i głodnego M, bo boję się jechać sama.
Wiem, że na nikogo nie mogę liczyć jakby coś takiego się zdarzyło.
Analizuję po drodze w myślach całą tę rozmowę.
Pani w Banku sprawdza i twierdzi, że przelewy wysłane dobrze.
Pisze druki pokwitowań i stempluje.
Wsiadam do samochodu i jadę do PGE czekam w kolejce i świta mi, jak przez mgłę ten fragment rozmowy telefonicznej, którego już faktycznie nie słuchałam, bo w takim byłam szoku, - że; jak gdzieś…, „wpłacę to odsetki będą niższe”.
Siadam przy okienku – podaję dane i mówię, że ktoś od nich dzwonił, że mam dług i czy może sprawdzić?
NIE MAM ŻADNEGO DŁUGU!!!! 
Nikt też z PGE do mnie nie dzwonił.
OSZUST???
Nie mogę dojść do siebie.
Telefon mam zastrzeżony, zna go tylko - niech policzę – 8 osób.
Nigdzie nie podaję tego domowego.
Nie wiem, kto i dlaczego chciał przyprawić mnie o zawał.
Kosztowało mnie to mnóstwo nerwów. 
Dla mnie taka suma do wydania jednorazowo – to koniec świata.
Pisałaś Lusiu 
„Tak to już jest w życiu, kiedy człowiekowi jest źle, z każdej strony spadają kłopoty, nieoczekiwanie rozświetla promień słońca….” a później pozwolę sobie dodać „Rypnie Cię w łeb", żeby Ci za dobrze w tym słoneczku nie było.
Wróciłam do domu zziębnięta – wciąż jeszcze jestem chora, zapomniałam nawet z tych nerwów włączyć farelkę i jak mi już palce zgrabiały, szukam, co jest, że tak cholernie zimno.
Farelka niewłączona od 6 godzin.
Nie mogę dojść do siebie, ani zrozumieć, czemu ludzie robią sobie takie rzeczy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga