środa, 4 grudnia 2019

Luna

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
~~~~~~~~~~~~~~
4 grudnia 2019 r
Wczoraj spotkało mnie niesamowite zdarzenie. 
Ostatnio popadam w depresję z powodu tego wypadku, którego skutki cały czas mnie męczą i w zdecydowany sposób mają wpływ na moje samopoczucie. 
Leżę godzinami w łóżku, jest mi smutno, bo nawet nikt nie zadzwoni a jak ja dzwonię, do tych, którzy mogliby mi poprawić nastrój, czuję po drugiej stronie słuchawki, że są znudzeni rozmową ze mną. Często wprost mi mówią, „przecież ja Ci nie pomogę”.
To smutne, bo potrzebuję szczególnie teraz kilku słów pocieszenia, by jakoś przetrwać ten okres - przynajmniej w przyzwoitej kondycji psychicznej. 
Ostatnio obiecałam sobie, że już do nikogo nie dzwonię.
Nawet nie prosiłam przecież nikogo o zrobienie mi zakupów, które są dla mnie prawdziwą udręką za każdym razem i muszę te wyprawy do sklepu dodatkowo odchorować. 
Cały ten stan, dla mnie dotąd aktywnej kobiety, dobija mnie kompletnie psychicznie.
 
Toteż jak wczoraj zadzwonił telefon, na mój zastrzeżony numer, sądziłam, że to znowu jakaś reklama z czasów, gdy telefon nie był jeszcze zastrzeżony. 
Mimo to sięgnęłam i włączyłam rozmowę. 
Okazało się, że dzwoni pani Grażynka właścicielka Luny. 
Pamiętacie tę suczkę Yorka z Dźwirzyna, która się ze mną zaprzyjaźniła.
 
Jak wtedy szczerze pisałam mam kompletnego bzika na punkcie Yorków a Luna była wyjątkowym Yorkiem słodkim i wpadającym do mnie na cienkie białe kiełbaski, które specjalnie dla niej kupowałam. 
Pani Grażynka, mówiła, że jak tylko wybiegała na korytarz od razu stawała pod moimi drzwiami i czekała, aż jej otworzę. 
Zadzwoniła, zatem pani Grażynka z nietypową prośbą. 
Wyjeżdżają z mężem na Święta do Krynicy Górskiej i pomyślała, że może ja zgodziłabym się Lunę do siebie przyjąć na Święta, bo suczka, źle znosi podróże wymiotuje i jest wykończona a do tego w domu wczasowym, chcą 30 zł za psa dziennie. 
Jasne, że bym ją przygarnęła za friko dla samego cudownego towarzystwa, ale mam wykupiony już bilet do córki do Mediolanu i niestety nie będzie mnie w czasie Świąt w domu.
Powiem więcej, że gdybym wcześniej wiedziała o tej propozycji pewnie zrezygnowałabym z wyjazdu szczególnie, że jestem potłuczona i nie wiem jak zniosę podróż samolotem. 
Bardzo było mi miło, że pani Grażynka pomyślała o mnie. 
Świadczy to o tym, że ma do mnie pełne zaufanie a to jest budujące. Zastanawiałam się, czy nie mogłaby zaopiekować się Luną moja koleżanka z pracy, która jest bliską koleżanką p. Grażynki. 
Niestety okazało się, że dała jej mój numer telefonu, bo sama nie chciała, a może nie mogła zająć się pieskiem. 
Czasami takie drobne oznaki zaufania poprawiają samopoczucie, co szczególnie w tej chorobie jest mi potrzebne. 
Przed wczoraj miałam kompletnego doła, ta rozmowa zdecydowanie poprawiła mi samopoczucie. 
Powinnam już iść do lekarza na rejon, bo kończą mi się leki, szczególnie paski do glukometru, ale muszę poczekać jeszcze, bo zrobiłam sobie sama prezent i czekam na odbiór przesyłki. 
Buziaki dla tych, którzy jeszcze tu zaglądają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga