niedziela, 8 grudnia 2019

Stracona bluzka i wspomnienia

Bajsza
 Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
~~~~~~~~~~~~~~
8 grudnia 2019 r
Siedzę 2 dzień na stronach Internetowych i szukam podobnej koszuli do tej, jaką zostawiłam u P. w samochodzie jak wracaliśmy z Dźwirzyna. 
Uwielbiałam ją bo była uszyta z super lejącego się materiału i często ją nosiłam jako narzutkę w chłodniejsze dni.
P. ją znalazł gdzieś na podłodze, myślałam, że choć mi ją podrzuci, ale widać czuje się ostatnio źle a i ja też nie bardzo nadaję się, żeby po nią jechać do Łodzi.
Tak czy siak pomyślałam, że może kupić nową podobną.
Problem jednak polega na tym, że kupując w Internecie nie wiadomo, jaki materiał, jaka czerń – itd.
Niestety muszę spisać ją na straty, bo jak przez taki długi okres wala się gdzieś po podłodze w samochodzie, to wyblakła i przeszła niemiłym zapachem, czyli już jej raczej nie założę.
Ano jakieś straty trzeba ponosić - czasami.
Szkoda tylko, że trafiło na moją ulubioną bluzkę, to cena płacona za gapiostwo i roztrzepanie. 
„Dziewczyno, kiedy Ty dojrzejesz, powiedziałaby moja 3 lata młodsza kuzynka?”
Ech…, trudno to też moja wada dla niektórych - jestem bliźniakiem a bliźniaki raczej nigdy nie dojrzewają.
To też ma swoje plusy, bo unikają później okresu przejrzewania hi, hi. 
Ot, wiecznie i niepoprawnie roztrzepane bywają aż do śmierci, mogą przy tym wywijać różne numery, jak choćby zostawianie swoich rzeczy w cudzych samochodach. 
Idę szukać dalej, już mi się oczy w 6 groszy schodzą, ale co robić.
Szukając bluzki znalazłam super buty i oczywiście jak to ja - kupiłam je, teraz czekam na przesyłkę od 1 grudnia jak utknęła w terminalu przeładunkowym, czort wie gdzie - tak nie mogą jej dalej puścić a mnie się paski do glukometru kończą i muszę iść do lekarza.
Zastanawiam się co lubicie najbardziej na śniadanie. Ja oczywiście chleb a raczej pieczywo pszenne, bo mi nie wolno - np. z pasztetem, albo z cebulką smażoną, mniam, mniam. 
Jednak ponieważ mi nie wolno, to muszę jeść rzeczy, których nie lubię – okropieństwo. 
To takie katowanie się za życia. Powinnam w ogóle rzucić jedzenie i zastąpić je innymi czynnościami mniej szkodliwymi dla cukrzyka.
Jednak z tymi „innymi”, też ostatnio jest cieniutko - samemu nudno a towarzystwo się wykruszyło, bo jest strzykające w kościach, nudne i malkontenckie.
Może to już czas zacząć modlić się i chodzić do kościoła na potęgę, albo leżeć jak ja teraz i czekać, na lepszą rzeczywistość.
Umarła kolejna moja koleżanka.
Znaczy kolegowałyśmy się w dzieciństwie, później ona jak wieści niosły, żyła delikatnie mówiąc bez hamulców.
Nie wyszła za mąż zajmowała się mężami innych dziewczyn, no i skończyło się, przeszła drugą stronę tęczy.
Była oryginalna, bo miała jedno oko niebieskie a drugie zielone, przez co chodziła w przyciemnionych okularach.
Byłyśmy razem w Dusznikach w prewentorium, powinnam mieć gdzieś zdjęcie z tamtego czasu.

W 4 ławce przy drzwiach to ja :).
Ona siedziała bliżej.
Oj już tam nieźle nawywijałyśmy. 
Opisywałam to kiedyś. 
Miałyśmy faceta wychowawcę to było jedyny raz w mojej karierze naukowej, pewnie dlatego tyle wiedzy pochłonęłam, nikt mnie nie rozpraszał.
A klasa w Dusznikach to był babieniec.
2 rok naszej nauki w podstawówce. 
Kaziu może Ty poznajesz jakieś dziewczyny wszystkie były z naszego miasta?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga