wtorek, 10 grudnia 2019

Gra w bambuko

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
~~~~~~~~~~~~~~
10 grudnia 2019 r
Kupiłam sobie nową bluzkę koszulową czarną, "więc niech to pana już nie niepokoi" - może się dalej ta stara walać po podłodze pańskiego samochodu. Na zdrowie.  

Byłam dzisiaj u lekarza, pojechałam na 10.00, bo pomyślałam, że przy odrobinie szczęścia mogę być przyjęta przed przerwą śniadaniową pani doktor o 11.00. 
Okazało się niestety, że dzisiaj przyjmuje od 12.00 więc miałam praktycznie 2 godziny wolnego. 
Byłam kompletnie na czczo a na korytarzu spotkałam, moją uczennicę - pielęgniarkę, która jako jedyna potrafi jeszcze u mnie znaleźć jakieś żyły do pobrania krwi. 
Zapytałam czy mogę zrobić prywatnie badanie morfologii krwi, bo od wypadku cały czas mnie boli w tym boku, kto wie czy tam jakiś stan zapalny się nie wykluwa.
Zgodziła się pobrała mi krew i kazała zanieść do „1” gdzie robią badania i opłacić.
Okazało się, że obok w pokoju zabiegowym siedzi 2 moja uczennica, to miłe jak uczennice nas poznają po tylu latach.
Postanowiłam czas wykorzystać i iść do sklepu, może jakieś prezenty wypatrzę dla moich dzieci?
Po obejściu całego sklepu, okazało się, że kupiłam zestaw herbat „sekret natury” w świątecznym wystroju w mikołajki i bałwanki.
Została mi godzina, myślałam nawet, żeby iść na kawę do tej kawiarni, w której byliśmy z Kazikiem, ale poczułam się bardzo zmęczona i pomyślałam, że kawa na czczo może mi zaszkodzić.
Więc poszłam do przychodni i usiadłam na ławce. Tak mnie zaczęło boleć w tym chorym boku, że zaczęłam się pokładać na kanapie w poczekalni - nie wiele brakowało, żebym się na niej całkiem położyła.
Pani doktor przyszła - oprócz mnie było do niej 2 pacjentów. Ostatnio pacjentów jest coraz mniej.
Kazała mi zejść na dół i zarejestrować się.
Poszłam, co było robić. Miałam już trochę zakupów w plecaku, więc dźwiganie go nie bardzo mi się uśmiechało, ale nie miałam innego wyjścia.
Nim przyczłapałam się z powrotem już była moja kolej.
Zaczęłam z nią rozmowę od leków uznałam, że tak będzie lepiej.
Zapisała mi, co trzeba. Gdy jej powiedziałam o wypadku i o tym, że mnie trzymali na SORze 10 godzin, to dowiedziałam się, że jest to zarządzenie ministra zdrowia. 
Chyba chodzi o to, że jak pacjent nie wykituje przez te 10 godzin, znaczy, że jest zdrowy i nie ma go co do szpitala przyjmować.
Zapytałam ją o to, kim jest ten Paulo, który mnie przyjmował.
Dowiedziałam się, że jest w Polsce już 30 lat - chirurg, teraz już na emeryturze, ale pracuje, bo brakuje lekarzy, więc się załapał.
Zapytałam ją jeszcze jak to możliwe, żeby chirurg mylił, lewą stronę z prawą. Czy to znaczy, że mógłby wyciąć lewą zamiast prawej nerki?
Dostała autentycznego ataku śmiechu.
Powiedziała mi, że faktem jest, iż nie nauczył się dobrze mówić po polsku, właściwie bardzo słabo zna polski.
Tak myślałam, ale jak można mieszkać 30 lat w kraju i nie nauczyć się obowiązującego w nim języka. 
Pacjenci powinni mówić w jego języku, żeby ich kumał.
Jest z południowej ameryki.
Powiedziała mi, że kieruje mnie do kardiologa i ew. założą mi jakiś 24 godzinny monitoring na to serce, bo jak będę miała takie utraty przytomności w dalszym ciągu, to kwalifikuję się na rozrusznik serca.
Oczywiście, że raczej już bym się na żadną operację nie zdecydowała.
Przebadać jednak dokładniej mnie mogą.
A wizyta będzie w lutym z chorym praktycznie sercem, też do lutego można wykorkować. Dała mi jednak sporo rad, np. żebym sobie robiła takie ćwiczenia z głębokim oddychaniem. Jeśli tylko płytko oddychamy z powodu bólu, robią się zrosty i później już nie da się głęboko oddychać.
 
Później zbadała mi te żebra. 
Powiedziała, że miała złamane 2 żebra i wie, jaki to jest ból.
Chwyciła mnie z tyłu i ścisnęła. Jęknęłam, ale nie wystartowałam między gwiazdy, zatem uznała, że nie są złamane tylko potłuczone. W końcu w aptece okazało się, że źle wypisała insulinę, kazały mi aptekarki znów iść na piętro i poprawić. 
Później znów okazało się, że 9 jednostek wypisanych przez lekarkę to za mało, bo powinna napisać 13 i znowu kazały mi iść na górę.
Powiedziałam im, że jestem po wypadku i już nigdzie nie pójdę, bo padnę, to uznały, że zamiast 5 strzykawek dadzą mi 2. 
Wiadomo 5 wypisanych na 30% 3 dla nich tej dobrej insuliny to czysty zysk i sprzedały mi zamiast 5 – 2 - od takie czasy robi się pacjentów w bambuko. 
Leki są bardzo drogie zostawiłam w aptece prawie 400 zł
 
Do domu wróciłam taksówką i padłam jak kawka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga