sobota, 3 sierpnia 2013

Powieść - rozdział 4 Nauka latania.

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.

Rozdział 4
Nauka latania.
21.00 - o tej porze najbardziej zawsze dokucza samotność.
Już za późno, żeby pójść na spacer i za wcześnie by zasnąć.
Najprzyzwoiciej byłoby zrobić porządki na półkach, albo coś równie banalnego a zajmującego uwagę. Tylko czy uwagę można zająć tak, by nie uciekała w zakamarki, które są dla nas niewygodne, smutne, deprymujące i jak często to można robić?
 Prościej jest kierować ją tam, gdzie wspomnienia łaskoczą w miły sposób.
Deszcz przestał padać wypuściłam psa.
Mężczyźni teraz przypominają mi w zdecydowanej większości niesfornego, żeby nie powiedzieć rozpuszczonego psa. 
Bałagani, trzeba go karmić a on i tak rozgląda się gdzie by, co bzyknąć i nawet się z tym nie kryje - szczyci się, uważając, że to go nobilituje wśród gawiedzi.
Kiedy miałam 17 lat bardzo chciałam wierzyć w to, że życie naprawdę może być piękne, wystarczy odrobina rozsądku i odrobina szaleństwa.
Wspólne wyjazdy zarówno te zorganizowane wczasy w końcu w dobrym towarzystwie, bo dzieci nauczycielskie nie były wtedy rozpuszczone jak teraz powodowały, że nabierałam ogłady, rozkwitałam a jednocześnie miałam towarzystwo do niewinnych wygłupów. Jeździłyśmy też z ciocią na obozy sportowe. Lipiec spędzałyśmy najczęściej w Wolborzu lub pod koniec w Tomaszowie Mazowieckim. W sierpniu były wczasy nad morzem. Te sierpniowe wyjazdy były też bardzo atrakcyjne, bo ciocia, żeby dziewczynkom się nie nudziło i nie robiły głupot organizowała różne atrakcje.
Danka i ja byłyśmy w sumie nierozłączne. Mieszkałyśmy w jednym domu, prawie zawsze tak samo nas ubierano i prawie zawsze jeździłyśmy na wakacje razem. Byłyśmy jak siostry i czasami jak siostry się czubiłyśmy, ale nie wiem jak ona mnie ale ja zawsze ją kochałam i skrzywdzić nikomu jej bym nie pozwoliła.
 
Pamiętam jak uprosiłyśmy ciocię, by zabrała nas do Sopotu na film z Brigitte Bardot Stokrotka. Tytuł brzmiał niewinnie - więc prawie dała się uprosić, ale Danka miała 13 lat a film był, od 16 więc trzeba było Dankę zrobić na „szesnastkę”.
Tak ją odpicowałam, że niewiele brakowało a ode mnie by legitymację wołali.
Ciocia przez całą drogę w tramwaju rwała włosy z głowy, na co to ona dała się namówić i że Danka wygląda jak ladacznica spod latarni. Na krok nie mogła od nas odejść, bo jacyś alfonsi przystawiali się do młodziutkiej blond piękności z warkoczem do pupy - chcieli jej ściągać zielony ciociny ortalion krzyk mody tamtych lat, który miał maskować jej dziewczęcą figurę. Danka faktycznie wyglądała jak w Kuszeniu cichej Weroniki.
Na filmie ciocia też się rumieniła, ale jakoś nie wyszła z nami w trakcie. Powrót późnym wieczorem z Danką w tym makeup - ie do przedszkola, gdzie mogli nas zobaczyć cioci koledzy, nie wchodził w rachubę. Ciocia uznała, że pójdziemy na dworzec i Danka w toalecie zmyje z siebie wszystko. Ostatni raz mnie tak wyszykowałyście biadoliła. He, he wykazywała w tym biadoleniu wielki optymizm, bo z jedną jakoś sobie dawała radę, ale dwie rozwalałyśmy jej betonowe zasady moralne i zostawał z nich tylko kurz, który piekł często w oczy. Gdy wyszły z toalety Danka wyglądała jak dziewica zmaltretowana przez upiora z Luwru, oczy miała sine wkoło jak u wampirki, usta, które tanią ciociną pomadką były na czerwono wymalowane. Wyglądały jak uśmiech klowna. Wyjęłam śliwkę z kieszeni, którą miętosiłam przez cały film, bo dostałam w prezencie po południu od Jasia.B i obiecałam mu, że zjem dopiero wieczorem po obejrzeniu Stokrotki przy nim, ale litość mnie wzięła jak tak na Dankę patrzyłam i dałam jej. Spojrzała na mnie tymi upiornymi oczami, gdzie ukryte były wśród smoły resztek tuszu jej czyste i wesołe bławatki i roześmiała się od ucha do ucha – Rozumiem będziemy teraz zarabiać na dewolaja, położyła na posadce jakieś postrzępione resztki ciocinej chusteczki do nosa. Odgryzła kawałek śliwki i nasadziła na nos robiąc przy tym minę strasznego cierpiętnika. Ciocia poszła do kiosku kupić bułki z jagodami. Danka dalej odstawiała swoje przedstawienie, zaczęła dreptać w miejscu a później robiła takie a’ la łyżwowe kroki w miejscu. Jakiś facet zatrzymał się uśmiechnął i rzucił, pieniążek na wykończoną chusteczkę ze wspomnieniem koronkowej obwolutki. Ciocia jak to zobaczyła wściekła się na dobre. Złapała Dankę z całą siłą za rękę, wcisnęła jej w zęby jagodziankę, która zaczęła puszczać soki na podbródku Danki. Tytkę z drugą jagodzianką wcisnęła mi w rękę. Schyliła się po swoją chustkę do nosa i…..pieniążek leżący na niej. Czy wy do cholery nie przestaniecie mnie kompromitować? Wstąpił w nią despotyczny lew gotowy zeżreć wszystkich gapiów a ci zaczęli zatrzymywać się obserwując całe zajście. Ktoś jeszcze rzucił jakiś pieniążek pod nogi cioci, ale ta już miała pianę na ustach i ciągnęła Dankę ociekającą jagodami do wyjścia. Podniosłam pieniążka i poszłam za nimi. Ciocia oczywiści psioczyła niemiłosiernie, że pieszo będziemy szły do Oliwy za karę. Godzina już była późna zaczynało robić się ciemno. Zaproponowałam nieśmiało czy nie lepiej byłoby pójść plażą?
To oczywiście była łyżka dziekciu tego pięknie zapowiadającego się wieczoru. Ciocia powiedziała, że koniec z naszymi pomysłami od jutra tańczymy jak ona zagra albo wracamy do domu. Wiadomo było, że jej przejdzie, więc szłyśmy jak trusie aż Danka zaczęła chlipać. Ciocia myślała, że tak się przejęła tym, co powiedziała i udawała niewzruszoną, ale Danka utykała i chlipała po cichutku. Ciociu coś jej jest wyszeptałam nieśmiało. Udaje skwitowała ciocia. Nie udają zrobiły mi się pęcherze od tych Baśki kaczuszek. O matko słodka, założyła moje za duże na nią buty z takim małym obcasikiem, żeby poważniej wyglądała i teraz ten pieszy spacer. Podeszłyśmy pod latarnię, bo już prawie całkiem ciemno się zrobiło. Krew lała się z obu pięt. Ja z wami zwariuję z wielką powagą powiedziała ciocia. Musimy oszczędzać, bo nam pieniędzy nie starczy do końca. Basia rozejrzyj się czy tu gdzie taksówki nie ma?  Taksówki nie było, ale była apteka. Ciocia kupiła Dance plastry i takie skarpety ortopedyczne, żeby nie wracała boso.
Przed przedszkolem już czekała niecierpliwie cała paczka, żądna wrażeń, bo jeszcze nikt oprócz Bożenki Stokrotki nie widział.
Co tak późno zapytał Jasiu? Poczułam od niego jakiś odpychający smród. Jasiu był rok młodszy ode mnie, ale umysłowo chyba był na poziomie 5 klasy podstawówki. Nie chodził do szkoły specjalnej, bo jego mama była znaną profesor z Uniwersytetu i go edukowała dodatkowo w domu, ale jego zachowania nas powalały po prostu. Jasiu, czym tak jedzie od Ciebie zapytałam. Dziewczyny zaczęły chichotać. Jasiu zrobił minę skarconego kota. Mówił wolno, więc dziewczyny mi wyjaśniły. Chciał iść na randkę do parku i poderwać jakąś rudą tłumaczyła Bożenka. Ona na niego nie zwracała uwagi, więc się wysztyftował w taty jasną marynarkę i krawat, ale tata nie dał mu perfum, bo je chowa już przed nim. Bo, bo mu podbierałem dukał. No i co? No i przyszedł do nas, żebyśmy go poperfumowały, ale nie chciał babskich tylko coś ostrego – tłumaczyła teraz Wieśka a Bożena skrzyżowała nogi na ławce i zaczęła piszczeć – zaraz się posikam.
Czym go spryskałyście – teraz zapach wyklarował się.
Waleriana!!! Odkryłam Bożenka zerwała się i poleciała do łazienki. No i co – dukał Jasiu, spytała czy choruję na serce. Znaczy Ruda Kasia. I mi bardzo współczuła, bo powiedziałem, że tak – tylko jak powiedziałem, że przez nią, bo jest taka piękna to uciekła. Dlaczego Basiu? Nawet Danka w tych skarpetkach nie budziła sensacji. Tego wieczoru Jasiu był „number one” Masz śliwkę zapytał? Nie Danka zarabiała na niej na dworcu w Sopocie. Bardotka była naga zapytał Jaś? Jasiu daj spokój nie powiem Ci, bo się znów podniecisz.  Opowiedziałam dziewczynom i Jasiowi całe nasze przejścia, ryczały do upadłego aż Anka artystka zajechała kabrioletem z jakimś gachem i miny nam zrzedły.
Miałam dzisiaj jechać na spotkanie z jedną dziewczyną a i Tereska miała zadzwonić jak się czuje, bo może już nadaje się do odwiedzenia, ale mój telefon milczał i poza gadaniem z Szabajem siedziałam jak kołek w domu nawet rowerem nie pojechałam. Podlałam tylko ogród, bo roślinki skapcaniały całkowicie. Ostatnio jakoś kiepsko się czuję, nie żeby coś konkretnego, ale jakaś taka przetrącona jestem. 
Jutro chyba pojadę do sklepu a później może na rybkę nie wiem zobaczy się. Trochę wkurza mnie, bo nie lubię dopraszać się o jakieś spotkania – myślę sobie, że do mnie tak samo daleko jak ode mnie. 

8 komentarzy:

  1. Simply moved to Scotland. How can I find a work although I technically
    can t function? Technically, I could t function in Scotland with this a brief term pupil visa.
    How hard could it be to locate a place that may hire me and where
    must i seem? I m assuming beneath the table
    may be the only way. Legally? Impossible. Very few businesses will be ready to face fines and prosecution.

    OdpowiedzUsuń
  2. hmm you left and lived in a girl's house? Did you sleep with her even though you were already married?Tolek?

    OdpowiedzUsuń
  3. Can you work 55 hours a week? May and do. Frequently work 60 or more.

    OdpowiedzUsuń
  4. Facebook friend request question...? What
    really does it indicate when you friend ask for someone so
    when you look back at the demand on their page it no more says friend request pending but I don't believe you are approved or denied, however the friend ask for button no more
    shows up when you go to their profile web page?
    Thanks. this means they denied your request and marked it as spam so you cannot
    send out them another request - stop breaking the rules by trying to include strangers as friends

    OdpowiedzUsuń
  5. I don't accept people without profile pictures and my own pictures in the profile. Also those who hide where they come from. I am atheist and I do not want people who are ready to murder for religious reasons.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga