Gdy odlatują motyle
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści
– jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/ mój 2 blog
Rozdział 11
Erotyka
na cenzurowanym
Trzeba się przejechać rowerkiem gdzieś, bo w
chałupie już nudno.
Może pojadę na działki gdzie chyba chatkę ma Krysia.
Może pojadę póki, co zrobiłam coś strasznego hi, hi
obcięłam 22 cm włosów.
Teraz mam takie dokładnie do ramion, da się zrobić
maleńkiego kucyka, ale można też mieć rozpuszczone. Jeszcze nie wiem jak wyglądam,
ale pewnie jak baby jaga hi, hi.
Póki, co zakręciłam, żeby było troszkę lepiej.
Chyba obetnę całkiem, ale pójdę raczej do fryzjera.
Sama nie wiem. Chciałabym mieć krótką fajną fryzurę
jak Danka.
Już mam dość długich włosów, zresztą trzeba je
trochę wzmocnić.
Najlepiej byłoby obciąć jak Dzikowska, ale na to się
nie odważę. Musiałabym znaleźć takiego potworka, jakim był Tony Halik, to przy
nim byłabym piękna.
Trzeba całkowicie wyzbyć się chyba kompleksów, by
nie przywiązywać wagi do wyglądu.
Człowiek zawsze, chce być atrakcyjny fizycznie a
przecież wygląd zewnętrzny tak naprawdę nie wiele znaczy.
Na szczęście nigdy się nim nie przejmowałam,
uważałam, że jestem dostatecznie atrakcyjna, ale zrozumiałam to dopiero na
studiach.
W szkole podstawowej czułam się jak myszka nawet
chyba tak wyglądałam.
Pewność siebie człowiek ma, gdy posiada poczucie
bezpieczeństwa, gdy ma pewność, że w razie jakiegoś kataklizmu, ktoś nas
ogarnie ramieniem, poda dłoń, doda odwagi.
Poczucie bezpieczeństwa, gdy się jest dzieckiem
odgrywa ogromną rolę.
Od niego zależy bardzo wiele.
Niestety do Liceum takiego poczucia bezpieczeństwa
nie miałam, może w tym okresie do 6 lat, gdy jeszcze miałam mamę w domu.
Profesor Maciej Demel twierdził, że najważniejszy
jest okres do 5 roku życia dziecka.
To wtedy kształtują się najważniejsze cechy zarówno
fizyczne jak i psychiczne.
Później człowiek, je tylko doskonali lepiej lub
gorzej.
Ten okres był w moim życiu „dziwny” – to chyba
najlepsze określenie.
Mama chwaliła się mną jak zabaweczką, byłam ślicznie
ubierana, chodziłyśmy na spacery do parku.
Miałam kumpla rówieśnika Januszka R. Nasze mamy,
gotowały na zmianę obiady i karmiły nas razem, bo byliśmy niejadkami. Później kładziono
nas do łóżka w babcinej sypialni, na poobiednią ciszę.
Nie spaliśmy tylko rysowaliśmy.
Mamy się też kumplowały, więc byliśmy nierozłączną
parą.
Nie pamiętam tego okresu jak żył ojciec, ale zostały
mi po nim 2 rzeczy. Pluszowy różowy piesek i Diana srebrny owczarek niemiecki.
Mama mówiła, że tata się bał, że mnie cyganki porwą,
ale myślę, że to były takie bajeczki dla małych dzieci.
Znalazłam to zdjęcie ojca z Dianą, nie wiem, kim
jest dziecko, ale mnie wtedy jeszcze nie było na świecie a Diana już była.
Urodziłam się u dziadków, na Al. Kościuszki 37 i tam
mieszkałam, ale byłam ponoć słabym dzieckiem i mama zabrała mnie do babci.
Mówiła, że to z mojego powodu wyniosła się z Łodzi,
ale przekonałam się wielokrotnie, że mama miała na każdą okazję „swoją prawdę”.
Nie mogłam wierzyć w żadną jej opowieść, bo miała
niesamowitą wyobraźnię i wszystko tak opowiadała, jak jej było wygodnie.
Jedno jest pewne, odkąd ją kojarzę celem życiowym,
czy najważniejszym mamy było olśnić mężczyzn.
Mnie się w tamtym okresie nie specjalnie podobała,
może za bardzo jej zależało na wyglądzie i przesadzała z upiększaniem nie wiem.
Ciocia siostra babci przychodziła często do nas, ale
sądzę, że nie bardzo podobało jej się koleżeństwo mamy z panią Janeczką.
Właśnie, gdy miałam 5 lat namówiła mamę na wyjazd do
Dziwnowa – na jej i nasze nieszczęście.
Tam właśnie poznała swojego późniejszego męża i
wszystko się zaczęło zmieniać.
Mój ojczym był pięknym mężczyzną, wysokim
wysportowanym o kruczo - czarnych włosach tworzących luźne loki. Szybko się
opalał, miał śniadą cerę.
Ciągle ćwiczył i był młodszy od mamy o 7 lat.
Niestety pochodził z prostej biednej rodziny i chyba
to spowodowało, że lubił pić i stawał się wtedy często agresywny.
Na początku oczywiście maskował się, ale gdy mama
wyszła za niego zaczęło się jej piekło.
Mama zabrała sporo cennych pamiątek po moim ojcu do
Dziwnowa i ten wszystko po trochu sprzedawał.
Nie na wódkę, bo miał pieniądze, ale, żeby mamie nic
nie przypominało mojego ojca.
Zastanawiam się jak to możliwe, że w sumie światła
kobieta, daje się omamić.
Ech zrobiłam dokładnie to samo dałam się omamić i
też byłam światła.
No cóż hormony, erotyczne zauroczenie odbiera nam rozum.
Ludzie są wtedy jak w amoku, później można tylko bić
głową w ścianę.
I to jest dziwne, bo przecież byłam wcześniej ze
Zbyszkiem, on się nie kamuflował był szczery, wiadomo było, że 90% jego
opowieści to fantazje.
Był moim pierwszym chłopakiem i erotyzm, jaki między
nami się budził był ogromny i cudowny, ale może, nie dostatecznie byłam rozbudzona,
by się zatracić w tym erotyzmie. Rozsądek w tym związku zwyciężył. W kolejnym o nim zupełnie zapomniałam.
Niestety tak to jest, że człowiek zachowywał
się jak ćma przy świecy, dla tej chwili orgazmu, uniesienia gotów był spalić
sobie skrzydła.
To było straszne, dlaczego tego się nie wie
wcześniej, że orgazmy najczęściej przepłaca się kompletnym, idiotycznym
zatraceniem, które najprostszą drogą prowadzi do totalnego kataklizmu a jeszcze
człowiek łudzi się, że to jest miłość.
Czego nie robi się dla miłości? A guzik z pętelką,
to nie ma nic wspólnego z miłością.
Miłość nie wymaga poświęceń, miłość jest szczera i
bezinteresowna i na pewno nie zależy od poziomu testosteronu czy ilości
wydzielanych feromonów. Tłumaczenie sobie, że podniecenie, jakie wywołuje w nas
jakikolwiek facet, choćby był najcudniejszy jest miłością i że dla niej warto
poświęcać wiele a może wszystko jest totalną głupotą.
Często ludzie mówią o pielęgnacji miłości, to jakiś
obłęd.
Jak ktoś nas kocha to nie trzeba niczego
pielęgnować, bo jeśli trzeba pielęgnować, to znaczy, że miłość wygasła albo
poszła w plener i raczej już nie wróci.
Można utrzymywać związki na siłę i godzić się na
poniżanie, zniewolenie i wykorzystywanie tylko czy w miłości o to chodzi?
O co zatem chodzi w miłości – to proste chodzi o uszczęśliwianie drugiej osoby
tylko nie poświęcając się, ale dając wszystko, co najlepsze w nas dla samej potrzeby
dawania.
O to właśnie obraziła się na mnie ciocia u schyłku życia,
bo jej tłumaczyłam, że jak się kogoś kocha i go obdarowuje, to przecież nie po
to by ta osoba, później nam się za to rewanżowała.
Jeśli się cokolwiek daje,
uczucie, czy prezent licząc na wzajemność to jest wyrafinowanie a nie miłość.
I jeszcze jedna uwaga, bardzo rzadko się zdarza, by
ludzie kochali się nawzajem.
Najczęściej jeden kocha a drugi żeruje. Niestety tak
to wygląda.
Wtedy, gdy jeszcze byłam młoda, nie miałam takich
przemyśleń ani takich wniosków nie wyciągałam.
To jest sprawa doświadczeń życiowych – oceniania zdarzeń.
Niestety człowiek jest tak skonstruowany, by gatunek ludzki nie wymarł.
Musimy
być durni, by w ogóle był przyrost naturalny.
Uświadomienie zaś ludziom, że miłość nie polega na
motylkach w brzuchu czy poświęcaniu się po to by na starość mieć w kimś oparcie - nie jest miłością. Pierwsze jest pożądaniem a drugie wyrafinowaniem i wszystko
w tym temacie.
Jestem wysoce zbulwersowana Pani postawą.
OdpowiedzUsuńPowiem krótko, aby zrozumiała, wara od TONY HALIKA
Rozumiem miłość do Halika, ja go też kocham jak kochało się Quasimodo, nie za urodę, ale za wnętrze. Takich ludzi, których kochamy za wnętrze spotykamy na prawdę niewielu. Martwi mnie tylko, jeśli to nie żart, żeś się pani tak zbulwersowała choć ja tylko powiedziałam, że przy nim każda kobieta wyglądałaby jak mis "MIS". Tak czy siak pozdrawiam i OŚWIADCZAM uroczyście, że kocham Tony Halika za jego osiagnięcia,
Usuń