poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Powieść - rozdział 12 Ucieczka.

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
 Rozdział 12
Ucieczka.
Januszek też mi zginął, przepad jak kamień w wodę, a przecież tyle wspólnie przeżyliśmy.
Pierwsze nasze wspólne przeżycie wiązało się z moimi uszami.
Dostałam od dziadka, kiedy jeden jedyny raz przyjechał do mnie maleńkie złote kolczyki z rubinkiem. 
Ponoć były od babci, ale ona już nie żyła i moja mama powiedziała, do pani Janeczki, czyli mamy Janusza, że pewnie po śmierci jej wyjął z uszu. 
Ja to usłyszałam i za Chiny nie chciałam tych kolczyków nosić. 
Mama pewnie, by nosiła, bo lubiła świecidełka, ale nie miała dziurek w uszach. Wtedy chyba nie było takich jak teraz zakładów kosmetycznych, więc dziurki w uszach robiło się domowym sposobem. 
Mama, by sobie zrobiła, ale pewnie się bała. Wymyśliła, zatem, że najpierw zrobi mnie a jak ja to przeżyję to zrobi sobie. 
Poszłam do Januszka błagać go, by poprosił swoją mamę, żeby mi tych dziur w uszach nie robiły, że po umarłym to ja na pewno się zarażę i też umrę. 
Skąd taką argumentację wymyśliłam nie mam pojęcia miałam zaledwie 4 lata chyba. Januszek bardzo mnie kochał jak siostrzyczkę, więc obiecał wstawić się za mną.
Oczywiście jego wstawienie pomogło na tyle, że mama poszła do miasta i kupiła srebrne kolczyki takie byle, jakie, żeby tylko na okres zagojenia się dziurek były a może i na zawsze, gdyż nie wiedziała czy sobie przekuje uszy czy nie.
Ugotowały obiad z panią Janeczką posadziły nas przy stole i zaczęły się negocjacje. 
Mama powiedziała, że jak się zgodzę przekuć uszy to po pierwsze, jutro będą na obiad kluski z truskawkami, które uwielbialiśmy oboje, po drugie w niedzielę pojedziemy do Łodzi do Ogrodu Zoologicznego. Ten ogród to już nam obiecały z pół roku wcześniej, ale tata Janusza był ogromnie zajęty, bo łapał złodziei. 
Samochody służbowe były zajęte a tramwajem to było okropnie daleko i mnóstwo przesiadek po drodze, na pewno przed nocą byśmy nie dotarli. 
Ogród Zoologiczny był bardzo podstępnym podejściem, tylko Januszku jak myślisz, czy Ci złodzieje przestaną na jedną niedzielę kraść? 
Janusz zrobił taką minę, że pomyślałam, że nie wierzy w te obietnice. Powiedział wtedy tak. I tak Ci te dziurki zrobią, bo już kupiły te srebrne kolczyki, będę przy Tobie nie martw się. 
Ty się drzyj w niebogłosy, to może mama się wystraszy albo sąsiedzi zadzwonią po milicję. 
Akurat jedyny telefon na całej ulicy ma babcia, czyli jest u nas. 
Niiiie chyba jeszcze Zw---scy mają. 
Nie zadzwonią, ale może mama się wystraszy i mi nie przebije. 
Jak nas nie zabiorą do ogrodu a Ci te uszy przekują, to Ci obiecuję, że ja Cię zabiorę. 
Co było robić zgodziłam się po rozmowie z Januszkiem. 
Pani Janeczka gotowała kluski a mama wstawiła kociołek do prania na piecu poprzebijała korki igłami puściła na wodę i wszystko gotowało się kilka godzin na piecu. 
Nie miałam pojęcia, po co to się gotuje. Bałam się okropnie, że mnie poparzą tymi gorącymi igłami i na co tyle tych igieł czyżby miały zamiar więcej mi tych dziur robić. 
Od rana chlipałam Januszek cały czas mnie pocieszał, nawet pamiętam, że powiedział; Gdybyś przypadkiem umarła, to będę Ci przynosił kwiaty na grób, co dziennie do końca mojego życia. 
Pięknie, gdybym umarła.
Co było robić mama powiedziała, że lepiej żebyśmy te kluski zjedli po przebiciu uszu, bo jak zjemy wcześniej to mogę zwymiotować. Popatrz, jaka była ostrożna.
Posadziły mnie na stole w kuchni naszykowały różne rzeczy do dezynfekcji i jakieś gazy wyjałowione i watę. Oczywiście zaczęłam się drzeć jak tylko mama zbliżyła się do kotła z igłami i wierz mi, że wcale nie udawałam. 
Prułam się jakby mnie ze skóry obdzierali, ale niestety nic nie pomogło. 
Pani Janeczka mnie trzymała, żebym nie uciekła – trochę ją wtedy przestałam lubić. Mamie nawet to zręcznie poszło, co prawda jedną dziurkę mi zrobiła troszkę niżej niż drugą. 
Klusek jeść nie mogłam, bo byłam taka spłakana dopiero za dwie godziny zjedliśmy obiad jak Januszek mnie uspokoił.
Bolało? Nie, ale się bałam naprawdę.
Od tamtego czasu już się niczego nie bałam, uznałam, że jak własna mama mnie przebiła w 2 miejscach na wylot, to już nic gorszego nie może mnie spotkać.
Czekaliśmy od poniedziałku do niedzieli na ten wyjazd. 
Mamy nawet z Panem Tadeuszem rozmawiały, ale on powiedział, że mowy nie ma, bo jeden samochód zabiera jego szef a drugi jedzie na polowanie. 
Oboje zaczęliśmy ryczeć, że nas oszukują, ale Januszek opracował plan. 
Jak nas nie zabiorą w niedzielę, to w poniedziałek ja Cię zabieram, trzeba tylko coś do jedzenia zabrać, bo mamy mówiły, że do nocy może nam zejść nim tam dotrzemy. 
Ja zdobędę bilety tramwajowe albo pieniądze – Ty jedzenie.
Oczywiście w niedzielę nie dość, że nie pojechaliśmy to jeszcze się rozpadało i mamy miały wytłumaczenie, że pada i trzeba przełożyć wyjazd na przyszły tydzień.
W poniedziałek pogoda się poprawiła i oczywiście wyruszyliśmy z Januszkiem do Łodzi. Janusz podkradł pieniądze ze skarbonki, ale powiedział, że jak wsiądziemy do tramwaju, w którym prawie nie ma ludzi to pokapują się, że jesteśmy sami i nas milicja odstawi do domu. 
Wyruszyliśmy i szliśmy pieszo wzdłuż torów do miejsca, gdzie na przystanku będzie wsiadało więcej ludzi i będzie wyglądało jakbyśmy z kimś byli. 
Doszliśmy praktycznie do miejsca, gdzie dzisiaj zaczyna się Ikea a ludzi na żadnym przystanku nie było dostatecznie dużo. ja byłam skonana, wyglądaliśmy jak półtora nieszczęścia, ledwo nogami powłóczyliśmy.
Podjechała suka i wysiadł jakiś milicjant. Janusz nie bał się milicji, bo jego tata pracował z milicjantami. Dokąd idziecie zapytał? 
Janusz odpalił, że do Ogrodu Zoologicznego zgodnie z prawdą – może Was podwieźć? 
Mogliby panowie. Jasne – no i niestety wylądowaliśmy w…..domu. Dostaliśmy makabryczną burę i za tydzień pan Tadeusz zawiózł nas do ZOO, – bo stwierdził, że jak się dzieciom obiecuje, to obietnice trzeba spełniać.
Januszowi zrobiono nawet zdjęcie z kucykiem mnie chyba nie, może przez to, że miałam jeszcze spuchnięte uszy.
Moją tragedią było to, że jak moja mama zakochała się w tym cwaniaczku, Januszek wraz rodzicami wyjechali do Tomaszowa Mazowieckiego i zostałam sama jak palec. 
Tylko z babcią, która wiadomo była bardzo zajęta. Gdy skończyłam chyba, 17 lat Janusz przyjechał do swojego dawnego domu w odwiedziny, nawet, żeśmy się pocałowali jakoś tak bardziej namiętnie. 
Później napisał list, że….no właśnie zapomniałam ale był bardzo miły, pisał coś o tym, że jego mama poczuła na nim mój tusz do rzęs i się śmiała . 
Gdy wychodziłam za mąż rodzice Januszka i on byli zaproszeni na ślub i wesele, ale on nie przyjechał tylko rodzice. 
Pan Tadeusz, powiedział sądzę, że kurtuazyjnie - myślałem, że Janusz i Ty będziecie parą. W czasie studiów w Warszawie postanowiłam odwiedzić Janusza studiował na SGGW.
Jakiejś niedzieli pojechałam na Ursynów, postanowiłam zrobić mu niespodziankę. Nie mieliśmy wcześniej oprócz tego jednego spotkania w 10 klasie żadnego kontaktu o studiach dowiedziałam się na moim weselu od taty Janusza i jakoś zaraz po tym pojechałam do niego.
W tramwaju, ktoś zakrył mi oczy rękoma i zapytał, kogo Basia spotkała?
Bez zastanowienia powiedziałam bardzo szczęśliwa - Janusz! Nie Janusz masz jeszcze 2 możliwości - strzelaj. 
Nie Janusz, kogo mogłam spotkać na Ursynowie, byłam prawie pod jego uczelnią.
Nie wiem Ktoś z AWF-u? 
Nie - podpowiem – Maciek
Maciek?
Jaki Maciek a to już musisz zgadnąć sama. 
Puścił ręce i zobaczyłam Jezusa ogromnego rudego z długimi włosami wąsami i brodą Jezusa jak z krzyża zdjętego tylko w trochę lepszej kondycji. My się znamy?
Co tak patrzysz?
Moment muszę wysiąść, bo się zgubię, nie znam tej części Warszawy.
Wysiedliśmy, - ze mną się nie zgubisz mieszkam tu prawie całe życie poza małym epizodem…..
Wyglądasz jak Jezus, czy Ty masz coś z nim wspólnego?
Przez moment myślałam, że może umarłam i tak jest po tej drugiej stronie, musiałam mieć strasznie głupią minę.
O jakim epizodzie mówiłeś….. Pocałował mnie w policzek – pamiętasz?
Nic nie pamiętałam, choć ten płomienny kolor włosów, nie możliwe – tamten chłopak był mały pyzaty a jednak. 
Pamiętasz?
Ty jesteś Maciek Maciejewski? Uśmiechnął się - tak. Nic się nie zmieniłaś, jesteś taka sama tylko piękniejsza.
Dokąd jechałaś.
Matko droga - na SGGW chcę znaleźć kolegę z dzieciństwa. Uśmiechnął się - właśnie znalazłaś.
Nie o Tobie mówię z przedszkolnego dzieciństwa.
No wiesz, już wtedy miałaś kolegów?
Jednego. Zaprowadzę Cię do akademika, ale obiecaj, że się jeszcze spotkamy.
Tak oczywiście, ale może go nawet nie być nie wie, że mam przyjechać.
Dobrze mogę iść z Tobą jak będzie to się wycofam dobrze?
Tak, byłam lekko oszołomiona. Jak to możliwe, że po tylu latach pamiętałeś mnie?
Jak mogłem zapomnieć, pocałowałaś mnie w policzek, gdy płakałem, gdy inni mi dokuczali.
Jak mógłbym zapomnieć taką piękną dziewczynę.
Ty mi tu nie bajeruj.
Przysięgam ile razy, ktoś mi dokuczył później w życiu zawsze przypominałaś mi się Ty jak mówisz; „Nie płacz, przestaną, ale nie możesz pokazywać, że to Cię dotyka”.
To naprawdę pomagało – zawsze brałem się w garść.
Ja zapomniałabym, gdybym Maćka nie spotkała i nie wiem, kiedy przypomniałabym sobie to zdarzenie.
~~~~~~ 
Okazało się, że Janusza nie ma w akademiku, po długim naciskaniu jego kolegi dowiedzieliśmy się, że zawalił studia, i wyprowadził się do dziewczyny – może nawet się ożenił w każdym razie, będzie miał dziecko. 
Rodzice jego nic nie wiedzą i on chciał, żeby się nie dowiedzieli.
Maciek, był trochę w szoku ja zresztą też
- I co dalej? Nic
Janusza kolega, nie dał nam adresu dziewczyny nic więcej nie mogliśmy zrobić.
Masz jakieś plany na dzisiejszą niedzielę? Nie!
Mam, zatem propozycję. Zabiorę Cię do mojego tygodnika, muszę sprawdzić gazetę przed drukiem a później pokażę Ci moją Warszawę, miejsca, które kocham, po których się włóczę. Zgadzasz się?
Zgodziłam się, co miałam innego do zrobienia. Troszkę zmartwiłam się tym Januszem powinien być na 3 roku studiów, co on nawywijał myślałam.
Maciek był korektorem w Przeglądzie Tygodniowym o ile czegoś nie pokręciłam.
Pojechaliśmy do gazety, opowiadał mi po drodze o tym, że Marszałkowska, traci swój architektoniczny urok.
Że nowe budynki kolidują ze starymi. Wiesz muszę Ci się z czegoś zwierzyć, ale obiecaj, że nie będziesz się śmiała.
Oczywiście moja rozbuchana wyobraźnia, podpowiadała mi setki wyznań a Maciek po krótkiej przerwie szeptem powiedział. „Wiesz…, nie potrafię jeździć na łyżwach” i zaczął się śmiać.
To był dla mnie sprawdzian czy oglądałam ostatni film, będący hitem w Warszawie.
Ach tak - to słuchaj.
„Wiech pyta wróżkę:
-, Co będę robił po śmierci?
- Będziesz sędzią hokejowym.
-, Kim?
Przecież ja nawet nie umiem jeździć na łyżwach!
- To się ucz! Jutro prowadzisz pierwszy mecz.”
Maciek dopiero zaczął się śmiać jesteś niesamowita.
Gdy zrobił korektę wydania zabrał mnie na Starówkę i pojechaliśmy dorożką na wycieczkę nad Wisłę. Po drodze kupił szampana z redakcji zabrał kieliszki jechaliśmy sącząc szampana i opowiadając o swoim życiu.
Proszę się zatrzymać. Za żeliwnym wysokim ogrodzeniem stał piękny dom, była już noc – Tu mieszka Czesław Niemen. Lubisz jego piosenki – jasne.
Zabiorę Cię do Narodowego chcesz?
Dzisiaj? Nie dzisiaj się wstawimy i odwiozę Cię do akademika, tylko powiedz, kiedy znów się spotkamy o widzisz tu jest Cerkiew Najświętszej Marii Panny – spotkamy się tu, – kiedy? Za rok o 16.00, 20, czerwca – dobrze?
Tak się rozstaliśmy o 3 nad ranem przy moim akademiku. 
Nie pisałam o tym, że byliśmy u Fukiera, że wnosił mnie po schodach znad Wisły, że łaziliśmy jak powsinogi po całej Warszawie a fiakier jechał za nami, nie wiem ile zapłacił za dorożkę, jeździła z nami od 21 do 3 w nocy. Może przepuścił na tę noc całą pensję, a może i 2 nie wiem a wszystko jakby za ten jeden dziecięcy pocałunek.
Zastanawiałam się gdzie i kiedy już go widziałam, poza tym pocałunkiem w szkole.
Widziałam kogoś podobnego do niego, albo on był podobny do kogoś.
Zamknęłam oczy w łóżku akademika i nagle oświeciło mnie Sebastiano del Piombo -Jesus Carrying the Cross obraz, który widziałam chyba w albumie Malarstwa Europejskiego. 
Pamiętam, że urzekła mnie jego twarz.
Studiowałam rysy twarzy, gdy uczyłam się malować, ciocia kupiła mi wszystkie dostępne na rynku albumy.
Mam je w domu do dzisiaj.
Tak Maciej był podobny do tego właśnie Jezusa tylko miał troszkę dłuższą brodę i bardziej płomienne włosy.
 Dzięki niemu przestałam martwić się o Janusza uznałam, że wszystko będzie dobrze.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. I've been surfing online more than 3 hours these days, yet I by no means found any fascinating article like yours. It is pretty value sufficient for me. Personally, if all site owners and bloggers made good content material as you probably did, the internet will likely be a lot more helpful than ever before.

    my page :: elektroniczne papierosy

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga