wtorek, 23 maja 2023

Mpja opinia o Koperniku.

 Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi 144412

Ściąganie pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści - jest zabronione – objęte prawem autorskim.

 23 maja 2023 

Odchodzę w mrok.

 Na stronie

Szpitala Kopernika umieściłam taki wpis.

Już się nie boję jak inne pacjentki konsekwencji ze strony personelu szpitala.

Ciekawe jak długo tam będzie ten wpis.

Wszyscy im słodzą, bo boją się konsekwencji.

Ja wolę umrzeć w cierpieniu niż tam wrócić.

„Byłam pacjentką szpitala, wypisana tydzień po operacji w bardzo złym wg. mnie stanie zdrowia. Co napisałam w wypisie. 

Nieustanne zawroty głowy i utraty przytomności w domu 3 razy w ciągu 3 tygodni traciłam przytomność 1 upadłam i potłukłam tylko kolano. 2 raz po tygodniu na badaniu w szpitalu cuciło mnie 6 osób, w piątek 19 maja znów straciłam przytomność. Upadłam na twarz połamałam sobie i wybiłam 9 zębów. Mam zmasakrowaną twarz. Nie mogę nic jeść.

Trzy tygodnie po operacji na Oddziale Chirurgii Onkologicznej jestem WRAKIEM człowieka. Prowadzę blog „bajsza fascynacje”. Tam opisuję szczegóły mojego pobytu w Koperniku.

Zachęcam – umieram, ale już do szpitala nie pójdę.”

https://www.facebook.com/SzpitalKopernikLodz

Nie może być tak, że pacjenta traktuje się jak śmieć.

Leżałam tam, gdy mówiłam lekarzom o moich dolegliwościach, nie tylko bagatelizowali to, jeśli w ogóle udawali, że słuchają w koncie sali, czy na korytarzu odchodzili bez słowa ucinając w ten sposób rozmowę. W najlepszym razie lekarz odchodząc w połowie mojego zdania spytał „chce pani być wypisana dzisiaj, jutro czy w poniedziałek". 

Wiedział, że cierpię. Już wtedy podawano mi leki przeciwbólowe. 

Żaden z lekarzy nie poprosił mnie do gabinetu, żeby wyjaśnić mi, co dalej. Potraktowano mnie jak przygłupa.

W Sali przy innych pacjentach robiono coś w rodzaju nalotów. W tym samym czasie przychodziła pielęgniarka stomijna z instrukcjami, psycholog z propozycjami robienia zakupów/jakby szpitalny psycholog od tego był/ i wreszcie lekarka, czy pielęgniarka z wyjaśnieniem chemioterapii. Wszystkie te osoby mówiły jednocześnie stojąc w nogach mojego łóżka, usiłując mi wciskać tzw., „kit” Po tym powiedziały, że odmawiam współpracy. 

Straszyły mnie konsylium, wreszcie żebym była pokorna chciano mi w 3 dni po operacji robić lewatywę – sądzę, że w te świeże rany po stomii. 

Już zawiozły mnie pielęgniarki do gabinetu zabiegowego. 

Jedna miętosiła w rękach plastikową rurkę. Zażądałam podania nazwiska lekarza, który zlecił ten zabieg zaczęły kluczyć nazwiska nie podały, ale tak naprawdę uświadomiły sobie, że jak zdejmą mi worek stomijny to go ponownie nie założą, bo nie umiały i to mnie uratowało przed ich szaleństwem, może chodziło o to, by mnie zastraszyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga