sobota, 21 lipca 2018

Po drugiej stronie tęczy

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
21 lipca 2018 r
~~~~~~~~~~~~~
Jestem zła na siebie, bo nie potrafiłam być dość przekonywująca, żeby wybić z głowy mojej rowerowej koleżance pójście na operację tarczycy
Ona jest medykiem z wykształcenia szkoliła wiele lat temu pielęgniarki, darzyła bezgranicznym zaufaniem lekarzy. 
Miała wiele operacji między innymi na oczy, bo załamywało jej się pole widzenia.
Raz tylko pojechałam bezpośrednio po takiej operacji a nadmienię, że nie była to ostatnia operacja na oczy, do szpitala do Łodzi i byłam przerażona jak ją zobaczyłam, miała takie wylewy pod oczami, że była całkowicie sina na buzi. Gdyby mnie tak urządzili na operacji, nigdy więcej na żadną bym nie poszła. 
Jej wtedy nie poprawili wzroku i była na kolejnych operacyjnych poprawkowych. 
Była głęboko przekonana, że dzisiejsza medycyna potrafi zreperować każdą wadę, nawet te starcze.
~~~~~~~~~~~~~
Nie cierpię szpitali, bo czuję jak obłażą mnie w nich bakterie i wirusy.
Nie ufam bezgranicznie lekarzom, bo nie raz słyszałam jak pijany chirurg zostawił coś po operacji w ciele pacjenta. Zoperował zdrowe kolano, które po operacji też było chore. 
Moją mamę wzięli na operację, przy niewykrytej wcześniej martwicy jelit, gdy już nie miała żadnych szans na przeżycie. 
Nie twierdzę, że wszyscy lekarze są partaczami.
Miałam szczęście, bo raz trafiłam na prawdziwego mistrza w swojej sztuce. 
Dr Piotrowski zoperował bezbłędnie moją śliniankę a operacja była arcy trudna, bo wymagała wypreparowania nerwu twarzowego, gdy trzeba było usunąć pół ślinianki zaatakowanej przez guz na szczęście nie złośliwy. 
Zdarza się jeden na kilkaset świetny lekarz, który potrafi zrobić rzeczy niewiarygodne. Trzeba do tego mieć cholerne szczęście, by w czasie tej operacji nie zaatakowały Cię jakieś bakterie czy wirusy, by nie zrobił się zakrzep, który ruszy, gdy już niby wszystko jest ok. 
~~~~~~~~~~~~~
Żyjesz sobie cudnie. Jeździsz po deszczu na 30 km wycieczki rowerem obserwując tęczę rozkładającą ramiona na Twój widok. 
Jesteś szczęśliwym człowiekiem, bo nawet nie zastanawiasz się, co jest po drugiej stronie tęczy.
Nie masz świadomości, że tam może być właśnie tak

I co wtedy? 
Co robić, czy da się jeszcze coś zrobić, gdy przez własną niefrasobliwość, żeby nie powiedzieć głupotę znajdziesz się po drugiej stronie tęczy? 
Zatrzaśniesz się jak w ciemnej lecącej w dół windzie i nie masz szans, żeby z niej wysiąść. 
Już nie masz szans a przecież gdybyś wiedział nigdy byś do niej nie wsiadł. „gdybyś wiedział, że się przewrócisz, położyłbyś się”. 
Moja koleżanka znała mój stosunek do szpitali i lekarzy/oczywiście mam świadomość, że nie o wszystkich tu mowa/. 
Kiedy ostatni raz się widziałyśmy, przypominałam jej, że jest ode mnie wiele starsza, że organizm naturalnie się starzeje i nie mamy na to wpływu.
Odradzałam operację guzków tarczycy. 
Ja gołym okiem nie widziałam żadnych zmian.
Namawiałam na wyjazd nad morze. U mnie też lekarz twierdził, że mogę mieć guzki na tarczycy i co z tego?
Po Czarnobylu, wielu ludzi ma chorą tarczycę. 
Na to jednak nie umiera się przynajmniej od razu. 
Jak się przekroczyło tak jak ona 70 tkę trzeba wiedzieć, że nie da się życia przejechać pedałując po 30 km na rowerze. 
Czasami trzeba sobie troszkę odpuścić.
Gdy dzwoniłam do niej zaraz po operacji, bardzo źle mówiła. 
Praktycznie nie byłam w stanie jej zrozumieć. 
Wyglądało na to, że uszkodzili jej struny głosowe. Tydzień później była po pierwszym udarze. Jeszcze mówiła źle, ale z sensem. 
Tęskniła za rowerem. Później wielokrotnie do niej dzwoniłam, włączała się tylko sekretarka. 
Kilka dni temu zadzwonił nasz wspólny znajomy pytając, co się z nią dzieje. Nie wiedziałam, ale zmobilizował mnie bym podzwoniła do tych, którzy mogli coś wiedzieć. 
Miała 2 udar i jest całkowicie po 2 stronie tęczy. 
Czy da radę organizm raz jeszcze wykaraskać się z tej niemocy?
~~~~~~~~~~~~~
Życie jest takie, że nigdy nie wiemy, kiedy rozmawiamy z sobą ostatni raz. 
Mam kilku dobrych kolegów. Czasami kontaktuję się z niektórymi najczęściej telefonicznie. Często wtedy, gdy potrzebuję coś od nich, oni zresztą też działają w podobny sposób. 
Rzadko dzwonimy do siebie, żeby zwyczajnie pogadać. 
Czasami potrzebujemy zwykłej ludzkiej rozmowy - sorry o „duperelach”. 
Obrażasz się na mnie, bo czuję, że nasze więzi gasną. No cóż, jeśli nie są oparte o uczucia to gasną, jak gwiazdy o świcie i wchodzimy w sferę ciemności - tej, która czai się po drugiej stronie tęczy. 
Nie lekceważmy uczuć. Ufajmy sobie i budujmy swoje szczęście dnia codziennego mądrze. Gdyż nie zauważymy nawet jak nasz przyjaciel 
przeszedł na drugą stronę tęczy.
Teraz już tylko tyle mogę zrobić i źle mi z tym.

2 komentarze:

  1. Basiu, nie mozesz sie obwiniać, bo w niczym nie zawiniłaś. Wszystko jest po coś. Zawsze jeszcze jest nadzieja, ze koleżance sie poprawi i wroci do zdrowia, a jak nie to widocznie tak miało być. Basiu, po drugiej stronie teczy jest o wiele lepiej niz tu na Ziemi. Tam jest nasz dom, skąd tu przyszliśmy by sie rozwijać. Pozdrawiam. Buziaki. Ania (Magnolia)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu boli mnie to, że ona gdzieś tam leży bez kontaktu. Przecież, mogło być inaczej. Ech....Aniu, obyś się nie myliła - Buziaki

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga