poniedziałek, 20 marca 2017

Kto by nie chciał...,

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
~~~~~~~~~~~~~~
20 marca 2017
Siedzimy wieczorem z Marianem i on zapytał mnie, czy chciałabym być jeszcze zakochana. 
Tzn.? Zapytałam, chodzi Ci o te motylki w brzuchu i takie tam rzeczy. Pewnie, jasne, oczywiście, kto by nie chciał. 
Tylko czy po tych wszystkich życiowych doświadczeniach jeszcze potrafimy się tak zatracić? 
Moje motylki w brzuchu odleciały w Sylwestra w rok ślubu, gdy mój ex małżonek, mimo, że byłam w 5 miesiącu ciąży, gdy zastałam go w innym pokoju z rozanieloną dziamdzią na kolanach, – bo zabrał mnie do swoich znajomych na tzw. domówkę. 
Zabrał do domu nieznanych ludzi zostawił samą z kompletnie pijanym facetem, który siłą nieomal usiłował mi wlewać wódkę do gardła. Gdy zrozpaczona w końcu znalazłam exa. Ten powiedział mi, że mogę wrócić do domu – sama, bo jemu wręcz przeciwnie podoba się bardzo imprezka. 
M patrzył na mnie zdziwionymi oczami. W głowie mu się nie mieściło, że ktokolwiek mógłby się tak zachować, wobec własnej ciężarnej żony. 
Wróciłaś sama? Tak płakałam przez całą drogę ok 3 km, szłam w czółenkach po śniegu przez słynny z oprychowstwa Bugaj, bo nawet nie dał mi pieniędzy na taksówkę a swoich nie zabrałam ufając mu. Zaopiekowało się mną 2 oprychów z sercem i odprowadzili mnie do domu. Wtedy pierwszy raz zrozumiałam, że motylki w brzuchu to iluzja, która zniknęła jak tknięta zaczarowaną różdżką. 
To gorzkie, co powiem – już nie wierzę w miłość, nie miewam motyli w brzuchu a co gorsza, nie potrafię już nikomu zaufać. 
No, co Ty są ludzie godni zaufania. Tak mówisz, są?..., 
Może i są tacy jeszcze nie zmanierowani życiem, ale są dla mnie za młodzi. 
W moim wieku, każdy patrzy tylko, żeby było mu wygodnie, żeby miał ugotowane, posprzątane i żeby był wyłącznym właścicielem pilota. Masz, mieć takie jak on poglądy, zawsze, gdy mu dygnie, ochotę by mu pokołysać to i owo i zero prywatności. 
A jak się nie podoba, to „fora ze dwora”. 
Unikam takich sytuacji, od początku, więc jak to się mówi nie rokuję nadziei i dobrze, bo przynajmniej nie narażam się na rozczarowania. Teraz sobie przypomniałam 2 teksty, które czytałam. 
Jak już to przeczytacie, pewnie przejdzie wam ochota na jakiekolwiek zbliżenia.
M oczywiście o tym nie mówiłam, co ja mam mieszać w jego siwej głowie, jak on żonę ma w szpitalu i wyrzuty sumienia, że nie dość często tam bywa.
Zadzwoniła Ewa jego córka, że postara się wieczorem już wrócić.
Zatem dzisiaj robię ostatni obiad i znikam do siebie.
W sumie to straszny okres na pobyt na wsi, mgła wisi na polach, ptaszków jeszcze nie słychać.
 Teraz widzę, że o tej porze roku jest tu ciężkie życie. Tyle, że ciepło mają w mieszkaniach. M kompletnie nie zna się na komputerze. Nawet jego wnuki są w tym, o wiele lepsze. Śmieje się, że jak podrosną to może dziadka podszkolą. Jaki on jest naiwny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga