niedziela, 12 marca 2017

experimentum crucis

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
~~~~~~~~~~~~~~
12 marca 2017
Tymon jak dzwonił, to prosił mnie żebym dbała o siebie i się ciepło ubierała, bo się rozhartowałam a sam widział, jaki kruchy mam organizm, po przeziębieniu w Krynicy.
Teraz będziesz sama musisz zadbać o siebie".
Ubrałam się jak tylko przyjechałam w dyżurny zimowy strój; czyli ciepła bawełniana podkoszulka, bardzo gruby i luźny bawełniany sweter dwustronny bukle z ogromnym golfem. 
Takim, że przy mrozach można pół głowy schować z uszami włącznie.
Nie wiem czy ktoś wie jak to wygląda, ale taki a’la misiu jest po obu stronach.
Nie chcę nosić polaru na gołe ciało, /bo to sztuczne włókno/, więc kupiłam taki sweter.
Na to noszę jeszcze luźniejszy szary angorowy sweter z długim rękawem, tak, że jak zaciągnę do dołu to mi paluszki przykrywa.
Nie zbyt to zdaje egzamin w nocy, bo jak się przewracam z boku na bok to paluszki się odsłaniają.
Właśnie się obudziłam, bo tak zmarzły mi palce, że to mnie przebudziło. Muszę chyba rękawiczki zakładać na noc.
Na dole, mam majtaski, spodnie od dresu nie takie bardzo grube, bo siedzę praktycznie cały dzień pod kołdrą.
Skarpetki są szalenie ważne. Mam 2 pary jedne, normalne takie jak noszę do trampek a na nich takie angorowe bardzo ciepłe. 
Kupione kiedyś w Zakopcu i już wysłużone a nawet cerowane.
~~~~~~~~~~~~~~
Musiałam wynieść i rozwiesić w garażu wełnianą kołdrę, bo tak nasiąknęła wilgocią jak mnie nie było, że pod jej ciężarem nie mogłam przewrócić się na drugi bok.
Teraz na lekką, ale ciepłą kołdrę mam nałożony futrzak, który wisiał w drzwiach wejściowych, jako zabezpieczenie przed zimnem, oprócz dwóch grubych koców. Więc był suchy, bo przewietrzony.
Moje mieszkanie zimą, przypomina taką chatę jak gdzieś na Syberii.
Wszystkie okna okutane, czym się da.
Duże ręczniki zwinięte w rulon, grube zasłony z okien i różne koce, które przez lata kolekcjonowałam.
W tym roku nie pozaklejałam grubą taśmą okien, dookoła, bo wyjechałam już w październiku.
Przyjeżdżałam, żeby podlać kwiatki raz na miesiąc.
Miałam 2 cytryny i mandarynkę. Mandarynka chyba padła. 
Podlewam ją ciągle, bo pień nie usechł tylko liście.
Wiem z doświadczenia, że czasami drzewka odbijają nowe liście po jakimś czasie.
W tej chwili wygląda tak marnie jak ja.
~~~~~~~~~~~~~~
Dzisiaj ugotowałam tylko rosołek a na kolację szybką jajecznicę z 2 jajek o 17 tej.
Jest za zimno w kuchni, żeby tam pichcić. 
Temperatura tu to w porywach 17 stopni, ale w kuchni łazience i atelie zaledwie 5 w garażu 4.
Jak znowu myślę o tym, że będę musiała umyć włosy i wykąpać się - ciarki mnie przechodzą.
~~~~~~~~~~~~~~
Aga miała zadzwonić wieczorem, ale pewnie zapomniała.
Wczoraj przyjechałam, wyszłam na dwór, bo słyszałam piłę elektryczną, widać jeszcze nie wszystko wyciął w ogrodzie. 
Chciałam go poprosić, żeby oddał mi mój rachunek od prądu, bo nie mam do niego zaufania i nie wiem, czy to, co mi napisał w liście jest prawdą.
Boję się, że jeszcze odetną mi prąd, bo nie mam rachunku a on mi napisał, że mam dopiero zapłacić w kwietniu.
Poprosiłam grzecznie o ten rachunek a on na mnie zaczął drzeć się przy sąsiedzie, który stał za płotem.
Trwało to jakiś czas i wiem, że było odwetem za to, że widział Tymona przed domem, jak pomagał mi się rozładować z bagażami a później jeszcze dał mi buziaka na pożegnanie. 
Zawsze w takich razach, robi mi karczemne awantury, żebym przypadkiem nie zapomniała, że kiedyś byłam jego żoną.
 ~~~~~~~~~~~~~~
Jak sobie sprowadził tu do domu Elę, miałam święty spokój, bo chciał pokazać jej, jaki jest szlachetny.
Miał pecha, Ela zakolegowała się ze mną i uciekła od niego jak go lepiej poznała.
Teraz już znów nie musi mieć żadnych oporów i może znęcać się nade mną bezkarnie.
Nawet jak się okazuje sąsiad nie jest przeszkodą, bo przecież przed sąsiadem chce wręcz pokazać, jaki z niego jest macho.
~~~~~~~~~~~~~~
Odzwyczaiłam się od awantur, kiedyś miałam je, na co dzień, zawsze mnie kompletnie rozbijały nie mogłam się pozbierać po żadnej, płakałam całe noce w poduszkę, nie mogłan jeść, miałam nerwicę żołądka.
Kiedyś nawet po jakiejś kolejnej awanturze/chyba w moje urodziny/chciałam z tym skończyć, kupiłam sobie francuskiego szampana, pojechałam do lasu samochodem. 
Wjechałam w taką przesiekę i…,
jak nie piję nigdy więcej jak mały kieliszek opróżniłam połowę butelki. 
Wtedy pomyślałam, że wsiądę w autko i skręcę pod prąd pod jakiegoś tira.
Na szczęście w resztkach świadomości dotarło do mnie, że mogę się nie zabić a spowodować, śmierć albo kalectwo innego niewinnego człowieka.
Zaczęło mi świtać, że mogę sama zostać kaleką. 
Pamiętam jak rozmazywały mi się brzozy w samochodowej szybie, bo tak płakałam.
Pamiętam, że aż zanosiłam się od płaczu, sądziłam wtedy, że jak wypłaczę wszystkie łzy, to już nie będzie mógł mnie nigdy zranić.
Jego awantury już mnie nie ruszą, nigdy, będą spływały po mnie jak po kaczce.
Zasnęłam, obudziłam się o świcie w białej mgle rozmywającej najbliższe brzozy. Za oknem autka z mgły wynurzyła się sarna. Dziwnie wyglądała, prawie nie było jej widać nóg tylko te załzawione smutne oczy.
Przyglądała mi się gdzieś z odległości 10 m. Był taki moment, że pomyślałam, jestem już „tam” po drugiej stronie mojej udręki.
Sarna zastrzygła uszami i odeszła we mgłę.
Wtedy właśnie obiecałam sobie, że już nigdy nie będę przez niego płakać, żeby nie wiem jak na mnie wrzeszczał.
To musiało być przed 2002 rokiem, przed śmiercią mojej mamy.
~~~~~~~~~~~~~~
Pamiętam, że jak mama umarła, byliśmy z bratem w szpitalu i miałam w sobie cały ocean łez - bardzo chciałam, choć kilka uronić, ale tamta obietnica, dana sobie w zamglonym lesie przed zdziwioną sarną, nie pozwalała mi uronić nawet jednej łzy.
Dopiero dzisiaj znów się popłakałam, po może 17 latach, znów jego zachowanie spowodowało, że cała byłam roztrzęsiona. 
Znów, nie potrafiłam powiedzieć mu, co myślę i jedyną ucieczką były łzy i wycofanie się do tej piwnicznej izby, w której mieszkam od 18 lat.
Położyłam się spać i czułam jak płaczę przez sen.
 To straszne faktycznie straciłam odporność i łatwo teraz będzie mnie znów ranić.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga