sobota, 14 czerwca 2014

Πάντα ῥεῖ i ćwierćmaraton

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 57
˜˜*°°*˜˜
Ręka boli mnie dalej.
Teraz mam sforsowaną, bo muszę robić różne rzeczy zdejmując, co trochę opatrunek, żeby mi się nie pomoczył. Myślę o tym lekarzu i z głowy wyjść mi nie chce – jak lekarz po tym jak mu powiedziałam, że nie jestem jego pacjentką tylko innej lekarki, ale zgłaszam się do niego, bo w tej chwili mojej lekarki nie ma – tak arogancko się wobec mnie zachował.
W czwartek byłam u mojej pani doktor, która bardzo serdecznie się mną zaopiekowała. Niestety prześwietlenia i tak mi nie zrobili, bo w czwartek i piątek nie ma ortopedy, który robi te prześwietlenia.
Jestem umówiona na poniedziałek – śmiałam się, że pewnie do tego czasu kość mi się zrośnie. Na szczęście załatwiła mi też tego neurologa, który miał być niedostępny do końca roku. Więc może on coś i z tą nogą, która była przyczyną upadku coś zrobi.
~~~~~~~
Teraz przyjemniejsze sprawy – jestem niesamowicie szczęśliwa, bo spędzamy z Agą mnóstwo czasu. Wczoraj byłyśmy w lesie Aga biega codziennie po 10 km.

Jestem naprawdę pod wrażeniem. 

Ma takie urządzenie, które reguluje jej tempo biegu i czas. 10 km w godzinę to jest jak dla mnie rewelacja. Jeszcze trochę i przebiegnie maraton. Dzisiaj jedziemy na cmentarz. Aga chce kupić kwiatki dla rodziny. Wieczorem jak będzie pogoda pojedziemy znów do lasu. Wczoraj kupiłyśmy sobie winko francuskie wytrawne wypiłyśmy po kolacji po lampce, Dziś pewnie znów sobie wypijemy do kolacji po lampce.
~~~~~~
Winko wypiłyśmy pod kabanosa i ogórka małosolnego.
Później pisałam na Facebooku z moim ulubionym zięciem.
Aga poszła rozmawiać z mężem a ja pisałam z jej poprzednim mężem, którego do dziś bardzo lubię i bardzo chciałabym mu nieba przychylić, żeby był szczęśliwy.
Życie czasami tak się knoci. Napisał mi żebym była szczęśliwa, bo zasługuję na to a ja jemu, że on też na to zasługuje i że ma taką cudną córeczkę, on mi odpisał, że nie jest szczęśliwy i wszystko, co ma dobrego to córeczka.
Gdyby to ode mnie zależało wysłałabym mu specjalny kupon na dożywotnie szczęście.
Zawsze jak do nich jeździłam traktował mnie jak księżniczkę, był super wątpię bym kiedykolwiek miała takiego troskliwego i serdecznego mężczyznę.
Ja też się starałam szukałam dla niego płyt z barokową muzyką, bo to jego pasja, woziłam mu kiełbasę krakowską, kabanosy i śliwki w czekoladzie, bo je uwielbiał.
On troszczył się o mnie - wypłynął po mnie, gdy zapuściłam się w morze, martwił się, żeby coś mi się nie stało.
Zataczał się ze śmiechu jak mu pokazałam gdzie opalałam się w toplesie i zwrócono mi uwagę, „że tu nie przystoi” – okazało się, że były to leżaki ustawione dla jakiegoś greckiego generała. Pokazywał mi Grecję, fakt, że był słabym wtedy kierowcą i mało, co nie przepołowił mnie ruszając samochodem nim całkiem wsiadłam, ale uwielbialiśmy się. Do dziś wiszą u mnie Agi zdjęcia z nim właśnie. Jemu zależało i ciągle zależy mimo istniejącej bariery językowej na dobrych ze mną relacjach. Trzeba naprawdę dużej kultury osobistej, by umieć stworzyć taki klimat.
Chciałabym bardzo, aby był szczęśliwy. Może kiedyś będzie jak bardzo będę mu tego życzyła. Jest takie greckie przysłowie „Cierpliwość jest kluczem do szczęścia” i inne, mówiące, że „Dobra rada zaczyna się od milczenia”. Oba niosą z sobą wiele mądrości, która musi przyjść z czasem sama i wtedy może się udać. W Grecji też mówi się „Πάντα ῥεῖ” znaczy to, że „Wszystko płynie” Co było już minęło, więc to co przychodzi może być szczęściem
Rozdział 57 ćd.
˜˜*°°*˜˜
Dziecko poleciało dzisiaj do siebie a ja się spłakałam, przy pożegnaniu jak bóbr. 15 lat jest za granicą, do tego w ciągłych rozjazdach. Prowadzi zajęcia dla menadżerów w różnych krajach. Ona też jest już tą pracą zmęczona. Zaczęła pisać książkę, marzy o tym, by więcej bywać w domu znaczy z mężem. Jednak kocha tę pracę czuje, że się w niej realizuje. No cóż nie można mieć wszystkiego.
~~~~~~~ 
Ja znów się przewróciłam – to zaczyna być niepokojące. Jestem o wiele sprawniejsza od wielu kobiet w moim wieku a mimo to te upadki są poza kontrolą. Na szczęście tym razem upadłam szczęśliwiej. Stało się to na cmentarzu Aga pomogła mi się pozbierać. Zauważyłam tylko jedno, że jakbym nie pamiętała tego, dlaczego upadłam. Później zauważyłam, że tam był straszny chodnik. Zapaliłam znicz u mojej ex teściowej.
Byłyśmy u wszystkich, których groby wiemy gdzie są. Aga kupiła 6 wiązanek z róż po pięć w każdej – były cudne.
~~~~~~~
Ręka boli mnie dalej.
Jutro mam wizytę u neurologa z tą drętwiejącą stopą i ortopedy z ręką.
Dzisiaj jak Aga pojechała pojechałam do sklepu i kupiłam nową lodówkę. Stara „Polar” jest w strasznym stanie.
Jeszcze chłodzi, ale woda się z niej leje zamrażalnik oszrania się błyskawicznie, drzwiczki po tygodniu bez tasaka, nie da się otworzyć. Dziecko mi zasponsorowało ten zakup. We wtorek mają mi przywieźć i wnieść do domu, wypoziomować, czyli serwis zrobi, co najgorsze. Bardzo się cieszę ma oddzielną zamrażarkę, będę mogła trochę owoców zamrozić. Może natki i warzywa. Doszłam do wniosku, że muszę na gwałt zrzucić z 8 kg wtedy będę sprawniejsza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga