poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Kamienie są mądrzejsze.....

BAJSZA

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/  mój blog ze zdjęciami
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
* *
Pomyśl często mówimy „zimny jak kamień”, ale i wśród kamieni są wyjątkowe.
Są takie, których jak dotkniesz czujesz emanującą z nich energię. Przemierzałam kiedyś dzień po dniu brzegi morza Egejskiego w miejscach, gdzie przed wiekami spacerował pewnie sam Zeus. Później rok po roku inni wspaniali ludzie i tacy bardzo zwykli. Może kiedyś na tym brzegu zbierał kamienie Demostenes i dzięki nim przestał się jąkać. Kamienie milczą, choć znają różne tajemnice. Gdyby tak potrafiły o nich opowiadać.
Norwid
napisał cudny wiersz w „W Weronie”, który kończy się słowami
„…Cyprysy mówią, że to dla Julietty,
Że dla Romea -- ta łza znad planety
Spada... i groby przecieka;
IV
A ludzie mówią, i mówią uczenie,
Że to nie łzy są, ale że kamienie,
I -- że nikt na nie... nie czeka!”
Kirsten Helming duńska radiestetka twierdzi, że o kamieniach wie wszystko.
O ich magii, pochodzeniu, uzdrawiającej mocy.
„Kamieniami leczy ludzi i zwierzęta. Podkreśla, że stoi mocno na ziemi, żeby ktoś nie wziął jej za "oszołomkę"
Kirsten wie, że gojenie ran przyspiesza przede wszystkim hematyt.
Nazywany także krwawnikiem, już przed wiekami znajdował się w ekwipunku każdego żołnierza.
Tamuje krwotoki, przyśpiesza zasklepianie się tkanki.
Po zacięciu nożem wystarczy przyłożyć go do rany i przymocować plastrem.
Można go też stosować na żylaki: przybandażowany do chorego miejsca po jakimś czasie powoduje wklęśnięcie żyły.
Na obniżoną odporność bardzo skuteczny jest czerwony koral. Darzy siłami witalnymi, potencją, poprawia krążenie.
Gdy jest wam zimno albo macie mało energii - mówi Kirsten - połóżcie go na brzuchu albo owińcie sznur korali wokół pępka.
Do wody pitnej Kirsten wrzuca chorym zwierzętom ametyst i cytryn.
Ten pierwszy - o stłumionym, fioletowym odcieniu, symbol władzy, osadzany zwyczajowo w papieskim pierścieniu - działa uspokajająco.
W razie depresji warto nosić ametystowy wisior, a gdy męczy nas bezsenność położyć obok łóżka ametystową "szczotkę".
Cytryny powstają z wypalania ametystów podczas pożarów w tropikalnych lasach lub wskutek wybuchu wulkanów.
Wyciszają, uspokajają, sprawiają, że w najbardziej napiętej sytuacji można zapanować nad nerwami.
Choć mam 57 lat - uśmiecha się Kirsten - zawsze, gdy idę do dentysty, przyklejam cytryn do splotu słonecznego. Tak samo można zrobić, wybierając się na egzamin czy rozmowę w sprawie pracy.
Cytryn jest korzystny w przypadku astmy, alergii i zmagań z paleniem papierosów.
Rzucając nałóg, najlepiej zastosować równocześnie cytryn i sodalit.
Pierwszy wypiera nikotynę z organizmu, drugi pomaga mówić "nie", gdy organizm się o nią znów upomni...
Niebieski sodalit (jak kolor czakry gardła) działa na tę część ciała znakomicie!
Wisiorek z sodalitu powinni nosić wszyscy, których nękają chrypki, anginy, oraz ci, którzy mają problemy z wyartykułowaniem tego, co naprawdę myślą lub też boją się powiedzieć "nie".
Malachit reguluje pracę żołądka, rodonit - serca, turkus - woreczka żółciowego.
Chorzy na nowotwór, dla wzmocnienia systemu odpornościowego, powinni nosić przy sobie unakit, łzę Apacza i kryształ górski lub Herkimer.
A ci, którzy chcą się pozbyć zmarszczek, niech pocierają je lipidulitem....
Takich recept Kirsten zna setki, o kamieniach może mówić w nieskończoność.
Ma za sobą lata nauki, podróże po świecie i setki wyleczonych pacjentów.
Pierwszym była rodzona córka, która jako nastolatka wyjechała do Kalifornii, gdzie poważnie zachorowała i przestała chodzić. - Pojechałam tam z moimi kamieniami - opowiada Kirsten. - Lekarze nie wiedzieli, co się dzieje z moją córką.
Sposobami radiestezyjnymi sprawdziłam, że jej kręgosłup został zaatakowany przez jakiegoś pasożyta.
Oczywiście w szpitalu nikt mi nie uwierzył. W medytacjach poprosiłam o pomoc i po dwóch dniach kawałek pasożyta został wydalony. Ze względu na ograniczony czas ubezpieczenia kuracja mogła trwać najwyżej 10 dni. Za pomocą kamieni uporałam się z tą chorobą w osiem.
Jednak samo obkładanie kamieniami nie wystarcza.
Kirsten stosuje jeszcze rei-ki, masaż ma-uri oraz zaleca do picia esencje z kamieni, które osobiście przyrządza.
Zjawił się kiedyś w jej gabinecie pacjent z porażeniem nerwu trójdzielnego.
Nie mógł jeść, mówić, a nawet się ogolić; był tak obolały, że chciał umrzeć.
W ciągu dwóch tygodni Kirsten zlikwidowała ten ból, kilka miesięcy później mężczyzna całkiem zapomniał o chorobie. Przyszła kobieta z gnijącymi palcami nóg. Bardzo rzadka choroba tkanki łącznej sprawiała, że od trzech lat nie mogła włożyć na nogi butów. – To wyglądało tak, jakby jej palce zjadały same siebie - wspomina Kirsten.
Po raz pierwszy pacjentka zjawiła się w maju, w październiku żartowała już, że "flirtuje z obuwiem", a na Boże Narodzenie wbiła się w pantofle jak za dobrych lat. Wielu niedosłyszących Kirsten wyleczyła "łzą Apacza". To bardzo skuteczny kamień przy zapaleniach ucha czy chorobach błędnika. Uwalnia też od poczucia krzywdy, "rozpuszcza" zastarzały żal i ból, bo kamienie działają przecież także na psychikę...
* * * *
Skąd się biorą kamienie na Ziemi?
Większość z nas myśli, że są tu od zawsze.
Tymczasem Ziemia odkrywa je przed nami stopniowo, według jakiegoś tajemniczego programu.
Wiemy, że azurytem poprawiała sobie urodę już Kleopatra, a sugulit, którego energię utożsamia się z energią Plutona, znaleziono w 1940 roku, zaledwie 10 lat po jego odkryciu.
Na dużym stole, na który Kirsten wyłożyła kamienie przywiezione z Danii, rzuca się w oczy regularna, jasnozielona kostka obsydianu. Pojawił się w latach 60., a jego barwa jest identyczna z kolorem pasma ludzkiej aury, jakie Kirsten dopiero od niedawna zauważa u przychodzących na świat noworodków. - Możemy się tylko domyślać - mówi - że kamienie przychodzą do nas wówczas, gdy ich energia staje się potrzebna na Ziemi.

W ciągu trzydniowych warsztatów, które prowadzi Kirsten, kilkakrotnie medytujemy z kamieniami.
Wchodzimy do ich wnętrza, rozmawiamy z nimi, prosimy o pomoc.
Któregoś dnia Kirsten radzi nam, by kamieni posłuchać. Rozglądamy się za, dwoma, które najintensywniej nas wołają, zamykamy je w dłoniach, słuchamy... Nie do wiary, jakie są rozgadane!
Zosia, która wybrała Siwa Lingham i onyks, twierdzi, że pierwszy wydaje odgłos jak kowalski młot, a drugi - przeciwnie - subtelny i wysoki, jak kryształowy dzwoneczek.
W ostatnim dniu warsztatów Kirsten uczy nas wróżenia z kamieni. Trzeba w rządku ułożyć siedem i zadać w myślach pytanie. Środkowy kamień to teraźniejszość, trzy po lewej stronie - przeszłość, trzy na prawo - przyszłość.
Gapimy się w swoje kamienie jak sroka w gnat i niewiele potrafimy powiedzieć. Wreszcie Kirsten się nad nami lituje... Na serwetce Renaty leży średniej wielkości granat, pasiasty ametyst, górski kryształ, jaspis, różowy niewielki rodonit, w końcu regularny, okrągły ametyst i akwamaryna.
Renata pytała kamieni, czy jej córce uda się zostać weterynarzem.
- Ona od małego wiedziała, czego chce, ale miała taką przyjaciółkę, prawda?.. To nie była dobra znajomość...
Oczy Renaty robią się okrągłe ze zdziwienia. -Twoja córka zapomniała trochę, kim jest, co naprawdę myśli, bo za wszelką cenę chciała się przyjaciółce przypodobać.
Na szczęście to się zmieniło, ta przyjaźń się skończyła, twoja córka wróciła na swoją ścieżkę życia.
Niech nosi przy sobie stale rodonit i tygrysie oko.... - Dokładnie tak jest - Renata nie może wyjść z podziwu.
Na całym świecie na kursach Kirsten Helming kształcą się lekarki i pielęgniarki, uzdrowiciele i manicurzystki.
Na naszych warsztatach są nauczycielki ze szkoły dla upośledzonych dzieci, rolniczka, malarka, lekarka, kilka zawodowych bioterapeutek, dwie emerytki, urzędniczka.
Iwonę mąż przywiózł z nogą w gipsie.
Pytam Kirsten, czy będziemy kiedyś znać kamienie tak, jak ona? Czy każdy może się tego nauczyć?
-Już możecie próbować na rodzinie - mówi - ale jeśli chce się leczyć obcych ludzi, trzeba mieć pojęcie trochę szersze: o lekach, anatomii... Ale najbardziej potrzebne jest serce.
Wielkie serce otwarte na pomoc ludziom...”
Przytulajmy, więc do siebie, te kamienie, które potrafią ogrzać nasze serce.
* * * *
A’ propos  pomyślałam sobie, że mam apetyt na moje ulubione naleśniki.

Do kamieni jeszcze wrócę, ale Ania.... mnie tak rozbawiła, że muszę się przestać śmiać nim zacznę dalej o nich pisać. 
Słodkich snów – dla tych, co na morzu.

Brak komentarzy:

Archiwum bloga