niedziela, 22 lutego 2015

Tęczowy most obolałej empatii

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 115
˜˜*°°*˜˜
20 lutego
dalej na diecie;
72 cal 2 kromki chlebka ryżowego z pestkami dyni i algami bezglutenowy
50 cal masło
   125 cal szynka
142 cal kopytka
110 cal filet z karpia
72 cal 2 kromki chlebka ryżowego
50 cal masło
56 cal ziarno słonecznika
80 cal banan
83 cal makrela
/840/
~~~~~~~
Ostatnio super jeździ mi się na rowerku, teraz to właściwie cała moja radość życia.
~~~~~~~
Ciągle jeszcze miewam takie smuteczki związane z rozstaniem z Szabajem.
Gdy przejeżdżam obok przychodni, bo nie bardzo mogę inaczej – rozglądam się i mam nadzieję, że gdzieś go zobaczę.
Wczoraj i przedwczoraj bardzo ujadał pies sąsiadów wieczorem, gdy dziś znów zaczął wyszłam aż na ulicę sprawdzić, czy Szabaj gdzieś się nie błąka.
~~~~~~~
Wiem mam świadomość, że powinnam już zapomnieć, nie myśleć o tym, bo to mnie kompletnie rozstraja.
Zaczynam beczeć i później trudno mi zasnąć. Po nikim nigdy tak nie rozpaczałam. Dzisiaj znów cały dzień beczałam, rozmawiałam z Agą i się kompletnie rozkleiłam.
~~~~~~~
Tak sobie myślę, że ludzie są dziwni, nie wzruszają ich takie historie.
Ta moja koleżanka, z którą postanowiłam zerwać kontakt, uśpiła chorego psa swojej siostry, gdy ta była w szpitalu i wątpię by było jej, choć odrobinę przykro z tego powodu, mówiła o tym jak o dobrym uczynku, który zrobiła siostrze.
Teraz tylko ma pretensje do niej, że ta nie wpuszcza jej do mieszkania tylko rozmawia z nią na korytarzu.
Nie chce z nią mieć kontaktu i nie wybaczyła jej tego.
~~~~~~~
Jasne, że ludzie mają swoje zmartwienia, jakieś swoje choroby, czy bliskich, martwią się czy wyjdą z nich, czy wszystko będzie dobrze, albo czy starczy im pieniędzy na jedzenie do kolejnej wypłaty.
Nie wzruszają ich zbytnio cudze bóle, cudze tragedie, bo przecież nikogo tak nie boli serce czy dusza jak najbardziej zainteresowaną osobę i sama musi sobie dać z tym radę, nikt tak naprawdę nie jest w stanie jej pomóc a przecież byłoby łatwiej gdyby się wiedziało, że ktoś nam współczuje, że ma ochotę nas przytulić obiecać, że już jutro będzie lepiej. 
Tyle rozpaczy z powodu psa – ktoś by powiedział.
Moja lekarka powiedziała mi, że mi współczuje „prawda jest taka – może, jako lekarz nie powinnam tego mówić, ale zwierzęta są lepszymi przyjaciółmi niż ludzie” i to jest prawda – ja też tak uważam.
Szukamy sami jakiś zastępczych działań, żeby nie myśleć, żeby ukoić ból, ale on wraca jak bumerang i tak naprawdę nic nie pomaga.
~~~~~~~
Pojechałam rowerkiem do pani doktor – wszystko załatwiłyśmy – Papiery na kurację już wysłane, EKG też mam dobre.
Drugie papiery wypełnione trzeba tylko złożyć, byłam też u mnie w szkole, wypełnić wniosek o wczasy pod gruszą.
Przejechałam dzisiaj ok.11 km może nawet troszkę więcej, końcówka lekko pod górkę.
Dałam sobie troszkę w kość, jednak byłam za ciepło ubrana i spociłam się, ale może to i dobrze jak się pocisz, to więcej spalasz.
~~~~~~~
Obiadek smakował super, teraz krótka drzemka a później porządki w mieszkaniu.
Drzemka była bardzo krótka, później troszkę rozmawiałam ze znajomym na skype.
Jutro muszę też pojechać rowerkiem po truskawki, bo się skończyły a jakoś mój organizm się ich wyraźnie dopomina. Zbijają cholesterol, może, dlatego ich potrzebuję, chyba nie mam podwyższonego, bo niby, z czego skoro jestem na diecie.
~~~~~~~
Zapomniałam napisać, że pani doktor dała mi skierowanie do rehabilitanta i w rejestracji wyznaczyli termin na 28 maja – jakiś obłęd, ale dobrze, że jest w tym półroczu.
Chodzi o to, że już od bardzo dawna drętwieją mi palce u prawej nogi. Niby drobiazg, ale przy cukrzycy niereagowanie na takie objawy może być niebezpieczne.
Prawdopodobnie w tej stopie mam gorsze krążenie, jednak rehabilitacja może poprawić krążenie a to zmniejszyć drętwienie. W końcu nie mam nic innego do roboty, mogę sobie od czasu do czasu jechać na rehabilitację. Mam dzisiaj dobry humor, chodziłam po mieszkaniu krokiem tanecznym, ktoś powiedziałby huśtawka nastrojów – to prawda, jestem ciągle jeszcze rozklekotana.
~~~~~~~
W pracy spotkałam mojego kolegę, którego bardzo lubię, uścisnęliśmy sobie ręce wymieniliśmy kilka zdań, spieszył się na lodowisko hi, hi gdzieś na wsi u niego na polnych rozlewiskach jest jeszcze lód. Później jechałam rowerkiem na pocztę, żeby wysłać wniosek o sanatorium. Nadłożyłam trochę drogi, ale wolałam wysłać go z poczty głównej, to pewnie szybciej dojdzie.
Jutro może pojadę na dworzec, żeby sprawdzić rozkład pociągów i oczywiście kupić te truskawki.
Myślę też o mniejszym komputerze albo większym tablecie takim z klawiaturą, muszę poradzić się w play, bo nie wiem jak tablet będzie działał przy tym połączeniu internetowym.
Piję kawkę jest 2.06 a mnie się znów chce tańczyć. Mam kilka takich cudnych sukienek, które teraz chętnie założyłabym może po kolei i poszłabym na trawnik potańczyć sobie, gdyby było ciepło i gdyby świeciło słońce. Jedyne, czego żałuję, to to, że już nie mam długich włosów, fajnie całość wyglądałaby pod słońce i co z tego, że jestem już….., że nie pasuje mi – a co mi pasuje?
~~~~~~~
Dieta jest fajna, uskrzydla. Myślałam nawet o drastyczniejszej, ale ja za bardzo kocham jedzenie, żeby przejść na całkowitą głodówkę, przy cukrzycy raczej takie eksperymenty nie są wskazane. Myślałam, że może pojadę nad morze, ale chyba jeszcze nie teraz. Ciągle myślę, by pojechać na dłużej do Dziwnowa, fajnie byłoby pochodzić starymi ścieżkami. Wrócić, choć na chwilę do dziecięcych wspomnień, Fakty są takie, że tam już nie wiele zostało z tego Dziwnowa, który znałam, gdy byłam dzieckiem. Choć może o tej porze roku jest tam przynajmniej spokojniej.
21 lutego
dalej na diecie;
72 cal 2 kromki chlebka ryżowego z pestkami dyni i algami bezglutenowy
50 cal masło
   50 cal ziarna słonecznika
122 cal kopytka
110 cal skwareczki z karkówki
72 cal 2 kromki chlebka ryżowego
50 cal masło
56 cal ziarno słonecznika
80 cal banan
83 cal makrela
/831/
Krótko, żeby nie dramatyzować – kolejny dzień kompletnego rozklekotania, chowania się przed światem pod kołdrą i płakania. 
W takie dni rozsądek każe coś zjeść, więc się je – jedzenie budzi wspomnienia, więc się płacze. To niesamowite. Pamiętam jak czułam się skrzywdzona, przez kogoś, kto był dla mnie bardzo ważny, wtedy sobie obiecałam, że nie będę więcej płakać, bo ja raczej należę do osób mających oczy osadzone w mokrym miejscu. To była taka blokada, że gdy odeszła moja mama bardzo chciałam płakać, bo jej odejście spowodowało tysiące wspomnień, przede wszystkim takich pytań, co by było gdyby poświęciła się mnie po śmierci ojca o ile inne byłoby moje życie – o ile inna byłabym sama ja? Jej decyzja o założeniu nowej rodziny i w pewnym sensie odsunięcie mnie na bok, pozostawienie z babcią, zdecydowało w ogromnym stopniu o tym, jakim człowiekiem jestem dzisiaj. Gdy mama odeszła czułam, że gdybym mogła wypłakać ten ból, zamknęłabym pewien rozdział w życiu. N I E S T E T Y nie mogłam uronić nawet jednej łzy, nic jakbym oczy miała zamurowane. Kompletna apatia, impotencja uczuciowa, klincz nic mnie nie ruszało. Jakby ktoś odciął we mnie wszystkie połączenia nerwowe. Kiedy ta blokada minęła nawet nie wiem chyba właśnie teraz, może za wiele innych pomniejszych zdarzeń na to wpłynęło. W każdym razie płaczę właściwie każdego dnia, może tylko uronię jedną łezkę, a bywa, że beczę jak dziecko. Wczoraj nawet pomyślałam, że to nie jest normalne, żeby popadać w taką rozpacz. 
Widać moje życie ewoluuje w kierunku niebytu lub jakiejś niewyobrażalnej abstrakcji, gdzie empatia mieni się kolorami tęczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga