czwartek, 28 marca 2019

c'est la vie

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
28 marca 2019 r
~~~~~~~~~~~~~
Już się obudziłam a jest 19.17. 
Nie wiem, co się dzieje, budzę się na chwilkę na siusiu i zaczynam tak ziewać - normalnie jak stary lew przeciągle i głośno.
Czasami zasypiałam jak z kimś za długo rozmawiałam, ale wtedy tak głośno na szczęście nie ziewałam. 
Teraz jest to nie do opanowania. 
Kompletnie nie chce mi się jeść. Ugotowałam pyszny rosół i muszę go wylać, bo już skisł. 
Myślałam nawet o jajku na miękko, ale straciłam ochotę - tylko o nim myśląc. 
Zjadłam pół małego pasztetu z lodówki i pół serka Almette z ziołami. Tylko po to, by nie jeść tabletek na pusty żołądek, więc z rozsądku a nie z głodu. 
Cukier miałam rewelacyjny, ale po Insulinie 112. 
Takiego nie miałam już ze 2 lata. 
Tylko ta cholerna senność coś okropnego. Już takie okresy miałam, jak po nocach filmowałam ludziom imprezy. 
Wtedy też zasypiałam w ciągu dnia i było to takie przerażające, że zdarzało mi się zasypiać z otwartymi oczami normalnie na lekcjach.
To były momenty, krótkie chwilki, ale dziewczyny pokapowały się kiedyś.
Teraz zasypiam na amen i nie wiem, co przez jakieś 3, czy 4 godziny wokół mnie się dzieje.
Pamiętam jak Tymon znalazł kiedyś taką moją grafikę, jak śpię a na prześcieradle obok mnie śpi też róża.
Mówił mi wtedy, że będzie mnie budził różami.
Niestety tylko na obietnicach się skończyło.
2 razy kupił mi róże. 
Raz na początku w Warszawie. Kupił róże w doniczce, bo powiedziałam mu, że ścięte martwe nie cieszą mnie.
Drugi raz dostałam martwe ścięte na imieniny.
No cóż, prawda jest taka, że przez całe moje długie życie nikt nie obudził mnie różą.
Zresztą, aby mnie uszczęśliwić, musiałyby być to róże w doniczce.
Nie wiem, czemu trzymam jeszcze kompletnie wysuszoną różę, którą ponoć dostałam 20.08.2016 r. 
Kiedyś była dla mnie ważna, teraz przypomina mi, że trzeba godzić się z niechcianym, bo jesteśmy tylko zabawkami w rękach mężczyzn i tyle.
Może zostanie ze mną do śmierci, kto wie jak daleko posunę się z kasowaniem wspomnień. 
Ostatnio pobolewa mnie czasami serce, może to nic poważnego, ale…, powoduje to, że zaczynam myśleć o końcu tej drogi. 
Ta myśl coraz częściej za mną chodzi
~~~~~~~~~~~~~
„Twenty years from now you will be more disappointed by the things that you didn’t do than by the ones you did do. So throw off the bowlines. Sail away from the safe harbor. Catch the trade winds in your sails. Explore. Dream. Discover. Mark Twain
/Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj/.
Jestem bardzo nobliwa, tak stwierdziła moja koleżanka, albo ona się myli, albo najwyższy czas to zmienić.
Może, zatem;
~~~~~~~~~~~~~
„Sometimes you need to look at life from a different perspective. Inas Chahboun
/Czasem trzeba spojrzeć na życie z innej perspektywy/”.

Dużo ostatnio myślałam o przyjaźni – ponoć;
~~~~~~~~~~~~~
„My best friend is the one who brings out the best in me.  Henry Ford
/Moim najlepszym przyjacielem jest ten, który wydobywa ze mnie to, co jest we mnie najlepsze/.” 
Czy to nie jest piękne? Przyjaciel nie powinien się na nas obrażać, ale być przy nas, gdy błądzimy, by wskazywać nam drogę, jeśli trzeba.
Kolejna refleksja na ten rok, to;
~~~~~~~~~~~~~
„Enjoy the little things.

/Ciesz się małymi rzeczami/.
~~~~~~~~~~~~~
„Surround yourself with those who make you happy.

/Otaczaj się ludźmi, którzy sprawiają, że czujesz się cudownie/”. 
I kolejne;
~~~~~~~~~~~~~
 „Do not cry because it is over, smile because it happened. Dr. Seuss

/Nie płacz, że coś się skończyło. Ciesz się, że się wydarzyło/.”
.................... 
No to nie jest łatwe, bo ja mam oczy po mokrej stronie twarzy. Płakać chce mi się zbyt często, czasami płakałam nawet ze szczęście. Dlaczego, bo to było takie magiczne.
~~~~~~~~~~~~~
„If someone does not appreciate your presence make them appreciate your absence.
 /Jeżeli ktoś nie docenia Twojej obecności, pozwól mu poczuć twoją nieobecność/”.
Pozwalam może w końcu doceni.
I wreszcie trochę gorzka maksyma, której hołduje moja córka;
~~~~~~~~~~~~~
„Home is where the heart is.
/Dom jest tam, gdzie serce/”.
I na koniec;
~~~~~~~~~~~~~
„Happiness is a journey not a destination. Ben Sweetland.
/Szczęście jest podróżą, a nie celem/”.
Dlatego – szykuję się do podróży i już samo szykowanie mnie uszczęśliwia.
Mogłabym być jeszcze szczęśliwsza, gdybym w tę podróż nie musiała wybierać się sama, ale ponoć rodzimy się i umieramy samotni, więc może szczęście też wymaga samotności, tym bardziej, że Twoje podróże są inne, w każdym razie nie takie jak kiedyś zapewniałeś.
.......................
No cóż będę się cieszyć drobiazgami, przecież uwielbiam czereśnie.
Kupowałyśmy je z Ulą na potęgę w ubiegłym roku i wbrew diecie bezcukrowej objadałam się nimi do upadłego.
Pewnie i w tym roku, będę płaciła za nie krocie a na normalne jedzenie braknie mi kasy.
Czereśnie też lepiej smakują w duecie.

Może teraz po francusku, bo wiem, że to lubisz właśnie tak – poliglota hi, hi „c'est la vie”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga