niedziela, 10 czerwca 2018

To „CUŚ”

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści - jest zabronione – objęte prawem autorskim.
~~~~~~~
10 czerwca 2018 r.
 Budzę się z przeświadczeniem, że wszędzie jest lepiej niż we własnym domu.
To straszne i przygnębiające, bo od 48 lat robiłam wszystko, by DOM - oaza był tym miejscem, do którego wraca się z przyjemnością a stał się miejscem przygnębiającym, do którego nie chce się wracać.
Miejscem, w którym nie ma żadnych dobrych wspomnień, którego się boję i szczerze mówiąc byłabym najszczęśliwsza, gdyby jakieś tornado zmiotło je z powierzchni ziemi.
Musiałabym wtedy urządzić się gdzie indziej i może wtedy chciałoby mi się tam wracać.
Teraz póki, co, sama myśl powrotu przyprawia mnie o grozę.
Dzisiaj jest 10-ty za 8 dni niestety muszę wrócić.

Od dzieciństwa żyję w przeświadczeniu, że żadne miejsce nie jest moim domem.
W żadnym miejscu jak dotąd nie spotkało mnie nic dobrego.
Nawet, jeśli ja złudnie czułam się w miarę szczęśliwa, po jakimś czasie okazywało się, że nie mam tego „czegoś” diabli wiedzą, o co chodzi, bo nikt nie był w stanie tego sprecyzować.
To, „cuś” niweczyło moje marzenia, mimo, że się starałam być milutką osobą. 
Utrwaliło się we mnie przeświadczenie, że jestem przeklęta i nic dobrego mi się nie należy do grobowej deski. 
Więc rezygnuję z marzeń, bo nie warto sobie mydlić oczu marzeniami i tak nic z tego dobrego nie wyniknie.
Różni ludzie nawet próbowali mi albo innym wyjaśnić, o co chodzi.
Np. mój dawny przyjaciel w każdym razie za takiego go uważałam.
Mieszkał ze mną wtedy, gdy nie miał pracy ani w sumie pieniędzy, żeby egzystować samodzielnie.
Przygarnęłam go, pomogłam mu załatwić pracę i w końcu zaczął pisać do jakiejś obcej dziewczyny, że jestem zbyt absorbująca, domagam się ciągłej uwagi, stawiam za duże wymagania.
Wymagania?
 Nawet naczyń po sobie nie zmywał, gdy zjadł ugotowany, przeze mnie obiad. Uważałam go za przyjaciela a on za moimi plecami kłamał w żywe oczy do innej kobiety.
Później obiecałam sobie, że już żaden facet nie przekroczy progu mojego mieszkania. Obiecałam sobie, że po żadnym nie będę zmywać.
Ja gotuję on zmywa. No cóż też nie wypaliło, bo zmywanie okazało się dla pana zbyt absorbujące.
W końcu pomyślałam, że skoro nawet zmywać nie mogą, to możemy żywić się w restauracjach, problem wrócił inny.
Za mało z siebie daję właściwie nic nie daję facet pije nałogowo jak potłuczony. Paruje alkoholem na potęgę a przy moim uczuleniu na alkohol zbliżanie się na mniejszą odległość niż metr jest odpychające i powodujące alergiczne bóle brzucha. 
Nic nie jestem w stanie z siebie dać w odległości mniejszej niż półtora metra.
Cholera może powinnam tańczyć na rurze albo jakieś inne „dania” serwować, które nie wymagają zbliżania się.
Nie, kochane muszę sobie odpuścić, poszukiwania w miarę normalnego mężczyzny. 
Wczoraj kolejny powiedział mi, że kobieta musi mieć to „coś”.
Znaczy, co pytam?
A myślę - pępek pod pachą, czy może wszerz a nie wzdłuż.
„No….chmm trudna odpowiedź to się nie da określić.”

Wiadomo jak Ci nie pasuje kolor oczu zasób portfela czy niestykające się uda jak się uda, lub szpotawe stopy, to walisz nie masz tego „czegoś”.
Sprawa prosta, nawet tłumaczyć nie musisz, o co biega, bo to wcale nie biega, wręcz przeciwnie utyka na lewe biodro, tej nogi z bardziej popękaną skórą na stopie.
zdjęcie z poradni dermatologicznej
Utyka, bo metryka już nie ta.
Pani powinna mieć na maksa góra 35 lat i spódnicę mini, żeby dziadkowie z pobliskiego Domu Starców wytrzeszczali gały, gdzie Maniuś taką laskę wyrwał? Popatrzcie no proszę nawet przy niej nie utyka, laska, to laska.
Trzeba świecić zblakłymi, niewidzącymi oczami, w końcu chodzi o to by inni widzieli albo przynajmniej myśleli, że widzą.

A ta głucha na jedno ucho, bo jej z armaty strzelili z wrażenia, włosy szronem przyprószone i tu i tam. Mniemam, że nawet tam bardziej niż tu, żadna z niej laska, nawet jak się na brązowo opali i tak tego „cuś” nie ma.

Panie polonisto nie dobijaj mnie swoją elokwencją. Nie ma, co jak chcesz „cuś” to sobie wnusię Frania wyrwij.
Sponsoruj ją i nie upijaj się z powodu wyrzutów sumienia, że ciężko zarobione pieniądze na sprawdzaniu klasówek, czy przykręcaniu śrubek musisz wydać na nie całkiem „Nebeską laskę”, bo ta całkiem nebeska nawet na Ciebie nie spojrzy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga