wtorek, 5 września 2017

Dopieszczania cd.

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
5 września 2017
~~~~~~~~~~~~~
O rany wszystko mnie boli, biegam od rana po mieszkaniu – próbuję się rozruszać. 
Jeszcze nie sprzątam, ale zmywam, co się da i pichcę.
~~~~~~~~~~~~~
A właśnie - przepraszam Maćka, bo wczoraj na Facebooku wykasował mi się jego komentarz, byłam taka roztrzęsiona tą cholerną sytuacją, że wykasowałam niechcący cały post i komentarze diabli wzięli, – gdy wstawiłam drugi raz już się nie pojawiły - sorry Maćku.
~~~~~~~~~~~~~
Nie dosyć, że bolą mnie wszystkie mięśnie – to jeszcze powchodziły mi w lewą dłoń takie niewidoczne kolce od tej figi kaktusowej - czy opuncji, jak kto woli i nie mogę jej zamykać, bo mnie kłuje.
Opuncję trzeba obierać w rękawiczkach a najlepiej wcale jej nie kupować, mango jest o wiele lepsze.
Kupiłam z ciekawości i mam, co chciałam.
~~~~~~~~~~~~~
Sympatyczny czytelnik bloga napisał w komentarzu bloga;
„widać brak miejscowego faceta, a na dodatek znającego się na budownictwie” – no tak może i masz rację ja niestety mam szczęście jak Ty mówisz do „facetów”, z którymi tylko są kłopoty.
Taki ze mnie wybrakowany egzemplarz.😏
Jak już mam faceta, to albo robiąc dziurę w ścianie przewierca 2 rury za jednym zamachem w ścianie – od ciepłej i zimnej wody i trzeba wzywać fachowca, albo tak mi poprawił rurę do kominka, że wstawił płytę gipsową „nie ognioodporną” tylko zwykłą i z dymem poszło mi całe mieszkanie narażając mnie na roczny bardzo kosztowny remont, który i tak musiałam robić samiusieńka, bo facet wolał się ulotnić jak zorientował się, że narobił brochu i jest dłuższa robota.
Zatem drogi kolego mężczyźni czasami bywają przydatni, jak hi, hi baterie wysiadają w zabawnym urządzeniu a tak lepiej uważać na kontakty z nimi, bo nigdy nie wiadomo, co wymyślą. 
Oczywiście żartuję/dla tych, co wszystko biorą poważnie/.
Na dworze deszczowo – szkoda, bo dzisiaj dobrze zrobiłby mi rower.
Widzicie, jaka jestem niewymagająca, rower może zrobić mi „dobrze” jak nie pada i już, facet to hi, hi przeżytek.
 ~~~~~~~~~~~~~
Dzisiaj chcę pokombinować z tą soczewicą.
Na wszelki wypadek ugotuję na obiad ze 2 ziemniaki + cielęcinka.
Pamiętasz smak takiej szybko smażonej cieniutko pokrojonej cielęcinki.
Łoł!!!, jest po prostu samą rozkoszą.
Niestety ja swoją już musiałam zamrozić i nie będzie aż tak pyszna.
Najlepsza jest świeża. Do tego może pomidorki na gałązce na ciepło i ogórek świeży z pieprzem. Pieprz też mnie ożywia.
~~~~~~~~~~~~~
Może kawki się napijemy? Co Ty na to a do kawki odrobina zielonego ciasta z cukinii?

Nie powala na kolana, ale nie podnosi cukru.
To jego plus. Nie miałam wanilii, choć mogłam dodać tyci cynamonu, byłoby lepsze.
Czuje się jesień w powietrzu – w mieszkaniu robi się zimno.
~~~~~~~~~~~~~
Ile razy spoglądam w lustro cieszę się, że obcięłam włosy, teraz wyglądam super i mam takiego zalotnego loczka między oczami. Trzeba go odgarnąć, żeby zobaczyć drugie oko – to takie ekscytujące 😏
~~~~~~~~~~~~~
Ugotowałam tę czarną soczewicę – jest pyszna.
Mam jeszcze wczorajszy sos kilka fasolek, obiadek powinien być super.
Z sosem poszalałam hi, hi jak zwykle.
Zatem miał posmak grzybowo-żurawinowy.
Dodałam do niego 2 marynowane takie tycie czuszki i ½
 kostki gorzkiej czekolady ze skórką pomarańczy Wedla/jest super polecam/.
Całość rewelacyjna/poprószyłam kruszonką kokosową, bez cukru i mąki – ciastko mi się rozsypało/.
Pyszny obiadek.
Szlag by to trafił znowu zaczyna przeciekać na innej złączce - poruszyli rury i na złączce zrobił się luz - trzeba szukać znów hydraulika, na szczęście teraz tylko po kropelce na godzinę kapie, ale jak tego nie zreperują zrobi się to samo co było wcześniej.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga