czwartek, 7 września 2017

K O S Z M A R

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
7 września 2017
~~~~~~~~~~~~~
Miałam straszny sen. Śniło mi się najpierw, że miałam takiego maleńkiego białego pieska/a’la maltańczyka/ do przytulania 
a moi znajomi mieli jamnika szorstkowłosego oba pieski bardzo się lubiły i jak to młode wariowały z sobą obłędnie. 
Rozmawialiśmy o czymś, gdy zorientowałam się, że pieski zniknęły. 
Wybiegły na dość ruchliwą ulicę, mój był blisko, a że nic nie jechało zawołałam go. 
Choć czułam, że powinnam pójść po niego i wziąć go na ręce. 
Ni stąd ni zowąd wyjechał samochód i uderzył w moją białą kuleczkę, ona poleciała wysoko jak kłębek wełny i uderzyła z całym impetem w słup betonowy. 
Moja babcia powiedziałaby „ stracisz przyjaciela” – to ostrzeżenie.
Kuleczka odbiła się od słupa i jak taka biało błękitna fosforyzująca ważka uleciała na pobliskie drzewa. 
Byłam zrozpaczona, ale i przerażona. 
Zauważyłam, że w miejscu, gdzie zniknął mój przyjaciel biała kuleczka pojawił się ogromny ptak. 
Był daleko, więc nie poznawałam gatunku. 
Wróciłam do domu, znajomi poszli szukać swojego psa a ja zostałam sama w rozpaczy. 
Za oszklonymi drzwiami widziałam jak to czarne ptaszysko leci w moją stronę. Gdy wylądował przed drzwiami był większy ode mnie i miał małą głowę z ogromnym dziobem. 
To sęp pomyślałam. 
Zaczął za szyby mówić do mnie „straciłaś przyjaciela teraz ja będę twoim przyjacielem”
Obudziłam się usiadłam na łóżku i nie mogłam długo dojść do siebie. Dawno nie miałam takiego strasznego snu.
Ostrzeżenie – tak myślę.
Zrobiłam sobie lekkie śniadanie
 i włączyłam, Play Now BBC lifestyle teraz leci Graham Norton Show może ochłonę po tym koszmarnym poranku.
Coś jeszcze dopiszę jak mi przejdzie. 
~~~~~~~~~~~~~
Dzięki mrożonym owocom i sorbetom owocowym, mogę teraz robić sobie pyszne desery, bez cukru i glutenu.

Na takie dni jak ten, gdy budzisz się z koszmarnego snu, obok nie masz nikogo, kto by Cię przytulił, za oknem leje a w domu bajzel po ostatniej awarii, którego nie chce się sprzątać – są jedyną radością, jaką możesz sobie zaserwować.
Jak się lekko rozmrozi zjem, może za godzinkę.
To substytut na ciężkie chwile, ale jest to sposób, żeby nie popaść w depresję.
Zbliża się zima i mam świadomość, że będę marzła w swoim mieszkaniu, nie będę się z nikim spotykać i przez 7 miesięcy będę żyła jak niedźwiadek, któremu nie chce się nawet pomyśleć o jedzeniu.
W kuchni, łazience, i innych pokojach temperatura nie będzie przekraczała 4, czy 5 stopni. Nawet do prostych fizjologicznych czynności trzeba praktycznie bohaterstwa. 
Ma to chyba jednak "+" ciało w takiej temperaturze się regeneruje.
~~~~~~~~~~~~~
Co roku jesienią czuję się nieszczęśliwa, gdy miałam samochód jechałam bez względu na pogodę porobić zdjęcia, bo jesień to magiczna pora roku. 
Teraz jestem uziemiona w domu i nie zanosi się na poprawę. Praktycznie przestałam fotografować. 
~~~~~~~~~~~~~
Miałam jechać do Warszawy porobić znajomemu zdjęcia, ale właśnie mam „ale”. 
On chyba oprócz zdjęć oczekuje czegoś więcej a ja nie bardzo na to „więcej” mam ochotę.
Jest LWEM typowym, nie ma świadomości swoich ograniczeń fizycznych i psychicznych. 
Uważa, że królowi lwowi wszystko się należy a jak jest inaczej wykurza się i może być niemiły. 
Gdybym miała zrobić tylko zdjęcia z prawem do oceny ich, jakości wszystko byłoby ok.
Gdyby mi za to płacił i wymagał też było by ok.
Jednak on liczy na inny układ a ja nie mam ochoty w to wchodzić.
Kiedyś byliśmy dobrymi przyjaciółmi, ale ten czas minął.
On ciągle uważa, że mam wobec niego jakieś zobowiązania a ja tego kompletnie nie czuję.
Nie czuję, że mu cokolwiek zawdzięczam.
W pewnym sensie na rękę była mi ta awaria, nie muszę tłumaczyć, czemu odkładam wyjazd.
Oczywiście znam go, będzie próbował mnie przekonać, ale nie wiem czy uda mu się.
Raczej nie.
Pora pomyśleć o obiedzie, no właśnie tam musiałabym jeszcze oprócz zdjęć gotować, 3 posiłki dla 140 kg mężczyzny – dobija mnie jednak kabaret.
Dobrze, że nie ma komputera i nie czyta, co tu piszę, bo wściekłby się.
Choć kto wie może jego córka, czasami błądząc w Internecie może trafić na mój blog i mu wtedy uświadomi mój punkt widzenia, ale mi to dynda.
Dziś na obiad;
Kaczy kotlet posypię go chyba parmezanem, przed włożeniem do piekarnika, żeby zbyt nie wysechł, czarny, zielony i biały makaron, które uwielbiam z sosem żurawinowo serowym/po troszku, bo mi nie wolno/ i może, pomidorki koktajlowe + ogórek nadziany własnym serkiem fromage’
Może podam jak go robię;
Składniki: domowy serek fromage
200 g twarogu półtłustego,
50 g masła,
szczypta soli,
kilka listków rozmarynu, 2 ząbki czosnku,
1/3 łyżeczki pieprzu/cytrynowego/,
mały pęczek koperku lub cieńki szczypiorek.
Masło wyjąć dużo wcześniej z lodówki, aby porządnie zmiękło.
Twaróg przełożyć do blendera, dodać masło, pieprz oraz sól, rozmaryn, czosnek i zmiksować na pastę z prędkością „turbo"
 Oprócz koperku można dodać grubo zmielony pieprz, paprykę w proszku, paprykę świeżą, chrzan, czosnek i co tylko lubicie np. rzodkiewkę.
Skusicie się na taki serek?
Ja zawijam go w plastry ogórka i podaję do obiadu lub na kolację.
Obiadek powinien być pyszny.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga