czwartek, 12 maja 2016

Tuli Pan

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści - jest zabronione – objęte prawem autorskim.
                                              12 maja 2016
Matko słodka ostatnio tyle się dzieje, że sama nie wiem czy jest sens o tym wszystkim pisać. 
Zaczęło się od pogrzebu mojego ulubionego kuzyna, który ostatnie 30 lat przeżył w New Yorku a ostatnie lata z córką. 
Dużo z sobą wirtualnie rozmawialiśmy, więc jego śmierć, bardzo mnie poruszyła. 
Cieszę się bardzo, że córka zadbała o to by wrócił po śmierci do Polski tak jak pragnął. Ten pogrzeb wyzwolił we mnie najróżniejsze refleksje. Przede wszystkim patriotyzm, z którego my tu w kraju sobie nie zdajemy sprawy jednak wielu tych, którzy doświadczyli obczyzny, tęsknią za Polską. 
Refleksja była porównawcza tak to nazwę. 
Rozmawiałam kiedyś z moją Agą, jak u niej byłam i zdziwiło mnie to, gdy powiedziała mi szczerze, że gdy myśli to chyba po Grecku. 
Może i to jest oczywiste w domu z mężem rozmawiają najczęściej po Grecku. 
Nie pytałam, jaki kraj ma w sercu, bo nie chciałam, żeby źle się poczuła – pomyślałam, że jak jest to Polska, to sama powie, ale nie powiedziała. 
No cóż różni ludzie różnie rozumieją patriotyzm, hi, hi a może teraz „money” jest wartością uniwersalną. 
Więzi ważniejsze rodzinne niż te uniwersalne a może jestem stara i myślę po babcinemu.   
Po pogrzebie miałam okazję spotkać całą żyjącą rodzinę, ze strony ojca. Byłam wdzięczna bratu Wojtka, że zaprosił mnie wraz z resztą rodziny ojca na spotkanie. Pogrzeb był w zeszłą środę. 
Wróciłam z niego wykończona, bo cmentarz na Ogrodowej w Łodzi jest bardzo daleko od Pabianic. Na koniec jeszcze zrobiła się ulewa. Dwa dni dochodziłam do siebie po tym pogrzebie. 

Mam ostatnio poważne problemy z cukrem. Niby - nic z tego powodu, że mam cukry praktycznie non stop powyżej 200. 
Jestem jednak osłabiona – senna i rozbita. 
Dzisiaj po zmianie leku, bo poszłam do lekarza w 2 godzin po jedzeniu miałam 194. Najniższy cukier zupełnie na czczo miałam 139 w ciągu ostatniego miesiąca. 
Od dzisiaj zmieniłam całkiem lek – nie wiem czy to pomoże. 
Okaże się. 
Wczoraj byłam na mammografii. Sami do mnie zadzwonili – zgodziłam się, ale później pomyślałam, że gdyby coś znaleźli to przecież już i tak nic bym z tym nie robiła. 
Dwa lata temu też mi robili wszystko było ok. 
Tak czy siak poszłam – pal sześć. 
Wcześniej w niedzielę pojechałam rowerem odwiedzić mojego kolegę ok. 10 km w jedną stronę. Ma super działkę ze stawem i rybkami. Poznałam jego siostrę, bardzo miła osoba. Gdy wracałam znowu złapał mnie ulewa z gradem – zmokłam okropnie. 
Dzisiaj jak byłam u lekarza spotkałam koleżankę z pracy. Ona ma też działkę spory kawałek od mojego domu. Umówiłam się, że ją odwiedzę. Jak wróciłam do domu od lekarza posiałam w doniczce lubczyk i nasturcje. Wyrwałam trochę chwastów. Po uszczykiwałam przekwitnięte tulipany. 

Nie inwestuję w ogród, ale trzeba zadbać, by to, co posadziłam nie zmarnowało się. 
Ot….dzień, jak co dzień.

2 komentarze:

  1. Bajszo, co się stało z Twoimi wcześniejszymi wpisami z kwietnia ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam nie wiem, chyba gdzieś się zawieruszyły - to się już zdarzało. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga