Gdy odlatują motyle
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści
– jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/
mnie mój 2 blog
Rozdział 100
˜˜”*°•◕❤◕•°*”˜˜
Szczęśliwie wróciłam do domu, choć przeżyłam momenty grozy,
wykazałam się zdrowym rozsądkiem i wysiadłam z autka mojego brata w
Częstochowie, któremu nerwy puszczały w drodze w sposób nieobliczalny.
Znam te jazdy z nim i nie powinnam była się w ogóle decydować na
jazdę z tym kierowcą.
W jedną stronę było jak „Cię mogę” – już na imprezie mnie
wkurzył, bo on zawsze miał niskie poczucie własnej wartości i co tu dużo mówić,
braki w obyciu.
Postanowiłam sobie, że wrócę pociągiem, ale później pomyślałam, że
muszę patrzeć na niego wyrozumiale, bo miał przecież trudne dzieciństwo i zdecydowałam
się jednak z nim wracać.
Kilka słów o imprezie.
Ślub i wesele były super, uwielbiam nie tylko mojego drugiego
brata i jego żonę, ale całe Śląskie towarzystwo.
Są to ciepli, radośni ludzie z dużym poczuciem humoru, dzieci
mają fantastyczne. Nawet jakby goście dali sobie trochę w gaz, choć tak naprawdę tylko
jeden "gościu" był nawalony jak patefon, ale nawet on nikomu nie ubliżał, był po
prostu zabawny i tyle. Mnóstwo przepysznego jedzenia, dużo fajnych rozmów, było
super – tym bardziej, że ostatni raz byłam u nich pięć lat temu i niektórzy
młodociani byli wtedy jeszcze dzieciaczkami.
W sumie gdyby nie mój
drugi braciszek, który zawsze jakoś próbuje mnie zdyskredytować, bo sam ma kompleksy - cała impreza byłaby super.
~~~~~~~
Powrót natomiast był straszny.
Najpierw okazało się, że ktoś przebił mu oponę w jego nowym lecz używanym - super za 8 tysiaków aucie i to
już go wkurzyło.
Później śliska droga do Częstochowy ja nawet przysypiałam, bo
nie chciałam patrzeć jak on jedzie.
Nie ma czucie, źle prowadzi, szarpie przy każdym manewrze, co nie jest
miłe, tym bardziej, że ja mam już uszkodzony kręgosłup i takie raptowne
skręty kończą się zawsze bólem.
Dojechaliśmy do
Częstochowy i zaczęło się - przestał słyszeć GPSa kazał mi powtarzać co pani mówi
i gdzie ma skręcić, po czym robił odwrotnie, czyli jak miał skręcić w prawo
skręcał w lewo, zaczął pruć się na babkę z GPSu a pewnie i na mnie, bo pogubił
się na total.
Jeździ jeszcze na niemieckich blachach, bo nie przerejestrował
samochodu i bał się, że policja go zatrzyma, co potęgowało jego wkurzenie.
Ja niezwykle spokojny
człowiek, póki używał słów związanych z niewybrednym seksem zaciskałam zęby i
znosiłam impertynencje wysyłane w eter.
Zadzwonił, telefon i okazało się, że zostawił w Zabrzu wszystkie
dokumenty. Młodzi po jutrze wracają do Niemiec a on przecież bez dokumentów nie
może być.
Wpadł w jakiś obłęd, zaczął jeździć w kółko 5 razy dookoła jednego zjazdu, rzucał przy tym łacińskimi "krzywymi", wyskakiwał z samochodu na papierosa, żeby się uspokoić, wracał i dalej robił to samo.
Wpadł w jakiś obłęd, zaczął jeździć w kółko 5 razy dookoła jednego zjazdu, rzucał przy tym łacińskimi "krzywymi", wyskakiwał z samochodu na papierosa, żeby się uspokoić, wracał i dalej robił to samo.
Miałam kompletnie dosyć. Jechała z nami jeszcze jego koleżanka,
która wzięła wodę w usta, bo nie chciała go bardziej wkurzać.
Kazałam zjechać mu na pobocze, powiedziałam, że wysiadam i
wracam do domu okazją.
Wysiadłam o 15.40 pod Tesco. Z postoju zadzwoniłam po taxi, żeby
zawiozła mnie na Dworzec PKS, ale pan mi uświadomił, że autobusu do Łodzi mogę
nie mieć za szybko, bo o tej porze, jeśli jeszcze jeżdżą to, co 2 lub 3 godziny.
Czy mnie wezmą z psem Pan nie wie. Zapytałam ile zapłaciłabym do Pabianic za
taxi – powiedział, że ok 500 zł. Jakbyśmy się umówili na 300 to pojechałby Pan?
Pomyślał i zgodził się. Na liczniku pod moim domem, bo go nie wyłączył było 470
zł zapłaciłam 300. Jackowi powiedziałam, że 200, bo byłoby mu przykro, że
miałam takie wydatki ale ja spokojnie jechałam, bez nerwów w kulturze i tyle musiał
kosztować ten komfort.
Mój brat z Zabrza wie, że nie cierpię prostactwa i przekleństwa typu Q….doprowadzają mnie do szewskiej pasji.
Obiecałam sobie, że już z drugim braciszkiem do jego super autka nie
wsiądę a i wizyty u niego na jakiś czas zawieszam, bo miłość miłością, ale
takiej ceny za to uczucie nie zamierzam płacić.
~~~~~~~
~~~~~~~
Dzisiaj pojechałam rowerkiem po owoce i chlebek.
Czuję jak dopiero teraz schodzą ze mnie nerwy tej podróży.
Straty oczywiście okazały się o wiele większe, ale pal licho nawet już o tym
nie piszę.
Połowę moich oszczędności zjadła podróż z Częstochowy, kawka w domu smakuje najlepiej, szczególnie, że tu czuję się naprawdę bezpiecznie.
Połowę moich oszczędności zjadła podróż z Częstochowy, kawka w domu smakuje najlepiej, szczególnie, że tu czuję się naprawdę bezpiecznie.
Nie chce mi z głowy wyjść ten mój pabianicki braciszek, zawsze
go wspierałam, nawet jak się leczył a on się zachowuje jakbym była jego wrogiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za notkę i pozdrawiam