poniedziałek, 12 stycznia 2015

Szabaj chory :(

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 105
˜˜*°°*˜˜
Jestem wykończona, nie spałam całą noc. Szabaj miał 3 ataki takie a’la epilepsja. W sumie to spodziewałam się, że będzie chorował, bo ma pod skórą kilka zgrubień typu tłuszczaki czy guzy, one się powiększają, najmniejszy jest wielkości śliwki węgierki na mostku, największy na karku po lewej stronie ma wielkość lekko podkurczonej pięści dziecka.
Rozmawiałam z lekarką i ona powiedziała, że mogą mieć charakter nowotworowy i nie da się z nimi nic zrobić, bo jest ich za dużo a Szabaj jest już staruszkiem i pewnie nie przeżyłby tak rozległej operacji. Teraz już doszedł do siebie, ale po każdym ataku, tłuk się oszołomiony, nogi mu się rozjeżdżały, ślina mu z pyska ciekła, może nawet trochę krwi było po pierwszym ataku. Sądzę jednak, że mógł sobie przyciąć zębami język, bo się tego ataku nie spodziewał.
Jak ataki, przestaną się powtarzać, będę musiała zabrać go do lekarza, może żeby dał mu jakiś lek przeciwbólowy, choć wątpię żeby mu to pomogło, prawdopodobnie jest silny ucisk na kręgosłup, może nawet na podstawę czaszki.
Jestem rozbita, bo lekarka ostatnio powiedziała, że jak wystąpią jakieś następstwa związane z rozrastaniem się tych guzów, trzeba będzie go uśpić, żeby nie cierpiał.
Na szczęście nie ma żadnych na razie wycieków na zewnątrz. Teraz śpi sobie, ale jakiś niemiły zapach czuję od niego, kto wie czy wycieki, nie robią się do wewnątrz.
Z drugiej strony jak zgniotłam torebkę po chlebie zszedł z kanapy, bo myślał, że będzie jedzenie.
Czyli jeszcze nie jest z nim tak źle, żeby nie chciał jeść.
Wiele razy wychodził na podwórko, ma tam dobrą orientację, mimo tych ataków.
Jeśli umrze już kolejnego psa nie będę miała. Za bardzo się przywiązuję i cierpię razem z nim.
˜˜*°°*˜˜
13 stycznia.
Niestety nie jest lepiej – noc przespałam, ale o 5 rano znów miał atak tym razem troszkę lżejszy, bo nie skomlał i mniej nim rzucało.
Bardzo długo jednak był pobudzony, biegał po mieszkaniu, obijał się o meble pił i szukał jedzenia. Po takim ataku wypija ok. litra wody i jest bardzo głodny szuka jedzenia. Daję mu kilka granulek karmy, żeby się uspokoił.
Chyba z 20 razy wchodził na kanapę, później ślamazarnie z niej praktycznie spadał, na 4 łapy, ale słabe rozjeżdżające się.
Był 3 razy w ogrodzie. W końcu wszedł pod biurko i tam na swoim miejscu zasnął. Nie wiem na jak długo, ale na razie śpi.

Boję się wyjść z domu, nie mogę teraz zostawiać go samego, jak dostanie ataku, rozbije o coś głowę, bo w czasie ataku rzuca nim niemiłosiernie, trzymam go mocno i uspakajam. 
Sądzę, że w tych atakach traci świadomość, ale to, że go trzymam mocno oburącz ogranicza jego uderzanie głową w meble, nie spada z kanapy. Gdyby mnie nie było, pewnie spadłby bezwładnie i połamał się albo poturbował bardzo - jeśli nie zabił. 
Zastanawiam się, co robić to już 2 dzień. Nie wiem.
˜˜*°°*˜˜ 
14 stycznia
Pierwsze 24 godziny bez ataku, ale są jakieś zmiany chyba w mózgu, Szabaj ma takie wzdrygnięcia jakby wypił coś paskudnego. Czy stoi, czy siedzi powtarzają się praktycznie cały czas. Szykuję się do lekarza – boję się tej wizyty, ale nie ma rady trzeba iść.
˜˜*°°*˜˜
Byliśmy z Szabajkiem u pani doktor na piechotę, bo nasz kierowca wycofał się z podwiezienia nas.
Znaczy chciał nas zawieść, ale później a ja pomyślałam, że warto wziąć go pieszo choćby po to, by sprawdzić jego kondycję, do weterynarza mamy jakieś 800 m.
Pani doktor zapisała mu lek anty padaczkowy i ustaliłyśmy, że przez miesiąc będzie brał.
Powód padaczki tak jak sądziłam, guz szczególnie ten wyglądający jak przepuklina. Doktor powiedziała, że to on prawdopodobnie jest przyczyną ataków.
Drgawki miał nawet przy niej. Kupiłam lek i już mu połówkę zaaplikowałam, zobaczymy jak go zniesie. Ma brać po pół tabletki rano i wieczorem a gdyby, był za bardzo wyciszony to rano, ćwiartkę a wieczorem połówkę. Teraz muszę jechać po kawę, bo mi się kończy, ale czekam, by po spacerze doszedł go siebie, bo pewnie jest zmęczony.
16 stycznia
˜˜*°°*˜˜
Dziś cudna pogoda 2 godzinki spędziliśmy w ogrodzie i jeszcze zamierzamy wyjść.
Nie jest zdecydowanie lepiej ale nie ma już ataków.
Szabajek uwielbiał żeglować znalazłam kilka fajnych zdjęć.
Teraz dużo śpi, pewnie śni mu się jak wariowali z Suzi i jak padali ze zmęczenia na łajbie.

„ Mów do mnie jeszcze, za taką rozmową tęskniłem lata...."
Fajnie poczuć wiatr we hi, hi włosach i opalić się można!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga