Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
24 marca
2019 r
~~~~~~~~~~~~~
Nie wiem czy to sprawa Slow Joggingu czy
wiosny, ale jestem niesamowicie szczęśliwa.
Budzę się każdego ranka z ogromną ochotą
do życia, fiołki mi w głowie się lęgną.
Czas jakby przystopował, szykuję sobie
wszystko, co trzeba na wyjazd.
Myślę bardzo konstruktywnie.
Nawet nie zmartwiło mnie to, że spalił mi
się czajnik.
Znalazłam w Allegro nowocześniejszy i
właśnie zamówiłam. Zamówiłam też leżak na kółkach, nie będę musiała targać
takiego z ośrodka, tylko sobie zabiorę własny – jest super i stosunkowo nie
drogi.
Jest fajny, bo można do niego zapakować też plecak i inne rzeczy w czasie podwożenia.
Zamówiłam też kilka tanich rzeczy np.
takie nakrętki na butelki plastikowe, które wkłada się w kwiaty i powinny
wytrzymać przez moją nieobecność, kilka worków próżniowych do pościeli i
ubrań, żeby mole się w nich nie zalęgły.
No i jeszcze nową suszarkę do naczyń, bo
stara jest w strasznym stanie.
Chciałabym przed wyjazdem tu wszystko
ogarnąć.
………………….
Zgłosił się do mnie człowiek, który
chciałby pojechać do tego ośrodka, w którym mieszkam nad morzem i nawet
zadeklarował się, że mnie tam zawiezie samochodem, ale ja wolę zapłacić tę
stówkę i jechać autobusem.
Nie chcę być od nikogo zależna, podałam mu
jednak namiary, może dzięki temu nie będę w tym roku płaciła drożej za pokój.
Po niedzieli załatwię sobie bilety na wyjazd i powrót, oczywiście termin musi
być otwarty, bo nie wiem jeszcze, kiedy będę wracała.
Chciałabym być jak najdłużej, ale czas pokaże
jak to wszystko się ułoży.
Teraz jeszcze powinnam zrobić sobie
podstawowe badania i zebrać leki na cały wyjazd. Póki co czuję się świetnie.
Iść do playa i załatwić sprawę telefonów i
Internetu.
Po troszku wszystko ogarnę.
……………………..
To truchtanie dodaje mi sił a do tego
truchtam w dobrym towarzystwie to też się liczy.
W końcu jakiś normalny przyjaciel – to też
wpływa na moje samopoczucie.
Ważne, że jest na miejscu i ma dla mnie
czas, zawsze, kiedy tego zapragnę.
Paznokietki mi odrastają, włosy na głowie
też coraz dłuższe – już małą kiteczkę mogę zrobić – latem to się przydaje.
W upały lepiej mieć włosy ogarnięte.
Teraz pozwalam im buszować po głowie a
niech też są szczęśliwe.
Od 2 miesięcy ich nie malowałam, więc się
wzmocniły i o dziwo naturalne całkiem fajnie wyglądają.
Cukry chyba z tej szczęśliwości też mam
niższe.
Raz dziennie sobie wstrzykuję insulinę a tak jadę cały czas na tabletkach.
Będę jednak musiała chyba analogową długo działającą insulinę zażyczyć sobie od
pani doktor, to by też zmniejszyło mi ilość tabletek do zabrania.
Biorę też taką ewentualność pod uwagę, że
przyjadę do domu na jakieś 3/4 dni w lipcu.
Załatwię sprawę
ewentualnych leków i odbiorę rachunki. Trzeba też dowiedzieć się kiedy p.
doktor wybiera się na urlop.
Kawka super smakuje jest mi błogo, choć
zapowiadają ponoć załamanie pogody.
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
19 marca
2019 r
~~~~~~~~~~~~~
Slow Jogging - japoński sposób na
długowieczność.
Szczególnie, gdy ma się 60+nie trzeba trenować
jak robią to wyczynowcy, czyli wyciskać z siebie ostatnich potów i bić życiowych rekordów.
Aby być szczupłym i zdrowym trzeba się
ruszać.
Mam kłopoty ze stopami, wielokrotnie
miałam je poskręcane, więc mogę biegać (a raczej truchtać) przez na początku
ok. 15 – 20 min dziennie, aż dojdę do pół godziny.
Korzyści z takiej aktywności powinno
odczuć zarówno ciało, jak i psychika.
Od tego muszę zacząć, by przygotować się
do sezonu letniego. Mam nadzieję zrzucić przy okazji kolejne 4 kg.
Na czym właściwie polega ta technika
biegania?
Na spokojnym truchtaniu w komforcie
tlenowym, bez zbędnego obciążania stawów, na śródstopiu, czyli naszych
„naturalnych poduszkach” amortyzujących kontakt z podłożem.
Po japońsku to trening w tempie niko niko.
Tempie na tyle komfortowym, że możemy prowadzić rozmowę praktycznie niezakłócaną
przyspieszonym oddechem. Oczywiście dobrze jest mieć kogoś do tej rozmowy. Z uwagi
na spokojne tętno uśmiech jest naturalną konsekwencją pozytywnych impulsów
płynących z ciała. Pamiętam jak obserwowałam w Parku Monza młodego chłopaka,
który trenował interwały.
Tu chodzi o coś zupełnie innego. Truchtanie
bez względu na pogodę. Tylko silna ulewa może mnie powstrzymać na kilka godzin,
póki nie odpuści. Taki systematyczny trening pozwala nawet zmniejszyć wagę o 16
kg. Mnie jednak takie zmniejszenie wagi nie jest potrzebne. 4 do 7 kg max.
Muszę mieć siły, żeby żyć. Dzisiaj
spotkałam kolegę z klasy, świetnie się rozumiemy, długo rozmawialiśmy przy
kawie, przywiózł mnie do domu i obiecaliśmy sobie trenować razem jak tylko
będzie to możliwe.
Jakie
jeszcze korzyści odczuje nasze ciało i psychika po treningu slow joggingu?
Biegając w spokojnym, ale dynamicznym
rytmie, potrząsając przez kilkadziesiąt minut treningu ciałem poprawiamy
krążenie krwi, wzmacniamy serce, ograniczamy ryzyko nadciśnienia, dotleniamy
komórki i mózg.
Regulujemy także poziom cholesterolu
przeciwdziałając miażdżycy, wpływamy na odpowiedni poziom cukru we krwi oraz
poprawiamy nastrój poprzez produkcję endorfin czy też kannabinoidów.
Taki ruch wpływa na lepsze samopoczucie i
ogólną sprawność. Do tego warto do codziennej diety dokładać grzyby, bo one jak
ostatnio odkryli naukowcy utrzymują nasz mózg w świetnej kondycji.
Należy pamiętać, że im więcej kilogramów
się nosi, tym trucht powinien być spokojniejszy, wolniejszy, by nie powodował
zadyszki – gdyż zadyszka jest oznaką tego, że nie trenujemy już slow joggingu,
a po prostu siłujemy się ze sobą.
Twórcą
slow joggingu jest profesor Tanaka. Kim był?
Każda osoba, która pozna slow jogging z
pewnością dołączy do grona wdzięcznych prof. Hiroakiemu Tanace za odkrycie i
opisanie tej formy ruchu. Ten japoński fizjolog odkrył ją właściwie przez
niefortunny zbieg okoliczności, gdy po przetrenowaniu organizmu otrzymał od
lekarzy zakaz kontynuowania kariery lekkoatletycznej.
Ale tak często bywa w biografiach
odkrywców, że pozorny deficyt przekłuwany jest na benefit i dzięki napotkaniu
trudności wchodzimy na inny poziom rozwoju…
Profesor Tanaka przez całe swoje życie
zawodowe związany był z uniwersytetem w japońskiej Fukuoce.
Przez ponad 20 lat badań dowiódł, że
opracowana przez niego technika ma zastosowanie zarówno w sporcie wyczynowym,
jak i dla podtrzymania zdrowia. Pokonał w wieku 50 lat, po trzech latach
rozsądnych przygotowań - maraton w czasie 2:38.
Dbał przy tym zarówno o technikę, jak i
swoją wagę.
Wiedział, że jak za dużo zje, to musi to
spalić. Więc lepiej mniej jeść i biegać tyle, ile dokładnie trzeba.
Pół godziny ruchu dziennie potrzebuje każdy,
by utrzymać podstawowe parametry zdrowotne.
Jeśli moją motywacją jest dbanie o swoje
zdrowie, większość zdrowotnych potrzeb zapewniam sobie poprzez regularny
trening. Osobiście dodaję do swoich treningów,tai chi, trochę jogi, spontaniczny taniec np.
kroków zumby.
Natchnieniem do tego typu aktywności była
przeczytana niedawno książka.
O metodzie truchtania profesora Tanaki
czytałam już kilka lat temu i bardzo mnie już wtedy zainteresowała ze względów
zawodowych..
Tu wyżej są strony z mojego bloga, które
tak mnie wzruszyły.
......................
Był taki czas, że nie mogłam wcale płakać.
Jakie serce, serce, serce...., nie dziwi nic.
Nie dziwi nic...? Jakie życie.....Miłość durna, miłość zła...Jakie życie, taka...
(Muzyka
potrafi boleć, otwiera te szufladki w głowie, które zabiliśmy gwoździami…. „Jaki
kamień, taki cios” ….,miałam 8 lat wracałam, ze szkoły, ktoś z przeciwnej
strony ulicy z rogu Partyzanckiej i Traugutta rzucił za płotu kamieniem…Trafił
mnie w ciemię, tuż obok oka.
Straciłam
przytomność. Obcy ludzie się mną zajęli. Zanieśli do babci do przedszkola.
Kamień był spory – po kilku dniach go znalazłam, była na nim moja krew. Długo
go trzymałam, żeby pamiętać o tym, że są ludzie, którzy bez żadnego powodu są gotowi
nas skrzywdzić. Smutne prawda?)
....................
To było te kilka lat przed rozwodem i
kilka po.
Jakaś blokada łez we mnie nastąpiła i
nawet jak bardzo chciałam płakać nie mogłam.
Wyschły mi oceany łez i za skarby nie
byłam w stanie się rozpłakać.
Taka możliwość wypłakania się dobrze
każdemu robi, oczy robią się czyste jak dwa bezkresne jeziora w pogodny dzień, nawet
psychicznie później jest lepiej, no powiedzmy lżej i nic już tak nie boli.
Nie ukrywam, że zwykle źle znoszę ten taki
niezdecydowany początek wiosny,
gdy pierwsze przebiśniegi i krokusy zaczynają
cieszyć barwami.
Gdy wśród starych zwiędłych liści rodzi się nowe życie i każde
źdźbło trawy napastuje nas soczystą zielenią.
Jakoś wtedy o wiele bardziej potrzebuję
czułości.
Przeraża mnie to, że w tym samym czasie umierają
ludzie, których lubiłam a Ci, którzy jeszcze nie umarli jakoś
odsuwają się ode
mnie, zamykają się w swoich skorupach, stają się zgorzkniali i niedostępni.
Znowu dowiedziałam się, że kolejna
koleżanka z mojej licealnej klasy umarła.
Nie chodzi o to, że boję się śmierci,
chodzi o to, że boję się takiego całkowitego opuszczenia, że w końcu już nie
będzie nawet, do kogo zadzwonić.
Obojętność wokół jest taka straszna.
Tym, co mają dzieci tu na miejscu jest pewnie łatwiej nawet jak one się z nimi
nie kontaktują. Mnie jakoś tak niezręcznie, co rusz to do dziecka pisać.
Ono ma swoje życie i swoje problemy, co
tam ja.
Jestem już prawie kimś mało wspominanym,
prawie nieznanym.
Ona już nie ma pojęcia, co mnie boli, za czym tęsknię już nie mówię,
o czym marzę.
Oddaliłyśmy się od siebie a ja nie śmię
zawracać jej głowy swoimi sprawami.
To tak jak sądziłam, że mam przyjaciół,
kilku dobrych, ale się też przeliczyłam.
Jestem sama jak ten groch przy drodze w
wietrzny deszczowy dzień.
Życie jest niesprawiedliwe. Ech nie będę
się użalać nad sobą. Powinnam czymś się zająć wyjść między ludzi.
Problem jest
w tym, że ja już nie wierzę w to, że poznam kogoś, z kim się potrafię zakolegować.
Ogarnia mnie totalna apatia.
Może, zatem poprawi mi nastrój przynajmniej odrobina
magii:
Liście laurowe – tajemnice zielnej czarodziejki.
Liście
laurowe noszone w kieszeniach spełniają marzenia, a włożone pod poduszkę
sprowadzają prorocze sny.
O ile te prorocze sny, mogą nam zatruwać życie, to zaś
możliwość spełniania marzeń jest po prostu inspirująca, budzi w nas uśpioną
kreatywność i zdecydowanie poprawia nastrój w gorszych momentach życia.
Liście laurowe podobnie jak suszona szałwia
używane do oczyszczania domów w postaci dymu potęgują intuicję, chronią i
odpędzają złe moce, nieciekawe życzenia oraz zamiary wrogich ludzi, chronią też
przed piorunami.
Liście laurowe w portmonetce pomagają
zatrzymać w niej pieniądze.
Wow!!! O tym zupełnie zapomniałam a teraz
może mi się to bardzo przydać.
Jeśli włożymy je do kieszeni, to spełnią
się nasze marzenia, – jakie to proste i pocieszające.
Zasadzone na parapecie działają jak
talizman ochronny.
Liście laurowe, czyli wawrzyn - któż z nas
dzisiaj nie zna tego trochę piekącego i cierpkiego smaku listków dodawanych do
różnych potraw?
Przecież ten wiecznie zielony krzew
rosnący w tropikach, a u nas na parapecie okna, był ozdobą „mądrych” głów oraz
zwycięzców.
Poświęcony był Apollinowi i uważany za
święte drzewo.
Starożytni Grecy właśnie tymi gałązkami i liśćmi w postaci
wieńców przyozdabiali czoła, zatem mędrzec lub zwycięzca niósł na głowie laur.
Nic w tym dziwnego, bowiem liście
zabezpieczają człowieka przed chorobami i złymi mocami, wzmacniają pamięć i...
leczą łupież.
Liście laurowe, nazywane czasami bobkowymi
używane do oczyszczania domów w postaci dymu potęgują intuicję, chronią i
odpędzają wszelkie zło.
W postaci naparu, kiedy myje się lub tylko kropi ściany
pomieszczeń uświęcają i oczyszczają przestrzeń.
Przestrzenie nasycone zapachem liści bobkowych
przyciągają pieniądze, sukcesy i zwycięstwa, wprowadzają harmonię i spokój w
międzyludzkich stosunkach, potęgują przyjaźń.
No proszę a mnie tak bardzo przydałby się
prawdziwy przyjaciel.
Zapach tej przyprawy wzmacnia wolę,
wytrwałość, witalność i energię.
Roślinka rosnąca na parapecie czy przy
domu ochroni przed chorobami i atakami energetycznymi.
Wawrzyn, oprócz zastosowania magicznego,
dzisiaj wykorzystywanego rzadziej, ma oczywiście zastosowanie prozdrowotne.
I tak, w postaci mocnego naparu likwiduje
łupież, kolkę żołądkową i bóle pęcherza, a pity przez tydzień (połowa szklanki)
rozpuszcza kamienie nerkowe.
Rozrzedza krew i oczyszcza organizm z toksycznych
trucizn….,ale tu radziłabym ostrożność rozrzedzona zbytnio krew może nam
również przysporzyć kłopotów.
Wywar dodany do kąpieli nie tylko pięknie
pachnie, ale i energetyzuje, pobudza optymizm, łagodzi bóle kostne i stawowe,
wygładza skórę, likwiduje grzybicę, zapalenie oskrzeli. Same gotowane liście,
ułożone na piersiach łagodzą duszności i kaszel.
Olejek, który można samemu przygotować,
złagodzi bóle reumatyczne pleców czy zwichnięcia.
Dodawany do potraw podnosi ich smak oraz
reguluje przemianę materii i wydzielanie soków żołądkowych.
Żucie listków likwiduje przykry zapach z
ust.
Ułożone lub rozsypane w spiżarni czy
szafie odpędzają szkodniki.
W torebkach z mąką kaszami, czy w innych ziołach
liście laurowe zapobiegają zagnieżdżaniu się różnych szkodników.
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
13 marca
2019 r
~~~~~~~~~~~~~
Postanowiłam zrobić coś dla siebie.
Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć w swoim
zestawie najcudniejsze zapachy świata. Pomyślałam sobie, że to najwyższy czas
żeby zrealizować swoje marzenia.
Za rok, jeśli będzie mi dane jeszcze ten
kolejny rok przeżyć mogą one stracić urok w zestawieniu z moim ciałem.
Zatem
poszalałam i kupiłam sobie perfumy, które lubię.
Oczywiście są to nie duże flakoniki, ale
jak dla mnie powinny starczyć na długo.
Nie twierdzę, że jeszcze czegoś sobie
nie kupię.
Pamiętam jak kiedyś trzeba było jechać do
Francji, by zdobić takie skarby.
Chcę pięknie pachnieć przez resztę życia
tyle mogę dla siebie zrobić. Zatem kupiłam sobie;
167 Chanel - Coco Mademoiselle* - 30ml
101 Chanel - Chanel No.5* - 30ml
....................
Najsłynniejszy na świecie zapach retro
jest już dostępny w naszej perfumerii internetowej! Kultowe perfumy, które do
sprzedaży zostały wprowadzone w 1921 roku, już niedługo będą obchodziły setną
rocznicę powstania, lecz mimo upływu czasu ani trochę się nie zestarzały. Ten
wyjątkowy zapach zaprojektowany przez Ernesta Beaux składa się z ponad 80
składników. Z fascynacji Chanel No5 słynęła między innymi wielka hollywoodzka
gwiazda Marilyn Monroe, która pytana o to, w czym sypia, odpowiadała:
„Oczywiście, że w Chanel No5”. Legendarny zapach Chanel stał się symbolem
kobiecości i elegancji, po który sięgają kolejne pokolenia. A czy wiesz, co
kryje się w jego wnętrzu?
Nuty głowy
Chanel No5 nazywane są perfumami
pudrowo-kwiatowymi lub kwiatowo-aldehydowymi. To właśnie tajemnicze aldehydy
sprawiają, że zapach ten jest uniwersalny i ponadczasowy. Chanel No5 uznaje się
za pierwsze perfumy, w których zastosowano słynne aldehydy, czyli łańcuchy
cząstek chemicznych sprawiających, że kompozycja nabiera „zwiewnej świeżości”.
Zestawienie aldehydów kryje w sobie zapachy słodkiego miąższu pomarańczy,
cytryny, gorzkiej skórki pomarańczy, kolendry, bzu, fiołka oraz rozgrzanego
wosku. Oprócz nut aldehydowych w legendarnych perfumach Chanel No5 zamknięto
także neroli, ylang-ylang, bergamotkę i cytrynę, dzięki czemu już pierwsze
zetknięcie z perfumami Chanel zostawia na skórze przyjemny kwiatowo-cytrusowy
bukiet. Nawet, jeśli do tej pory nie miałaś okazji użyć perfum Chanel No5, z
pewnością jest to zapach, który kojarzysz – nie da się przecież lekceważyć
legendy! To perfumy dla kobiet eleganckich, a zarazem zmysłowych, które
zapachem pragną podkreślić swój charakter i dodać sobie nieco pewności siebie.
Nuty serca
W środkowej części zapachu Chanel No5
zachwyca nutami kwiatowymi – irysem, korzeniem irysa, jaśminem, konwalią oraz
różą. Z orzeźwiających cytrusów przechodzimy, więc w niezwykle kobiece akordy
kwiatowe, które sprawiają, że zapach robi się coraz bardziej intensywny.
Perfumy Chanel słyną z zastosowania składników kwiatowych, których nie mogło
również zabraknąć w najsłynniejszym zapachu świata. Wybierając nasz zamiennik,
możesz za niewielką cenę mieć na własność ten legendarny pudrowo-kwiatowy
zapach, który od kilku pokoleń zachwyca, uwodzi i przyjemnie uzależnia.
Nuty bazy
Podstawa Chanel No5 składa się z ambry,
drzewa sandałowego, paczuli, piżma, cywetu, wanilii, mchu dębowego oraz
wetywerii. Ta drzewno-piżmowa baza utrwala zapach i nadaje mu wyrazistości,
dzięki czemu długo utrzymuje się on na skórze. W większości perfum Chanel
możemy odnaleźć piżmo, tak charakterystyczne dla zapachów francuskiego domu
mody. Warto wiedzieć, że zapach Chanel No5 wypełniony jest afrodyzjakami, które
nadają mu zmysłowy charakter. Połączenie drzewa sandałowego, neroli, piżma i
jaśminu sprawia, że kobieta nosząca zapach Chanel jest nie tylko elegancka,
lecz również uwodzicielska. Perfumy Chanel No5 sprawdzą się, więc zarówno, na
co dzień, jak i na szczególne okazje. Jak używać perfum Chanel? Sama
założycielka słynnego domu mody radziłaby „perfumować się tam, gdzie chcemy być
całowane”.
2 Armani - Si* - 30ml
671 Armani - Si Passione* - 30ml
581 Moschino – Cheap and Chic* - 30ml
..6 Moschino - I Love Love* - 30ml
503 Moschino - Funny* - 30ml
584 Versace - Dylan Blue Woman* - 30ml
625 Priscilla Presley - Indian Summer * - 30ml
......
Dlaczego to zrobiłam, oglądałam dzisiaj na
Facebooku taką stronę, ze schroniskiem dla psów.
Było tam takie zdjęcie kundelka,
podpisane; „Wiem, że przejdziesz obok mnie - jestem stary i do tego czarny nie
przygarniesz, nie przytulisz do serca a tak bardzo chciałbym mieć kogoś, kto mnie pokocha”.
Pobeczałam
się - tak, że aż się zanosiłam, nie mogłam się uspokoić. Widziałam Szabajka
przez łzy, myślałam, że powinnam adoptować pieska, choć jednego, ale wiem przecież, że nie mogę, bo jestem sama i chora. Tak się wzruszyłam, że cukier mi skoczył na 390
i byłam przerażona mimo, że wcześniej wstrzyknęłam sobie 6 jed. insuliny. Później usnęłam, cała we łzach i wtedy postanowiłam zrobić
coś dla siebie, bo nikt inny i tak mną się nie przejmuje…
………………………..
Od dawna mam fisia na punkcie pięknej
bielizny. Już kiedyś o tym pisałam, chyba nawet pokazałam najpiękniejsze rzeczy.
Uważam, że kobieta powinna dbać o to, co
ma pod ubraniem. Dziwiły mnie zawsze moje młodsze koleżanki jak rzucały się na
bawełniane figi, których ja nigdy bym nie założyła.
Mimo moich lat ciągle ubieram cudne koronkowe
figi, śliczne staniki, ekskluzywne body po prostu ekskluzywną bieliznę. Ostatnio nawet kupiłam cudny szlafroczek, choć nie bardzo mam go gdzie zakładać.
Lubię po prostu mieć takie rzeczy.
Hi, hi ja jestem jak aniołek tylko trzeba wiedzieć jak ze mną postępować, – czyli trzeba inteligentnego mężczyzny, gamoń nie da rady a i ja nie jestem już w stanie z gamoniem dłużej niż jedno popołudnie wytrzymać.
~~~~~~~
Wiosna w trawach kwiaty słodzi
O poranku kropelkami budzi tuli-pana
A pan proszę pana jakiś smętny jest od rana.
Już mi nie mówi kochana.
Były urocze, najszczersze,
te pańskie wiersze.
Wielka szkoda, że przeszła panu ta moda.
Trudno poszukam kwiatów rumianku,
wśród niezapominajek umoszczę w wianku
I taka zwiewna zaspana zatańczę w trawie
od rana, wokół smużki
pary z kawy na boso dziecięce
wskrzeszę zabawy szalone.
Niech pan nie patrzy zdumiony
Posyłam panu ukłony, posyłam panu buziaki,
choć jakiś pan byle, jaki,
nie śmieje się i już nie tuli mojej nocnej koszuli.
Mrówki w falbanki mi włażą
a mnie się wyprawy marzą
z panem namiętne w duecie,
choćby na tablecie.
No nieźle, czasami sama siebie zaskakuję,
przeglądam bloga i nagle natrafiłam na ten fragment. Pamiętam panie profesorze,
że to z panem w duecie, choćby na tablecie w tych smużkach
pary z kawy chciałam wskrzeszać zabawy –
ciągle bywam szalona to fakt. Wracamy w pewien sposób do korzeni panie profesorze, pasje są najważniejsze, to one tworzą nasze postrzeganie świata a dzięki temu budują naszą wrażliwość i wyobraźnię.
One pozwalają przetrwać trudne chwile, każdy, kto się im oddał w posiadanie wie to doskonale.
Pasje pozwalają wyjść z opresji, gdy zawodzą inne metody. Pasje też ukoją skołatane serce, gdy człowiek czuje się zawiedziony, zapomniany, czy lekceważony.
Tworzą dystans do świata i ludzi, pokazują jak jesteśmy maluczcy wobec naszych prawdziwych zatraceń.
O rany, znowu wzruszyłam się do łez, bo zaraz obok jest film z Tereską moją przyjaciółką, która już nie żyje.