sobota, 9 listopada 2019

Szabaj

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
~~~~~~~~~~~~~~
9 listopada 2019 r
Szabaja poznaliśmy, gdy byliśmy na plenerze fotograficznym w Puszczy Białej ja Maciek i Jacek. 
Właściwie to on mnie poznał, bo najwyraźniej jak ja uwielbiał lody, hi, hi i gdy chłopcy poszli fotografować jakiś cmentarz a ja sobie zafundowałam loda z rożka on mnie zauważył i już nie odpuszczał, szedł obok, wpatrzony tymi czarnymi ślepiami z błagalnym wzrokiem, żebym się z nim podzieliła lodem. 
Upał był jak cholera i nie bardzo mi się uśmiechało oddawać swojego loda przybłędzie. Otworzyłam drzwi od samochodu, żeby powietrze wpadło i wymiotło zaduch. 
Wtedy on wskoczył na tylne siedzenie i zaczął po psiemu dopominać się choćby jeszcze odrobiny loda. Na początku był smutny, ale z czasem nabrał zaufania i cieszył się ze wszystkiego. 
Mój brat, powiedział, że chyba go bili, bo bał się raptownych ruchów.
Przekrzywiał łepek a to w prawo a to w lewo i popiskiwał, ale tak cichutko i uroczo. Zawsze miałam kota na punkcie psów, więc dałam mu końcówkę, czyli mniej więcej połowę. 
Jadł wolno degustując jak stary koneser. 
Patrzył na mnie i widać było, że najwyraźniej zakochał się skubaniec. 
Za lody znosił różne cierpienia, jak tu ogromną miłość Suzi
Czy, gdy sam popadał w amory. 
Świetnie stróżował na jachcie.
Uwielbiał spacery z Susi.
Z Maćkiem też się zakumplował.




Ostatniego psa straciłam, gdy pojechałam do lekarza do Łodzi po pobiciu przez takiego jednego, któremu najwyraźniej przeszkadzałam. 
Robili mi tam w WAMie tomografię komputerową kręgosłupa szyjnego, bo ponoć przesunął mi go niebezpiecznie i trzeba było ubrać mnie w kołnierz ortopedyczny na blisko 3 miesiące. 
Gdy wróciłam, nie było mnie w domu z 6 godzin, ogromny schorowany już ze starości owczarek niemiecki miał już chyba z 18 lat bardzo wymiotował, 

był praktycznie w agonii. Tuliłam go do siebie, bo kochałam go jak wcześniej żadnego psa, 
ale wiedziałam, że już z tego nie wyjdzie. 
Umarł po godzinie. 
Mogłam podejrzewać, że ktoś go podtruł, gdy mnie nie było, ale wiedziałam, że nic nikomu nie udowodnię. Na szczęście, dożył w szczęśliwości swojego końca. Szkoda tylko, że stało się to wtedy, gdy ja byłam u lekarza. 
Gdy wróciłam, nawet już nie cierpiał położył się na moich kolanach i tak odszedł świadomy, że go tulę a wychowałam go i troszczyłam się o niego od szczeniaczka zaraz po urodzeniu. 
Nie rozstawaliśmy się, tylko na tyle, gdy jechałam na 3, 4 godziny do pracy. Gdy odszedł obiecałam sobie, że już żadnego psa nie chcę. Bałam się cierpienia, jakie towarzyszy, gdy odchodzą. 
Już wtedy mieszkałam sama i później, gdy Szabaj się przyplątał i za cholerę nie chciał wysiąść z mojego samochodu chłopaczyska stwierdzili, że najwyraźniej mój poprzedni pies go do mnie przysłał, żebym nie czuła się samotna. 
Oczywiście, były z nim kłopoty, poszarpał w domu Aśki zasłonki z Ikei, gdy pojechaliśmy bez niego do Pułtuska, u mnie też psocił czasami, jak to żywy i radosny piesek, ale i ja i Maciek kochaliśmy go bezgranicznie. 
Był tu do końca na pewno bardzo szczęśliwy. 
Teraz już mogę patrzeć na te filmy nie płacząc, pierwsze 2 lata płakałam za każdym razem, gdy je oglądałam.
........................
Musiałam ten film inaczej pokazać, na parapecie stało radio i grało jakąś melodię, na Facebooku wyciszyli mi całkiem głos a tu najważniejsze są odgłosy natury a nie jakaś tam melodia. 
Mam nadzieję, że tu się nie dopitolą, po co puszczają melodję w radio jak nie może się ona w tle nagrać - przecież widać, że chodzi tu o odgłosy natury. Radio w końcu wyłączyłam, bo przecież Szabaj był szczęśliwy, nie z powodu tej melodii, ale z powodu cudownego klimatu w ogrodzie i domu 

2 komentarze:

  1. Piękny ten filmik z cudownymi ptasimi trelami, a piesio Szabajek, widać, że był u Ciebie szczęśliwy. Buziaki. Ania (magnolia)

    OdpowiedzUsuń
  2. Był, na bank tylko jak dla mnie on nie bardzo lubił się przytulać, trzeba było go przekupić jakimś przysmakiem. To na 5 min pieszczot można było liczyć <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga