środa, 31 lipca 2019

Uszczęśliwiania cd.

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
31 lipca 2019 r
~~~~~~~~~~~~~~
Wracam do tego tematu, bo okazuje się być bardzo istotny w życiu każdego człowieka.
Zresztą nie tylko człowieka.
Może zacznijmy od tego. 
Mam ten luksus, iż nie muszę się nigdzie spieszyć.
Mogę pozwolić sobie na rzeczy, których inni zwyczajnie nie mają czasu ani robić, ani widzieć.
Ciało w każdym razie moje ciało rano potrzebuje odpowiednich bodźców, żeby sprawnie i radośnie funkcjonować.
Tak dokładnie RADOŚNIE.
Mamy w sobie ogromne pokłady radości i pozwalamy im spać przez cały dzień i tak każdego dnia często do końca życia. 
Budzimy się i zaczynamy zastanawiać się, co mamy robić najpierw, bo czas ucieka a my jesteśmy uzależnieni przecież od czasu.
Czytałam dzisiaj spóźniony o 40 lat artykuł nt. świadomego uruchamiania pewnych zachowań w celu osiągnięcia zamierzonych efektów.
Po przeczytaniu byłam pewna, że, w co najmniej 60% powinny one działać.
Część takich działań robimy podświadomie u kobiet nazywamy to kokieterią.
Ogólnie dawniej powiedzielibyśmy, że jest to wyrafinowanie - czyli fałsz w czyimś zachowaniu.
Znaczenie słowa w tym kontekście już ma brzmienie pejoratywne, a przecież teraz nie jest to wcale takie oczywiste, gdyż sposoby zachowania w celu osiągnięcia określonych wyników stały się głęboką i bardzo cenną  dziedziną wiedzy. 
Dzisiaj prawie każdy słyszał zapewne, co to jest coaching, czyli wg, Wikipedii „interaktywny proces rozwoju, poprzez metody związane z psychologią, realizowaniem procesu decyzyjnego do zaspokajania potrzeb, który pomaga pojedynczym osobom lub organizacjom w przyspieszeniu tempa rozwoju i polepszeniu efektów działania, osiągnięcia celu.”Uf...., mogliby to prościej ująć.
Sporo o tym słyszałam, bo moja córka jest coachem. 
Początkowo do jej zawodu podchodziłam z dużą dozą sceptycyzmu.
Krótko mówiąc uważałam, że jest to manipulacja ludźmi, – czyli robienie im wody z mózgu.
TYLKO, kiedy jeszcze zajmowałam się sportem zastanawiałam się gdzie jest granica ludzkich możliwości w poprawianiu wyników sportowych.
Myślałam o sprzęcie, z którego korzysta sportowiec o nowoczesnych technologiach, nawet medycznych aspektach poprawiania sprawności, zaś na końcu o psychicznej stymulacji ciała ludzkiego do wydajniejszej pracy i osiągania dzięki temu lepszych wyników sportowych.
W tym kontekście wyrafinowanie – ma inne znaczenie. 
Wszystko wraz z rozwojem świata zmienia znaczenie.
Nawet miłość jest teraz pojmowana inaczej i nie możemy temu zaprzeczać.
Możemy się z tym pogodzić i akceptować zmiany współczesności nawet, jeśli one nie koniecznie są dobre dla nas czy dla świata.
Jednak przecież mieliśmy znaleźć czas, aby na początku uszczęśliwić siebie. 
Zaraz po obudzeniu, bo będzie to procentowało przez cały dzień a może i nocą. 
Ja miałam coś takiego, że po obudzeniu nie mogłam brać ostrego noża do ręki, bo zaraz się kaleczyłam. 
Potrzebowałam czasu, by ze snu wrócić do realnego świata. 
W pracy mówiłam, żeby nie dawano mi lekcji za wcześnie znaczy przed 10 godz., bo wcześniej jeszcze się budziłam i byłam o wiele mniej sprawna fizycznie jak i umysłowo. 
Nie chodziło o to, że byłam zła, bo nie miałam czasu dostatecznie uszczęśliwić się, ale o to, że stwarzałam zagrożenie dla siebie i innych np. użytkowników drogi/dojeżdżałam samochodem/. 
Na czym polegał rytuał uszczęśliwiania się? 
Ten czas od obudzenia do wyjścia do pracy. 
Najpierw kawa, później prysznic dość długi początkowo ciepły wreszcie coraz chłodniejszy. U mnie zawsze było zimno, więc zbyt chłodny nie wchodził w rachubę. 
Wreszcie mejkap – to był czas na przypomnienie sobie snu i zastanowienie na spokojnie, co mam zrobić danego dnia.
W lustrze uśmiechałam się oczami do siebie, chodziło głównie o osiągnięcie najkorzystniejszej dla urody kreski, ale również o to by się sobie zwyczajnie podobać. 
To była swego rodzaju joga. Oddech doprowadzałam do równowagi, jak miałam jeszcze trochę czasu robiłam kilka ćwiczeń przed śniadaniem.
OK. powiesz musisz wyszykować dzieci do przedszkola, zrobić mężowi śniadanie i Bóg wie, co jeszcze. 
Rozumiem ja też miałam rodzinę – wtedy żyłam inaczej – nie lepiej, bo chodziłam zła, miałam niewiele czasu na makijaż, śniadania zwykle nie jadłam albo w locie. 
Zachorowałam przed 30 na wrzody żołądka i wszyscy włącznie ze mną dziwili się, czemu? 
Żyłam w nieustającym stresie. Tym stresem podświadomie dzieliłam się z rodziną, bo radości we mnie nie było ani trochę.
Tak to jest. Wszystko przekładamy na później a później, nie mamy ani sił ani ochoty coś z tym zrobić, więc dalej odkładamy na później. W końcu zostajemy sami na emeryturze i mamy mnóstwo czasu na wszystko. 
Chodzi tylko o to, byśmy zrozumieli, że jeszcze nie jest za późno by się uszczęśliwiać. 
Pogubiliśmy te koraliki szczęścia, ale teraz mamy czas, by je odnaleźć i nie bójmy się ich szukać. 
Tak to jest, że; „Nawet stojąc w miejscu, można zabłądzić” 
Teraz przybiegł do mnie taki fragment słów Stachury, którego twórczością kiedyś się bardzo fascynowałam;
„Patrzyła w okno, a ja patrzyłem na nią, na jej profil i myślałem: sercem nie mógłbym, bo serce miałem kiedyś jedno i mi się potrzaskało straszliwie i doszczętnie, i nie udało się pokleić skorupek tego dzbanka, ani łzami – tym klejem białym, ani krwią – tym klejem czerwonym, i tak nie mam serca, nie mam, więc sercem nie mógłbym, ale mógłbym taką istotę pokochać SIŁĄ WOLI. SIŁĄ WOLI pokochać istotę taką mógłbym. Pierwszą dziewiczą i wielką i wolną miłością wolnej mojej woli.
Skąd ona wzięła się, ta dziewczyna, tu, przede mną, prawie na wyciągnięcie ręki, ona, co jest taka, jak gdyby ją stworzyła jakaś niewysłowiona rozdzierająca tęsknota, już nie serca tęsknota, ale czegoś innego, nie wiem, czego... Ducha tęsknota. Moja tęsknota.”
 I znowu myślę - dobrze mieć kogoś do kochania, może, choć psa?
„są różne szkoły, ale jedna z nich mówi, że nigdy nie jest za późno. Mnie się podoba ta szkoła. Co mówi, że nigdy nie jest za późno”
Pomyśl, jakie ten Stachura miał mądre przemyślenia;
 „Szkoły są po to – się pomyślało – żeby było łatwiej żyć.
Do szkoły chodzi się po to, żeby się samemu za dużo nie nauczyć.
Bo gdyby nie chodzić do szkół, to można by dużo więcej samemu się nauczyć, za dużo więcej, i wtedy już zupełnie nie można by żyć wśród ludzi i ich szkolnych problemów.
Szkoły są dobre. Mądre nie są, ale dobre są.”
„w życiu tym dwie są dla człowieka sprawy….,jedyne to: starać się zawsze i wszędzie pomóc drugiemu człowiekowi, ale delikatnie nie nachalnie nie brutalnie nie wulgarnie, więc to jedno a drugie to: odnaleźć siebie i 
podać sobie samemu rękę i uśmiechnąć się do siebie.”
Czyż to nie jest cudowne? Może to nie dla wszystkich będzie dostępne, ale Ci, którzy rozumieją język polski mogą posłuchać, jeśli mało znają twórczość Stachury. On już dużo wcześniej wiedział jak żyć powinien człowiek a mimo to nie dał rady, zmierzyć się z życiem do końca. Dobrze, że, choć zostawił swoje myśli dla innych do przemyśleń.
Miłej lektury i uśmiechnij się do siebie przed snem, może wyślij telepatycznie ten uśmiech do mnie a ja już uśmiecham się cudnie do Ciebie i Ty wiesz czemu.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga