Gdy odlatują motyle
Wszelkie
podobieństwa do osób,
zdarzeń, miejsc,
które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Rozdział 138
˜˜”*°•◕❤◕•°*”˜˜
13 sierpnia.
Miejsce po zębie jeszcze pobolewa, więc
czosnek cały czas mam w buzi.
Jem też tylko płynne albo
zblendowane
rzeczy.
Banan, jabłko zielone i brzoskwinia
lekko schłodzone – super kolacja.
Pogadałam sobie z Jasiem na skype, „szlachetne
zdrowie”…, niestety posypało mu się i przy nim to ja się z sobą faktycznie
certolę.
~~~~~~~
Byłam dzisiaj znów na rowerze kilka
godzin – dobrze mi to robi.
Upały na rowerze mi nie
przeszkadzają.
Jutro może spróbuję pojechać na
rynek obejrzeć, co tam jeszcze zdrowego jest.
Skończyły mi się owoce na przeciery,
trzeba kupić nowe.
~~~~~~~
Zastanawiam się gdzie pojechać we
wrześniu.
Muszę sobie coś na wrzesień
skołować.
Oglądałam agroturystykę, ale domki
są drogie w pojedynkę – zresztą samej jest nudno – szczególnie jak pogoda
kiepska. Fajnie byłoby na rowerku pojeździć, ale Terenia twierdzi, że jest
chora a nikogo innego na rower nie widzę w zasięgu wzroku.
Trochę to dziwne, bo dzwoniłam do
niej i mówiła, że się bardzo źle czuje. Ja jak bym się źle czuła to chciałabym
z kimś pogadać, mówiłam, że jestem obok jej domu, ale ona wyraźnie nie chciała
towarzystwa.
Jest nierówna albo ciągle kombinuje z tym cinkciarzem
i to on robi ją w trąbę a ta to przeżywa.
, „Bo z mężczyznami nigdy nie wie
się, czy dobrze jest czy może jest, może jest już źle….,”
Mam swoją teorię na ten temat i jak
dotąd sprawdza się, „na luzie bez porywów serca kumplostwo - a jak się nie
podoba kumpla znajdziesz wszędzie a jak nie to trudno – wtedy trzeba kumplować
się z rowerem.
Zjadłam swoją papkę z banana, jabłka
i brzoskwini no i jeszcze 2 plastry szynki.
Zdrzemnę się jeszcze z pół godzinki
do 8 mej.
M dzwoni codziennie od maja tak mu
samotność na żaglach doskwiera, że gotów przyjąć mnie na jacht na każdych warunkach.
Pojadę, choć dojechać do Rucianego to oddzielna para kaloszy. Wygląda na to, że
nic tam normalnie nie kursuje. „Nie takie przeszkody ze szwagrem po pijaku
forsowaliśmy” jak mówił mój inny kumpel Maciek – ciekawe, co u niego chyba
siedzi w Puszczy Białej i nie ma zasięgu, bo inaczej już by się odezwał.
W sobotę idę na dworzec i jadę, co z
tego wyniknie okaże się.
Nie ukrywam, że wolałabym do Gdyni,
ale skoro innemu kumplowi coś wypadło trzeba to zrozumieć, życie to nie jest
bajka – niektórzy nawet w wakacje muszą zarabiać na chleb.
~~~~~~~
Od kilku dni zupełnie nie piję kawy
i o dziwo żyję.
Zawsze myślałam, że bez kawy będę chodziła po ścianach a tu nie jestem normalna i całkiem, całkiem ożywiona.
Zawsze myślałam, że bez kawy będę chodziła po ścianach a tu nie jestem normalna i całkiem, całkiem ożywiona.
~~~~~~~
Byłam dzisiaj u mojego dentysty, żeby
mi na wszelki wypadek przepisał antybiotyk, już wiem, że raczej nie będzie mi
potrzebny. Wiadomo „strzeżonego Pan Bóg strzyże”. Receptę mam jakby, co.
Naoliwiłam się cała przed tym
wyjazdem, bo miałam końcówkę takiej ekstra oliwy w bardzo małej buteleczce a
potrzebowałam coś małego na moją leczącą wszystko nalewkę z czarnego bzu, mięty
i ruty. Więc jak twierdzi mój inny kolega, że po 40 trzeba się od czasu do
czasu naoliwić, zatem był to najlepszy sposób na pożyteczne zużycie resztek
tego cudownego daru południowego słońca. Tak sobie myślę, że jak u nas dalej
będą takie pogody, to są szanse na to, że i własnych oliwek się doczekamy nieustępujących
walorom tych południowych.
Przetarłam dzisiaj grejpfruta, banana, 2 jabłka, 2 brzoskwinie i martwię się, bo mam sporo owoców a jakby mi na tych mazurach było dobrze, to posiedzę 2 tygodnie i owoce nawet w lodówce może trafić szlag.
To byłaby wielka strata. Może jednak aż tak dobrze nie będzie i wrócę wcześniej.
Choć mój kolega M jest tak zdesperowany, że obiecał mi hi, hi „Obiecał mi Feluś czerwony kapelusz. I piórko do niego, żebym była jego. I piórko do niego, żebym była jego. Nie chcę ja Felusia ani kapelusza”, ale na jachcie pobuja się z gracją moja słodka dusza. Zobaczy się. Jestem nastawiona optymistycznie.
Przetarłam dzisiaj grejpfruta, banana, 2 jabłka, 2 brzoskwinie i martwię się, bo mam sporo owoców a jakby mi na tych mazurach było dobrze, to posiedzę 2 tygodnie i owoce nawet w lodówce może trafić szlag.
To byłaby wielka strata. Może jednak aż tak dobrze nie będzie i wrócę wcześniej.
Choć mój kolega M jest tak zdesperowany, że obiecał mi hi, hi „Obiecał mi Feluś czerwony kapelusz. I piórko do niego, żebym była jego. I piórko do niego, żebym była jego. Nie chcę ja Felusia ani kapelusza”, ale na jachcie pobuja się z gracją moja słodka dusza. Zobaczy się. Jestem nastawiona optymistycznie.
Całuję wszystkich i myślę, że wrócę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za notkę i pozdrawiam