sobota, 8 sierpnia 2015

Może mazurskie klimaty..

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Rozdział 137
˜˜*°°*˜˜
8 sierpnia.
 Wróciłam do domu.
Uwielbiam ostatnio powroty.
Znaczy to, że spotkania ze znajomymi tracą na atrakcyjności.
Nad Jeziorskiem, było kiepsko, mój instruktor nie mówił, ale chyba jakoś bardzo kiepsko czuł się po tym powrocie ze szpitala.
Nic mu się nie chciało, ale i to nie byłoby dziwne, bo przy tych upałach mało, komu się chciało.
Sama czułam się marnie, bo jeszcze troszkę byłam opuchnięta na nogach, ale od badałam, że zrobił mi się albo stan zapalny mięśnia brzuchowatego łydki albo zaczepu górnego ścięgna Achillesa, albo jakiś zastój żylny w lewej łydce, bo do dzisiaj mnie jeszcze łydka boli mimo codziennego masowania a do tego jeszcze łupie mnie ząb - lewa siódemka, która się bardzo rozchwiała i chyba będzie do usunięcia.
Oboje, więc byliśmy marni, zrzędliwi, żeby nie użyć gorszego słownictwa.
Ja zauważyłam, że mojemu instruktorowi trzęsą się dłonie a właściwie kciuki, wygląda to jak początek Parkinsona, tak czy inaczej trochę oboje daliśmy sobie do pieca i nie ukrywam, że jak na razie nie mam ochoty na dalsze spotkania.
On pewnie też, bo ja jak mnie ktoś wkurza potrafię być niemiła - a co? - „nie dam sobie w kaszę dmuchać”.
Przypominają mi się słynne powiedzenia mojej cioci „niech mnie całuje w grubszą nogę” – nie jest jedynym człowiekiem na świecie, żebym musiała go znosić. Trzeba jednak powiedzieć, że obok byli przemili sąsiedzi do których się często urywałam i prowadziliśmy bardzo intelektualne rozmowy o d…Maryni, co było o wiele lepsze niż gra w tysiąca z naburmuszonym moim towarzyszem niedoli. Wyjeżdżając wstąpiliśmy do kuzyna mojego instruktora, bardzo ich polubiłam i oni mnie, - szkoda, że nie będę miała okazji już ich spotkać
~~~~~~~
Jestem zaproszona do Gdyni i chyba w przyszłym tygodniu pojadę jak tylko uporam się z tym zębem, później może jeszcze załapię się na tydzień na Mazury,
bo Marek powiedział, że wraca 5 września, więc może z tydzień popływalibyśmy razem a później razem jego samochodem do Warszawy i ja do domu pociągiem.
Czyli jak widać plany na resztę wakacji mam. Szkoda, że na wrzesień nie ale może sama coś skombinuję na ten wrzesień – zobaczy się. Marzy mi się jakaś wyprawa z rowerem.
Zobaczymy może coś się wykroi z tej Gdyni.
~~~~~~~
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga